sobota, 13 grudnia 2014

#25

                                                             2 komentarze=rozdział.



- Ross! Ross! - obudziło mnie szeptanie Victorii.
- Co? - spytałem zaspany, nadal jeszcze drzemiąc.
- Moja mama za dwie godziny wraca z pracy. Ja już idę, ona nie wie, że tu jestem.
- Czekaj! Odprowadzę Cię. -stanąłem na równe nogi, choć nadal byłem zaspany. Szybko się ogarnąłem i wyszliśmy z domu. Szliśmy w ciszy, całą drogę.
- Ross, tutaj jest mój dom... - zatrzymała mnie blondynka, ponieważ zamyśliłem się i poszedłem dalej.
- A, tak. To cześć. - machnąłem ręką.
- Może wejdziesz na chwilę? - zaproponowała.
- Okej... - rzuciłem ,,na odwal się" i wszedłem do środka.
- Napijesz się czegoś?
- Herbaty?
- Już robię. - posłała mi uśmiech i wyszła do kuchni, a ja wszedłem do salonu i oglądałem różne rzeczy w pokoju. W końcu doszedłem do komody, na której stały ramki ze zdjęciami. Na jednym zdjęciu była Vic z jakimś chłopakiem. Wziąłem ramkę do ręki i przyjrzałem się bliżej. Zastanawiałem się kim może być ten chłopak.
- To mój brat. - wzdrygnąłem się i obróciłem. Dziewczyna położyła kubki na stoliku i podeszła do mnie. - zginął w wypadku... - spojrzała na zdjęcie.
- Przykro mi. - wydukałem.
- Mnie też. Ale dobra, nie ważne. Co robimy? - zmieniła temat.
- Ja już chyba będę musiał iść.
- Nie idź, proszę. - przytuliła się do mnie. Nie za bardzo wiedziałem co robić, więc również ją przytuliłem.
- No dobra, ale co będziemy robić?
- Przejdziemy się gdzieś? Napiszę mamie kartkę... - przytaknąłem i poszedłem się ubrać, a ona poszła do kuchni napisać kartkę.

Szliśmy zatłoczonym centrum rozmawiając. O wszystkim i o niczym, kiedy przypadkowo złapałem ją za rękę. Spojrzałem na nią niepewnie, ale ona tylko uśmiechnęła się pod nosem.
Szedłem więc trzymając Victorię za rękę, kiedy dostrzegłem ją. To musiała być ona.
- Poczekaj chwilkę. - krzyknąłem do blondynki i pobiegłem przed siebie. Przeciskałem się przez tłum ludzi, próbując jej nie zgubić. Wreszcie przebiegłem przez cały tłum. Rozejrzałem się dookoła. Nie było jej. Spojrzałem jeszcze w prawą stronę. Tam jest! Znów ruszyłem w pościg. Już byłem za nią. Chwyciłem ją za nadgarstek i obróciłem w swoją stronę.
- Danny! - krzyknąłem uradowany. - Od kiedy Ty palisz? - zapytałem, widząc papierosa, którego trzymała w palcach.
- Od niedawna. Od kiedy masz dziewczynę? - spojrzałem w stronę Victorii.
- Od niedawna. - rzuciłem.
- Po co mnie goniłeś?
- Chciałem Cię zobaczyć.
- To bez sensu.
- Czemu to zrobiłaś?
- Ale co?
- Zerwałaś ze mną?
- Bo mogłam. - rzuciła od niechcenia.
- Co się z Tobą stało?!
- Nic. Wydoroślałam, Rossy. - dmuchnęła we mnie dymem,  zgasiła papierosa i ruszyła przed siebie.
Co się  z nią stało? To już nie była moja Danny. Danny, którą kocham.
- Ross, co się stało? - Victoria dobiegła do mnie.
- Co? Nie, nic... - mówiłem zakłopotany, nadal oglądając się w jej stronę.
-  A kto to był? - ciągle tylko zadawała głupie pytania.
- Nikt! Pomyliłem ją z kimś, jasne?! - krzyknąłem i odszedłem w inną stronę, zostawiając dziewczynę samą.


