Całą noc nie mogłam usnąć. Leżałam w łóżku, kiedy usłyszałam za oknem jakiś łomot. Wystraszyłam się więc leżałam pod kołdrą. Zdałam sobie sprawę, że ktoś jest u mnie w pokoju, więc powoli wyjrzałam zza kołdry.
-ROSS?-prawie krzyknęłam. Co on tu robił?
-Obudziłem Cię? Przepraszam, chciałem Cię zobaczyć.
-O 3 w nocy?
-Nie wiem, kiedy wyjedziesz.-chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
-Co Ty robisz?-zapytałam udając zdziwienie.
-Chcę przytulić moją dziewczynę?-odpowiedział, jakby to było oczywiste.
-Nie masz dziewczyny.-rzuciłam oschle.
-O co Ci chodzi?
-Zerwałeś ze mną jakieś 13 godzin temu.
-Dobrze wiesz o co mi wtedy chodziło. Nie chodzi mi o zerwanie. Wrócimy do siebie. Ale związki na odległość bolą. To po co być w związku?
-Zachowujesz się dziecinnie.
-Kocham Cię.
-Po co przyszedłeś?
-Powiedzieć, że Cię kocham.
-Już to zrobiłeś. Coś jeszcze?
-Chciałem się pożegnać...
-Super. Zrób to.
-Słuchaj, nie chcę, żebyś myślała, że...
-Nie przeciągaj pożegnania.- przerwałam mu.- To męczące. Zdecydowałeś się odejść, to idź. Rozumiem o co Ci chodzi.
-Danny...-próbowałam spojrzeć mu w oczy, ale po prostu nie mogłam. Nie chciałam, aby widział w nich łzy.
-Idź już...-wyszeptałam. Wyszedł znów przez okno. Jakby nie było drzwi. Był załamany i widziałam to po nim. Następnego dnia zdałam test. Jeszcze tej nocy miałam lecieć do Włoch.
*Oczami Ross'a*
Przed chwilą dostałem SMS-a od Danny. Już siedziała w samolocie. Nawet się z nią nie pożegnałem. Zrobiła to specjalnie. Żebym nie widział jej łez. Była przecież taka dumna. Tyle razy przy mnie płakała... Mógłbym przysiąc, że teraz też płacze. Usiadłem na łóżku i grałem coś na gitarze.
-Wszystko ok?-Riker wszedł do pokoju.
-Nic nie jest ok. Wyjechała. Serce mi się kraja, jak myślę, że nie zobaczę jej tyle miesięcy.
-Walcz o nią.
-Już przegrałem.
-Ross...ratuj to co dla Ciebie najważniejsze, zanim stracisz to na zawsze....-spojrzałem na brata załzawionymi oczami, a on wyszedł.
Miał rację. Ale co ja mogłem zrobić? Wyjechała na kilka miesięcy. Nie mogę jechać do niej, bo R5 daje koncerty, a w 2015 ruszamy w trasę. Ona wróci pewnie na Boże Narodzenie, a potem znów wyjedzie. To nie ma sensu.....
*tydzień później*
Leżałem na łóżku, wpatrując się w sufit. Dlaczego wyjechała? Planowałem spędzić z nią święta. Planowałem, że przyjdzie do mnie, podzielimy się tym cholernym opłatkiem, a po złożeniu życzeń pocałujemy. Miałem nadzieję, że ubierzemy razem choinkę, że spotkamy się pod jemiołą. A jeśli nie chciałaby przychodzić na Wigilię, to chociaż w następny dzień świąt, ale nie. Musiała wyjechać. Zastanawiałem się jaki kupić jej prezent, bo nie wiedziałem i nie wiem. Teraz to będzie na marne i kupię go kiedy będę chciał, bo przyjedzie po Nowym Roku, więc mam czas, do 1 stycznia. Nie wiem, kiedy dokładnie wróci, ale na pewno po 1.
-Ross, ogarnij się.-Rydel weszła do mojego pokoju i podała mi kubek z kakaem.- siedzisz w tym pokoju od tygodnia. Koncerty są wstrzymane do 2015, jedyne co możesz robić to nagrywać płytę. Co chcesz dalej robić? Będziesz tu siedzieć dopóki Danny nie wróci?
