piątek, 27 marca 2015

#28

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytałam, kiedy był już wystarczająco blisko. Nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
- Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? - chciałam stamtąd uciec. Było mi niedobrze, kiedy na niego patrzyłam.
- Daj mi spokój Ryan. Nie chcę Cię widzieć. - wstałam z krzesła, jednak szybko poczułam mocny ścisk na nadgarstku, a następnie pociągnięcie w dół, co zmusiło mnie, abym ponownie na nim usiadła.
- Co Ty powiedziałaś?! - syknął, a jego oczy pociemniały. Odwróciłam wzrok. - Nie życzę sobie, żebyś tak do mnie mówiła, czy to jest zrozumiałe? - milczałam. Złapał moje włosy i pociągnął mnie tak, że głowę miałam zwróconą do sufitu. - Czy. To. Jest. Zrozumiałe? - powtórzył robiąc przerwę po każdym słowie. W miarę możliwości kiwnęłam głową. Puścił moje włosy i pchnął moją głowę tak, że uderzyłam twarzą o stolik.
- Przestań, proszę. - mówiłam ze łzami w oczach.
- Wstań. - rozkazał, kiedy to zrobiłam złapał mnie z całej siły za nadgarstek i pociągnął do toalety. Następnie ,,przykuł" mnie plecami do ściany, mocno trzymając moje ręce wysoko, również przygwożdżone do ściany. - A teraz skończę to, co zacząłem. - uśmiechnął się przebiegle. Zbliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie w usta, a następnie w szyję. Po chwili całował już każdy kąt mojej szyi, następnie kreślił na niej ślady językiem.
Nie mogłam powstrzymać płaczu. Łzy lały się po moich policzkach strumieniami. Powoli jego ręka ruszyła z biodra coraz wyżej.
- Puść mnie! - krzyknęłam, za co oberwałam w twarz.
- Ej, co się tu dzieje?! - usłyszałam znajomy głos - zostaw ją! - blondynka podeszła do Ryan'a i próbowała odciągnąć go ode mnie. Ten uderzył ją  w twarz, a ona pod siłą uderzenia upadła na ziemię.
- Rydel! - krzyknęłam, próbując się wyrwać. Dziewczyna wybiegła z łazienki. Próbowałam się uwolnić. Kopałam Go po nogach, kroczu, wszędzie, gdzie mogłam, jednak on był dużo silniejszy. Nim się obejrzałam, w łazience pojawił się Ellington, a Rydel wbiegła za nim.  Brunet szybko odciągnął ode mnie chłopaka, przygwoździł Go do ściany, trzymając za szyję i podduszając. Drugą rękę miał zaciśniętą w pięść i uniesioną do góry w razie wypadku. Chwilę później do łazienki weszła ochrona i wyprowadziła Ryan'a.
Osunęłam się po ścianie na ziemię i przyciągnęłam kolana pod brodę. Patrzyłam pusto przed siebie, z ciągle mokrymi od łez policzkami.
- Mała, wszystko w porządku? - zapytał Ell i położył mi dłoń na ramieniu.
- Zostawisz nas same? - Rydel zwróciła się do chłopaka, na co ten wyszedł z sali. Sama kucnęła na przeciwko mnie i chwilę przyglądała mi się bez słowa. Chyba wiedziała, że nie chcę teraz rozmawiać. Zbliżyła się do mnie i objęła. Odwzajemniłam uścisk.


Kilka minut później byłam w domu Lynch'ów razem z Rydel. Przywiózł nas Ellington, a sam wrócił do szpitala. Usiadłam na kanapie, a Delly podała mi szklankę wody.
- Więc kto to był? - w końcu musiało paść to pytanie.
- Chłopak z mojej szkoły...
- Czego on od Ciebie chciał?
- Rydel, nie wiem. To zaczęło się na wycieczce. Była dyskoteka, a ja nie chciałam na nią iść, więc siedziałam w pokoju. Wtedy przyszedł on, usiadł obok mnie i na początku normalnie rozmawialiśmy, wydawał mi się spoko. A potem mnie pocałował, ale odepchnęłam Go. Powiedziałam, że mam chłopaka, a on popchnął mnie, zaczął całować, rozbierać. A ja tylko krzyczałam. Ale i to było trudne...potem do pokoju weszła taka dziewczyna, zaczęła się śmiać, ale on wtedy wyszedł. Dlatego wróciłam wcześniej. - znów płakałam, a ona znów mnie przytulała.
- Dlatego zerwałaś z Ross'em?
- Tak...a teraz on mnie nie pamięta! To wszystko moja wina, nienawidzę mnie za to!
- Danny, to nie jest Twoja wina! Z tym trzeba pójść  na policję!
- Nie! - rzuciłam od razu. - Nie zniosę targania po sądach i tłumaczenia wszystkim co się stało, chcę o tym zapomnieć, a nie ciągle na nowo przypominać...-spojrzała na mnie wzrokiem pełnym współczucia.



