poniedziałek, 14 lipca 2014

#3

Rano pierwszy raz w życiu obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Przypominając sobie wydarzenia ostatniej nocy uśmiechałam się sama do siebie ścieląc moje łóżko. Ubrałam się szybko w czarną  bokserkę i zarzuciłam na nią koszulę w kratę. Potem długo zastanawiałam się nad spodniami, ale mimo, że wstydziłam się swoich nóg, było tak gorąco, że włożyłam jeansowe, krótkie spodenki. Włosy upięłam w wysokiego koka i zeszłam do kuchni.
-O, Danny!-krzyknęła ciocia krzątająca się po kuchni.
- Hej ciociu.-uśmiechnęłam się.
-Chcesz śniadanie?
-Nie, dzięki.-powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju. Nadal uśmiechałam się sama do siebie, zerkając co chwilę na ekran telefonu, czy czasem nie dostałam sms-a od Ross'a. Jednak mój świetny nastrój szybko znikł. Co ja sobie myślałam? Że będę miała przyjaciół? Że teraz już będzie dobrze? Że wszystko się zmieni? Że JA się zmienię? Boże, jaka ja byłam głupia. Przecież Ross o ten numer zapytał tylko z uprzejmości. Pewnie go już potargał. Niby przywykłam już do tej samotności, ale i tak za każdym razem mnie bolała. Jedna rzecz tylko nie dawała mi spokoju. Powiedział, że jestem ładna. Nie. To pewnie też tylko z uprzejmości. Z mojego zamyślenia wyrwała mnie Stella:
-Hej, idziesz dzisiaj z nami na koncert po południu?
-Żebyście mnie znowu zostawili na pastwę losu?-zapytałam z ironią.
-Przepraszam za tamto. Byłam pijana i...
-I całkiem o mnie zapomniałaś?-dokończyłam za nią.
-Nie. No przepraszam! To idziesz?-nalegała.
-Nie, dzięki...
-No chodź!
-Nie!-krzyknęłam tak głośno, że przestraszyłam samą siebie. Stella bez słowa wyszła z mojego pokoju. Krzyczenie było do mnie nie podobne. Chwilę jeszcze myślałam nad tym co zrobiłam, jednak moje myśli szybko wróciły do czegoś innego-Ross'a. Tak strasznie się cieszyłam, że się z nimi zaprzyjaźnię. Ale to było tylko złudzenie. Kolejne złudzenie. Miałam tego dość. Za szybko robiłam sobie nadzieję...
Nie wiem jak, ale tak myśląc zasnęłam. I to na cały dzień. Obudziłam się dopiero o 4.00, a ponieważ już nie byłam śpiąca zeszłam na dół, do salonu i włączyłam telewizję.
-R5 dali wczoraj po południu koncert. Fani szaleli, a zespół jak zwykle dał czadu! Posłuchajmy chwile co mówią członkowie R5.-usłyszałam w telewizji, gdy już chciałam ją wyłączyć. R5 to był przecież zespół Ross'a, Rydel, Riker'a, Rocy'ego i Ellington'a. Chciałam wysłuchać co mówią, więc zostawiłam jeszcze na chwilę ten program.
-Nasi fani są cudowni. Właściwie, to traktujemy ich jak rodzinę. Gdyby nie oni, na pewno nie zaszli byśmy tak daleko.- powiedział Riker, na co reszta tylko przytaknęła.
-Ostatnio też imprezowaliście. Fani pytają: czy znaleźliście tam swoją pierwszą miłość?-zapytała redaktorka, na co wszyscy odpowiedzieli zwykłym ,,nie". Uśmiechnęłam się do siebie, jednak mój uśmiech ,,powiększył" się gdy Ell dorzucił do tej odpowiedzi swoje 3 grosze:
-My nie. Ale Ross, to co innego. Spotkał tam dziewczynę i gada tylko o niej.- wszyscy się zaśmiali, a Ross się zarumienił.
-Nie prawda!-krzyknął tylko, a redaktorka brnęła w wywiad dalej. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę miałam nadzieję, że Ellington'owi chodziło o mnie. Jednak szybko się jej pozbyłam i wtedy posmutniałam. Nie wiem co mnie natknęło, że o 5.00 miałam ochotę na spacer, ale poszłam na niego. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło, bo na chwilę zapomniałam o Ross'ie, mojej samotności, wywiadzie, ogólnie całym R5.
Ale jak pisałam: na chwilę!
Szłam ciesząc się ,,moim" świeżym powietrzem, ale nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam bardzo!-zaczęłam nieśmiało, dopóki ,,ktoś" nie podniósł głowy.
-To Ty?! Jeju, jak dobrze, że Cię widzę.-powiedział blondyn, na co odpowiedziałam nieśmiałym uśmiechem.
-Co tu robisz o tej porze?-zmieniłam temat.
-Wracaliśmy z wywiadu, ale jak zwykle ja musiałem pójść do sklepu, bo o 5.00 im się przypomniało, że nie ma płatków na śniadanie! A Ty?
-Wyszłam na spacer.-powiedziałam chłodno.
-O tej porze? Z resztą... nie ważne. Nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę!-krzyknął uradowany Ross.
Zabłysła we mnie iskierka nadziei.