Wszedłem do domu, gdzie całe moje rodzeństwo sprzątało dom. Nie ukrywam, zdziwiło mnie to, ale nie miałem siły pytać o co chodzi. Wchodziłem po schodach na górę, kiedy w połowie drogi zatrzymała mnie Rydel:
- O nie, Ross! Rodzice wracają wcześniej! Trzeba tu posprzątać, a Ty nam pomożesz!
- Ale Delly! - spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem.
- Żadnego ,,ale"!  Chodź. - pociągnęła mnie za rękę zaprowadziła do salonu.
- Masz. - podała mi odkurzacz. - zacznij odkurzać od góry, potem na dole. Ale Ross, błagam Cię, przyłóż się do tego.
- Ale czemu oni wracają wcześniej?! - zmieniłem temat.
- Nie wiem. Mieli wrócić dopiero w poniedziałek. Nie wiem, dlaczego, no! W każdym razie nieźle tu nabrudziliśmy przez te kilka dni i powinniśmy coś z tym zrobić, tak? Idź już! - pogoniła mnie.
Wciągnąłem odkurzacz na górę i zacząłem od pokoju Riker'a. Ej chwila? Dlaczego ja miałem sprzątać pokoje ich wszystkich, a oni sprzątali tylko salon? Znowu mnie wrobili! Przypominając sobie słowa siostry ,,Ale Ross, błagam Cię, przyłóż się do tego" postanowiłem zrobić to o co prosiła.
Po około godzinie odkurzyłem wszystkie pokoje na górze, razem z sypialnią rodziców. U Rydel było czystko, więc tylko ,,przejechałem" odkurzaczem. Opadłem na łóżko w moim pokoju, patrząc na sufit.
- Ross, jeszcze dół! - do mojego pokoju wparował nagle Rocky.
- Tyle co skończyłem, chcę odpocząć!
- Wszyscy chcemy, ale odpoczniemy jak skończymy. No chodź! - chwycił za odkurzacz i zniósł go na dół. Westchnąłem i zszedłem za nim. Odkurzyłem całą kuchnię i w końcu salon. Żeby odkurzyć pod stolikiem musiałem uklęknąć i przy wstawaniu uderzyłem się w głowę.
- Aua! - wstałem masując obolałą głowę.
- Sierota! - zaśmiał się Riker.
- Wal się! - również się zaśmiałem i rzuciłem w niego ścierką, która leżała na stoliku.
- Dobra, to już wszystko! - zdyszana Rydel opadła na kanapę w salonie. - Rossy, mogę Cię prosić o sok? - zrobiła maślane oczka. Przewróciłem oczami i ruszyłem do kuchni. Zaniosłem siostrze sok, a ta przeniosła się z pozycji leżącej w siedzącą i przejęła ode mnie szklankę. Kiedy wstała zrobiła na kanapie więcej miejsca, więc ja i Riker usiedliśmy obok niej. Rocky włączył konsolę i usiadł na podłodze, czekając, aż załączy się gra. Ryland poszedł do siebie.