Byłam u siebie w domu i oglądałam telewizję, kiedy zadzwonił mój telefon. ,,Numer prywatny " - widniało na ekranie. Przez chwilę wpatrywałam się w telefon, jednak w końcu zdecydowałam się odebrać.
- Słucham? - zaczęłam, jednak po drugiej stronie słyszałam tylko głośne dyszenie. Wzdrygnęłam się.
- To chyba jakaś pomyłka... - szepnęłam.
- Nie. To nie pomyłka, otwórz drzwi. - usłyszałam w końcu męski, zachrypnięty głos. Powoli odłożyłam telefon od ucha, rozłączając się i odwracając w stronę drzwi. Uchyliłam je delikatnie, ale widząc znajomą twarz szybko je zamknęłam, jednak ku mojemu zdziwieniu, nie domknęły się. Spojrzałam na podłogę i zauważyłam pomiędzy drzwiami, a framugą drzwi, jego czarne adidasy.
Drzwi, które trzymałam otworzyły się tak mocno i gwałtownie, że upadłam na ziemię, jednak wstałam jak najszybciej i wbiegając po schodach wykrzykiwałam tylko chiche wołanie o pomoc, jednak wydawało mi się, jakbym straciła głos i nikt nie mógłby mnie usłyszeć.
- Myślałaś, że ochrona w szpitalu coś mi zrobi? Pożałujesz tego! - krzyknął, ciągle biegnąc za mną. Wbiegłam jak najszybciej do pokoju, zamykając drzwi i opierając się o nie, żeby mój przeciwnik nie mógł ich otworzyć. Spojrzałam na telefon, chcąc zadzwonić po pomoc, jednak to co zobaczyłam załamało mnie. Jak to bateria rozładowana, skoro przed chwilą było tam 84 %?! Cholera!
Kolejne szarpnięcie drzwi sprawiło, że się potknęłam, jednak nie upadłam. Wszedł do środka i pchnął mnie z całej siły na łóżko. Nawet nie poczułam, że płaczę, dopóki nie przyłożyłam ręki do policzka i nie poczułam, że jest wilgotne.
- Pomocy! - wykrzyczałam najgłośniej, jak potrafiłam, jednak  ciągle zbyt cicho.
- Danny! - krzyknął, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam jak ktoś mnie tyrpie. Otworzyłam oczy i gwałtownie podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej.
- Wszystko w porządku? - zapytała blondynka, wpatrując się we mnie, tak samo, jak inne cztery pary oczu. Rozejrzałam się dookoła. Wciąż byłam u Lynchów. Zbadałam każdą postać wpatrującą się we mnie. To był tylko sen. Rydel, Riker, Rocky, Ryland, wpatrywali się we mnie, jakbym przybyła z innej planety, Wtedy dotarło do mnie, do kogo należała piąta para oczu.
- Ross? - wyszeptałam, ocierając łzy z policzka.








Wiem, miał być wczoraj, ale byłam pewna, że go dodałam, jednak wchodzę sobie poczytać komentarze, patrzę - a rozdział niedodany xD Przepraszam za opóźnienie!

środa, 25 marca 2015

Przepraszam!

Hej! W tym poście chcę Was mega przeprosić, że nie ma tyle rozdziału, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie: zaraz jak były dwa komentarze zaczęłam pisać rozdział, jednak 14 marca wyjechałam, wróciłam 18 (pomińmy fakt, że 12 i 13 marca w ogóle nie było mnie w domu). Jak wróciłam nie miałam laptopa do 20, bo był w naprawie. A jak już oddali mi laptopa nie miałam internetu XD Internet mam dopiero od wczoraj, a rozdział jest w połowie napisany. Jutro na 90% powinnam go dokończyć, więc pojawi się do końca tego tygodnia. :p Przepraszam jeszcze raz i obiecuję, że rozdział już niebawem + zostałam nominowana do LBA i nawet nie wiecie jak się cieszę *.* A też dopiero się dzisiaj dowiedziałam. Dziękuję i do rozdziału <3

niedziela, 1 marca 2015

#27



                                                                                  2 komentarze=rozdział. 


