poniedziałek, 27 lipca 2015

#41



2 komentarze = rozdział





- Aha, super, a spytałeś mnie o zdanie? - krzyknęłam, kiedy wychodziliśmy z baru. Lynch przewrócił oczami i westchnął, sięgając do kieszeni po klucz.
- Możesz już przestać zanudzać? Jedziesz z nami i tyle. - powiedział znudzony, otwierając samochód.
- Ross!
- Co?!
- Gówno. - powiedziałam oschle. - Nigdzie nie jadę, nie rzucę pracy, bo Pan Ross Lynch zechciał, abym wyjechała z zespołem na pół roku. - założyłam dłonie na klatce piersiowej, kiedy dziewiętnastolatek wsiadał do samochodu nadal milcząc.
- A po co Ci praca? - stęknął, czekając, aż wsiądę, jednak nie miałam takiego zamiaru. Nie rozumiałam jego zachowania.
- Może po to, żeby mieć za co żyć i opłacić mieszkanie. Nie wszyscy śpią na pieniądzach, bo przez dwie godziny sobie pośpiewają, wiesz? - uniósł brwi, spoglądając na mnie z środka samochodu i czekając z otwartymi drzwiami, aż wejdę do środka.
- Nie śpię na pieniądzach, idiotko. A pracę możesz znaleźć nawet bardziej płatną, mieszkanie opłaciłaś za rok i nie wymiguj się, bo sama to wczoraj powiedziałaś. - Może racja, ale to nie znaczyło, że ma mi dyrygować. Co do pracy też miał rację. Moje argumenty się skończyły, on był w tym o wiele lepszy. Usiadłam na miejscu pasażera, zatrzaskując za sobą drzwi, na co od razu dostałam upomnienie od blondyna.
- Odwieź mnie do domu. - szepnęłam, opierając się o fotel i patrząc przed siebie. Ross przekręcił klucz w stacyjce i po chwili już jechaliśmy.
- I co wyjadę na pół roku i znów zerwiemy, tak? Dobra.
- Dobra.
- Super.
- Super. - reszta drogi minęła w ciszy. Nie rozumiałam dlaczego on taki był. Kochałam Go, ale zawsze musiał mieć władzę. Wszystko co zarządził - tak miało być i nikt nie miał nic do gadania. Myślał, że jest jakimś przywódcą, ale bardzo się mylił, bo każdy miał coś do powiedzenia. I nie mogę  uwierzyć w to, że on i tak zawsze dostaje to co chce - dzięki swojej arogancji i bezczelności.
    Zaczęłam zaciskać dłoń na nadgarstku, tak bardzo, że paznokcie wbiły mi się w skórę, powodując niemal ból, kiedy Ross jechał zbyt szybko. Czułam, że robi się niedobrze. Zacisnęłam powieki nie chcąc widzieć jak szybko jedziemy autostradą. Nie chciałam widzieć wszystkich mijanych aut.
- Czemu po prostu nie powiedz, żebym zwolnił? - zapytał oschle, znacznie zmniejszając szybkość. Słyszałam, że wciąż był zły, chociaż nie wiem z jakiego powodu. To ja miałam prawo być zła, a nie on.  - I  dlaczego choć raz nie zrobisz czegoś, o co ktoś Cię prosi i patrzysz tylko na siebie? - dodał po krótkiej ciszy.
- Nawet nie wiesz z jak wielu rzeczy zrezygnowałam robiąc coś dla innych. - odparłam spokojnie.
- Właśnie widzę.
- Chrzań się, Lynch. - rzuciłam i moja złość znów powróciła. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę być aż tak wściekła na osobę, którą kocham.
- Własnie to zrobiłem, wczoraj. - przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, a jego ton głosu był łagodniejszy. Sam też nie był już zdenerwowany. Był bardziej znudzony.
- Palant.  - fuknęłam.
- Egoistka. - zaśmiał się, ale ja nie widziałam powodów do śmiechu.
- Gdzie Ty jedziesz? - zauważyłam.
