wtorek, 29 lipca 2014

#7

Ross wyjechał następnego dnia. Byłam tak zdołowana, że wyjeżdża, że nawet Go nie pożegnałam. Kiedy on wyjeżdżał, ja leżałam w łóżku i płakałam... jestem beznadziejna.
Mija 3 dzień, odkąd nie widzę Ross'a. Wyjechał tylko Ross i Riker. Rydel, Ell i Rocky zostali w domu. Przynajmniej oni...dopiero trzy dni, a ja już czuję, jakbym się rozpadała.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu i zerwałam się, żeby odebrać.
-Halo?-zapytałam ledwo przez łzy, których nie mogłam powstrzymać.
-No wreszcie! Ciągle wydzwaniam czemu nie odbierasz?-pytał Ross.
-Jakoś...jakoś tak wyszło. Jak się bawisz?-zmieniłam szybko temat.
-Nawet dobrze, ale bez Ciebie to nie to samo.
-Bez Was też smutno...
-Ja muszę iść...idziemy oglądać horror.-rzucił nieszczęśliwie i się rozłączył. Ross i horror? Normalne, że nie był zadowolony, on raczej wolał oglądać komedie romantyczną...

Odłożyłam telefon na szafkę i wstałam z łóżka, na którym siedziałam. Pociemniało mi przed oczami, a w głowie kręciło mi się tak, jakbym to ja biegała w kółko. Po chwili upadłam z hukiem na podłogę.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Było inaczej, niż w moim pokoju. Od razu oślepiła mnie lampa i znowu zamknęłam oczy.
-Jak się czujesz?-usłyszałam męski głos i po chwili patrzyłam już na nieznajomego mężczyznę.
-Gdzie jestem?-zignorowałam jego pytanie.
-Jesteś w szpitalu od kilku godzin.  Jak się czujesz?
-W ogóle się nie czuję.-rzuciłam tylko i znów zapanowała cisza.
-Jestem doktor Smith. Musimy zabrać Cię na kilka badań.-zakomunikował, po czym uczynił to, co obiecał.

Po wielu badaniach znów odwieźli mnie do pokoju, a ja zdana na samotność czekałam na wyniki.
Jednak się ich nie doczekałam, bo usnęłam...
Rano pojawił się lekarz wynikami. Okazało się, że to tylko przemęczenie i mnie wypisali. Przemęczenie...ciekawe czym. Chyba życiem...
Ciocia zawiozła mnie do domu. Cały dzień kazała mi leżeć. Latała koło mnie z tabletkami i herbatą. Kochałam ją, ale była nadopiekuńcza. Leżałam i prawie usnęłam, kiedy przebudził mnie dźwięk dzwonka.
-Hej Danny, wpadniesz do mnie na noc? Rocky śpi u Ell'a, bo kupili nową grę i chcą grać całą noc, a rodzice i Ryland wyjechali gdzieś wypocząć. Ja nie miałam ochoty. Chata wolna!-zaczęła podekscytowana Rydel. Miałam jej odmówić, ale nie mogłam się powstrzymać. Mimo złego samopoczucia zgodziłam się i już po dwóch godzinach byłam przygotowana i stałam przed domem Lynch'ów.
-No hej!-krzyknęła i przytuliła mnie w drzwiach Rydel.
-Hej.-powiedziałam trochę spokojniej i również ją przytuliłam.
Noc zapowiadała się nawet dobrze....