Następnego dnia nie chciałam jechać do szpitala, ale nie mogłam wytrzymać. Musiałam Go zobaczyć chociaż przez szybę.
Do szpitala pojechałam autobusem. nie potrafiłam poprosić Lynch'ów o to, by mnie zawieźli. Już wystarczająco namieszałam w ich życiu.
Na miejscu jak zwykle ruszyłam do sali Ross'a. W środku siedziała Rydel i Victoria, więc kiedy zobaczyłam je przez szybę, od razu odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Nie chciałam się wpychać nieproszona.
- Danny, czekaj! - poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Rydel.
- Tak wiem, nie będę tu więcej przychodzić, przepraszam. - wyjąkałam, patrząc w podłogę i bawiąc się palcami u rąk.
- Słucham? Zobaczyłam Cię przez szybę. Możesz wejść na salę? Jesteś tu mile widziana... - niepewnie ruszyłam za blondynką, która znów złapała mnie za nadgarstek i ciągnęła w stronę sali. Przed drzwiami wypuściłam powietrze, a moja przyjaciółka nacisnęła klamkę. Niepewnie weszłam do środka. Ale przypadkiem usłyszałam coś, czego nie powinnam.
- ...i ja jestem w ciąży, Ross... - usłyszałam tylko tyle. Za późno weszłam. Victoria? W ciąży? Ja i Rydel stanęłyśmy w osłupieniu. Na twarzy Ross'a pojawił się szeroki uśmiech, a w moich oczach łzy. Oboje dojrzeli mnie  i Rydel dopiero teraz. Obie wyszłyśmy z sali. Zamykając drzwi usłyszałam tylko głos Ross'a
- Więc będę tatą? - przecież to ja miałam mieć z nim kiedyś dziecko. Ale to w dalekiej przyszłości. Nie mogę nazwać tego zdradą, bo przecież to ja z nim zerwałam. Pojedyncza, samotna łza spłynęła po moim policzku. Rydel patrzyła na mnie zdezorientowana.
- Czemu płaczesz? Zerwałaś z nim...-wydukała w końcu.
- Rydel, ja Go kocham! - krzyknęłam.
- To czemu Go zostawiłaś? Wiesz jak przez Ciebie cierpiał? - ja też cierpiałam, wszyscy mają pretensję tylko do mnie. Bez słowa poszłam do barku i kupiłam z automatu wodę gazowaną. Napiłam się łyka i wrzuciłam butelkę do torebki, a sama usiadłam przy stoliku. Zakryłam dłonią oczy, kiedy poczułam, że po moim policzku znów kapią łzy. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Gwałtownie odwróciłam się za siebie.
- Riker, zostaw mnie, wiem, że źle zrobiłam, przestań mi o tym przypominać. - szepnęłam i znów ukryłam twarz w dłoniach.
 - Nie po to przyszedłem. Nadal jesteś moją przyjaciółką, a Rydel mówiła, że płaczesz. Co jest, mała? - spojrzałam na niego załzawionymi oczami. Rękawem wytarłam łzy z policzków.
- Ta idiotka...przepraszam, Victoria, jest w ciąży z Ross'em. - wydukałam. Wziął głęboki oddech.
- Ta, wiem. Gadałem z Ross'em, ale wydaje mi się to podejrzane...
- Dlaczego?
- Ona twierdzi, że to drugi miesiąc. A Ross zna ją jakieś trzy miesiące i wątpię, żeby było coś między nimi. Całowali się raz, ale tylko tyle. Ross by mi raczej powiedział, gdyby to było coś więcej. - mówił patrząc zamyślony przed siebie. Potem bez słowa wstał i wyszedł z barku.