-Jak to koncerty są wstrzymane?!
-A, Ty nie wiesz...
-No nie.
-Nie wiesz o niczym, bo siedzisz tylko w tym pokoju. Nie wiesz, że Riker jest przeziębiony i stracił głos?
-Tu Cię zaskoczę siostrzyczko, bo wiem. Ale dlaczego są wstrzymane do 2015? Przecież choroba trwa ok, tydzień, góra dwa.
-Lekarz powiedział, że jesteśmy przemęczeni, więc tata postanowił zrobić nam przerwę. Co chcesz dalej robić?
-Nie wiem.
-Powiem jeszcze, że wymyśliliśmy dziś, że zrobimy dzisiaj spotkanie z fanami, żeby im to wytłumaczyć, mam nadzieję, że się pojawisz. A i masz-rzuciła we mnie gazetą.- wiem, że lubisz tańczyć, może znajdziesz jakieś zajęcie.-i wyszła.
Spojrzałem na gazetę i ogłoszenie w niej:
,,POSZUKIWANY DOŚWIADCZONY TYMCZASOWY CHOREOGRAF TAŃCA"
Spodobało mi się to. Przynajmniej miałbym zajęcie. Nie wiem jak tata mógł odwołać wszystkie koncerty, przecież one dawały mi radość. Mi, całemu R5 i fanom. Postanowiłem, że zadzwonię do tego studia tanecznego wieczorem. Tymczasem musiałem przygotować się na spotkanie z fanami. Przecież bym Go sobie nie odpuścił.
Gotowy zszedłem na dół, gdzie czekało już gotowe rodzeństwo.
-Myśleliśmy, że już nie zejdziesz.-burknął Rocky.
-W ogóle to gdzie ma być to spotkanie?-zmieniłem temat.
-W galerii.- rzuciła Rydel. Spojrzałem na Riker'a, który bardzo chciał coś teraz powiedzieć, ale nie mógł. Było mi Go bardzo szkoda, ale śmiesznie to wyglądało. Chwycił za swój notes i długopis chcąc coś napisać, ale zaraz to odłożył.
-W galerii? Oszaleliście?
-O co Ci chodzi?
-Nie no, to tylko jakieś 10 tysięcy fanów.
-,,Galeria" to nazwa klubu, geniuszu.-Ell poczochrał moje włosy, które układałem pól godziny.
-Co? Od kiedy?!
-OD dawna. Ale też ją dopiero znaleźliśmy. Najpierw my będziemy na scenie i zrobimy coś w stylu Q&A, a potem podpiszemy autografy i w ogóle...-Rydel zaśmiała się, a potem ruszyliśmy do samochodu.
Na miejscu czekali już fani. Kiedy weszliśmy na scenę od razu powitał nas głośny pisk. Uśmiechnąłem się. R5 Family zawsze wywoływało u mnie uśmiech. Rozmawialiśmy z fanami tak jak na Q&A, tylko, że wcześniej wytłumaczyliśmy im zawieszenie koncertów. Wiele pytań oczywiście brzmiało ,,Ross, jak Ci się układa z Danny?" na co odpowiadałem tylko krótkie ,,dobrze" i lekko się uśmiechałem. Bo co miałem mówić?
Po wszystkim udaliśmy się do większej sali, gdzie usiedliśmy przy stole, a fani ustawieni w kolejce czekali na autografy. Siedziałem ostatni, więc jak zwykle najdłużej czekałem, żeby porozmawiać z fanką. Denerwowało mnie to. Chciałem posłuchać wszystkiego co ma do powiedzenia, ale musiałem ostatni, bo zawsze moje rodzeństwo mnie tam wywalało, ale i tak ich kochałem.
