- O matko! To Ross Lynch!-krzyknął ktoś na końcu, gdy wszedłem do sali. Dyrektor tak się cieszył, że od razu dostałem potrzebne informacje i mogłem ruszać do grupy.
-Tak, to Ross Lynch!-zaśmiałem się. - Więc widzę, że już mnie znacie, chyba, że nie, to jestem Ross Lynch! No i będę Waszym tymczasowym trenerem. Na początek, zanim omówmy szczegóły, chciałbym Was wszystkich poznać. -uśmiechnąłem się-więc zróbmy kółeczko i każdy się przedstawi i powie co lubi.
Jak powiedziałem tak zrobiliśmy i tak powoli poznawałem całą grupę.
-Jestem Vanessa i kocham taniec i zespół R5.-spojrzałem na dziewczynę.
-Vanessa? A czy ja Cię nie znam?-przerwałem reszcie grupy.
-Nie, chyba nie. Możesz mnie pamiętać z koncertu...
-A no tak! To niesamowite, teraz będziemy razem pracować...i będę mógł sprawdzać, czy dotrzymujesz obietnicy...-uśmiechnąłem się.
-Tak.-wyszeptała i lekko się uśmiechnęła.
Kiedy przedstawiła mi się cała grupa powiedziałem im o moich zamiarach co do treningów i w ogóle. Potem wszyscy rozeszli się do domów. Ja zostałem na sali i zebrałem moje rzeczy.
-Hej Ross-blondynka podeszła do mnie od tyłu.
-O, hej! A Ty jesteś...?
-Victoria.
-Przepraszam, ciągle jeszcze mi się mylicie.
-To zrozumiałe, widzimy się pierwszy raz.-uśmiechnęła się.
-Tak...-odwzajemniłem uśmiech.-Dlaczego zostałaś?
-A...chciałam z Tobą chwilę porozmawiać.
-A o czym?
-Tak po prostu. Bardzo Cię lubię i...tak jakoś.-zmierzyłem ją wzrokiem.-przepraszam, wiem, to głupie.-zarumieniła się. Była urocza.
-Nie, to nie głupie. Właściwie to nie mam planów na dziś. A Ty masz jakieś?
-Nie...-uśmiechnęła się szerzej niż przed chwilą.
-To może gdzieś wyskoczymy?-zaproponowałem.
-Jasne!
-To o..-zerknąłem na zegarek. Już 13?!-Może o 15:00?
-Okej, a gdzie?
-Tu, przed studiem.
-Dobra.-wyszedłem. Pojechałem do domu. Od razu ruszyłem do mojego pokoju i zacząłem wybierać jakieś ubrania. W progu mojego pokoju stanęła Rydel.
-Delly, nie teraz.-rzuciłem do siostry i wyjąłem z szafki jakąś niebieską bluzkę.
-Gdzie się tak szykujesz, co?-zignorowała to co powiedziałem. Przewróciłem oczami.
-Nigdy nie odpuszczasz, co?
-Nie.-rzuciła się na moje łóżko.-Więc...?
-Idę z koleżanką gdzieś na miasto.
-Z koleżanką?! Przypominam Ci, że masz dziewczynę.-Coś w środku mnie zabolało. Na chwilę przerwałem grzebanie w szafie. Poczułem, że jakby zaszkliły mi się oczy. Mrugnąłem kilka razy i zamknąłem szafkę, wyjąwszy wreszcie jakieś odpowiednie ciuchy.
-Nie mam.-warknąłem.-A po za tym to nie Twoja sprawa!-wyszedłem z pokoju i ruszyłem do łazienki się przebrać. Czy moja siostra musi odbierać wszystko jak randki? Tak, kocham Danny, ale to chyba nie znaczy, że nie mogę spotykać się z nikim, tym bardziej, że teoretycznie NIE JEST moją dziewczyną, nawet nie odbiera ode mnie telefonów i nie odpisuje mi na SMS-y.
Ubrałem się w to, co przygotowałem. Potem psiknąłem na siebie trochę perfum, ułożyłem włosy i wyszedłem. Napisałem jeszcze SMSa, do Danny, ale kiedy znów nie odpisała, rzuciłem telefon na biurko i wyszedłem z domu.
Znalazłem się przed studiem tańca, gdzie czekała już podekscytowana Victoria.
-Hej!-rzuciła mi się na szyję. Odwzajemniłem uścisk.
-Hej.-odpowiedziałem.-to gdzie idziemy?
-Nie wiem, w sumie nie myślałam nad tym. Może po prostu idźmy przed siebie?-przypomniała mi się Danny i to jak znaleźliśmy w ten sposób jakąś łąkę. Mój Boże, czy wszystko musi mi o niej przypominać? I czy to musi tak strasznie boleć?!
-Nie, to bez sensu. Lubisz kręgle?-odpowiedziałem w końcu.
-To trochę głupie, ale..ja nigdy nie grałam.-przyznała.
-To nie problem, mogę Cię nauczyć!-zaproponowałem i poszliśmy do kręgielni.