piątek, 25 lipca 2014

#6

Rano obudziłam się wtulona w ,,mojego chłopaka" . A  przynajmniej tak mi się wydawało. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że śpię z...RIKER'EM?!
-Riker?! Co Ty tu robisz?!-krzyczałam na zaspanego chłopaka.
-Co,co? Danny?!-krzyknął równie przerażony.
-Co Ty tu robisz?-zapytałam ponownie.
-Ja...nie wiem...chyba pomyliłem pokoje, jak szedłem do toalety.-rzucił rozglądając się po pokoju.
-Gdzie. Jest. Ross?-powiedziałam dzieląc zdanie na trzy zdania.
-Pewnie w sklepie. Dzisiaj sobota. Jego kolej na poranne zakupy. Ja lepiej pójdę.
-Idź...
-Ej...nie mów Ross'owi.-rzucił w drzwiach i wyszedł. Byłam rozbawiona tą sytuacją, a równocześnie przerażona. To musiało wyglądać dziwnie. Jednak szybko się ogarnęłam. Wstałam, ubrałam się, umyłam i poszłam do pokoju Rydel. Ta na szczęście była...
-Hej, co się stało?-zapytała zanim jeszcze dobrze weszłam.
-Przyszłam spytać, czy mogę pożyczyć kosmetyki, bo nic nie mam.
-Oczywiście...Danny usiądź na chwilę...-powiedziała i poklepała miejsce obok siebie. Wykonałam jej polecenie.
-Co się stało?-zapytałam zmieszana.
-Bo wiesz... nie znamy się długo, ale traktuję Cię jak przyjaciółkę. Jesteś z Ross'em. To mój brat, ale nie pozwolę, żeby jakikolwiek chłopak Cię skrzywdził. Jak Ross Cię źle potraktuje, masz mi powiedzieć, a ja z nim pogadam.-uśmiechnęła się.
-Nie ma sprawy.-powiedziałam i wyszłam się pomalować.
W tym czasie wrócił Ross. Podszedł do mnie od tyłu i pocałował mnie.
-Ross...-zaczęłam.
-Co?
-Uważaj, bo jeszcze nas ktoś zobaczy.-powiedziałam odrobinę wściekła przypominając sobie sytuację z wczorajszego wieczoru.
-O co Ci chodzi?-zapytał zdziwiony.
-Wczoraj powiedziałeś, że jesteś singlem. Nie chcę Ci zepsuć Twojego kłamstwa. Chyba, że nie jestem Twoją dziewczyną?-rzuciłam i wyszłam z łazienki. Ross złapał mnie za rękę.
-Jesteś moją dziewczyną! Nie chciałem, żeby fani wiedzieli, bo na razie chcę, żeby wiedzieli tylko najbliżsi. R5 Family dowie się w swoim czasie...jak chcesz to mogę to wykrzyczeć całemu światu-mrugnął do mnie.
-Nie chcę.-powiedziałam chłodno i odwróciłam się od niego. Już miałam iść, kiedy zatrzymało mnie jego wołanie.
-To czego Ty właściwie chcesz?!-krzyknął ostrzej niż wcześniej.
-Czego?! Chcę, żeby ktoś mnie kochał! Chcę być dla kogoś wszystkim. Chcę wiedzieć, jak to jest, kiedy dla kogoś jesteś całym światem! Chcę mieć dla kogo żyć.-to ostatnie powiedziałam ciszej. Stałam nadal odwrócona do Ross'a tyłem. Po policzku spłynęła mi łza. Potem kolejna i następna...
-Dla mnie...dla jesteś całym światem!-krzyknął i pocałował mnie tak namiętnie, jak jeszcze nigdy mnie nie pocałował. Tym razem już całkiem straciłam poczucie czasu. Kiedy skończyliśmy, rozejrzałam się wokół siebie. Koło nas stali: Rydel,Riker, Ell i Rocky, wpatrzeni w nas jak w obrazek. Chwilę staliśmy cicho.
-Wiedziałem, że on ją kocha!-przerwał ciszę uradowany Ell, a wszyscy się zaśmiali.
-Naprawdę Cię kocham.-szepnął mi do ucha Ross.
Wierzyłam mu. Jednak nic nie odpowiedziałam. On wiedział, że go kocham.
Wróciłam do domu. Zastała mnie tam niemiła niespodzianka. W odwiedziny przyjechała siostra mojej cioci ze swoją córką Ashley, która teoretycznie była moją kuzynką, ale jej nienawidziłam.
-Hej.-rzuciłam tylko obojętnie i poszłam na górę, do mojego pokoju.
Długo się moją samotnością nie nacieszyłam. Po chwili do pokoju weszła bez pukania Ashley.
-Hej, chodźmy gdzieś! No chodź, no chodź, no chodź.-gadała bez końca. Denerwowała mnie jak nikt.
-Nigdzie nie idę.
-Kiedyś chodziłyśmy razem na spacery, na lody.
-Kiedyś.-podkreśliłam.
-Ale było fajnie.
-Nie Ashley. Lata nas zmieniły, rozumiesz?! A ja wydoroślałam.-powiedziałam, a ona wyszła zrezygnowana z pokoju.
Siedziałam ogarnięta ciszą, którą przerwał dzwonek mojego telefonu.
-Halo?-spytałam obojętnie.
-Przepraszam.-usłyszałam. Poznałam ten głos. Ross.
-Co się stało?
-Wyjeżdżam. Ale na krótko. Miesiąc. Jadę do przyjaciół, dość daleko. Dawno ich nie widziałem.-tłumaczył, a a ja nie byłam w stanie nic powiedzieć. Gorące łzy spływały mi po policzkach strumieniami. Rozłączyłam się. Dlaczego? Dlaczego, do cholery? Już go tracę? A tylko co go zdobyłam. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?! Miesiąc bez niego... nie dam rady.
,,Ale pamiętaj, że zależy mi na Tobie" -sms od Ross'a. Nie odpisałam.


Kolejny nudny, ale musicie mi wybaczyć. Jest 00:35 i jestem strasznie zmęczona, ale chciałam coś napisać xD

