Była dopiero 17:00 (czyli 5, ale spolszczymy xd -od aut), jednak byłam pewna, że nie wydarzy się już dzisiaj nic ciekawego. Wzięłam białą koszulkę z krótkim rękawem i napisem ,,LIVING KIllS", którą Ross zostawił, kiedy u mnie spał. Potem z szuflady wyjęłam bieliznę i poszłam pod prysznic. Odkręciłam letnią wodę i zmoczyłam całe ciało, oprócz włosów. Oparłam się o drzwi prysznica i otarłam dłońmi twarz. Bezskutecznie, bo woda i tak ciągle lała się z prysznica właśnie na moją twarz. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc zakręciłam wodę i otworzyłam kabinę prysznica. Ręką sięgnęłam do komórki leżącej na szafce. Zauważając, że dzwoni Ross - uśmiechnęłam się.
- Co robisz? - zapytał zaraz, gdy odebrałam.
- Biorę prysznic. - uśmiechnęłam się i przygryzłam dolną wargę.
- Nie rób mi tego. - zaśmiał się. - Ale czekaj. Lepiej wyjdź spod prysznica. - zmarszczyłam czoło.
- Co? Dlaczego? - zapytałam, powoli wykonując jego polecenie i jedną ręką ocierając ciało ręcznikiem.
- Przepraszam za to, co się za chwilę stanie. - posmutniał i rozłączył się. Spojrzałam na wyświetlacz, unosząc brwi. Odłożyłam komórkę i założyłam bieliznę, a następnie koszulkę Ross'a, która sięgała mi do połowy ud.
Włosy, które miałam związane w koka, rozpuściłam i rozczesałam. Opuściłam łazienkę, kierując się na dół i bezskutecznie próbując dodzwonić się do Ross'a. Podążałam do salonu, jednak zatrzymałam się w półkroku, słysząc dzwonek do drzwi. Przymknęłam oczy i powoli do nich podeszłam, otwierając je. Do mojego domu wparował tłum ludzi, wykrzykując różne dziwne rzeczy, a w rękach trzymając alkohol. Wszyscy rozeszli się po całym domu. Spojrzałam na grupkę ludzi, szeroko otwartymi oczami. Spojrzałam za siebie, czując czyjąś obecność.
- Co się właśnie, do cholery jasnej stało?! - krzyknęłam do Ross'a, próbując przekrzyczeć muzykę, którą ktoś włączył.
- Mówiłem, że przepraszam! - krzyknął równie głośno blondyn.
- O nie! Zostaw to! - krzyknęłam, kierując się do salonu i wyrywając jakiemuś chłopakowi szklaną figurkę mojej ciotki.
- Spokojnie, tylko oglądałem! - uniósł ręce w geście obrony. Koło mnie znów pojawił się mój chłopak.
- Ross, co się dzieje? - zapytałam, najgłośniej jak potrafiłam.
- Poszedłem na tą imprezę do kolegi.
- To niewiele wyjaśnia.
- Zapytali, gdzie jesteś, a jak powiedziałem, że w domu zapytali o adres. Podałem im i powiedzieli, że Cię odwiedzą. - uśmiechnął się sztucznie. Zmrużyłam oczy. W progu drzwi od salonu pojawił się J. Jeszcze jego brakowało.
- Co się stało? - zapytał.
- Idź do swojego pokoju, zaraz to ogarnę! - poprosiłam, a ten tylko kiwnął głową i ruszył na górę.
Nie wiedziałam co mam robić. Rozglądałam się po całym domu, i drżącą ręką łapałam się za czoło. Przygryzłam dolną wargę. Ciocia nie może się dowiedzieć! Poszłam do salonu i wyłączyłam dudniącą muzykę, na co na całym piętrze rozbrzmiały jęki niezadowolonych ,,gości". Weszłam na stół, aby było mnie lepiej widać.
- Zamknijcie się! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam. - Macie stąd zjeżdżać, jasne? - wysyczałam przez zęby. Nagle w całym domu znów rozbrzmiała głośna muzyka. Odwróciłam się w stronę sprzętu i zobaczyłam chłopaka, który właśnie ją włączył.
- Cholera. - szepnęłam już sama do siebie. Poczułam klepnięcie w pośladek, na co odwróciłam się i automatycznie wymierzyłam policzek winowajcy. Chłopak złapał się za bolący policzek, a ja spojrzałam na niego przepraszająco.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał blondyn, masując obolałe miejsce.
- Przepraszam Ross, ale akurat wybrałeś sobie idealny moment, wiesz? - rzuciłam, uderzając się dłonią w czoło.
- Nic nie poradzę, że tak bardzo podniecasz mnie w MOJEJ koszulce. - o matko. Zupełnie zapomniałam, że jestem tak ubrana. Otworzyłam szeroko oczy i pognałam szybko na górę. W pokoju zastałam jakąś parę, między którą prawie do czegoś doszło.
- O nie! Fuj! Zmiatajcie stąd! - krzyknęłam, na co oboje zerwali się i wyszli z pokoju. Chwyciłam za byle jakie czarne getry i naciągnęłam je na nogi, z powrotem zbiegając na dół. Rozglądałam się gorączkowo po pomieszczeniu, szukając jakiegoś rozwiązania.
- O nie! Gliny! - krzyknął znajomy głos w salonie. Wyjrzałam z kuchni i zauważyłam Ross'a, stojącego na tym samym stole, co wcześniej ja. Wszyscy zerwali się uciekając z domu, jakby gdzieś niedaleko ktoś rozdawał darmowe bilety na koncert One Direction. Westchnęłam opadając na kanapę.
- Przepraszam Cię! - rzucił Ross, wyłączając muzykę. - Naprawdę nie chciałem.
- Wiem. - uśmiechnęłam się, przymykając oczy. Blondyn usiadł obok mnie, więc pocałowałam go w policzek. Pchnął mnie na kanapie tak, że leżał teraz nade mną, muskając moją szyję nosem. Łaskotało mnie to, ale równocześnie przechodziły mnie ciarki. W końcu złożył pocałunek na moich ustach, który z czasem stawał się coraz zachłanniejszy.
- Nie, Ross. - szepnęłam odpychając Go od siebie. Jęknął niezadowolony, wracając do pozycji siedzącej.
- Zostajesz na noc? - zapytałam, kładąc głowę na jego kolanach i rozciągając nogi na całej kanapie.
Przytaknął uśmiechnięty, bawiąc się moimi włosami. Zaplatał je sobie wokół palca i próbował robić z nich warkoczyki. Leżeliśmy tak parę minut, aż w końcu poszliśmy do mojego pokoju. Zmęczona opadłam na łóżko i zamknęłam oczy. Poczułam, jak materac ugina się pod ciężarem Ross'a, a kiedy czułam, że ten już leży, przybliżyłam się do niego, wtulając się w jego klatkę piersiową i wdychając jego zapach.
Nie wiem nawet kiedy usnęłam, ale obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez okno, które zapomniałam zasłonić.
- O nie... - westchnęłam, zakrywając twarz poduszką. Chciałam przytulić się do Ross'a, ale poczułam, że nie ma go obok mnie. - Ross? - szepnęłam, rozglądając się. Zeszłam powoli na dół i zastałam Go w kuchni. Przewróciłam oczami.
- Ty idioto. - rzuciłam, całując Go w policzek?
- Czemu mnie wyzywasz? - zrobił naburmuszoną minę.
- Myślałam, że sobie poszedłeś...
- Robiłem naleśniki. - wskazał głową na położone na stole naleśniki z serem. Uśmiechnęłam się. Obudziłam J'a, żeby zjadł z nami i zjadłam jedne z najpyszniejszych naleśników w moim życiu.
Później wzięłam prysznic i ubrałam się, oraz zrobiłam delikatny makijaż. Po południu Ross zaproponował mi wyjście do klubu wieczorem, a ponieważ był weekend, a ciocia pewnie będzie w domu, więc nie muszę pilnować brata - zgodziłam się.