- Widziałem dziś Danny. - spuściłem głowę i czułem na sobie spojrzenia ich wszystkich.
- I co? Gadaliście? - zapytał niepewnie Riker.
- Tsa. Stwierdziła, że wydoroślała i dmuchnęła we mnie dymem.
- Ona pali? - zdziwiła się Rydel.
- Też o tym nie wiedziałem!
- Zależy Ci na niej? - zapytał Rocky, jednak nie odrywając się od gry.
- Ty serio pytasz?
- No to jedź do niej, pogadaj z nią może, co? Chyba, że od razu zamierzasz odpuścić?
- Masz rację... mogę? - zwróciłem się do Rydel.
- No jedź! - zerwałem się na równe nogi, szybko założyłem buty i zarzuciłem na siebie kurtkę. Musiałem iść na nogach, bo rodzice zabrali samochód. Stanąłem przed jej domem i nie wiedziałem co robić. Bałem się, bo przecież mogła zamknąć przede mną drzwi i tyle by z tego było.
- Danny, muszę Ci coś...nie to głupie. - mówiłem sam do siebie, ćwicząc to co mam jej powiedzieć, kiedy otworzyły się przede mną drzwi.
- Ja wychodzę! - krzyknęła do środka domu ciotka Danny.
- Dzień dobry. - uśmiechnąłem się.
- O! Rossy, kochanie, tyle czasu Cię nie widziałam! Przyszedłeś do Danny?
- Tak, tak. Jest w domu?
- Pewnie, wchodź. - uśmiechnęła się, otworzyła przede mną drzwi szerzej. Wszedłem, ona zamknęła drzwi, a ja niepewnym krokiem ruszyłem najpierw do salonu.
Danny oglądała telewizję i była odwrócona tyłem do mnie.
- H...hej. - rzuciłem niepewnie, a ona gwałtownie się odwróciła.
- Co Ty tutaj robisz?! - była wyraźnie zdziwiona i wpatrywała się we mnie.
- Chcę z Tobą pogadać...
- Ale o czym? - głupie pytanie. Bałem się. Bałem się, bo wiedziałem, że nie będzie tak łatwo.
- Jak było? - uderzyłem się w czoło, za to co powiedziałem. Stchórzyłem, ale ona zaśmiała się. Jednak za chwile znów spoważniała i udawała tą zimną Danny.
- Tylko po to przyszedłeś? - zapytała znów tym swoim tonem.
- Nie. Chcę wiedzieć co się stało, bo...bo ja Cię kocham i nie chcę z Tobą zrywać! Wyjechałaś tak nagle, żałuję wszystkiego co wtedy powiedziałem, ale kocham Cię i nie zrezygnuję z Ciebie tak łatwo. Proszę, powiedz mi chociaż dlaczego...
- Ross...Tobie naprawdę nadal zależy? - chyba zmiękła. Już nie miała tego zimnego tonu.
- Tak. I to bardzo. Dlaczego ze mną zerwałaś?
- Tak byłoby Ci łatwiej.
- Słucham?! A Ty wiesz co ja przeżywałem?
- Jakoś znalazłeś sobie dziewczynę, bardzo szybko.
- Nie mam dziewczyny.
- A ta  blondynka? Nawet w telewizji o tym mówili....