wtorek, 22 lipca 2014

#5

Odpowiedzi jednak nie dostałam. Wiedziałam, że tak będzie. Po co ja mu to pisałam? Po policzku spłynęły mi łzy. Chodziłam w kółko po domu nie wiedząc co ze sobą zrobić. Minęło około 15 minut, kiedy usłyszałam walenie w drzwi. Wystraszyłam się. Powolnym krokiem poszłam otworzyć. Po drodze zgarnęłam coś do samoobrony. Otworzyłam drzwi i byłam zaskoczona jeszcze bardziej, niż przed chwilą wystraszona.
-Ross?!-krzyknęłam, a on spojrzał na mnie.
-Wiesz co do mnie napisałaś?!
-Że...Cię kocham.-powiedziałam strasznie cicho.
-Czyli to było do mnie? Nie pomyliłaś numerów?
-Nie.-rzuciłam, a Ross już nie odpowiedział. Przynajmniej nie słowami. Wszedł do mnie do domu, objął w talii i czule pocałował. Odwzajemniłam oczywiście pocałunek.
-A to za co?-zapytałam przygryzając dolną wargę, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-Też Cię kocham.-powiedział i przytulił mnie tak mocno i czule jak jeszcze nikt.
Przyłożyłam twarz, do jego klatki piersiowej, a po policzku spłynęły mi łzy.
-Płaczesz?-zapytał nie patrząc na mnie.
-Ale ze szczęścia.-rzuciłam lekko się uśmiechając. 
-Będziemy tu tak stać?-otarł mi łzy. 
-A co chcesz robić?
-Coś...szalonego! Nie wiem na przykład...-urwał nagle.-zapomniałem...mam dziś koncert. 
-To pójdź na niego, ja posiedzę w domu. 
-A nie chciałabyś wpaść? Dam Ci bilet.
-Poczuć się jak Twoi fani? Z chęcią.
-Nie moi, tylko R5.-poprawił.-w takim razie skoczymy do mnie po bilet, ale muszę dać Ci zwykły.
-Trudno. Mam Cię na co dzień, nie będę Cię odbierała jakiejś fance, która spełnić marzenie może tylko raz.-zaśmiałam się.
-Jesteś boska.- rzucił, złapał mnie za rękę i wyszliśmy ode mnie z mieszkania. W między czasie je oczywiście zamknęłam. Byłam szczęśliwa? Pierwszy raz w życiu, ale tak! Wreszcie wiem, jak wygląda szczęście!
Wsiedliśmy do  taksówki, którą zamówił Ross i pojechaliśmy do niego, po resztę i bilet. Wszyscy po kolei pchaliśmy się do samochodu, którym mieliśmy jechać na koncert.
-Danny? Jedziesz na koncert?-zapytała Rydel.
-Tak, a co?
-Nic, wreszcie jakaś dziewczyna! Z chłopakami się tak nie da, oni ciągle gadają o tym, co mnie nie interesuje. Na przykład piłka nożna!
-Też kocham piłkę nożną.-zaśmiałam się i poczułam na sobie wzrok ich wszystkich.
-Ross weź się za nią, albo ja to zrobię!-krzyknął Ell. Spojrzałam na Rydel, która patrzyła na bruneta wzrokiem ,,zazdrości"? Właściwie nie wiem jak to nazwać. Poczułam się winna temu wszystkiemu więc postarałam się zmienić temat:
-Rydel... nie masz czasem tremy przed koncertem?
-Jasne, że mam. Jak wszyscy. Ale kiedy uświadamiamy sobie, że przecież na koncercie są R5 Family, to wszystko mija.
-Dlaczego?-pytałam zaciekawiona.
-Bo wiesz...z nimi jest tak, że nawet jak coś pomylimy to się z nas nie śmieją. Chociaż nawet jak się śmieją, to my razem z nimi, śmiejemy się z siebie. A po za tym, nawet jak nam coś nie wyjdzie, to im to nie przeszkadza i nas nie opuszczają. Oni są jak rodzina.-powiedziała bardzo przejęta.-prawdziwa...rodzina-dopowiedziała, w oczach stanęły jej łzy.
-Co się stało?-zapytałam zmartwiona. Traktowałam Rydel jak przyjaciółkę.
-Po prostu zawsze jak mówię o R5 Family, to się wzruszam.-uśmiechnęła się, na co wszyscy w samochodzie zrobili ,,awww" , a ja ją przytuliłam.
-Racja R5 Family jest boska-krzyknął Ross wysiadając z samochodu.
Wszyscy po kolei wyczołgaliśmy się z wozu. Ja dostałam od Ross'a bilet i poszłam na salę, a oni jeszcze coś załatwić. Stanęłam przy samej scenie. Trochę się na nich naczekałam, ale kiedy przyszli serio dali czadu! Oni mają wielki talent, aż nie mogłam w to uwierzyć. A fani? Nie dziwię się Rydel, że się tak wzruszyła, oni na serio są cudowni! Potem odbyło się Q&A.Dziwne, że po koncercie, ale nie zwraałam na to jakoś uwagi. Fani ciągle zadawali pytania, a R5 odpowiadało. Ja stałam i słuchałam. W końcu pojawiło się pytanie, które mnie ,,pobudziło".
,,Czy ktoś z Was jest obecnie w związku?"
Wszystkie odpowiedzi jakie padły to ,,nie". Nie ukrywam, że trochę zabolało. Wstydził się do mnie przyznać? Nie dziwię się, ale skoro już zdecydował się ze mną być, to nie powinien się mnie wstydzić! Postanowiłam jednak, że zostawię tą sprawę w spokoju. Może nie chciał, żeby ktoś na razie wiedział...
Po koncercie Ross jak zwykle odprowadzał mnie do domu. Cały czas coś gadał, ale jakoś nie potrafiłam się skupić. Myślałam o tym, że się mnie wstydził. Mój chłopak...
-Co o tym myślisz?-wyrwał mnie z zamyślenia.
-Co?-zapytałam zmieszna.
-Zapytałem co myślisz o tym, żebyś dziś została na noc. Zrobimy wieczór filmowy. Co się z Tobą dzieje?
-Zamyśliłam się...mogę zostać, ale do domu mam kawałek, a potrzebuję piżamy.
-Jesteśmy jeszcze niedaleko mnie. Rydel Ci coś pożyczy.
-Dobra.-powiedziałam i zawróciliśmy.
W domu od razu poszliśmy do pokoju Ross'a. Riker, Rydel i Rocky poszli do wypożyczalni wybrać filmy na wieczór bo Ross powiadomił ich telefonicznie, o dzisiejszym wieczorze, a Ell pojechał jeszcze na chwilę do siebie.
Gadaliśmy z Ross'em o wszystkim. Czułam, że mam w nim nie tylko chłopaka, ale też przyjaciela. W końcu, nie wiem jak, ale się całowaliśmy. Jak zawsze-podobało mi się. Czas znów jakby stanął w miejscu. Zawsze kiedy mnie całował nie wiedziałam ile to trwa.
-Nie przeszkadzam?-wyrwał nas z pocałunku czyiś głos. To Rydel.
-Nie my już...-zaczął Ross.
-Już prawie się rozebraliście?-dokończyła Rydel, ale za chwilę się zaśmiała.-idziecie na dół oglądać filmy, czy zostajecie?-zmieniła temat, widząc, że czujemy się niezręcznie.
-Pójdę Ci pomóc.-powiedziałam i wstałam z łóżka, na którym siedzieliśmy. Nie wiem co robił Ross, ale ja z Rydel wylądowałam w kuchni, pomagając jej rozsypywać do misek chipsy i robiąc inne przekąski. Jak się spodziewałam nie mogła ominąc tematu mnie i Ross'a.
-To co? Jesteście razem?! Opowiadaj! Jak on Cię traktuje? Byliście już na randce?-pytała podekscytowana.
-Rydel, spokojnie. Jesteśmy razem...od dzisiaj. Nie byliśmy na randce...
-Dobra, dobra...-powiedziała i skończyła przyrządzać kanapki. Wyniosłyśmy przekąski do dużego pokoju i zwołaliśmy wszystkich. Przez 10 minut trwał spór czy wybrać komedie, romans, czy horror. Za komedią był Rocky i Ell, za horror'em ja i Riker, zaś za romansem Rydel i....Ross. Głosy były podzielone, jednak na moje szczęście padło na horror. Ross oczywiście był chyba najbardziej niezadowolony, ale wytrzymał. Horror był nudny, w ogóle nie straszny. Jednak ciągle przytulałam się do Ross'a, a strach był moim pretekstem. Riker'owi film chyba też się nie podobał, bo na chwilę przysnął. Potem obejrzeliśmy romans z którego cieszył się Ross. Ten też mi się nie podobał. Nie lubiłam romansów. Po tym filmie jednak nie mieliśmy siły, żeby oglądać dalej, więc wszyscy poszli do swoich pokoi. Tylko Ell i Rocky zostali i obejrzeli tę komedię.
Pożyczyłam piżamę od Rydel i wróciłam do pokoju Ross'a już w nią ubrana. Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak mój chłopak się rozbiera. Oczywiście ściągnął tylko spodnie i koszulkę. Spał w bokserkach, które były...różowe?
-Mrr, Rossy cwaniaczek w różowych bokserkach.-zaśmiałam się i przyciągnęłam Ross'a za wcześniej wspomniane bokserki do siebie. Przytuliłam go mocno, po czym położyliśmy się wtuleni do siebie i usnęliśmy...