Powoli od autografów bolała mnie ręka, ale nie przestawałem. Teraz podeszła do mnie dziewczyna, około 16 lat. Miała brązowe, kręcone włosy do pasa, była szczupła i naprawdę ładna. Z resztą jak wszystkie R5ers. Podała mi osobny plakat, na którym byłem tylko ja, żebym go podpisał, a Rydel po podpisaniu się podała mi ten, gdzie jesteśmy wszyscy. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Tej fance podwinął się rękaw i zobaczyłem coś, co mnie właściwie zabolało. Chwyciłem ją za nadgarstek i podwinąłem rękaw całkiem. Przyglądała mi się zdziwiona.
-Nie rób tego, proszę. Każdy problem jesteś w stanie rozwiązać bez pomocy żyletki.- uśmiechnąłem się do niej. Jej natomiast łzy spłynęły po policzku.
-Ale ja już inaczej nie potrafię.-wyszeptała.-przytuliłem ją.
-Wierzę w Ciebie. Pamiętaj, że jeżeli jest źle, to znaczy, że będzie lepiej. Na końcu zawsze jest dobrze. Widocznie skoro, jest źle, to to nie koniec. Obiecaj mi, że postarasz się z tym skończyć...
-Vanessa.-dokończyła.
-Obiecaj mi, że postarasz się z tym skończyć Vanessa.
-Obiecuję.- uśmiechnęła się i odebrała plakaty. Przytuliła jeszcze raz nas wszystkich i odeszła, a ja jeszcze chwilę odprowadzałem ją wzrokiem.
W domu, po wzięciu prysznica i ogarnięciu się zadzwoniłem do studia.
-Studio tańca ,,CROSS" w czym mogę pomóc?
-Dobry Wieczór, dzwonię o ogłoszenie, że poszukujecie choreografa. To nadal aktualne?
-Tak, tak. Jest Pan zainteresowany, tak?- Nie, tak dzwonię, dla jaj.- pomyślałem.
-Jak najbardziej.
-W takim razie poproszę pana imię i nazwisko na początek.
-Ross Lynch.
-R-R-Ross Lynch?! Mogę przyjąć Pana od razu, bez żadnych testów, nic! Pan jest do tej pory najlepszym tancerzem, jakiego znam!- uśmiechnąłem się pod nosem.
-Naprawdę?! To świetnie! I dziękuję bardzo, ale bywają lepsi...od kiedy mogę zacząć?
-A od kiedy Pan może?
-Od jura nawet.
-Więc od jutra. Musi pojawić się pan w studiu o 11:00. Będziemy czekać w sali numer 10.
-Super, dziękuję, do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Więc tymczasowa praca załatwiona. Muszę się wyspać, bo jutro trzeba wstać....
Nowy rozdział! Wiem, że nie należy do najlepszych, ale stwierdziłam, że muszę w końcu coś dodać. Czekam na komentarze :*
PS użyłam tam cytatu z książki ,,Mały Książę", ponieważ idealnie pasował, a ja na dodatek uwielbiam tą książkę xD
niedziela, 19 października 2014
środa, 1 października 2014
#20
*tydzień później*
Od trzech dni jestem już w domu. Dziś jest poniedziałek i ciocia namówiła mnie, żebym poszła do szkoły. Niestety, nie umiałam jej się sprzeciwić. Ubrałam się w czarną bokserkę, a na to zarzuciłam koszulę w kratę-również czarną. Jasne jeansy i czerwone trampki idealnie do nich pasowały. Spojrzałam na moją pociętą rękę i zdałam sobie sprawę, że mam rękawy za łokieć, więc wszystkie rany widać. Poszukałam w szufladzie czegoś, co mogłabym sobie przewiązać przez nadgarstek i wybrałam czerwoną bandamkę. Zawiązałam ją na nadgarstku. Spojrzałam w lustro, na którym poprzyklejane karteczki z różnymi napisami typu ,,jesteś piękna". Ross przyklejał mi je zawsze, kiedy u mnie był, jak to on twierdzi ,,żebym przestała płakać przed lustrem i uwierzyła, że jestem piękna". Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając jedną z karteczek.
Następnie chwyciłam torbę, przełożyłam przez głowę i zeszłam na dół, gdzie czekała już moja ciocia, która postanowiła zawieść mnie dziś do szkoły. Długo się kłóciłam, że nie chcę, ale i tak się uparła.