- Do domu. Mojego. - ogarnęła mnie nagła panika, przed spotkaniem z R5. Wyobrażałam sobie ich głośny dom, śmiechy i wygłupy, a nagle wchodzę ja i wszyscy cichną. Nastaje krępująca cisza, a Ross prowadzi mnie do swojego pokoju, żebyśmy mogli normalnie rozmawiać. Odetchnęłam ciężko, gdy blondyn zaparkował przed swoim domem. Nagła fala gorąca rozlała się po moim ciele. Wysiadłam z samochodu, zakładając ręce na klatkę piersiową i podeszłam do drzwi. Chwilę później dołączył do mnie Ross i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Ruszyliśmy do salonu, gdzie Riker siedział na kanapie z wtuloną do siebie jakąś dziewczyną, na co moje serce zabiło mocniej. Nie wiem skąd taka reakcja, zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że kogoś ma. Chwilę później dostrzegłam, że na telewizorze włączona jest jakaś gra i mój wzrok powędrował na fotel, na którym siedział Ryland  z padem w dłoni. Z takim samym padem w rękach na podłodze siedział Rocky. Grali w jakąś grę wojenną, wciąż krzycząc do siebie jakieś polecenia i wymachując padami, jakby miało im to w czymś pomóc. Riker dawał im wskazówki, a dziewczyna wtulona w niego śmiała się, widząc przejęcie chłopaków grą. Okrążyłam salon wzrokiem, szukając Rydel. Dostrzegłam ją. Stała przy schodach, przyglądając się nam z poważną miną. Poczułam się niezręcznie. Ross odchrząknął, więc wszyscy zgromadzeni skupili uwagę na nas. Jeszcze raz przejrzałam się twarzom im wszystkich, zatrzymując się na Rydel, która zbliżała się do nas powoli. W salonie zapadła cisza, jak przewidywałam. Odnalazłam dłoń Rossa, ściskając ją z całej siły.
- Cholera, Rocky, patrzysz jak grasz? - ciszę przerwał Ryland. Spojrzałam na telewizor. Przegrali. Wtedy RyRy również przeniósł na mnie swój wzrok. - Oh, wow. - szepnął. Chyba wszyscy czuli się tak samo niekomfortowo w tej sytuacji.
- Danny. - nie zdążyłam nic zrobić, kiedy blondynka była wtulona we mnie, a ja czułam jej wiśniowy szampon do włosów. Zaskoczona jej reakcją odwzajemniłam uścisk dopiero po chwili. Ścisnęłam ją mocno, nie mogąc uwierzyć, że znów ją widzę.
- Tak bardzo mi Ciebie brakowało, Delly. - szepnęłam,  kiedy oderwałyśmy się od siebie.  Zauważyłam Rocky'ego, stojącego przede mną i przyglądającego mi się.
- Ty nawet nie wiesz jak mnie wystraszyłaś!. - krzyknął - Myślałem, że ten idiota już zawsze będzie chodził przygaszony. - zaczął się śmiać, a następnie połaskotał mnie, na co pisnęłam przerażona.
- Rocky! - krzyknęłam przez śmiech. Brunet przestał i chwilę później byłam w ramionach Rylanda. Nie na długo jednak, bo ktoś nagle szarpnął go do tyłu, i przyciągnął mnie do siebie, mocno mnie do siebie przytulając.
- Przepraszam za to, co wtedy powiedziałem. - usłyszałam uspakajający głos Rikera i nic nie mówiąc ścisnęłam go mocniej.
- To jest Savannah. - wskazał na dziewczynę, którą wcześniej obejmował. - Sav, to Danny. - przedstawił mnie. Uśmiechnęłam się do Savannah i podałyśmy sobie dłonie.
  Resztę dnia spędziłam u Lynchów na graniu w gry wideo i butelkę. Ok. 24 byłam tak zmęczona, że poszłam spać, a Ross poszedł razem ze mną.


---------
musiałam tak skończyć rozdział, bo nie wiedziałam co dalej napisać haha xd ups

5 komentarzy:

  1. i tak jest swietny <3 z reszta wiesz jak kocham tego bloga :D i juz nie moge sie doczekac na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super! :D
    Cieszę się, że Lynchowie tak ją przyjęli :D I na pewno Danny pojedzie z nimi. No nie ma innej opcji xd
    Czekam na next! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Esu estem trzecia xd
    Jak to xd
    Nie podoba mi sie ten rozdzial bo malo klotni XD
    czekam na nexta xd
    ~ chaarlie

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam całe twoje opowiadanie od początku do końca i dopiero teraz postanowiłam napisać komentarz :D
    Więc może zacznę od tego że masz niesamowity talent. Wczoraj do 4 nad ranem czytałam twój blog jednak dopiero dzisiaj skończyłam i czekam na więcej ������. Pozdrawiam :* i życzę weny ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej no nie!
    Ona ma jechac bo focha strzele.... Masz problem xd
    Czekam!

    -Wika aka ponczrk

    OdpowiedzUsuń