_______________
Wiem, że dziś nudny, ale nie mam po prostu siły. Mam nadzieję, że nie jest taki zły :P 

czwartek, 17 lipca 2014

#4

Wstałam z łóżka, bardzo ciężko, bo tak strasznie chciałam w nim zostać. Chciałam zaszyć się pod kołdrą i nie myśleć o nikim i o niczym. Chciałam zniknąć. Przynajmniej na chwilę.
,,Dziewczyno! Spotkałaś R5, oni są sławni, całowałaś się z Ross'em, a nadal jesteś smutna?" - pomyślałby każdy. Gdyby tylko wiedzieli, co ja czuję? Całowałam się z Ross'em. Ja wciąż nie wierzę. Dla osoby z zewnątrz może zdawać się to dziwne, ale ja nie byłam szczęśliwa. Ja się bałam. Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy nie miałam przyjaciół. Dlaczego nagle ma się to zmienić? Los nagle, po tylu latach postanowił się do mnie uśmiechnąć? Gdzieś musiał być haczyk. A ja się bałam. Najzwyczajniej się bałam...
Usłyszałam dźwięk SMS-a. Szybko podbiegłam do komody, na której leżał telefon.
,,Hej księżniczko, wstałaś już? - Ross" 

Napisał. ,,Księżniczko". Widać, że mnie nie zna, skoro mnie tak nazwał. Ja i księżniczka. Napisałam, że tak i znów rzuciłam się na łóżko.

,,Chciałbym mieć Cię teraz przy sobie..."
                                                                                            ,,Przestań. Nie mów tak"
,,Dlaczego?"
                                           ,,Przez takie słowa, mogę się do Ciebie jedynie przyzwyczaić. Potem odejdziesz. Ja zostanę sama i będę cierpieć." 

Na ostatnią wiadomość nie dostałam już odpowiedzi. Pościeliłam moje łóżko i ogarnęłam trochę w pokoju. Mimo, że miałam wszystkiego dość. Stwierdziłam, że muszę jakoś zapomnieć na chwilę o tym wszystkim.
Posprzątałam cały pokój, kiedy weszła do niego Stella. Jeszcze jej tu brakowało. Miała tupet.
-Hej.-powiedziała cicho.-wszystko okej?-zapytała widząc moją minę. Ona zawsze umiała rozpoznać, kiedy coś jest nie tak.
-Pytasz, jakby Cię to interesowało.-parsknęłam i zbiegłam na dół. Wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie. Właściwie nie wiem gdzie szłam. Chciałam od wszystkiego odpocząć. Od wszystkiego...
Jak zwykle, nawet to nie wyszło. Musiałam na drodze spotkać Riker'a.
-Hej!-krzyknął ucieszony.
-Cześć.-mruknęłam, próbując odejść w drugą stronę, ale mnie zatrzymał.
-Ej, co się stało?
-Nie musisz udawać, że się o mnie martwisz.
-Ja nie udaję. Danny widzę, że coś jest nie tak. Tylko co?
-Wszystko!-krzyknęłam nagle.-odkąd pamiętam nic mi nie wychodzi. Zawsze wszystko było nie tak! A teraz poznałam Was i się jeszcze pogorszyło!-kontynuowałam, a on jakby posmutniał.
-Czyli jesteśmy Twoim problemem?
-Nie Riker, nie o to chodzi. Tylko ja nigdy nie miałam przyjaciół i wątpię, że będę miała. Dlatego dobija mnie myśl, że Was poznałam, bo serio Was lubię, ale Wy macie swoje życie. I wątpię, byście chcieli zadawać się ze mną. Dlatego się pogorszyło...
-Żartujesz? Chcemy się z Tobą przyjaźnić. Jesteś serio ładną, uroczą i miłą dziewczyną.-powiedział, ale kiedy w ramach odpowiedzi uzyskał tylko moje łzy przytulił mnie.-szczególnie Ross'owi na Tobie zależy.-szepnął mi do ucha. Jego słowa uderzyły mnie tak, że do końca dnia, nie mogłam skupić myśli na niczym inny, jak właśnie na nich.

Rano obudziło mnie walenie w drzwi. 11.00. Ciocia już w pracy, a Stella pewnie ze znajomymi. Zaspana zeszłam otworzyć.
-Ross?-zapytałam zaskoczona.
-A kto inny?-uśmiechnął się,-Pójdziemy dziś na plażę pograć  w siatkówkę?-zaproponował.
-Nie przepadam za siatkówką.-mruknęłam.- może piłka nożna?-dodałam.
-A może hokej? Wiem, że jest lato i pewnie masz dość zimy, ale jest jedno lodowisko otwarte. Możemy na nie iść.
-Chętnie ale...-zaczęłam.
-Ale?
-Ale ja nie umiem grać.
-To nie problem.-powiedział. Zgodziłam się, oczywiście. Po około dwóch godzinach, kiedy się przygotowaliśmy, byliśmy na lodowisku. Byliśmy tam sami. Założyłam łyżwy i strój, a Ross dał mi kij.
Nauczył mnie paru rzeczy i sztuczek.
-Okej, to teraz trafiamy do bramki.-zaśmiał się. Objął mnie od tyłu, układając swoje ręce, na moich, trzymających kij. Poprowadził moje dłonie, tak, abym trafiła krążkiem do bramki.
-Wiem, jak się strzela.-szepnęłam i uśmiechnęłam się do niego. O odwzajemnił mój uśmiech.

Kolejne tygodnie mijały tak samo- na spędzaniu czasu z R5, lub samym Ross'em. Ten tydzień był jednak inny. Przesiedziałam go sama. Nie chciałam z nikim wychodzić. Przez ten tydzień nie miałam z nikim kontaktu. Wreszcie jednak napisał Ross:

,,Stało się coś?''
                                                                                                ,,A co się miało stać?"

,,Nie piszesz, nie dzwonisz, nie spotykamy się. Co się dzieje?"

