wtorek, 7 lipca 2015

#37


                                                                                      2 komentarze = rodział



Obudziłam się niewypoczęta i z piekącymi oczami. Zmęczona wstałam od razu, zakładając na nogi papucie. Szybkie przeniesienie się do pozycji stojącej dało się we znaki i zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami miałam ciemność. Zaczęłam wymachiwać rękoma i mrugać oczami, chcąc wreszcie coś zobaczyć. Kiedy obraz powoli powracał moim oczom ukazał się rozbawiony J, który teraz wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Z czego się cieszysz? - rzuciłam, i pacnęłam go poduszką w głowę. Chłopak nabrał powietrza i przybrał przestraszony wyraz twarzy. Zaczął mrugać oczami i wymachiwać rękoma i wtedy zdałam sobie sprawę, że właśnie mnie naśladuje. Wywróciłam oczami, sama się śmiejąc. Jeżeli wyglądałam tak, jak własnie pokazał piętnastolatek, to nie dziwię się, że miał taki ubaw. Oboje leżeliśmy teraz na ziemi zwijając się ze śmiechu, kiedy w progu pokoju zauważyliśmy  ciocię  z uniesionymi brwiami, która przyglądała nam się uważnie. 
- Nie skomentuję tego. - wydukała i ruszyła dalej, znikając nam z oczu. Spojrzeliśmy z J'em na siebie i uśmiechnęliśmy się, powoli się uspakajając. 
- Dzięki. - powiedział nagle chłopak, a ja spojrzałam na niego pytająco. - No wiesz, że załatwiłaś te papiery i w ogóle. gdyby nie Ty, pewnie by ich nie podpisała. - uśmiechnął się. Nic nie mówiąc przytuliłam Go.


Po porannej toalecie i śniadaniu, zauważywszy ciocię siedzącą na kanapie, usiadłam obok niej, kierując wzrok w telewizor. Zmarszczyłam brwi, zauważając, że ogląda jakieś hiszpańskie telenowele. Westchnęłam i przeniosłam swój wzrok na nią.
- Ciociu, tak ostatnio myślałam nad wieloma sprawami i w ogóle... - zaczęłam, a ta przeniosła swój wzrok na mnie - myślę, że mogłabym....zamieszkać sama. - dodałam. Otworzyła usta i rozszerzyła oczy, jakby nie wiedząc co powiedzieć. Przełknęłam ślinę, spuszczając wzrok na moje palce, którymi własnie strzelałam. Wiedziałam, co chce pewnie powiedzieć i od razu poczułam się głupio. Jak mogłam o to pytać? Jestem tępa, płaczę o wszystko co się wydarzy, próbowałam popełnić samobójstwo już raz, a na dodatek widziała moje załamanie po zerwaniu z Rossem, więc kto wie czy taka psychopatka nie spróbuje zrobić tego po raz kolejny? Tak, jestem zbyt dziecinna, żeby mieszkać sama. Westchnęłam, powoli podnosząc się z kanapy i pociągając nosem. W milczeniu odwróciłam się na pięcie, aby wyjść z salonu i ruszyć do mojego pokoju.
- Danny. - zatrzymał mnie głos cioci. Po raz kolejny przełknęłam ślinę i zamrugałam kilka razy, aby łzy nie zbierały się w moich oczach. Wrażliwa? Nie, psychiczna dziewczyna, która płacze z najmniejszego powodu.
- Tak, ciociu? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jesteś pewna, że jesteś gotowa? - zapytała i uśmiechnęła się delikatnie. Przytaknęłam tylko, czekając, aż będzie kontynuować. - No dobrze, ale pieniądze? Skąd je weźmiesz?
 - Przechodziłam ostatnio koło kawiarni. Szukają kogoś. Może to nie będą duże pieniądze, ale zawsze coś. Starczy na czynsz i środki do życia. Jedzenie, proszek do prania i tak dalej. Po za tym zawsze mogę jeszcze gdzieś dorobić. Chcę się usamodzielnić...
- A masz już coś na oku?
- Nie, wolałam najpierw z Tobą o tym porozmawiać.
- To poszukaj czegoś, idź do tej kawiarni i... no wiesz... - otworzyłam szeroko oczy i po raz pierwszy od kilku tygodni zaczęłam skakać i piszczeć z radości. Przytuliłam Alex najmocniej jak potrafiłam.

