niedziela, 15 listopada 2015

#45

   Ross siedział na kanapie, a Rocky na podłodze i oboje grali w jakąś grę. Ja leżałam z głową na kolanach mojego chłopaka przeglądając internet. Ostatnio dostawałam sporo miłych wiadomości od fanów R5. Po tak długim czasie obrażających mnie tekstów podchodzę do tego z dystansem, Ross mnie tego nauczył. On też dostawał takie wiadomości jak ja i się tym nie przejmował. Zrozumiałam, że ja też nie mogę.
   Leżałam, czytając te wiadomości, kiedy stało się coś okropnego. Ross, ucieszony swoją wygraną w grze całkiem zapomniał, że ciągle leżę na jego kolanach. Wstał, krzycząc ,,wygrałem!", a ja tymczasem sturlałam się na podłogę, a stolik stojący obok kanapy wywrócił się prosto na mnie. Nagle bracia Lynch ucichli i słychać było tylko dźwięki z ich gry. Ross wreszcie schylił się i pomógł mi zdjąć ze mnie stolik, oraz podał mi rękę, abym wstała.
- Przepraszam, kochanie, nic Ci nie jest? - zapytał i mimo, że widziałam jak mu głupio, zobaczyłam też z jakim trudem powstrzymuje śmiech. Spojrzałam na Rocky'ego, który tylko zaciskał wargi, żeby nie wybuchnąć. No i nie ukrywam, mnie też cała ta sytuacja śmieszyła. Pewnie gdyby ktoś to nagrał i zobaczyłabym to teraz jeszcze raz to nie mogłabym wytrzymać ze śmiechu, mimo wszystko cieszyłam się, że jednak nikt tego nie kamerował. Nie byłam zła na Lyncha, ale postanowiłam trochę z niego pożartować i nie odzywając się wyszłam z busa. Do moich uszu dobiegł śmiech chłopaków z środka i sama uśmiechnęłam się pod nosem. Rozejrzałam się dokoła i takie pustkowie przy naszym busie było czymś niemożliwym. Riker i Savannah byli w kinie, Rydellington w jakiejś restauracji, gdyż świętowali swoje zaręczyny. Sama nie wiem, gdzie zniknął Ryland. Mark i Stormie byli już w studio, w którym dziś miał się odbyć wywiad, aby sprawdzić wszystko, co jest im potrzebne. Wiem, że R5 dziś dają wywiad w jakimś programie telewizyjnym, ale nie wiem w jakim.
- Skarbie? Jesteś zła na mnie? Wiesz, że nie chciałem. - odwróciłam się w stronę Rossa i uśmiechnęłam delikatnie, zamykając oczy, kiedy przyłożył swoje gorące wargi do mojego zimnego czoła.
- Nie. - westchnęłam. - Idę na miasto się przejść zanim pojedziemy na ten wywiad, dobrze?
- Chcesz, żebym poszedł z Tobą?
- Jeżeli chcesz. A wiem, że nie chcesz, bo masz ochotę pograć.
- To znaczy...no wiesz...ostatnio nie mam czasu na granie i...
- W porządku. - przerwałam mu. - Nie jestem zła. Za godzinę będę, bo jedziemy na ten wywiad, tak? A później się przebieramy i idziemy na imprezę! - przytaknął i pocałował mnie, a ja odwróciłam się na pięcie. Ruszyłam w kierunku miasta.
Na dworze było jednak tak zimno, że postanowiłam wrócić. Kiedy znów byłam w busie, chłopcy już nie grali, bo wszyscy wrócili i szykowali się na wywiad oraz swoje przebrania, które założą zaraz potem. Ja swoje miałam już przygotowane, więc siedziałam na kanapie obserwując jak wszyscy, zabiegani próbują zapiąć wszystko na ostatni guzik.
 Po zakończonym wywiadzie, w którym Ross oznajmił, że ma dziewczynę, którą bardzo kocha, Riker również przyznał się, że kogoś ma, Ell i Rydel potwierdzili swój związek i to, że są zaręczeni,a Rocky wcinał w każde zdanie jakiś zabawny tekst, wszyscy wróciliśmy do busa. Podeszłam do łóżka mojego i Rossa, na którym wcześniej ułożyłam moje przebranie i ruszyłam z nim do - jeszcze - wolnej łazienki. Wparowałam do niej jak najszybciej i zrzuciłam z siebie ubrania. Wzięłam bardzo szybki prysznic i założyłam moją białą sukienkę na ramiączkach i chwilę później dołożyłam skrzydła. Zrobiłam bardo delikatny makijaż i gdzieniegdzie nałożyłam trochę sztucznej krwi. Nie używałam perfum, bo sama czułam na sobie mocny zapach wiśniowego żelu pod prysznic, którego użyłam, więc nie chciałam mieszać zapachów. Wyszłam z łazienki i włożyłam swoje poprzednie ubrania do reklamówki z brudami, żeby jutro w pralni je wyprać. Ross siedział już ubrany, więc musiał się przebrać tutaj i zostało mu tylko nałożyć sztuczną krew. Rydellington gdzieś zniknęli, więc pewnie się przygotowywali gdzie indziej. Riker też był już przebrany u tylko Savannah musiała teraz skorzystać z łazienki, żeby się przygotować.