-Czemu?-zapytałam próbując udawać obojętną.
-Zgubiłem Twój numer a chcę mieć z Tobą kontakt...-powiedział, również próbując udawać obojętnego, ale jemu nie wyszło. Zaśmiałam się tylko i podałam mu znowu numer.
-Super, dziękuję. Skoczymy dziś gdzieś?-zapytał z nadzieją.
-Możemy.-odparłam z uśmiechem.
-To fajnie, ja lecę, będę u Ciebie o 14.00, pasuje?
-Jasne.-powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Odeszłam od niego dość daleko, więc powrót m trochę zajął. Na miejscu byłam o 7.00, wszyscy jeszcze spali. Poszłam jak najciszej do pokoju i przebrałam się w coś, w czym mogę wyjść do ludzi, a nie w dres, w którym byłam na spacerze. Czas do 14.00 ciągnął mi się niemiłosiernie. Zrobiłam śniadanie, posprzątałam pokój, próbowałam  czytać książkę, ale to nie pomogło. Nie wiedziałam co jeszcze robić, żeby umilić sobie czas. Jednak w końcu się doczekałam. Usłyszałam dzwonek, roznoszący się na cały dom. Zbiegłam szybko po schodach i otworzyłam drzwi, w których stał jak zwykle uśmiechnięty Ross.
-To idziemy?-zapytał mrugając do  mnie.
-Tak, już.-powiedziałam zabierając z wieszaka torebkę i zakładając buty.-wychodzę!-krzyknęłam przy zamykaniu drzwi, jednak odpowiedziała mi cisza.
-Gdzie idziemy?-zapytałam po chwili.
-Przed siebie.-uśmiechnął się do mnie.
-A tak serio?
-Sam nie wiem. Idźmy tam, gdzie prowadzi nas intuicja, a może odkryjemy jakieś nowe miejsce.-powiedział z entuzjazmem i przyśpieszył kroku. Oboje słuchaliśmy swojej intuicji, a o dziwo mieliśmy ją taką samą. Tak jak Ross powiedział odkryliśmy nowe miejsce. Było tam cudownie! Krótki lasek, którego prawdopodobnie nikt nie odwiedzał. Ale to, co było po nim, było jeszcze lepsze. Łąka. Cudowna łąka. Było na niej multum kwiatów i już z daleka pachniało tak cudownie, że chciało się iść dalej. Zaszliśmy z Ross'em na sam środek łąki i usiedliśmy na trawie.
-I co? Ładnie, prawda?-zapytał Ross, po dłuższej chwili ciszy.
-Tak. Jest cudownie.-uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Były takie śliczne. On również patrzył w moje. Przysunął głowę w moją stronę i mnie...pocałował? Mój pierwszy pocałunek, na łące, z przystojnym piosenkarzem? To musiał być jakiś sen.
Ross robił to tak namiętnie i mimo, że twierdziłam, że nie powinnam, nie mogłam przestać. Pogłębiał pocałunek coraz bardziej. A mnie coraz bardziej się podobało. Sama nie wiem ile to trwało. Kiedy mnie całował czas jakby nagle stanął w miejscu. Teraz nic, oprócz Ross'a nie miało znaczenia. Przysunęłam się bliżej niego, o ile to możliwe. Założyłam mu ręce na szyję, a on położył swoje na moje biodra. Całowaliśmy się jeszcze chwilę, kiedy w końcu położyłam mu ręce na klatkę piersiową i odsunęłam się od niego z wielkim trudem. Spojrzałam mu jeszcze raz w oczy i przygryzłam lekko dolną wargę.
-My...nie powinnyśmy.-powiedziałam trochę się opanowując. Motylki w brzuchu nie chciały zniknąć, a ja nadal drżałam.
-Dlaczego?-zapytał i przysunął się znów do mnie próbując kontynuować pocałunek. Odsunęłam się.
-Nie, Ross...
-Ale czemu?!
-Po prostu. Nie powinniśmy. Znamy się dwa czy tam trzy dni...
-I co z tego? Nie podobało Ci się?
-Zapomnijmy, proszę. Przejdźmy się na miasto.-zaproponowałam.
-Dobra.-powiedział smutniejszy niż wcześniej.
Poszliśmy na miasto gdzie roiło się od różnych wyprzedaży. Z wielu śmialiśmy się z Ross'em. Najbardziej śmialiśmy się z pluszaków. Musiało to serio dziwnie wyglądać, bo były to zwykłe misie, ale nas jakoś rozśmieszały. Weszliśmy do jednego ze sklepów i Ross kupił nawet jednego, dużego pluszaka. Był naprawdę świetny. Potem Ross odprowadził mnie do domu.
-Dziękuję za dzisiaj.-powiedziałam nieśmiało.
-Nie ma sprawy. Mogę Cię chociaż przytulić?-zapytał tak błagalnym tonem, że się zgodziłam.
-Tak, podobało mi się.-szepnęłam mu do ucha i wbiegłam szybko do domu. Rzuciłam się na łóżko i śmiałam z pluszaka, którego położyłam obok siebie. Wtedy dojrzałam, że za koszulką miśka jest jakaś karteczka. Ciekawa szybko ją wyjęłam i przeczytałam napis.
,,I want u bad. - Ross"
,,I want u bad" to był tytuł ich jednej piosenki. Uśmiechnęłam się znów sama do siebie i przyczepiłam karteczkę do tablicy korkowej.

1 komentarz: