wtorek, 9 września 2014

#18

-Honses znowu spóźniona.-usłyszałam wrogi głos nauczycielki, gdy próbowałam wejść do klasy, tak, by nie zauważyła mojego spóźnienia. W końcu stała tyłem do klasy, bo znów pisała te nieszczęsne przykłady na tablicy. To drugi tydzień szkoły, a ja spóźniłam się już trzeci raz! Muszę się ogarnąć. 
-Przepraszam, autobus mi się spóźnił.-skłamałam. 
-Skoro tak, to pewnie powtórzyłaś sobie ostatnią lekcję? To proszę do odpowiedzi.-uśmiechnęła się. Nienawidziłam jej! Zawsze tak robiła, tym bardziej, że wiedziała, że nie jestem dobra z matmy. Chwyciłam za mój zeszyt i ruszyłam w stronę jej biurka, słysząc za sobą tylko szydercze śmiechy reszty klasy. 
-No Honses, pokaż co potrafisz!-krzyknął ktoś z końca sali. Czułam, jak do oczu nabierają mi się łzy, ale nadal szłam do biurka nauczycielki. 
-Przodem do klasy.-rozkazała, a ja obróciłam się, mimo, że nie chciałam. 
I zaczęło się pytanie. Na nic nie znałam odpowiedzi. Odpowiadałam tylko krótkie ,,no yyy...no" i przerywałam udając, że liczę. Z każdym wypowiedzianym słowem słyszałam docinki ze strony klasy. 
-Siadaj, jedynka.-usłyszałam i odebrałam zeszyt. Usiadłam na swoim miejscu i wyczekiwałam na dzwonek. 
Wreszcie zadzwonił dzwonek, a ja powoli wyszłam z klasy. 
-No cześć! Wiesz...w sumie mam ochotę na coś ze sklepiku, ale nie mam kasy, Honses!-krzyknął Louis, jeden z moich prześladowców. 
-Nic nie mam.-rzuciłam bez uczuć i ruszyłam przed siebie, kiedy ktoś szarpnął mnie za rękę. To Louis. Zaczął ściągać z moich ramion plecak i zaraz zaczął go przeszukiwać. 
Po około dwóch minutach rzucił nim we mnie i poszedł. 
-Mówiłam, że nic nie mam.-szepnęłam pod nosem zbierając z podłogi rzeczy, które się wysypały.
Poszłam do łazienki, podeszłam do umywalki i przemyłam twarz chłodną wodą. 
-O, tu jesteś!-ktoś szarpnął moje ramię. 
-Ashley...-warknęłam na blondynkę i zmierzyłam wzrokiem jej koleżankę. 
-Umów mnie z Ross'em.-zażądała. 
-Co?-zapytałam, chociaż słyszałam.
-Głucha jesteś?!
-Ale Ross to mój chłopak!-krzyczałam na blondynkę. Sama nie wiedziałam co robię. Jeszcze w zeszłym roku odpowiedziałabym głupie ,,dobra" i zrobiła co mi kazała. Ale tutaj stawka jest za wysoka.
-No to z nim zerwiesz.-uśmiechnęła się do mnie.
-Nie.-postawiłam się.
-Co?!-popchnęła mnie do ściany i przygniotła do niej. -Posłuchaj idiotko. Nie wiem czy wiesz, ale ja mogę Cię zniszczyć w bardzo krótkim czasie. Mogę sprawić, że w ciągu kilku miesięcy stracisz wszystko. WSZYSTKO, rozumiesz? Więc rób co mówię. Zerwiesz z Ross'em. I od razu podasz mi do niego numer.
-Nie.-powtórzyłam i wtedy Ashley nie wytrzymała. Zaczęła szarpać mnie za włosy, kopać po brzuchu i dawać ,,z liścia" w twarz. A najgorsze było to, że nawet nie mogłam jej oddać, bo jej koleżanka trzymała mi ręce. 
-No. Więc to tyle. Jutro numer Lynch'a jest u mnie w szafce, tak?-zapytała kiedy skończyła mnie okładać. Pokiwałam tylko twierdząco głową, na co ona poklepała mnie po ramieniu. 
-Grzeczna dziewczynka.-uśmiechnęła się i wyszła z łazienki. Wtedy zadzwonił dzwonek, ale ja nie poszłam na lekcje. Osunęłam się po ścianie, o którą byłam oparta i usiadłam na podłodze. Zaczęłam zanosić się łzami. Nie chciało mi się żyć, miałam dość bycia popychadłem. Powoli wstałam i spojrzałam w lustro. Poprawiłam rozczochrane włosy i zmyłam krew z wargi. Zarzuciłam plecak na ramiona i wróciłam do domu. Rzuciłam plecak na podłogę na przedpokoju i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi z trzaskiem i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W domu nikogo nie było. 
Zaczęłam przeszukiwać szafkę w łazience, kiedy trafiłam na żyletkę. Obracałam ją przez chwilę w rękach  i wtedy ją odłożyłam. Nie chciałam tego robić. Schowałam żyletkę z powrotem i wyszłam z łazienki. W sumie byłam z siebie trochę dumna, że tego nie zrobiłam, chociaż ciągle mnie tam ciągnęło. Usiadłam przy biurku i zobaczyłam gumkę recepturkę. Założyłam ją na rękę i zaczęłam strzelać sobie w rękę. Przypomniałam sobie słowa Ashley.
,,Posłuchaj idiotko. Nie wiem czy wiesz, ale ja mogę Cię zniszczyć w bardzo krótkim czasie. Mogę sprawić, że w ciągu kilku miesięcy stracisz wszystko. WSZYSTKO, rozumiesz? Więc rób co mówię. Zerwiesz z Ross'em. I od razu podasz mi do niego numer."
Wtedy łzy spłynęły  mi po policzku. Wzięłam kartkę i długopis i zaczęłam coś pisać. 