-Powodzenia.-uśmiechnęła się do mnie, gdy wysiadałam z samochodu.
Uśmiechnęłam się sztucznie i pognałam do budynku.
Stałam przed klasą i długo zastanawiałam się czy wejść. W końcu jednak stwierdziłam, że wejdę, pośmieją się ze mnie i wyjdę. Nacisnęłam klamkę i powoli weszłam do środka.
-Dzień dobry.- wyszeptałam. Kiedy weszłam całą klasa nagle ucichła, a wszyscy wlepiali we mnie wzrok jak jakiegoś kosmitę.
-Witaj Danny.-powiedziała nauczycielka i smutno się do mnie uśmiechnęła.
Z głową w dół zajęłam moje stałe miejsce- na końcu sali. Przez całą lekcje próbowałam się skupić na tej biologii, ale jakoś mi nie wyszło.
Następna była godzina wychowawcza. Jak zwykle spóźniłam się na lekcję, ale kiedy weszłam zastała mnie miła (?) niespodzianka. Wszyscy razem z moją wychowawczynią stali z różnymi kwiatkami, torebkami i jeszcze czymś tam.
-PRZEPRASZAMY!-krzyknęli, gdy tylko weszłam do klasy. Byłam bardzo zdezorientowana, dlatego stałam tam jak wryta. Podszedł do mnie Hugo- wręczył mi kwiaty i przytulił mnie.
-Przepraszam Cię za wszystko...to było głupie.-jego oczy nabrały jakiegoś dziwnego blasku i odszedł. Wydawał się jakiś przygnębiony.
Następna podeszła Maia i podała mi jakąś torebkę (był w niej miś i kartka, ale postanowiłam, że sprawdzę je w domu.)
-Ja również Cię przepraszam, jestem straszną idiotką.-wyszeptała, a łzy spłynęły jej po policzku. Odeszła ode mnie i wtedy przewodnicząca klasy-Dove, wygłosiła jakąś dziwną przemowę:
-Chcemy wszyscy przeprosić Cię z całego serca. Nie wiedzieliśmy jak wielkie masz problemy i nie zdawaliśmy sobie sprawy, że bierzesz sobie to wszystko tak do serca. Chcemy też, żebyś wiedziała, że naprawdę tego żałujemy i to się więcej nie powtórzy.
-Dzięki.-wyszeptałam niewzruszona. Miałam gdzieś te ich przeprosiny. Szkoda, że po dwóch latach, dopiero kiedy próbowałam się zabić, zrozumieli, że mnie ranią. Już chciałam zająć miejsce, kiedy wychowawczyni zatrzymała mnie.
-Tak?-zapytałam znów zdziwiona. A ona czego może chcieć?
-Posłuchaj Danny, mam dla Ciebie niespodziankę! Ponieważ kilka osób z klasy jedzie do Włoch na wymianę, na trzy miesiące, sprawdziłam Twoje oceny z języka włoskiego. Może nie jesteś zbyt dobra z innych przedmiotów, ale akurat w włoskim jesteś jedną z najlepszych w klasie. Pojedzie tylko 6 osób i mam nadzieję, że jedną z nich będziesz Ty. Masz tutaj zgodę.-podała mi kartkę.- I jeśli zdecydujesz się pojechać, to ciocia musi to wypełnić, a Ty musisz mi to przynieść. Potem przystąpisz do bardzo łatwego egzaminu z włoskiego i jeśli uzyskasz co najmniej 30 punktów, na 60 będziesz mogła pojechać.-chyba sobie żartuje! Miałabym wyjechać z osobami, których nienawidzę, zostawiając Ross'a, Rydel?! Riker'a, Ell'a i Rocky'ego oczywiście też, ale Ross to mój chłopak, a Rydel przyjaciółka i bez nich byłoby najtrudniej. Oczywiście, że nie pojadę.
****************
-Oczywiście, że pojedziesz Danny.-zakomunikowała ciocia, gdy o wszystkim jej opowiedziałam.
-Co?! Ale ciociu!