- Chciałbym być bardzo nierzeczny, ale Romeo i Julia tac nie byli. - usłyszałam szept i poczułam ciepłe powietrze na swoim karku. Moje plecy automatycznie wygięły się w łuk, a głowa odchylała się tak, aby stworzyć Lynchowi jak najlepszy dostęp do mojej szyi, na której zostawiał mokre pocałunki.
- Ross. - jęknęłam, odpychając go lekko od siebie.
- Mamy jeszcze trochę czasu. Wystarczająco, żeby...
- Nie! - roześmiałam się i odwróciłam przodem do niego. Poprawiłam mu koszulę, chociaż już przed chwilą leżała idealnie. Wspięłam się na palce i musnęłam jego wargi, po czym splotłam nasze ręce i wyszliśmy przed bus. Rydel, przebrana za Daenerys oraz Ell - jej smok, stali tam przytuleni do siebie. Rocky stał niedaleko nich, robiąc coś na swoim telefonie.
- No wreszcie! Ileż można czekać? Gdzie ten idiota i Sav? - zapytała Delly, odsuwając delikatnie Ellingtona od siebie.
- Riker był już przebrany, a Savannah miała się przygotować, więc pewnie zaraz przyjdą. - uśmiechnęłam się. Po dziesięciu minutach para zakochanych wreszcie wyszła z busa. Z Rylandem mieliśmy się spotkać na miejscu.
  Wchodząc do klubu od razu ogłuszyła mnie głośna muzyka, ale po kilku chwilach przyzwyczaiłam się do niej. W środku wszyscy, a raczej wszystkie pary, się rozeszły. My z Rossem podeszliśmy do baru i Lynch zamówił jakiś alkohol. Ja tymczasem dostrzegłam Rocky'ego z jakąś blondynką, którzy rozmawiali z ,,wampirem Rylandem". Szturchnęłam Rossa pokazując mu, że już wiemy gdzie jest najmłodszy z Lynchów, na co ten tylko przytaknął i podał mi drinka. Opróżniliśmy swoje szklanki i poszliśmy tańczyć. Ross przyłożył mi nagle do czoła swój sztuczny pistolet, na co ja zrobiłam to samo z moim, unosząc brwi.
- Chciałem Cię przestraszyć. - mruknął, udając zawiedzionego.
- Nie wyszło Ci. - roześmiałam się i pociągnęłam go pod ścianę, żeby odpocząć. Byłam już kompletnie wykończona, a wszystkie kanapy i stoliki byli zajęte. Oparłam się o ścianę, a Ross szybko znalazł się naprzeciwko mnie, obsypując moją szyję pocałunkami. Uniosłam obie nogi i powoli oplotłam go nimi w pasie. Po jakimś czasie, gdy Ross coraz zachłanniej całował moją szyję zaczęłam cicho pojękiwać i zrozumiałam, że musimy skończyć.
- Ross, nie dam rady. Nie teraz. - mruknęłam mu do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek.
- Ale dlaczego? - jęknął niezadowolony.
- Rozejrzyj się i zobacz ile tu jest ludzi. - uśmiechnęłam się, a on przewrócił oczami.
- Tylko o ludzi Ci chodzi? - zapytał i odciągnął mnie od ściany. Ciągle nie stawiając mnie na ziemię ruszył przed siebie. Znaleźliśmy się w łazience, a on nie przestawał mnie całować. Kopnął drzwi jednej z kabin, a te otworzyły się. Wślizgnęliśmy się do środka i Ross jedną ręką zamknął drzwi. Znów oparł mnie o ścianę, a moje plecy się wygięły przy spotkaniu z lodowatą powierzchnią. Krzyknęłam zszokowana, kiedy poczułam go w sobie, bo nawet  nie wiedziałam, kiedy zdjął moją bieliznę. Sukienkę wciąż miałam na sobie. Kiedy już przyzwyczaiłam się do jego gwałtownych ruchów we mnie, objęłam jego szyję i wydobywałam z siebie głośne jęki.
- Kocham Cię, Ross. - jęknęłam, szczytując. Kiedy nadeszło jego spełnienie przycisnął usta do moich, a gdy się od siebie oderwaliśmy szepnął:
- Ja Ciebie też...Julia. - roześmialiśmy się.
- Nie wiem, czy możemy być Romeo i Julią...oni byli grzeczni. - mruknęłam, uśmiechając się.
- No przestań...oni się zabili! - wyszedł ze mnie delikatnie, na co znów jęknęłam cicho. Opuściłam powoli nogi, ale ledwo na nich stałam. Schyliłam się delikatnie po moją bieliznę, ale Ross mnie powstrzymał.
- Nie zakładaj. - mruknął. Westchnęłam, kiedy ciągnął mnie za rękę. Podeszłam do lustra, poprawiając fryzurę. - Już jesteś piękna. Idziemy? - zapytał Ross wskazują na drzwi. Przytaknęłam i musnęłam jego policzek ustami, a później wyszliśmy za rękę i znów zaczęliśmy tańczyć. Tak minęła prawie cała noc. Minutę przed północą wszyscy zaczęliśmy wyczekiwać i odliczać ostatnie dziesięć sekund. Kiedy wybiła północ wszyscy krzyknęliśmy:
- Wszystkiego najlepszego! - i każdy wypił drinka. Później wręczyliśmy Rocky'emu prezent, jakim była nowa gitara. Chłopak zaczął na niej grać, dziękując każdemu z osobna. Uściskał nas wszystkich po kolei, krzycząc, że nas kocha, na co wszyscy się śmialiśmy.


