środa, 1 października 2014

#20

*tydzień później*

Od trzech dni jestem już w domu. Dziś jest poniedziałek i ciocia namówiła mnie, żebym poszła do szkoły. Niestety, nie umiałam jej się sprzeciwić. Ubrałam się w czarną bokserkę, a na to zarzuciłam koszulę w kratę-również czarną. Jasne jeansy i czerwone trampki idealnie do nich pasowały. Spojrzałam na moją pociętą rękę i zdałam sobie sprawę, że mam rękawy za łokieć, więc wszystkie rany widać. Poszukałam w szufladzie czegoś, co mogłabym sobie przewiązać przez nadgarstek i wybrałam czerwoną bandamkę. Zawiązałam ją na nadgarstku. Spojrzałam w lustro, na którym poprzyklejane karteczki z różnymi napisami typu ,,jesteś piękna". Ross przyklejał mi je zawsze, kiedy u mnie był, jak to on twierdzi ,,żebym przestała płakać przed lustrem i uwierzyła, że jestem piękna". Uśmiechnęłam się sama do siebie czytając jedną z karteczek.
Następnie chwyciłam torbę, przełożyłam przez głowę i zeszłam na dół, gdzie czekała już moja ciocia, która postanowiła zawieść mnie dziś do szkoły. Długo się kłóciłam, że nie chcę, ale i tak się uparła.

-Powodzenia.-uśmiechnęła się do mnie, gdy wysiadałam z samochodu.
Uśmiechnęłam się sztucznie i pognałam do budynku.
Stałam przed klasą i długo zastanawiałam się czy wejść. W końcu jednak stwierdziłam, że wejdę, pośmieją się ze mnie i wyjdę. Nacisnęłam klamkę i powoli weszłam do środka.
-Dzień dobry.- wyszeptałam. Kiedy weszłam całą klasa nagle ucichła, a wszyscy wlepiali we mnie wzrok jak jakiegoś kosmitę.
-Witaj Danny.-powiedziała nauczycielka i smutno się do mnie uśmiechnęła.
Z głową w dół zajęłam moje stałe miejsce- na końcu sali. Przez całą lekcje próbowałam się skupić na tej biologii, ale jakoś mi nie wyszło.
Następna była godzina wychowawcza. Jak zwykle spóźniłam się na lekcję, ale kiedy weszłam zastała mnie miła (?) niespodzianka. Wszyscy razem z  moją wychowawczynią stali z różnymi kwiatkami, torebkami i jeszcze czymś tam.
-PRZEPRASZAMY!-krzyknęli, gdy tylko weszłam do klasy. Byłam bardzo zdezorientowana, dlatego stałam tam jak wryta. Podszedł do mnie Hugo- wręczył mi kwiaty i przytulił mnie.
-Przepraszam Cię za wszystko...to było głupie.-jego oczy nabrały jakiegoś dziwnego blasku i odszedł. Wydawał się jakiś przygnębiony.
Następna podeszła Maia i podała mi jakąś torebkę (był w niej miś i kartka, ale postanowiłam, że sprawdzę je w domu.)
-Ja również Cię przepraszam, jestem straszną idiotką.-wyszeptała, a łzy spłynęły jej po policzku. Odeszła ode mnie i wtedy przewodnicząca klasy-Dove, wygłosiła jakąś dziwną przemowę:
-Chcemy wszyscy przeprosić Cię z całego serca. Nie wiedzieliśmy jak wielkie masz problemy i nie zdawaliśmy sobie sprawy, że bierzesz sobie to wszystko tak do serca. Chcemy też, żebyś wiedziała, że naprawdę tego żałujemy i to się więcej nie powtórzy.
-Dzięki.-wyszeptałam niewzruszona. Miałam gdzieś te ich przeprosiny. Szkoda, że po dwóch latach, dopiero kiedy próbowałam się zabić, zrozumieli, że mnie ranią. Już chciałam zająć miejsce, kiedy wychowawczyni zatrzymała mnie.
-Tak?-zapytałam znów zdziwiona. A ona czego może chcieć?
-Posłuchaj Danny, mam dla Ciebie niespodziankę! Ponieważ kilka osób z klasy jedzie do Włoch na wymianę, na trzy miesiące, sprawdziłam Twoje oceny z języka włoskiego. Może nie jesteś zbyt dobra z innych przedmiotów, ale akurat w włoskim jesteś jedną z najlepszych w klasie. Pojedzie tylko 6 osób i mam nadzieję, że jedną z nich będziesz Ty. Masz tutaj zgodę.-podała mi kartkę.- I jeśli zdecydujesz się pojechać, to ciocia musi to wypełnić, a Ty musisz mi to przynieść. Potem przystąpisz do bardzo łatwego egzaminu z włoskiego i jeśli uzyskasz co najmniej 30 punktów, na 60 będziesz mogła pojechać.-chyba sobie żartuje! Miałabym wyjechać z osobami, których nienawidzę, zostawiając Ross'a, Rydel?! Riker'a, Ell'a i Rocky'ego oczywiście też, ale Ross to mój chłopak, a Rydel przyjaciółka i bez nich byłoby najtrudniej. Oczywiście, że nie pojadę.