Sługo zastanawiałam się nad odpowiedzią. Zastanawiałam się, czy odpowiedź będzie prawdą. Jednak w końcu musiałam sama przed sobą, jak i przed nim się przyznać:

,,Zakochałam się...chciałam wszystko przemyśleć i zobaczyć po jakim czasie napisze i czy w ogóle" - ledwo kliknęłam ,,wyślij". W końcu to zrobiłam. Długo na odpowiedź nie czekałam.

,,Rozumiem. Napisał?"

                                                                        ,,No, napisał. Właśnie z nim piszę."


,,A, to fajnie. Szczęścia życzę. Napisz mu, co czujesz, będziecie szczęśliwi. Powodzenia, pa."

                                                                                                                ,,Ross?" 
,,No?"

I kolejne dwa słowa, których nie potrafiłam napisać. Tak długo się zastanawiałam czy w ogóle. Wreszcie przełamałam się i zrobiłam to. Raz, dwa, trzy...-policzyłam w myślach i kliknęłam ,,wyślij"

                                                                                                          ,,Kocham Cię"
A po chwili raport dostarczenia.

                         


poniedziałek, 14 lipca 2014

#3

Rano pierwszy raz w życiu obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Przypominając sobie wydarzenia ostatniej nocy uśmiechałam się sama do siebie ścieląc moje łóżko. Ubrałam się szybko w czarną  bokserkę i zarzuciłam na nią koszulę w kratę. Potem długo zastanawiałam się nad spodniami, ale mimo, że wstydziłam się swoich nóg, było tak gorąco, że włożyłam jeansowe, krótkie spodenki. Włosy upięłam w wysokiego koka i zeszłam do kuchni.
-O, Danny!-krzyknęła ciocia krzątająca się po kuchni.
- Hej ciociu.-uśmiechnęłam się.
-Chcesz śniadanie?
-Nie, dzięki.-powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju. Nadal uśmiechałam się sama do siebie, zerkając co chwilę na ekran telefonu, czy czasem nie dostałam sms-a od Ross'a. Jednak mój świetny nastrój szybko znikł. Co ja sobie myślałam? Że będę miała przyjaciół? Że teraz już będzie dobrze? Że wszystko się zmieni? Że JA się zmienię? Boże, jaka ja byłam głupia. Przecież Ross o ten numer zapytał tylko z uprzejmości. Pewnie go już potargał. Niby przywykłam już do tej samotności, ale i tak za każdym razem mnie bolała. Jedna rzecz tylko nie dawała mi spokoju. Powiedział, że jestem ładna. Nie. To pewnie też tylko z uprzejmości. Z mojego zamyślenia wyrwała mnie Stella:
-Hej, idziesz dzisiaj z nami na koncert po południu?
-Żebyście mnie znowu zostawili na pastwę losu?-zapytałam z ironią.
-Przepraszam za tamto. Byłam pijana i...
-I całkiem o mnie zapomniałaś?-dokończyłam za nią.
-Nie. No przepraszam! To idziesz?-nalegała.
-Nie, dzięki...
-No chodź!
-Nie!-krzyknęłam tak głośno, że przestraszyłam samą siebie. Stella bez słowa wyszła z mojego pokoju. Krzyczenie było do mnie nie podobne. Chwilę jeszcze myślałam nad tym co zrobiłam, jednak moje myśli szybko wróciły do czegoś innego-Ross'a. Tak strasznie się cieszyłam, że się z nimi zaprzyjaźnię. Ale to było tylko złudzenie. Kolejne złudzenie. Miałam tego dość. Za szybko robiłam sobie nadzieję...
Nie wiem jak, ale tak myśląc zasnęłam. I to na cały dzień. Obudziłam się dopiero o 4.00, a ponieważ już nie byłam śpiąca zeszłam na dół, do salonu i włączyłam telewizję.
-R5 dali wczoraj po południu koncert. Fani szaleli, a zespół jak zwykle dał czadu! Posłuchajmy chwile co mówią członkowie R5.-usłyszałam w telewizji, gdy już chciałam ją wyłączyć. R5 to był przecież zespół Ross'a, Rydel, Riker'a, Rocy'ego i Ellington'a. Chciałam wysłuchać co mówią, więc zostawiłam jeszcze na chwilę ten program.
-Nasi fani są cudowni. Właściwie, to traktujemy ich jak rodzinę. Gdyby nie oni, na pewno nie zaszli byśmy tak daleko.- powiedział Riker, na co reszta tylko przytaknęła.
-Ostatnio też imprezowaliście. Fani pytają: czy znaleźliście tam swoją pierwszą miłość?-zapytała redaktorka, na co wszyscy odpowiedzieli zwykłym ,,nie". Uśmiechnęłam się do siebie, jednak mój uśmiech ,,powiększył" się gdy Ell dorzucił do tej odpowiedzi swoje 3 grosze:
-My nie. Ale Ross, to co innego. Spotkał tam dziewczynę i gada tylko o niej.- wszyscy się zaśmiali, a Ross się zarumienił.
-Nie prawda!-krzyknął tylko, a redaktorka brnęła w wywiad dalej. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę miałam nadzieję, że Ellington'owi chodziło o mnie. Jednak szybko się jej pozbyłam i wtedy posmutniałam. Nie wiem co mnie natknęło, że o 5.00 miałam ochotę na spacer, ale poszłam na niego. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło, bo na chwilę zapomniałam o Ross'ie, mojej samotności, wywiadzie, ogólnie całym R5.
Ale jak pisałam: na chwilę!
Szłam ciesząc się ,,moim" świeżym powietrzem, ale nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam bardzo!-zaczęłam nieśmiało, dopóki ,,ktoś" nie podniósł głowy.