TADADADAM. Nie mogłam wytrzymać bez Danny, no :( I musiałam ją tutaj jakoś wkleić. xD
A po za tym zastanawiałam się co mam zrobić, żeby ją tu jakoś przywrócić i tylko to mi wpadło do głowy :D

sobota, 6 grudnia 2014

#24

                                                                    2 komentarze=rozdział

Tak Wiktoria, Twoją opinię z fb liczę jako komentarz xD <3


Naszą rozmowę przerwało walenie do drzwi. 
- Idź otworzyć.- rozkazał starszy brat i rzucił się na kanapę. Ruszyłem otworzyć drzwi, w których stała zdenerwowana Victoria. 
- Co. To. Jest?! - krzyczała, próbując mówić spokojnie i wymachując mi gazetą przed twarzą. 
- Gazeta? - zapytałem, jakby to było oczywiste. 
- A na okładce? - założyła ręce na piersi  wyczekująco tupała nogą o podłogę. 
- No my. 
- Ross! 
- No co? Jesteś sławna. - zaśmiałem się. 
- To nie jest śmieszne! - przewróciłem oczami. -  Mam tego dość! Ciągle pakuję się przez Ciebie w kłopoty! Co ja mam z tym.... - przerwałem jej wypowiedź pocałunkiem. Nie wiem dlaczego. Po prostu panikowała. Jak inaczej miałem ją uciszyć? Na początku to był tylko zwykły pocałunek na uciszenie, który miał trwać kilka sekund, a przemienił się w coś namiętnego i, z tego co czułem, długiego. Kiedy przestałem ją całować powoli oddaliłem od jej głowy moją głowę i otworzyłem oczy. Spojrzałem na Victorię, która stała jak wyryta. Uśmiechnąłem się do niej, a ona poczerwieniała. Za chwile usłyszałem oklaski i odwróciłem się. Riker! Zupełnie zapomniałem, że tu siedzi. 
- Co? - zwróciłem się do blondyna, przewracając oczami. 
- Nie, nic. Obejrzycie ze mną? - próbował zmienić temat i spojrzał na ekran, na którym akurat były reklamy. - Albo nie obejrzycie. 
- Ej, w sumie to dobry pomysł! Rydel...gdzie jest Delly? - urwałem. 
- Z Ell'em. Pojechali do sklepu, po coś na obiad. - Riker mówił piskliwym głosem, potrzepując rzęsami, próbując udawać Rydel. - pokiwałem tylko głową. 
- Głupi jesteś!
- Cieszę się, że wreszcie są razem! Od zawsze wiedziałem, że się kochają. - w progu kuchni stanął Rocky. 
- Dobra, czyli nie ma tylko Rydel i Ell'a, a gdzie rodzice? 
- Wyjechali na weekend. Ross, w ogóle nie wiesz co się dzieje w domu?! - Riker obrócił się w moją stronę. 
- To jeszcze lepiej! Dziś Mikołaj, no nie? No to czemu mamy spędzać nudno dzień, jak możemy dziś wieczorem zaprosić na noc Ell'a i Vic i zrobić wieczór filmowy?
- Ross, jesteś pewien? Masz zamiar oglądać romantyczne filmy, do których zmuszą nas one?- Rocky usiadł obok Riker'a. 
- ,,One" to nasza siostra i moja przyjaciółka. A po za tym to wcale nie muszą być romantyczne filmy! - wytknąłem bratu język i oberwałem poduszką. 
- Przesadziłeś! - krzyknąłem i rzuciłem się na niego, okładając Go poduszkami. 
- Dobra, dobra! - wykrzykiwał brunet. - Poddaję się. A co do  pomysłu...jeśli Twoja przyjaciółka i Ell będą chcieli zostać, można coś takiego zorganizować. 
- Spojrzałem pytająco na blondynkę. 
- No nie wiem, Ross...- pokiwała przecząco głową.
- No proszę! Będzie super! Co będziesz robić w domu? 
- Dobra...zgadzam się. - zaśmiała się, a ja ją przytuliłem, ale odepchnęła mnie. 
- Jeszcze nam zrobią zdjęcie. - powiedziała z sarkazmem. - Idę do domu po rzeczy.
- Iść z Tobą?
- Nie. Wiem gdzie mieszkam. 


Siedziałem na łóżku grając na gitarze. W końcu zacząłem grać ,,Christmas is coming", a do tego zacząłem śpiewać. 
-Oh-oh Christmas is coming
Those elves and reindeer are running
And i just want you by my side.

Snata is coming to town
And you're not gonna be around
The snow is bringing me down
'Cause tomorrow's  gonna a big day-ay-ay
And you're worlds away-ay-ay
I'd give anything if we could sing
Fa la la la la la la la la 
Oh-oh Christmas is coming (...) 
This year the season is crazy 
Snow globe that somebody's shaken 
But that's what makes it Christmas time

Presents under the tree 
Could never  mean as much to me
As you here, that's what i believe 
That when I see Santa's sleigh-ay-ay
Headed this way-ay-ay
He's gonna hear my wishes and know I miss ya
Fa la la la la la la la la la *