    Nie wiedziałam, która była godzina, ale na pewno było późno. Wszyscy opuszczaliśmy klub, a Ross namawiał mnie, aby wrócić do domu przez las.
- No nie wiem. -  zagryzłam dolną wargę czując, jak ze strachu ściska się mój żołądek.
- Przestań, tędy będzie szybciej. Jestem przecież przy Tobie. - ścisnął moją rękę, dając mi do zrozumienia, że jestem bezpieczna.
- No dobra. - mruknęłam. Strasznie nie lubiłam tego w sobie. Robiłam zawsze to, co chciał Ross. Właściwie nie miałam w tym wszystkim swojego zdania. Wystarczyło, że powie, że mnie i kocha, przytuli, czy chociaż spojrzy, żebym mu ulegała. Nieważne o co chodziło, czy o pójście lasem, czy o wyjechanie w trasę, czy chociażby o wybór jedzenia na obiad - zawsze robiłam tak, jak chciał Ross. I on dobrze wiedział, że robi ze mną coś takiego, a wcale mu to nie przeszkadzało.
Szłam tak zamyślona, gdy nagle zorientowałam się, że nie czuję już ręki Lyncha. Odwróciłam się, ale nigdzie go nie było. Zaczęłam go wołać najgłośniej jak potrafiłam. Bałam się poruszyć z miejsca, aby pójść go poszukać. Moje serce zaczęło bić sto razy szybciej.
- Ross, Ross...on Cię nie słyszy. - mruknął mi ktoś do ucha. Obcy głos wywołał u mnie lawinę łez. Miałam zacząć uciekać, ale poczułam, że ten ktoś ściska mnie mocno w pasie, przytrzymując też moje ręce.
- Puszczaj mnie. - warknęłam, ale jego to tylko rozbawiło.
- Dlaczego? Oboje tego chcemy prawda?- otworzyłam szeroko oczy. Nie, nie, nie,  to niemożliwe, nie mogę tego przeżyć kolejny raz. Słyszałam jakiś okropny pisk i nieprędko zdałam sobie sprawę, że to właśnie ja. Szarpałam się najbardziej jak potrafiłam i wreszcie uświadomiłam sobie, że klęczę na ziemi, zanosząc się płaczem, a obok mnie kuca Ross, głaskając mnie po plecach i ten facet, który przed chwilą proponował mi gwałt,  patrzył na mnie, nie wiedząc o co chodzi.
- Danny, przestań już, spokojnie. To był tylko żart, skarbie. - żart? Czy on wie, co dla mnie taki ,,żart" oznaczał? przypomniał mi tym tylko najgorsze uczucie w życiu. Ogromny strach, wstyd i obrzydzenie do siebie samej.
- Z takich rzeczy się nie żartuje. - krzyknęłam i przebiegłam przez las sama. Znalazłam się busie, gdzie wszyscy zerwali się na mój widok. Rydel spojrzała na mnie przerażona i pobiegła za mną do sypialni. Usiadła przy mnie na łóżku.
- Danny, co się dzieje? Twoja sukienka jest potargana i brudna, a Ty masz całą mokrą od łez twarz.
- Ross zrobił mi żart i nasłał na mnie swojego kolegę. - powiedziałam, ale ona dalej nie zrozumiała.
- Miałam się wystraszyć. A ten jego kolega mówił tak, jakby miał mnie zaraz zgwałcić. Udało mu się mnie wystraszyć.
- On jest nienormalny! Porozmawiam z nim, a Ty może weź gorący prysznic, rozluźnisz się. - skorzystałam z tej rady. Siedziałam pod prysznicem, czując, jak gorąca woda rozluźnia moje napięte mięśnie. Słyszałam kłótnie Rossa i Rydel i miałam wyrzuty sumienia, że do tego doprowadziłam.