-To Ty?! Jeju, jak dobrze, że Cię widzę.-powiedział blondyn, na co odpowiedziałam nieśmiałym uśmiechem.
-Co tu robisz o tej porze?-zmieniłam temat.
-Wracaliśmy z wywiadu, ale jak zwykle ja musiałem pójść do sklepu, bo o 5.00 im się przypomniało, że nie ma płatków na śniadanie! A Ty?
-Wyszłam na spacer.-powiedziałam chłodno.
-O tej porze? Z resztą... nie ważne. Nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę!-krzyknął uradowany Ross.
Zabłysła we mnie iskierka nadziei.
-Czemu?-zapytałam próbując udawać obojętną.
-Zgubiłem Twój numer a chcę mieć z Tobą kontakt...-powiedział, również próbując udawać obojętnego, ale jemu nie wyszło. Zaśmiałam się tylko i podałam mu znowu numer.
-Super, dziękuję. Skoczymy dziś gdzieś?-zapytał z nadzieją.
-Możemy.-odparłam z uśmiechem.
-To fajnie, ja lecę, będę u Ciebie o 14.00, pasuje?
-Jasne.-powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Odeszłam od niego dość daleko, więc powrót m trochę zajął. Na miejscu byłam o 7.00, wszyscy jeszcze spali. Poszłam jak najciszej do pokoju i przebrałam się w coś, w czym mogę wyjść do ludzi, a nie w dres, w którym byłam na spacerze. Czas do 14.00 ciągnął mi się niemiłosiernie. Zrobiłam śniadanie, posprzątałam pokój, próbowałam  czytać książkę, ale to nie pomogło. Nie wiedziałam co jeszcze robić, żeby umilić sobie czas. Jednak w końcu się doczekałam. Usłyszałam dzwonek, roznoszący się na cały dom. Zbiegłam szybko po schodach i otworzyłam drzwi, w których stał jak zwykle uśmiechnięty Ross.
-To idziemy?-zapytał mrugając do  mnie.
-Tak, już.-powiedziałam zabierając z wieszaka torebkę i zakładając buty.-wychodzę!-krzyknęłam przy zamykaniu drzwi, jednak odpowiedziała mi cisza.
-Gdzie idziemy?-zapytałam po chwili.
-Przed siebie.-uśmiechnął się do mnie.
-A tak serio?
-Sam nie wiem. Idźmy tam, gdzie prowadzi nas intuicja, a może odkryjemy jakieś nowe miejsce.-powiedział z entuzjazmem i przyśpieszył kroku. Oboje słuchaliśmy swojej intuicji, a o dziwo mieliśmy ją taką samą. Tak jak Ross powiedział odkryliśmy nowe miejsce. Było tam cudownie! Krótki lasek, którego prawdopodobnie nikt nie odwiedzał. Ale to, co było po nim, było jeszcze lepsze. Łąka. Cudowna łąka. Było na niej multum kwiatów i już z daleka pachniało tak cudownie, że chciało się iść dalej. Zaszliśmy z Ross'em na sam środek łąki i usiedliśmy na trawie.
-I co? Ładnie, prawda?-zapytał Ross, po dłuższej chwili ciszy.
-Tak. Jest cudownie.-uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Były takie śliczne. On również patrzył w moje. Przysunął głowę w moją stronę i mnie...pocałował? Mój pierwszy pocałunek, na łące, z przystojnym piosenkarzem? To musiał być jakiś sen.
Ross robił to tak namiętnie i mimo, że twierdziłam, że nie powinnam, nie mogłam przestać. Pogłębiał pocałunek coraz bardziej. A mnie coraz bardziej się podobało. Sama nie wiem ile to trwało. Kiedy mnie całował czas jakby nagle stanął w miejscu. Teraz nic, oprócz Ross'a nie miało znaczenia. Przysunęłam się bliżej niego, o ile to możliwe. Założyłam mu ręce na szyję, a on położył swoje na moje biodra. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, kiedy w końcu położyłam mu ręce na klatkę piersiową i odsunęłam się od niego z wielkim trudem. Spojrzałam mu jeszcze raz w oczy i przygryzłam lekko dolną wargę.
-My...nie powinnyśmy.-powiedziałam trochę się opanowując. Motylki w brzuchu nie chciały zniknąć, a ja nadal drżałam.
-Dlaczego?-zapytał i przysunął się znów do mnie próbując kontynuować pocałunek. Odsunęłam się.
-Nie, Ross...
-Ale czemu?!
-Po prostu. Nie powinniśmy. Znamy się dwa czy tam trzy dni...
-I co z tego? Nie podobało Ci się?
-Zapomnijmy, proszę. Przejdźmy się na miasto.-zaproponowałam.
-Dobra.-powiedział smutniejszy niż wcześniej.
Poszliśmy na miasto gdzie roiło się od różnych wyprzedaży. Z wielu śmialiśmy się z Ross'em. Najbardziej śmialiśmy się z pluszaków. Musiało to serio dziwnie wyglądać, bo były to zwykłe misie, ale nas jakoś rozśmieszały. Weszliśmy do jednego ze sklepów i Ross kupił nawet jednego, dużego pluszaka. Był naprawdę świetny. Potem Ross odprowadził mnie do domu.
-Dziękuję za dzisiaj.-powiedziałam nieśmiało.
-Nie ma sprawy. Mogę Cię chociaż przytulić?-zapytał tak błagalnym tonem, że się zgodziłam.
-Tak, podobało mi się.-szepnęłam mu do ucha i wbiegłam szybko do domu. Rzuciłam się na łóżko i śmiałam z pluszaka, którego położyłam obok siebie. Wtedy dojrzałam, że za koszulką miśka jest jakaś karteczka. Ciekawa szybko ją wyjęłam i przeczytałam napis.
,,I want u bad. - Ross"
,,I want u bad" to był tytuł ich jednej piosenki. Uśmiechnęłam się znów sama do siebie i przyczepiłam karteczkę do tablicy korkowej.