,,Ross. W sumie to nie wiem po co Ci to piszę. Nie radzę sobie z problemami, wiesz? W szkole mnie dręczą. Dzisiaj mnie pobili, bo nie chciałam podać im Twojego numeru. Przepraszam, że jestem taka beznadziejna. Że często obrażam się o byle co. Przepraszam, że nie jestem taka idealna, jakbyś chciał. Nie chcę z Tobą zrywać. Wniosłeś do mojego życia wiele radości. Ale ja tak dłużej nie potrafię, Ross. Kocham Cię nad życie, wiesz? Ale sobie nie radzę. Te wszystkie problemy mnie dobijają. Nie chcę tak dłużej. Nie chcę, żebyś miał mnie za problem. Boję się iść jutro do szkoły. Nie zamierzam podać im Twojego numeru, więc wtedy znowu mnie pobiją i stracę wszystko. Zdecydowałam. Może i jestem ,,tchórzem", ale nie dam sobie dalej rady. Kocham Cię ponad wszystko.-Danny" 

Spojrzałam na kartkę. Jedna łza skapnęła na kawałek papieru, który potem odłożyłam. Wzięłam drugą kartkę i napisałam drugi ,,list".

,,Ciociu...przepraszam za to. To nie jest Twoja wina. Dałaś mi wszystko co najlepsze. Gdyby nie Ty, nie wiem, co by ze mną było. Przepraszam za wszystkie moje błędy. Dziękuję, że zaadoptujesz J'a. Zajmij się nim dobrze. Kocham Cię.-Danny." 

Oba listy położyłam na biurko i drżącą ręką chwyciłam za telefon. Napisałam SMS do Ross'a. Związałam włosy w luźnego kucyka i poszłam do łazienki. 
Wyjęłam jakieś tabletki. Spojrzałam na siebie w lustro. 
-Nienawidzę Cię...-powiedziałam do odbicia i połknęłam tabletki. 
Czekałam chwilę. W tym czasie zrobiłam sobie też te kilka kresek, które wtedy odpuściłam. Coraz bardziej czułam, jak moje powieki robią się ciężkie.
-Danny!-usłyszałam gdzieś z dołu, ale nie miałam siły krzyczeć. Do łazienki wpadł Ross.
-Danny! Coś Ty zrobiła do cholery?!-krzyczał i nerwowo mną potrząsał. 
-Przepraszam...-wyszeptałam i moje powieki całkiem się zamknęły. Jeszce chwilę słyszałam tylko, jak Ross woła ,,pomocy", a potem już nic.









Hej, wrociłam po tygodniu nieobecności. Wiem, że nudny i krótki, ale jestem zmęczona. Piszcie w komentarzach co sądzicie. I jak myślicie, co będzie dalej? :) 

3 komentarze:

  1. ;o świetny! Prosze pisz dalej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O matulu!!! Ale się wzruszyłam ;_; Boski rozdział, poprostu boski :D Ta końcówka była wspaniała!!! Może to zabrzmi dziwnie, ale ja bardzo lubię właśnie takie momenty, że dziewczyna ma problemy i jej zdaniem ostatnim wyjściem jest samobójstwo poprzez tabletki i żyletki. Przed połknięciem tabletek wysyła do swojego chłopaka sms o treści np. " Żegnaj. " . Później właśnie się okalecza itd. A w tym samym czasie jej chłopak zaniepokojony dziwnym sms-em szybko przyjeżdża do jej domu. Na koniec znajduje ją ledwo przytomną na podłodze w łazience i krzyczy do niej " Co ty zrobiłaś?! Dlaczego?! " No i później dziewczyna trafia do szpitala i tam ją z tego leczą itd. I życie leci dalej..... Jakoś tak uważam, że w tym jest dużo akcji i poprostu lubię takie momenty :) za to masz u mnie dodatkowy + xd :p
    No cóż, życzę weny i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne czasami też mam takie momenty

    OdpowiedzUsuń