*Ross, wieczór*
Zabrałem Danny do, w sumie dosyć starego już klubu. Kiedy weszliśmy, oślepiły nas kolorowe światła i na chwilę ogłuszyła głośna muzyka z głośników. Złapałem Danny za rękę, przeciskając się przez tłum tańczących ludzi, aż do baru. Siadając, odetchnęliśmy.
- Co chcesz do picia? - zapytałem, spoglądając na Dan z uśmiechem.
- Wodę. - westchnęła. Uniosłem brwi.
- Będziesz piła wodę? Na imprezie? - zapytałem, rozglądając się dookoła i próbując uświadomić jej, gdzie jesteśmy. Przewróciła oczami.
- To chcę to, co Ty. - rzuciła i spojrzała na scenę, wsłuchując się w muzykę.
Barman postawił przed nami drinki. Wypiliśmy je i ruszyliśmy na parkiet, aby zatańczyć. Ciągle skakaliśmy w rytm muzyki, wykrzykując słowa piosenek. Tańczyłem tak, jak już dawno tego nie robiłem. Danny chyba nie była na imprezie od tej, na której się poznaliśmy. Pierwszy raz widziałem ją taką szaloną. To chyba alkohol nadał jej odwagi i pewności siebie. Usiedliśmy na chwilę odpocząć, a Danny dopiła jeszcze swojego drinka. Potem rozbrzmiała wolna piosenka, więc zatańczyliśmy. Prawie przez cały taniec się przytulaliśmy.
- Ross? - westchnęła.
- Hm?
- Wracamy już?
- Jeżeli chcesz. - uśmiechnąłem się.
Wsiedliśmy do samochodu i już miałem odwozić Danny do domu, kiedy zauważyłem jej dziwne zachowanie. Ciągle się uśmiechała i płakała, kiedy zauważyła za szybą jakiegoś bezdomnego. Mówiła mi, że życie jest piękne i powinniśmy żyć chwilą, a chwilę potem, że jest niesprawiedliwe, bo biedne ,,zwierzątka" i ludzie nie mają domów.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem, nie spuszczając oka z drogi.
- Oczywiście, że tak. Nie powinno się być nigdy, ale to nigdy smutnym. - zaśmiała się.
- Ahaaa...- przeciągnąłem i pojechałem do mojego domu. Zaprowadziłem Dan do swojego pokoju i czekałem, aż uśnie. Później zszedłem na dół, aby porozmawiać z Riker'em.
- Riker, nie wiem co się dzieje... - zacząłem.
- Mów, bro. - uśmiechnął się.
- Danny dziwnie się zachowuje. Raz jest szczęśliwa i mówi, że życie jest piękne, a chwilę potem płacze z powodu bezdomnego. Ona się tak nie zachowuje na co dzień. - westchnąłem.
- Może wypiła za dużo. - próbował mnie pocieszyć. Przewróciłem oczami.
- Ale ona wypiła tylko jednego drinka!
- Niesamowite! - nagle usłyszałem za sobą głos mojej dziewczyny. Po raz kolejny wywróciłem oczami i odwróciłem się w jej stronę. Zmarszczyłem brwi, zauważając, że przygląda się z uśmiechem kafelkom w mojej kuchni.
- To tylko...podłoga... - powiedziałem, analizując jej zachowanie.
- Tak. - szepnęła i upadła na kolana, gładząc wcześniej wspomniane kafelki dłonią. - Niesamowite! Z czego one są wykonane? - zapytała i z szeroko otwartymi oczami i wielkim uśmiechem, przyglądała się podłodze. Obróciłem się w stronę Riker'a. Wzruszył ramionami, znów patrząc na Danny. Kiedy się odwróciłem, brunetka maszerowała powolnym krokiem w stronę przedpokoju. Razem z bratem poszliśmy za nią i zauważyliśmy, jak testuje różne pozy przed lustrem.
- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie! - powiedziała do swojego odbicia. Uderzyłem się dłonią w czoło, przyglądając jej się.
- Powinieneś odwieść ją do domu. - podsumował Riker.
- Żartujesz? Jej ciotka by mnie zabiła... ona zachowuje się jak...
- Jak naćpana. - brat dokończył za mnie. Przytaknąłem mu. Nie wiedziałem co się dzieje, ale mimo wszystko chciało mi się śmiać. Postanowiłem, że zabiorę ją do szpitala, ale kiedy powiedziałem jej, że musimy gdzieś pojechać, rzuciła tylko krótkie ,,to mnie złap" i zaczęła uciekać. Znudzony pobiegłem za nią, ale nie mogłem jej nigdzie znaleźć.
- Danny! - krzyknąłem. - Chodź już, nie wiem gdzie jesteś. - nagle szafa przede mną otworzyła się, a z niej wyszła szatynka z naburmuszoną miną.
- Nie umiesz bawić się w chowanego. - nabrałem powietrza i pociągnąłem ją za rękę do auta.
W szpitalu robili mojej dziewczynie badania krwi. Czekałem w korytarzu na jakieś informacje, przeglądając instagrama.
- O! Panie doktorze, co z nią? - krzyknąłem, podbiegając do lekarza zaraz jak Go zobaczyłem.
- A Pan jest? - wiedziałem, że aby uzyskać informacje muszę skłamać, więc rzuciłem bez wahania:
- Jej bratem.
- A tak. Musiała zażyć jakieś środki odurzające, mówię oczywiście o narkotykach, ale jak na razie nie wiemy jakie i czekamy na wyniki badań.
- Ale ona cały dzień była ze mną. Właśnie wróciliśmy z imprezy i od wtedy zachowuje się tak dziwnie. - tłumaczyłem.
- Może ktoś dosypał jej czegoś do picia? Nie widział Pan?
- Raczej nie było takiej ok...chwila. Danny zostawiła swojego drinka przy barze, kiedy poszliśmy tańczyć i to mogło się stać wtedy. - przetarłem dłonią twarz. Naprawdę za każdym razem ja i ona musimy mieć takiego pecha?!
- W takim razie to mogła być... pigułka gwałtu. Dobrze, że Pan ją stamtąd zabrał, bo mogło być z nią źle. Zrobimy jeszcze parę badań i dostanie wypis. To nic poważnego, po prostu niech wróci do domu i pójdzie spać, a jutro na pewno będzie czuła się lepiej. Dobrze, że nic jej nie jest. - uśmiechnął się i poszedł gdzieś przed siebie. Naprawdę?! Naprawdę chociaż raz nie może wszystko pójść po naszej myśli? Cieszyłem się, że to przynajmniej nie jest nic poważnego. Chyba od teraz będę zabierał ją tylko do muzeum, chyba, że i tam coś się stanie.
W domu poprosiłem Rydel, aby poinformowała ciotkę Dan, że ta zostaje u nas na noc. Następnie położyłem ją do łóżka, a ta, po opowiedzeniu mi, jak miękkie są łóżka w szpitalu i jak piękny odcień miały ściany w łazience, usnęła. Poszedłem wziąć szybki prysznic i również położyłem się spać.
------
Ta dam! W miarę na czas co nie? XD Ja Wam się podoba? I co myślicie o nowym wyglądzie? Nie komentujcie nagłówka, nie umiem ich robić, a musiałam już zmienić tamten. Dodałam też zakładkę ,,bohaterowie" :)
- O nie... - westchnęłam, zakrywając twarz poduszką. Chciałam przytulić się do Ross'a, ale poczułam, że nie ma go obok mnie. - Ross? - szepnęłam, rozglądając się. Zeszłam powoli na dół i zastałam Go w kuchni. Przewróciłam oczami.
- Ty idioto. - rzuciłam, całując Go w policzek?
- Czemu mnie wyzywasz? - zrobił naburmuszoną minę.