niedziela, 13 lipca 2014

#2

-Nie ważne.-powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
-No dawaj.-złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.-mnie możesz powiedzieć wszystko.-dodał blondyn i uśmiechnął się do mnie.
-Ale ja Cię nawet nie znam!
-Ross jestem.-podał mi rękę.
-Danny.-powiedziałam cicho i również wyciągnęłam dłoń.
-No. To już się znamy.-mrugnął do mnie.
-Ale ja nie chcę o tym mówić.-powiedziałam nieśmiało.
-No cóż.  To może pójdziemy i przedstawię Ci kilka osób?-zaproponował. Nie wiem dlaczego, ale zgodziłam się. Nie chciałam ich poznawać. Wstydziłam się. Powiedziałam to pod presją. Blondyn tylko uśmiechnął się do mnie i ruszył przede mną na przód. Poszłam powolnym i nieśmiałym krokiem za nim. Wreszcie dotarliśmy na miejsce.
-To jest Rydel, moja siostra.-powiedział i wskazał na śliczną, szczupłą blondynkę, która przywitała się ciepło ze mną.-To jest Riker, mój brat.-dodał wskazując na wysokiego przystojnego blondyna.
-Ja jestem Rocky!-wyrwał się brunet.
-Tak, to mój brat Rocky, a to Ellington, przyjaciel, ale mów mu Ell.-powiedział i wskazał na kolejnego bruneta.-A to jest Danny!- krzyknął i zwrócił się w stronę reszty.
-Hej.-powiedziałam cicho i nieśmiało się uśmiechnęłam.
-To idziemy tańczyć?-zaproponowała Rydel, na co wszyscy odpowiedzieli chórem.
-Ja dam sobie teraz spokój.-powiedział Riker i usiadł koło baru.
-Ja również teraz odpocznę.-zaśmiałam się i przysiadłam bez słowa do Riker'a.
-A Ty z kim tu jesteś?-zapytał nagle blondyn.
-Ja? Ja z moją siostrą i jej znajomymi, ale gdzieś mi zniknęli.
-Oj biedna. Pewnie się upili-zaśmiał się.
-A teraz zapraszamy na scenę zespół R5!-krzyknął nagle DJ.
-Chyba nie znam.-powiedział sama do siebie.
-Ja znam. Wymiatają! Dziewczyny mówią, że najprzystojniejszy jest basista.-mrugnął do mnie.-ja zaraz wracam.-dodał i gdzieś zniknął.
Po chwili na scenie rozbrzmiał dźwięk jakiejś piosenki. Chciałam dojrzeć twarze zespołu, ale żółte i niebieskie światła je zasłaniały. Po chwili udało mi się zauważyć, że na scenie stoi Ross, Riker, Rydel, Rocky i Ell. Basistą był oczywiście Riker. Zaśmiałam się tylko, po czym wsłuchiwałam się w melodię ich piosenek.
Były naprawdę świetne. Spodobały mi się od razu. Kiedy skończyli grać, nie wiem jakim cudem udało im się mnie namówić, abym z nimi tańczyła. Na sam koniec dyskoteki była wolna piosenka, do której tańczyłam z Ross'em.
-Dobrze tańczysz.-pochwalił mnie blondyn, a ja poczułam jak zalewa mnie gorący rumieniec.
-Ty też.-powiedziałam bardzo cicho, na co on się tylko zaśmiał.
-Po tej piosence idziesz do domu?-zapytał.
-Tak. A co?
-Idziesz sama?
-No raczej. Moja przyrodnia siostra gdzieś zniknęła...
-Żartujesz sobie?! Wiesz, która godzina?-zapytał poważniejszym tonem.
-Nie...-odparłam spuszczając głowę na nasze stopy, które poruszały się w rytmie muzyki.
-Danny. Jest trzecia. Jest ciemno, a Ty jesteś ładna.-powiedział patrząc mi w oczy.
-Po pierwsze to ostatnie to nie prawda, a po drugie co to ma do reszty?
-To, że jesteś ładna, o tej porze na ulicy kręci się pełno napalonych świrów, a oni lecą na takich jak Ty.
-No to co mam niby zrobić?
-Odprowadzę Cię. -powiedział i obrócił mnie dookoła.
-Nie chcę robić problemu.-odparłam łapiąc go z powrotem za ręce.
-Sam to zaproponowałem i Cię odprowadzę. Czy tego chcesz, czy nie. Nie chcę Cię mieć potem na sumieniu.- rzucił kiedy piosenka dobiegła końca.
Wszyscy roześmiani wyszliśmy z klubu.
-Ja idę jeszcze odprowadzić Danny.-powiedział Ross kiedy jego rodzeństwo z przyjacielem ruszyła w swoją stronę.
-Dobra. Danny gdyby chciał Cię pocałować, to głośno krzycz!-zaśmiał się Riker.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne! Ja całuję wspaniale, nie narzekałaby!-również uśmiechnął się Ross.
-Nie wątpię.-mrugnął Ellington i wszyscy rozeszliśmy się w swoje strony.  Prowadziłam Ross'a w stronę mojego domu w ciszy. Szliśmy bez słowa powolnym krokiem. Dziwiłam się, ze bez słowa, w końcu on był taki gadatliwy. Ale przynajmniej przez ten czas mogłam trochę przemyśleć. Czy to spotkanie było przypadkowe? Czy może zaprzyjaźnię się z nimi. W końcu będę miała przyjaciół? Ehh... nie warto tak nawet myśleć. Ja i przyjaciele- marzenie! Rzucałam tylko co jakiś czas spojrzenia na Ross'a, lecz gdy on patrzył na mnie, szybko odwracałam głowę.
-Opowiedz mi coś o sobie.-powiedział nagle blondyn.
-Mam na imię Danny. Jestem z domu dziecka i mieszkam z ciocią i jej córką, które mnie przygarnęły. Jestem do niczego i nie mam przyjaciół. Teraz Ty powiedz coś o sobie.- rzuciłam szybko.
-Czemu sądzisz, że jesteś do niczego?-zapytał.
-Bo... nic mi nie wychodzi...
-Na pewno przesadzasz.
-Nie, Ross. Nie przesadzam. Opowiesz mi coś o sobie?-powróciłam do tematu.
-Jestem Ross Shor Lynch, najprzystojniejszy z zespoły R5!-zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Widzę, że Ross Shor Lynch jest też bardzo skromny, co?
-Oczywiście! A ja widzę, że Danny jest bardzo ładna.
-No i na dodatek masz coś ze wzrokiem.
-Nie, nie prawda!
-Dobra Ross, tutaj mieszkam.-powiedziałam zatrzymując się przed domem.
-Tu? Szkoda, że doszliśmy tak szybko, chciałem Cię bardziej poznać. Dasz mi Twój numer?-zapytał wodząc wzrokiem po moim niebieskim domku.
-Jasne.-rzuciłam i zapisałam mu numer na kartce.-dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
-Nie ma sprawy. Ja lecę. Pa.-powiedział i pocałował mnie w policzek. I ja i on zarumieniliśmy się. On rzucił tylko jeszcze słodki uśmiech, odwrócił się na pięcie i ruszył w swoją stronę. Ja patrzyłam jeszcze za nim, dopóki jego sylwetka nie zniknęła w ciemności.

piątek, 11 lipca 2014

#1

Dlaczego ja nie mogę być taka jak wszystkie dziewczyny? Dlaczego nie mogę iść z przyjaciółkami na zakupy, wydać mnóstwo kasy, wrócić do domu i godzinami przebierać się w to co kupiłam, a potem iść grać w siatkówkę? A no tak. Ja nie mam przyjaciół i nie lubię siatkówki. Czasami zastanawiam się co jest ze mną nie tak? Dlaczego nikt nie chce się ze mną kolegować? Dlaczego nikt nie chce nawet spróbować? Czy ja im coś zrobiłam, że w szkole omijają mnie dalekim łukiem, lub się ze mnie naśmiewają?