- śpiewasz o Danny? - podskoczyłem gwałtownie. Spojrzałem na drzwi, w których stała Rydel. 
- Nie strasz mnie tak! - odłożyłem gitarę. - Przecież to nasza piosenka! Nie pisaliśmy jej o Danny. 
- Prawda jest taka, że każdy z nas, kiedy ją śpiewamy, myśli o kimś innym. Ty myślisz o Danny, Ja o Ell'u, Ell...nie wiem, może o mnie, Rocky o Alex'ie. Riker...nie wiadomo. Słyszałem, że całowałeś Vic i myślałam, że coś do niej czujesz. 
- Bo czuję, ale kocham Danny. 
- Więc co czujesz do Victorii? 
- Nie wiem. Delly, nie wypytuj mnie już! Riker mówił Ci o pomyśle? 
- Tak, zgodziłam się. - uśmiechnęła się. - Riker, Ell i Rocky pojechali coś wybrać do wypożyczalni, a ja szykuję jakieś przekąski, ale usłyszałam, że śpiewasz. 
- Pojechali beze mnie?!
- Nie denerwuj się! Chcieli, żebyś był w domu jak Victoria przyjdzie. 
- A no tak...a przyszła już? 
- Tak, jest na dole. 
- No to co mi nie mówisz? - wstałem z łóżka i zszedłem na dół. 
Blondynka siedziała już na kanapie, oglądając telewizję. Po chwili do domu weszli moi bracia i Ellington. 
- Mamy filmy! - krzyknął Rocky.
- Błagam, nie wzięliście samych filmów akcji, co? - Rydel spojrzała wyczekująco na Ratliff'a. 
- Nie, kochanie! Mamy jeden film świąteczny. - zaśmiał się.
- Jeden?! 
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili Ellington stał przy Rydel, próbując ją przepraszać, a Riker zajmował się filmem. 
Chwyciłem opakowanie filmu i przeczytałem tytuł. 
- ,,Christmas is coming"? Jak nasza piosenka...-uśmiechnąłem się.
- Dlatego go wypożyczyliśmy. - Rocky skubnął popcorn z miski na stoliku. 
- idioci! - zaśmiałem się i usiadłem na kanapie pomiędzy Victorią, a Rockym, Riker usiadł na fotelu obok, a Rydel i Ell usiedli razem na jednym fotelu, ponieważ fotele były dwu osobowe. 
- Jak się będziesz bała, to możesz mnie przytulić. - szepnąłem do Victorii. 
- Mam się bać komedii? - zaśmiała się.
- Nie ważne. - zakończyłem temat.
- Dobra, cicho bądźcie! - uciszył nas Rocky. 
Film okazał się komedią, o chłopaku, który pracował co roku w centrum handlowym, przebrany za Mikołaja, rozdając prezenty. Przez pracę, w ciągu świąt nie miał czasu dla rodziny, na dodatek pokłócił się ze swoją żoną, która razem z dziećmi wyjechała na Święta do swoich rodziców. Ten w Wigilię wrócił do domu, zastając go samego, a potem pojechał do żony i dzieci, tknięty wyrzutami sumienia, a zakończyło się to pocałunkiem małżeństwa i ,,o fuuuj!" dzieci. * 
Mimo, iż była to komedia, Vic ciągle się do mnie wtulała. 
- ,,Mam się bać komeddii?" - zacytowałem jej słowa, za co oberwałem w ramię. 
- Było zimno, jasne?!
- Okej, okej...
Po tym filmie Rydel i Victoria poszły do pokoju mojej siostry, a ja z chłopakami zostałem obejrzeć jakiś film akcji. Rocky komentował praktycznie cały film. 
- Gdyby się schował za tą szafą, to nie dostałby tej kulki w łeb! - oburzony, ślepo szukał popcornu w pustej już misce. 
- Cholera no, skończył się. - szepnął do siebie. Zaśmiałem się. 
- Dobra, ja idę spać. - spojrzałem na zegarek. 23:00. 
Poszedłem na górę i zapukałem do pokoju Rydel. 
- Idź stąd! - usłyszałem głos siostry, ale i tak wszedłem do środka. 
- Victoria, gdzie śpisz? - zwróciłem się do 15-latki, która spojrzała na Rydel.
- No idź! I tak będę spała z Ell'em! - zaśmiała się, a Victoria szybko wstała z łóżka i podbiegła do mnie. Ruszyliśmy do mojego pokoju.
- Gdzie jest łazienka? - zapytała podnosząc swoją torbę z krzesła.
- Korytarzem prosto i na lewo. - wskazałem, a ta wyszła. Położyłem się do łóżka, czekając na dziewczynę. Wróciła ubrana  w różową pidżamę i w upiętym koku. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
- No co? Mam coś na twarzy? - zapytała zmieszana, szukając dłońmi czegoś na twarzy. 
- Nie, nie! - rzuciła we mnie poduszką. 
- Okej, jak chcesz.- rzuciłem. 
- Posuń się trochę! - Rozkazała, a ja odsunąłem się bardziej w stronę ściany. Wsunęła się pod kołdrę i wtuliła we mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem i zamknąłem oczy. 

______________________________________________
2* nie ma takiego filmu, wymyślałam go na szybko xD