- Myślałam, że sobie poszedłeś...
- Robiłem naleśniki. - wskazał głową na położone na stole naleśniki z serem. Uśmiechnęłam się. Obudziłam J'a, żeby zjadł z nami i zjadłam jedne z najpyszniejszych naleśników w moim życiu.
Później wzięłam prysznic i ubrałam się, oraz zrobiłam delikatny makijaż. Po południu Ross zaproponował mi wyjście do klubu wieczorem, a ponieważ był weekend, a ciocia pewnie będzie w domu, więc nie muszę pilnować brata - zgodziłam się.
*Ross, wieczór*
Zabrałem Danny do, w sumie dosyć starego już klubu. Kiedy weszliśmy, oślepiły nas kolorowe światła i na chwilę ogłuszyła głośna muzyka z głośników. Złapałem Danny za rękę, przeciskając się przez tłum tańczących ludzi, aż do baru. Siadając, odetchnęliśmy.
- Co chcesz do picia? - zapytałem, spoglądając na Dan z uśmiechem.
- Wodę. - westchnęła. Uniosłem brwi.
- Będziesz piła wodę? Na imprezie? - zapytałem, rozglądając się dookoła i próbując uświadomić jej, gdzie jesteśmy. Przewróciła oczami.
- To chcę to, co Ty. - rzuciła i spojrzała na scenę, wsłuchując się w muzykę.
Barman postawił przed nami drinki. Wypiliśmy je i ruszyliśmy na parkiet, aby zatańczyć. Ciągle skakaliśmy w rytm muzyki, wykrzykując słowa piosenek. Tańczyłem tak, jak już dawno tego nie robiłem. Danny chyba nie była na imprezie od tej, na której się poznaliśmy. Pierwszy raz widziałem ją taką szaloną. To chyba alkohol nadał jej odwagi i pewności siebie. Usiedliśmy na chwilę odpocząć, a Danny dopiła jeszcze swojego drinka. Potem rozbrzmiała wolna piosenka, więc zatańczyliśmy. Prawie przez cały taniec się przytulaliśmy.
- Ross? - westchnęła.
- Hm?
- Wracamy już?
- Jeżeli chcesz. - uśmiechnąłem się.
Wsiedliśmy do samochodu i już miałem odwozić Danny do domu, kiedy zauważyłem jej dziwne zachowanie. Ciągle się uśmiechała i płakała, kiedy zauważyła za szybą jakiegoś bezdomnego. Mówiła mi, że życie jest piękne i powinniśmy żyć chwilą, a chwilę potem, że jest niesprawiedliwe, bo biedne ,,zwierzątka" i ludzie nie mają domów.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem, nie spuszczając oka z drogi.
- Oczywiście, że tak. Nie powinno się być nigdy, ale to nigdy smutnym. - zaśmiała się.
- Ahaaa...- przeciągnąłem i pojechałem do mojego domu. Zaprowadziłem Dan do swojego pokoju i czekałem, aż uśnie. Później zszedłem na dół, aby porozmawiać z Riker'em.
- Riker, nie wiem co się dzieje... - zacząłem.
- Mów, bro. - uśmiechnął się.
- Danny dziwnie się zachowuje. Raz jest szczęśliwa i mówi, że życie jest piękne, a chwilę potem płacze z powodu bezdomnego. Ona się tak nie zachowuje na co dzień. - westchnąłem.
- Może wypiła za dużo. - próbował mnie pocieszyć. Przewróciłem oczami.
- Ale ona wypiła tylko jednego drinka!
- Niesamowite! - nagle usłyszałem za sobą głos mojej dziewczyny. Po raz kolejny wywróciłem oczami i odwróciłem się w jej stronę. Zmarszczyłem brwi, zauważając, że przygląda się z uśmiechem kafelkom w mojej kuchni.
- To tylko...podłoga... - powiedziałem, analizując jej zachowanie.