*oczami Riker'a*
To wszystko wydawało mi się dziwne. Postanowiłem porozmawiać z tą dziewczyną. Niemożliwe, że to dziecko Ross'a. Wątpię, żeby zaszło coś między nimi.
- Victoria. - zwróciła głowę w moją stronę, gdy wszedłem do sali - możemy porozmawiać? - wskazałem głową na korytarz. Wstała i podeszła do mnie. Zamknąłem drzwi od sali i poszedłem z nią w jakieś ustronne miejsce.
- To nie dziecko Ross'a, nie? - rzuciłem prosto z mostu. Nie chciałem owijać w bawełnę.
- Słucham? O co Ty mnie oskarżasz? Jestem z Ross'em w sumie odkąd się poznaliśmy. - uśmiechnęła się.
- Ross nic mi nie wspominał. Z resztą jedyne większe zbliżenie, do jakiego między wami doszło to pocałunek. Zamierzasz go oszukiwać, bo stracił pamięć?
- Nie wiem, czy przypominasz sobie, że u Was spałam. Spałam wtedy z nim w pokoju. A na następny dzień odprowadził mnie do domu. Możesz się domyślać. Chyba nie sądzisz, że o wszystkim Ci mówi?
- Dziewczyno, spałaś u nas jakieś 5 dni temu, a twierdzisz, że to drugi miesiąc! - Wyprostowała się, pusto patrząc w jakiś punkt przed sobą.
- Widać, że jesteś chłopakiem i nie znasz się na ciąży, Riker. - zaśmiała się.
- Może i nie wiem o niej wszystkiego, ale nie będziesz robiła ze mnie kretyna. Idę o wszystkim powiedzieć Ross'owi.
- Nie, Riker. On Ci nie uwierzy. Jest pewien, że jestem jego dziewczyną i bardzo się kochamy. Cieszy się z tego dziecka, czemu ma Ci wierzyć? - uśmiechnęła się szyderczo.
- Bo mogę mu wszystko wyjaśnić? A ja myślałem, że to Danny się stara wykorzystać jego wypadek...
- On jej nawet nie pamięta. Nie mów mu nic, proszę! To dziecko to tylko przypadek! Jedno głupstwo i skończyłam w ciąży. Nie znam jego ojca, a Ross chce tego dziecka i wierzy, że jest jego. - pokiwałem głową. Ta dziewczyna ma tupet....
Od razu poszedłem do Ross'a do sali.
- Stary, mam sprawę. To nie jest Twoje dziecko! - krzyknąłem, a zaraz obok mnie pojawiła się zapłakana Victoria.
- Misiu, nie wierz mu! Próbował mnie poderwać, a jak mu powiedziałam, że kocham Ciebie, to zaszantażował mnie, że powie Ci, że to nie Twoje dziecko! A ja i tak się na nic nie zgodziłam. Teraz się mści! Ross, proszę, nie ufaj mu...- mówiła dławiąc się łzami. Zaśmiałem się ironicznie widząc jak ta dziewczyna kłamie. Ross patrzył na nas zdezorientowany. Byłem pewny, że to mi uwierzy.
- Riker jak możesz?! I Ty jesteś moim bratem, a podrywasz moją dziewczynę? - krzyknął, a ja stałem jak słup.
- Słucham? Ona do wszystkiego się przyznała!
- Wyjdź stąd, nie chcę Cię widzieć, rozumiesz? Nawet nie wracaj. - powiedział spokojniej. Bez słowa wyszedłem z sali. I co ja mam teraz zrobić?


*Danny*

Nadal siedziałam w barku i myślałam o tym, co powiedział Riker. A jeżeli to nie dziecko Ross'a? Nie wiem, czemu on mnie nie pamięta, ale gdyby nie stracił pamięci mogłabym wszystko naprawić. Nienawidzę mojego życia!
- O tutaj jesteś! - usłyszałam za sobą. Zamarłam. Na sam dźwięk tego głosu cała zesztywniałam. Przeszył mnie ogromny strach, a wszystkie wspomnienia z wyjazdu powróciły. Nie chciałam tego pamiętać. Chciałam zapomnieć! Skąd wiedział, że tu jestem? Niepewnie odwróciłam się w jego stronę. Poczułam odrazę patrząc na niego.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytałam przełykając ślinę.
- Przyjechałem dokończyć to, co zacząłem. - uśmiechnął się. Nie mogłam się ruszyć. Strach sparaliżował moje ciało. Powolnym krokiem zbliżał się do mnie.









Jejku, przepraszam, wiem, że znów nawaliłam ;-; po prostu nie mam czasu, głupia szkoła! Teraz powinnam robić lekcje, ale stwierdziłam, że muszę dodać w końcu rozdział. Naszła mnie wena na co takiego. Trochę krótki, ale dzięki niemu wiele spraw się wyjaśni. :) Dacie radę 4 komentarze? ;)) Jak przez długi czas będą dwa, to dodam następny, oczywiście, ale wierzę, że dacie radę o 2 więcej. :P