- To miał być głupi żart, nie wiedziałem, że się tak wystraszy! - słyszałam głos mojego chłopaka i oczami wyobraźni widziałam jak gestykuluje.
- Nie rozumiesz, że raz udało jej się uciec, a teraz była pewna, że nie da sobie rady i tym razem dojdzie do gwałtu? - warknęła Delly. Otworzyłam oczy, które do tej pory zostawały zamknięte. Wyszłam spod prysznica, wytarłam się, nałożyłam szlafrok i chodziłam w kółko. Ross miał nie wiedzieć. Rydel, czemu to zrobiłaś?
- Jak to raz udało jej się uciec? - zapytał, a jego siostra spojrzała na mnie przez jego ramię. Lynch odwrócił się w moją stronę, a blondynka odeszła twierdząc, że powinniśmy porozmawiać.
- Nigdy nie chciałam o tym rozmawiać... - zaczęłam. Ross zacisnął zęby.
- O co chodzi Danny? Czemu o niczym nie wiem?
- To działo się na wyjeździe. Była dyskoteka, a ja nie chciałam na nią iść, więc siedziałam w pokoju. Wtedy przyszedł...ten chłopak, usiadł obok mnie i na początku normalnie rozmawialiśmy, wydawał mi się spoko. A potem mnie pocałował, ale odepchnęłam Go. Powiedziałam, że mam chłopaka, a on popchnął mnie, zaczął całować, rozbierać. A ja tylko krzyczałam. Potem do pokoju weszła taka dziewczyna, zaczęła się śmiać, ale on wtedy wyszedł. Zostawił mnie tam. Udało mi się przed tym uciec. Później pojawił się, kiedy byłam u Ciebie w szpitalu. Gdyby nie Rydel i Ellington, zrobiłby to. Dlatego byłam tak przerażona w tamtej sytuacji. Nie myśl, że nie mam poczucia humoru...po prostu nie umiem żartować z czegoś takiego, rozumiesz? - widziałam, jak wzbiera się w nim złość.
- Kto to był? Zabiję go! Zabiję go, przysięgam! - krzyczał zaciskając dłonie w pięści. Przytuliłam go mocno do siebie.
- Już dobrze, wszystko w porządku, niczego mi nie zrobił. - mówiłam i wtedy zobaczyłam coś, co mnie złamało. Ross płakał. Płakał z mojego powodu. Nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, jedynie po jego policzkach płynęły łzy. To łamało mi serce.
- Zapomnijmy o tym, Ross...
- Kocham Cię, kurwa, najbardziej na świecie i już nigdy nie pozwolę, żeby jakiś gnój położył na Tobie chociażby najmniejszy palec, obiecuję. Przepraszam. - powiedział, a ja, wciąż go przytulając, czułam dziwną ulgę i ogromną miłość do tego blondyna.





Ta daaam. Przepraszam, że rozdział tak późno. Napisałam go już w październiku, ale później bylam chora i nie miałam siły, żeby go skończyć. No, a później jak zwykle brak czasu. Mam nadzieję, że jak zwykle mi wybaczycie. Chyba musicie przywyknąć, ze te rozdziały są tak rzadko.

2 komentarze:

  1. Super!
    Czekam!

    -Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś nominowana do LBA! <3
    Genialne opowiadanie! <3
    http://ross-badboy-laura-prettygirl.bloog.pl/id,353877345,title,Nagroda-LBA,index.html

    OdpowiedzUsuń