-Bez żadnego ,,ale"! Wiem, że Ci trudno, ale to dobry sposób, żeby oswoić się ze swoją klasą, Dan. Wytrzymasz trzy miesiące bez R5, nie uciekną Ci.
-Jak możesz mi to robić?!-krzyknęłam i wybiegłam z domu. Oczywiście pobiegłam do Ross'a. Musiałam z nim porozmawiać.
-Hej!-pocałował mnie w policzek od razu, kiedy otworzył drzwi.
-Musimy pogadać...
-Co się stało?!-
-Ross...nie będę owijać w bawełnę, po prostu to powiem: wyjeżdżam na trzy miesiące do Włoch. Będę tęsknić, ale nic na to nie poradzę. Cześć.-odwróciłam się i już miałam iść, żeby nie rozpłakać się przy nim. Próbowałam udawać taką silną, ale mi to nie wyszło. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Co?- jego oczy były jakby pełne łez.
-No wyjeżdżam!-łzy spłynęły mi po policzkach.-W słowniku sprawdź...
-Danny...jak to?
-Na wymianę. Nie zobaczymy się przez trzy miesiące, Ross ja nie dam rady.-wtuliłam się w niego.
-Co to znaczy ,,nie dam rady"?!
-Ross...nie dam rady bez mojego chłopaka trzy miesiące!
-To może...nie będę Twoim chłopakiem przez trzy miesiące...?-łza spłynęła mu po policzku, ale szybko ją wytarł.
-Co?
-No...jeśli nie dasz przez trzy miesiące rady bez Twojego chłopaka, to...-zawahał się.-to nie miej chłopaka, przez trzy miesiące...
-Czy...czy Ty ze mną zrywasz?
-Tak jakby...ale nie na zawsze! Tylko na trzy miesiące. Mi też jest ciężko, ale wrócimy do siebie. A jak na razie tylko przyjaciele?
-Nie. Jeśli już, to w ogóle nie chce mieć z Tobą kontaktu. Prędzej się tam zbiję, ale tym razem mi się to uda!-krzyknęłam i odeszłam. Łzy cały czas płynęły mi po policzkach.
-Danny, wiesz, że Cię kocham!-usłyszałam jeszcze za sobą, ale zignorowałam to. Weszłam do domu. Cioci nie było, a na stole leżała już wypisana zgoda. Wzięłam ją ze sobą i poszłam na górę. Spakowałam walizki-normalne było, że dobrze napiszę ten test.Przez całe dwa lata , a teraz już zaczyna się trzeci rok, nie miałam z włoskiego niższej oceny niż 5. Jak miałam nie zdać? Chyba, że specjalnie, ale to też by mi się nie udało. Poszłam jeszcze do łazienki. Otworzyłam szafkę z lustrem, chwyciłam za żyletkę i zamknęłam szafkę. Rozwiązałam bandamkę i odłożyłam ją na bok. Przejechałam kilka razy żyletką po skórze, a potem dałam rękę pod wodę, żeby wypłukać ją z krwi. Wytarłam ją i z powrotem zawiązałam bandamkę, a żyletkę schowałam do telefonu i wyszłam.
I wtedy zaczęły się wyrzuty sumienia.
CO JA ZROBIŁAM DO CHOLERY?! To było głupie. Ale teraz myślę już tylko o tym, żeby iść po żyletkę, więc w końcu to zrobiłam, i co? I teraz żałuję. Rozpłakałam się. Chciałaby cofnąć czas o te kilka minut i odłożyć tą żyletkę!
Od trzech dni jestem już w domu. Dziś jest poniedziałek i ciocia namówiła mnie, żebym poszła do szkoły. Niestety, nie umiałam jej się sprzeciwić. Ubrałam się w czarną bokserkę, a na to zarzuciłam koszulę w kratę-również czarną. Jasne jeansy i czerwone trampki idealnie do nich pasowały. Spojrzałam na moją pociętą rękę i zdałam sobie sprawę, że mam rękawy za łokieć, więc wszystkie rany widać. Poszukałam w szufladzie czegoś, co mogłabym sobie przewiązać przez nadgarstek i wybrałam czerwoną bandamkę. Zawiązałam ją na nadgarstku. Spojrzałam w lustro, na którym poprzyklejane karteczki z różnymi napisami typu ,,jesteś piękna". Ross przyklejał mi je zawsze, kiedy u mnie był, jak to on twierdzi ,,żebym przestała płakać przed lustrem i uwierzyła, że jestem piękna". Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając jedną z karteczek.