Był zimny, deszczowy wieczór. Ja oczywiście cały dzień siedziałam w domu, w moim pokoju na górze dołując się wszystkim. Zeszłam na dół w moim starym, naciągniętym swetrze, byle jakich getrach i ciepłych skarpetkach. Poszłam do kuchni, gdzie stała Alex i wycierała blat.
-Czego szukasz?-zapytała widząc jak otwieram i zamykam szafki.
-Gorącej czekolady.-powiedziałam zmieszana.
-W szafce na górze.-podpowiedziała i wróciła do poprzedniego zajęcia.
Wyjęłam z szafki czekoladę i kubek i ją sobie zrobiłam. Związałam włosy w koka i usiadłam razem z  kubkiem na parapecie wyglądając przez mokre okno. Wszystko mnie wtedy dołowało. Czułam się taka niepotrzebna. Bardzo chciałabym być inna. Nie mam nikogo komu mogę powiedzieć to co czuję.  Bo tego nie mówię nawet Stelli i cioci. Dlaczego nie mogłam nikomu powiedzieć tego, że nie widzę w niczym sensu? W szkole się ze mnie naśmiewają, jedyna koleżanka z którą chociaż mogłam zamienić dwa słowa odwróciła się ode mnie, sama nie wiem czemu. Moje wyniki w nauce się pogorszyły, bo nie mam do niczego chęci, więc się nie uczyłam. Dobijało mnie dosłownie wszystko.
-Danny, idziesz ze mną n imprezę?-usłyszałam nagle.
-Dzięki Stella, ale nie mam nastroju.-powiedziałam i wróciłam wzrokiem w okno.
-No przestań! Siedzisz ciągle tylko w tym domu. Wyjdź gdzieś, zabaw się!- zaproponowała i zaczęła ściągać mnie z parapetu. Zgodziłam się, ponieważ wiedziałam, że nie da mi spokoju. Ubrałam moje najlepsze ciuchy, czyli jakąś krótką czerwoną sukienkę i czarne buty na obcesie, pomalowałam się lekko, rozpuściłam włosy. Źle czułam się tak ubrano, bo to nie był mój styl. Poczekałam chwilę na Stellę, a kiedy ta była już gotowa wyszłyśmy z domu. Na imprezie moja przyrodnia siostra szybko gdzieś zniknęła, więc usiadłam przy barze i rozglądałam się po sali. Oczywiście nie dojrzałam jej. Jak mogłam być taka głupia i tu przyjść?! Przecież to zupełnie nie moja bajka! Zła na samą siebie pognałam do łazienki. Przemyłam delikatnie twarz. Na tyle delikatnie, aby nie spłynął mi cały makijaż. Kiedy wycierałam twarz w ręcznik papierowy do toalety wszedł jakiś mężczyzna. Irytowało mnie to, że była to toalet damsko-męska, ale musiałam jakoś wytrzymać. Potem spojrzałam w lustro, żeby zobaczyć czy dobrze wyglądam. Wtedy do oczu napłynęły mi łzy. Co za głupie pytanie. Ja nigdy dobrze nie wyglądam. Gorące łzy spłynęły mi po policzkach.
-Czemu płaczesz?-usłyszałam głos, po czym zerwałam kawałek ręcznika, aby wytrzeć łzy.


Mamy pierwszy rozdział :)

Prolog

Czy można zakochać się od pierwszego wejrzenia? Czy życie może zmienić się w ciągu kilku dni? Czy to, czego ma się dość może stać się czymś najpiękniejszym? Jest tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.
Jeśli zadajecie sobie takie pytania, to odpowiedź na nie uzyskacie z mojej historii. 

Nazywam się Danny. Danny Honses. Mam 16 lat i mieszkam w Kalifornii. Wychowuje mnie ciocia Alex. Dlaczego ona? Ponieważ jestem z domu dziecka. Trafiłam tam zaraz po urodzeniu i nawet nie wiem kim są moi rodzice. Ale szczerze? Nie chcę tego wiedzieć. Ciocia zabrała mnie z domu dziecka, kiedy miałam 4 lata. Na początku, kiedy trafiłam tu, do Alex czułam się dziwnie, po mimo mojego młodego wieku. Z malutkiego pokoiku kilkuosobowego trafiam do ogromnego domu gdzie mieszka tylko ciocia, ja i biologiczna córka Alex- Stella. Jest ode mnie dwa lata starsza i właściwie jest moją jedyną przyjaciółką. 
Nie czuję się źle w domu cioci. W sumie tylko ona i Stella przez całe życie jako jedyne otworzyły dla mnie serca i są moim oparciem w trudnych chwilach.
Pewnie sądzicie, że skoro mieszkam w Kalifornii to jestem szaloną, pełną życia dziewczyną, która kocha imprezy i ciuchy. Ale nie. Jestem tego zupełnym przeciwieństwem. Cale moje życie jest jednym wielkim problem. Właściwie odkąd pamiętam wszystko szło nie po mojej myśli. Jestem nieśmiała, zamknięta w sobie i mam mnóstwo kompleksów. Zupełnie inaczej niż wszystkie dziewczyny, które znam. Nigdy nawet nie przypuszczałam, że moje życie może zmienić się w ciągu kilku dni. Nie przypuszczałam, że JA mogę zmienić się w ciągu kilku dni.



Hej kochani, o to prolog :) Mam nadzieję, że się spodoba :) <3

Zwiastun

Na początek taki mini zwiastun :P