****************


-Oczywiście, że pojedziesz Danny.-zakomunikowała ciocia, gdy o wszystkim jej opowiedziałam.
-Co?! Ale ciociu!
-Bez żadnego ,,ale"! Wiem, że Ci trudno, ale to dobry sposób, żeby oswoić się ze swoją klasą, Dan. Wytrzymasz trzy miesiące bez R5, nie uciekną Ci.
-Jak możesz mi to robić?!-krzyknęłam i wybiegłam z domu. Oczywiście pobiegłam do Ross'a. Musiałam z nim porozmawiać.
-Hej!-pocałował mnie w policzek od razu, kiedy otworzył drzwi.
-Musimy pogadać...
-Co się stało?!-
-Ross...nie będę owijać w bawełnę, po prostu to powiem: wyjeżdżam na trzy miesiące do Włoch. Będę tęsknić, ale nic na to nie poradzę. Cześć.-odwróciłam się i już miałam iść, żeby nie rozpłakać się przy nim. Próbowałam udawać taką silną, ale mi to nie wyszło. Złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-Co?- jego oczy były jakby pełne łez.
-No wyjeżdżam!-łzy spłynęły mi po policzkach.-W słowniku sprawdź...
-Danny...jak to?
-Na wymianę. Nie zobaczymy się przez trzy miesiące, Ross ja nie dam rady.-wtuliłam się w niego.
-Co to znaczy ,,nie dam rady"?!
-Ross...nie dam rady bez mojego chłopaka trzy miesiące!
-To może...nie będę Twoim chłopakiem przez trzy miesiące...?-łza spłynęła mu po policzku, ale szybko ją wytarł.
-Co?
-No...jeśli nie dasz przez trzy miesiące rady bez Twojego chłopaka, to...-zawahał się.-to nie miej chłopaka, przez trzy miesiące...
-Czy...czy Ty ze mną zrywasz?
-Tak jakby...ale nie na zawsze! Tylko na trzy miesiące. Mi też jest ciężko, ale wrócimy do siebie. A jak na razie tylko przyjaciele?
-Nie. Jeśli już, to w ogóle nie chce mieć z Tobą kontaktu. Prędzej się tam zbiję, ale tym razem mi się to uda!-krzyknęłam i odeszłam. Łzy cały czas płynęły mi po policzkach.
-Danny, wiesz, że Cię kocham!-usłyszałam jeszcze za sobą, ale zignorowałam to. Weszłam do domu. Cioci nie było, a na stole leżała już wypisana zgoda. Wzięłam ją ze sobą i poszłam na górę. Spakowałam walizki-normalne było, że dobrze napiszę ten test.Przez całe dwa lata , a teraz już zaczyna się trzeci rok, nie miałam z włoskiego niższej oceny niż 5. Jak miałam nie zdać? Chyba, że specjalnie, ale to też by mi się nie udało. Poszłam jeszcze do łazienki. Otworzyłam szafkę z lustrem, chwyciłam za żyletkę i zamknęłam szafkę. Rozwiązałam bandamkę i odłożyłam  ją na bok. Przejechałam kilka razy żyletką po skórze, a potem dałam rękę pod wodę, żeby wypłukać ją z krwi. Wytarłam ją i z powrotem zawiązałam bandamkę, a żyletkę schowałam do telefonu i wyszłam.
I wtedy zaczęły się wyrzuty sumienia.
CO JA ZROBIŁAM DO CHOLERY?! To było głupie. Ale teraz myślę już tylko o tym, żeby iść po żyletkę, więc w końcu to zrobiłam, i co? I teraz żałuję. Rozpłakałam się. Chciałaby cofnąć czas o te kilka minut i odłożyć tą żyletkę!

3 komentarze:

  1. Nie no Ross, co ty wyprawiasz?! Jak to zerwać na trzy miesiące? Mam nadzieję, że jednak do tego nie dopuścisz! Rozdział jest genialny :D Trochę smutny na końcu, ale i tak super!!! To było słodkie, jak klasa ją przeraszała, ale serio? Dopiero to zauważyli, jak prawie się zabiła? DEBILE!!!! XD Mam nadzieję, że nexcik niedługo :) Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie nadrobiłam... ;^; Nexcik jak najszybciej. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny po prostu nie mam słów żeby go opisać

    OdpowiedzUsuń