Następnie chwyciłam torbę, przełożyłam przez głowę i zeszłam na dół, gdzie czekała już moja ciocia, która postanowiła zawieść mnie dziś do szkoły. Długo się kłóciłam, że nie chcę, ale i tak się uparła.
-Powodzenia.-uśmiechnęła się do mnie, gdy wysiadałam z samochodu.
Uśmiechnęłam się sztucznie i pognałam do budynku.
Stałam przed klasą i długo zastanawiałam się czy wejść. W końcu jednak stwierdziłam, że wejdę, pośmieją się ze mnie i wyjdę. Nacisnęłam klamkę i powoli weszłam do środka.
-Dzień dobry.- wyszeptałam. Kiedy weszłam całą klasa nagle ucichła, a wszyscy wlepiali we mnie wzrok jak jakiegoś kosmitę.
-Witaj Danny.-powiedziała nauczycielka i smutno się do mnie uśmiechnęła.
Z głową w dół zajęłam moje stałe miejsce- na końcu sali. Przez całą lekcje próbowałam się skupić na tej biologii, ale jakoś mi nie wyszło.
Następna była godzina wychowawcza. Jak zwykle spóźniłam się na lekcję, ale kiedy weszłam zastała mnie miła (?) niespodzianka. Wszyscy razem z moją wychowawczynią stali z różnymi kwiatkami, torebkami i jeszcze czymś tam.
-PRZEPRASZAMY!-krzyknęli, gdy tylko weszłam do klasy. Byłam bardzo zdezorientowana, dlatego stałam tam jak wryta. Podszedł do mnie Hugo- wręczył mi kwiaty i przytulił mnie.
-Przepraszam Cię za wszystko...to było głupie.-jego oczy nabrały jakiegoś dziwnego blasku i odszedł. Wydawał się jakiś przygnębiony.
Następna podeszła Maia i podała mi jakąś torebkę (był w niej miś i kartka, ale postanowiłam, że sprawdzę je w domu.)
-Ja również Cię przepraszam, jestem straszną idiotką.-wyszeptała, a łzy spłynęły jej po policzku. Odeszła ode mnie i wtedy przewodnicząca klasy-Dove, wygłosiła jakąś dziwną przemowę:
-Chcemy wszyscy przeprosić Cię z całego serca. Nie wiedzieliśmy jak wielkie masz problemy i nie zdawaliśmy sobie sprawy, że bierzesz sobie to wszystko tak do serca. Chcemy też, żebyś wiedziała, że naprawdę tego żałujemy i to się więcej nie powtórzy.
-Dzięki.-wyszeptałam niewzruszona. Miałam gdzieś te ich przeprosiny. Szkoda, że po dwóch latach, dopiero kiedy próbowałam się zabić, zrozumieli, że mnie ranią. Już chciałam zająć miejsce, kiedy wychowawczyni zatrzymała mnie.
-Tak?-zapytałam znów zdziwiona. A ona czego może chcieć?
-Posłuchaj Danny, mam dla Ciebie niespodziankę! Ponieważ kilka osób z klasy jedzie do Włoch na wymianę, na trzy miesiące, sprawdziłam Twoje oceny z języka włoskiego. Może nie jesteś zbyt dobra z innych przedmiotów, ale akurat w włoskim jesteś jedną z najlepszych w klasie. Pojedzie tylko 6 osób i mam nadzieję, że jedną z nich będziesz Ty. Masz tutaj zgodę.-podała mi kartkę.- I jeśli zdecydujesz się pojechać, to ciocia musi to wypełnić, a Ty musisz mi to przynieść. Potem przystąpisz do bardzo łatwego egzaminu z włoskiego i jeśli uzyskasz co najmniej 30 punktów, na 60 będziesz mogła pojechać.-chyba sobie żartuje! Miałabym wyjechać z osobami, których nienawidzę, zostawiając Ross'a, Rydel?! Riker'a, Ell'a i Rocky'ego oczywiście też, ale Ross to mój chłopak, a Rydel przyjaciółka i bez nich byłoby najtrudniej. Oczywiście, że nie pojadę.