Wzięliśmy buty do kręgli i założyliśmy je. Pierwszy byłem ja. Zbiłem wszystkie kręgle.
-Już widzę, że nie mam szans.-zaśmiała się blondynka.
-To nie takie trudne! Weź kulę.-wybrała żółtą kulę. Mój ulubiony kolor.-Okej i teraz zobacz.-objąłem ją od tyłu i złapałem ją za rękę.-musisz się pochylić i wycelować, a potem...-pchnąłem kulę. Również wywróciły się wszystkie kręgle.
-Widzisz?-spojrzałem na dziewczynę, która teraz była zarumieniona.
-Wydawało mi się to trudniejsze.-zaśmiała się.
-A w ogóle to ile masz lat?-zapytałem znikąd.
-Jak Ci powiem to przestaniesz się ze mną zadawać.
-No przestań! Masz 50 lat?
-Nie, ale 15.-zamilkłem. To było trochę dziwne, bo ja za miesiąc będę miał 19, ale potem zdałem sobie sprawę, że jej wiek mi nie przeszkadza. Danny ma 17, ale to i tak lepiej niż 15.
-Nie przeszkadza mi to.-usiedliśmy przy stoliku. Było w tej dziewczynie coś takiego, co bardzo mnie do niej ciągnęło. Była ładna i urocza.
Po kręglach poszliśmy na pizzę. I dowiedziałem się tam o niej wielu rzeczy. Np. że kocha surfować, tak jak ja, a jej marzeniem jest pocałunek w deszczu.
Wróciłem do domu. W salonie czekała już na mnie wściekła mama.
-Wiesz która godzina?-spytała od razu, kiedy wszedłem do domu.
-23.00.-rzuciłem.
-Miałeś być o 20:00!
-Mam 18 lat! Za miesiąc 19! Nie będziesz mi ustalała o której godzinie mam wracać do domu! Po za tym 20:00?! Już Ryland ma więcej czasu ode mnie, a jest młodszy!
-Zmień ton!
-Ty zmień! I zmień mi najlepiej godzinę powrotu do domu na nieograniczoną! Od dzisiaj wracam o której chcę!-krzyknąłem i pobiegłem do swojego pokoju. Czułem, że naprawdę przesadziłem, ale no o 20:00? Tym bardziej, że wcale nic nie ustalaliśmy. Moja mama chyba myśli, że mam 14 lat. Chociaż Victoria ma 15, a ma czas do 23.00. Właśnie dlatego wróciłem dopiero teraz.
Położyłem się do łóżka, kiedy zadzwonił mój telefon. Leniwie podniosłem się i chwyciłem za słuchawkę.
-Victoria?-zapytałem od razu. Moje przeczucie mnie pomyliło.
-Jaka Victoria?-poznałem ten głos.
-Danny?! Wreszcie się odzywasz, od jakiś dwóch tygodni! No i jak tam?-pytałem podekscytowany.
-Wiesz co...ja chciałam Ci tylko powiedzieć, ze musimy zerwać..
-Słucham?-czułem jak łamie mi się głos.-Jak to...zerwać, dlaczego?!
-No po prostu Ross, dużo myślałam. Przepraszam Cię.-rozłączyła się. Spojrzałem na telefon. Jak mogła ze mną zerwać.
-Cholera.-szepnąłem.-CHOLERA JASNA!-wydarłem się na cały dom i rzuciłem telefonem o ścianę. Ruszyłem w stronę biurka, ale zahaczyłem nogą o gitarę. Kopnąłem ją z całej siły. Rozbrzmiał krótki dźwięk strun. Minęło 10 sekund, jak Rydel stanęła w progu mojego pokoju. Siedziałem na podłodze i prawie płakałem.
-Co się stało?!-przerażona usiadła koło mnie. Przy niej zawsze się uspakajałem.
-Nic, księżniczko.-próbowałem mówić w miarę wiarygodnie, ale głos mi się łamał. Łzy spływały po moich policzkach. Rydel bez słowa przytuliła mnie.
-Danny ze mną zerwała.-wyszeptałem. Nie odezwała się. Przytuliła mnie jeszcze mocniej. Na tyle mocno, że czułem już wyraźnie zapach jej słodkich perfum, a kosmyki jej blond włosów łaskotały mnie po twarzy.
-Ross...
-Nie mów nic.-przerwałem jej.-Nic nie mów. Po prostu przy mnie bądź.
No hej :) Pisałam ten rozdział tydzień, a i tak nie należy do najlepszych. Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje, że tak słabo piszę. Znaczy, zawsze słabo pisałam, ale nigdy nie AŻ tak słabo. Przepraszam za to ;/
A w ogóle Riker ma dziś urodzinki, więc życzmy mu wszystkiegoooo najlepszego. Kochamy Cię, Riker <3
świetny czekam na następny! dawaj szybko! Chamska reklama ;**http://r5-story-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDopiero odkryłam tego bloga, ale jest super!! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuń~Wika~
PS. Zapraszam do mnie!
i-want-u-bad-r5.blogapot.com
Liczę na twoja opinie!
Fajny
OdpowiedzUsuń