- Tak. - szepnęła i upadła na kolana, gładząc wcześniej wspomniane kafelki dłonią. - Niesamowite! Z czego one są wykonane? - zapytała i z szeroko otwartymi oczami i wielkim uśmiechem, przyglądała się podłodze. Obróciłem się w stronę Riker'a. Wzruszył ramionami, znów patrząc na Danny. Kiedy się odwróciłem, brunetka maszerowała powolnym krokiem w stronę przedpokoju. Razem z bratem poszliśmy za nią i zauważyliśmy, jak testuje różne pozy przed lustrem.
- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo pięknie! - powiedziała do swojego odbicia. Uderzyłem się dłonią w czoło, przyglądając jej się.
- Powinieneś odwieść ją do domu. - podsumował Riker.
- Żartujesz? Jej ciotka by mnie zabiła... ona zachowuje się jak...
- Jak naćpana. - brat dokończył za mnie. Przytaknąłem mu. Nie wiedziałem co się dzieje, ale mimo wszystko chciało mi się śmiać. Postanowiłem, że zabiorę ją do szpitala, ale kiedy powiedziałem jej, że musimy gdzieś pojechać, rzuciła tylko krótkie ,,to mnie złap" i zaczęła uciekać. Znudzony pobiegłem za nią, ale nie mogłem jej nigdzie znaleźć.
- Danny! - krzyknąłem. - Chodź już, nie wiem gdzie jesteś. - nagle szafa przede mną otworzyła się, a z niej wyszła szatynka z naburmuszoną miną.
- Nie umiesz bawić się w chowanego. - nabrałem powietrza i pociągnąłem ją za rękę do auta.
W szpitalu robili mojej dziewczynie badania krwi. Czekałem w korytarzu na jakieś informacje, przeglądając instagrama.
- O! Panie doktorze, co z nią? - krzyknąłem, podbiegając do lekarza zaraz jak Go zobaczyłem.
- A Pan jest? - wiedziałem, że aby uzyskać informacje muszę skłamać, więc rzuciłem bez wahania:
- Jej bratem.
- A tak. Musiała zażyć jakieś środki odurzające, mówię oczywiście o narkotykach, ale jak na razie nie wiemy jakie i czekamy na wyniki badań.
- Ale ona cały dzień była ze mną. Właśnie wróciliśmy z imprezy i od wtedy zachowuje się tak dziwnie. - tłumaczyłem.
- Może ktoś dosypał jej czegoś do picia? Nie widział Pan?
- Raczej nie było takiej ok...chwila. Danny zostawiła swojego drinka przy barze, kiedy poszliśmy tańczyć i to mogło się stać wtedy. - przetarłem dłonią twarz. Naprawdę za każdym razem ja i ona musimy mieć takiego pecha?!
- W takim razie to mogła być... pigułka gwałtu. Dobrze, że Pan ją stamtąd zabrał, bo mogło być z nią źle. Zrobimy jeszcze parę badań i dostanie wypis. To nic poważnego, po prostu niech wróci do domu i pójdzie spać, a jutro na pewno będzie czuła się lepiej. Dobrze, że nic jej nie jest. - uśmiechnął się i poszedł gdzieś przed siebie. Naprawdę?! Naprawdę chociaż raz nie może wszystko pójść po naszej myśli? Cieszyłem się, że to przynajmniej nie jest nic poważnego. Chyba od teraz będę zabierał ją tylko do muzeum, chyba, że i tam coś się stanie.
W domu poprosiłem Rydel, aby poinformowała ciotkę Dan, że ta zostaje u nas na noc. Następnie położyłem ją do łóżka, a ta, po opowiedzeniu mi, jak miękkie są łóżka w szpitalu i jak piękny odcień miały ściany w łazience, usnęła. Poszedłem wziąć szybki prysznic i również położyłem się spać.
------
Ta dam! W miarę na czas co nie? XD Ja Wam się podoba? I co myślicie o nowym wyglądzie? Nie komentujcie nagłówka, nie umiem ich robić, a musiałam już zmienić tamten. Dodałam też zakładkę ,,bohaterowie" :)