****************
-Oczywiście, że pojedziesz Danny.-zakomunikowała ciocia, gdy o wszystkim jej opowiedziałam.
-Co?! Ale ciociu!
-Bez żadnego ,,ale"! Wiem, że Ci trudno, ale to dobry sposób, żeby oswoić się ze swoją klasą, Dan. Wytrzymasz trzy miesiące bez R5, nie uciekną Ci.
-Jak możesz mi to robić?!-krzyknęłam i wybiegłam z domu. Oczywiście pobiegłam do Ross'a. Musiałam z nim porozmawiać.
-Hej!-pocałował mnie w policzek od razu, kiedy otworzył drzwi.
-Musimy pogadać...
-Co się stało?!-
-Ross...nie będę owijać w bawełnę, po prostu to powiem: wyjeżdżam na trzy miesiące do Włoch. Będę tęsknić, ale nic na to nie poradzę. Cześć.-odwróciłam się i już miałam iść, żeby nie rozpłakać się przy nim. Próbowałam udawać taką silną, ale mi to nie wyszło. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Co?- jego oczy były jakby pełne łez.
-No wyjeżdżam!-łzy spłynęły mi po policzkach.-W słowniku sprawdź...
-Danny...jak to?
-Na wymianę. Nie zobaczymy się przez trzy miesiące, Ross ja nie dam rady.-wtuliłam się w niego.
-Co to znaczy ,,nie dam rady"?!
-Ross...nie dam rady bez mojego chłopaka trzy miesiące!
-To może...nie będę Twoim chłopakiem przez trzy miesiące...?-łza spłynęła mu po policzku, ale szybko ją wytarł.
-Co?
-No...jeśli nie dasz przez trzy miesiące rady bez Twojego chłopaka, to...-zawahał się.-to nie miej chłopaka, przez trzy miesiące...
-Czy...czy Ty ze mną zrywasz?
-Tak jakby...ale nie na zawsze! Tylko na trzy miesiące. Mi też jest ciężko, ale wrócimy do siebie. A jak na razie tylko przyjaciele?
-Nie. Jeśli już, to w ogóle nie chce mieć z Tobą kontaktu. Prędzej się tam zbiję, ale tym razem mi się to uda!-krzyknęłam i odeszłam. Łzy cały czas płynęły mi po policzkach.
-Danny, wiesz, że Cię kocham!-usłyszałam jeszcze za sobą, ale zignorowałam to. Weszłam do domu. Cioci nie było, a na stole leżała już wypisana zgoda. Wzięłam ją ze sobą i poszłam na górę. Spakowałam walizki-normalne było, że dobrze napiszę ten test.Przez całe dwa lata , a teraz już zaczyna się trzeci rok, nie miałam z włoskiego niższej oceny niż 5. Jak miałam nie zdać? Chyba, że specjalnie, ale to też by mi się nie udało. Poszłam jeszcze do łazienki. Otworzyłam szafkę z lustrem, chwyciłam za żyletkę i zamknęłam szafkę. Rozwiązałam bandamkę i odłożyłam ją na bok. Przejechałam kilka razy żyletką po skórze, a potem dałam rękę pod wodę, żeby wypłukać ją z krwi. Wytarłam ją i z powrotem zawiązałam bandamkę, a żyletkę schowałam do telefonu i wyszłam.
I wtedy zaczęły się wyrzuty sumienia.
CO JA ZROBIŁAM DO CHOLERY?! To było głupie. Ale teraz myślę już tylko o tym, żeby iść po żyletkę, więc w końcu to zrobiłam, i co? I teraz żałuję. Rozpłakałam się. Chciałaby cofnąć czas o te kilka minut i odłożyć tą żyletkę!
Subskrybuj:
Posty (Atom)