Kiedy trochę się już ogarnęłam poszłam do kawiarni w samym centrum. Ruch był tam spory, wszystkie stoliki zajęte, a kolejka ciągła się aż do drzwi. I do tego wszystkiego jedna kelnerka - chyba już wiedziałam na jakiego stanowisko kogoś potrzebują.  Próbowałam się przepchnąć przez kolejkę, wyjaśniając ludziom, że niczego nie kupuję, ale oni jak zwykle patrzyli na mnie krzywo, pokrzykując, że oni też czekają już długo. Przewróciłam oczami, wzdychając i ustawiając się na samym końcu, mega długiej kolejki. Stojąc w kawiarni i czując zapachy tych wszystkich ciast zrobiłam się naprawdę głodna. Po jakimś czasie zaburczało mi w brzuchu, na co wszyscy kolejkowicze przenieśli na mnie swój wzrok.
-  To nie ja. - odparłam, czując jak zalewa mnie czerwień i łapiąc się za mój bolący brzuch. Po około pół godzinie wreszcie nadeszła moja kolej.
- Proszę? - zaczęła młoda blondynka, przykładając palce na klawisze kasy, aby zapisać moje zamówienie. Zastanawiałam się, dlaczego robi to tutaj, a nie w notesie, ale zdałam sobie sprawę, że już jedna kelnerka zajmuje się spisywaniem w zeszyciku.
- Właściwie to jestem zainteresowana pracą tutaj. - uśmiechnęłam się na ułamek sekundy.
- Savannah! - wykrzyknęła blondynka, odwracając się do tyłu i przyjmując zamówienie mężczyzny za mną.
- Co? - zapytała szczupła brunetka o niebieskich oczach, wyłaniając się zza zaplecza.
- Pani o pracę. - blondynka wskazała na mnie głową, nie podnosząc wzroku z kasy.  Nieśmiałym krokiem podeszłam do nijakiej Savannah, która z uśmiechem zaprowadziła mnie na zaplecze. Myślałam, że będzie gorzej, ale ona tylko zapytała mnie o moje doświadczenie, szkołę i tego typu sprawy, po czym po prostu... dostałam pracę?  Tak. Nie wierzę w to. Zacząć miałam od jutra. 20 $ za godzinę to cena okej. Zarabiam  160 $ za cały dzień, myślę, że na czynsz jakiegoś małego mieszkania wystarczy. Może nie będę żyła bardzo rozrzutnie, ale to tylko początek. Kiedy wróciłam do domu od razu zaczęłam szukać jakiegoś mieszkania. TANIEGO MIESZKANIA. Tak, to było najważniejsze. Po około dwóch godzinach znalazłam coś odpowiedniego.

Następnego dnia  o 8:00 musiałam zjawić się w kawiarni. Dostałam notes, ołówek i fartuszek. Ubrałam go i w sumie od razu zaczęli schodzić się klienci. Przez cały dzień ja i Callie, którą zdążyłam poznać, zbierałyśmy zamówienia. Ani chwili przerwy, nie było nawet czasu pomyśleć. Ale nie przeszkadzało mi to. Wcale nie było ciężko, miałam tylko zapisywać na kartkach czego chcą ludzie. O 16:00 od razu z pracy przyjechał po mnie Matt. Przytuliłam Go na powitanie i wgramoliłam się na miejsce pasażera. Chłopak podwiózł mnie na miejsce, gdzie miałam spotkać się z agentem nieruchomości. Zauważając mężczyznę w garniturze i ze skórzaną walizeczką w prawej ręce, odwróciłam się w stronę Matta.
- To on. - wskazałam na mężczyznę ruchem głowy. - Chcesz wejść ze mną? - zapytałam, mając nadzieję, że się zgodzi. Szatyn uśmiechnął się, wysiadając z samochodu. Ja również wysiadłam, a Matt po zamknięciu samochodu dołączył do mnie i mężczyzny, który uścisnął nam obu dłonie przedstawiając się jako Liam Whitlock. Następnie zaprowadził nas na pierwsze piętro otwierając drzwi z numerem 5. Uśmiechnęłam się delikatnie do Matta, który odwzajemnił uśmiech. Liam otworzył drzwi i pozwolił nam wejść pierwszym. Naszym oczom ukazał się mały przedpokoik i na lewo - jeden pokój ze ścianami pomalowanymi na biało z elementami zielonego. W rogu stał ciemny, brązowy narożnik z zielonymi poduszkami. Przed narożnikiem stał mały, biały kwadratowy stolik, a na przeciwnej do łóżka ścianie wisiał telewizor. Nad narożnikiem natomiast wisiał obraz białych tulipanów. Na jednej ścianie były jeszcze ustawione dwie, białe komody. Następny pokój był mniejszy, ale równie przytulny. Ściany były fioletowe, a pod jedną z nich stało jednoosobowe łóżko z pościelą o  tym samym odcieniu fioletu co ściany. Obok łóżka stało małe, białe, drewniane biurko, a pod przeciwną ścianą stała spora, także biała, szafa.  Wróciliśmy na przedpokój i tym razem skręciliśmy w lewo, do kuchni. Ściany tam były żółte, podobnie jak meble. Zmywarka i piekarnik były w tym samym odcieniu koloru srebrnego. Łazienka była bardzo mała. Zmieścił się tam tylko prysznic, umywalka i pralka. Nad umywalką wisiała jeszcze mała szafka z lustrem. Whitlock zostawił nas na chwilę samych. Spojrzałam pytająco na Matta, a ten z szerokim uśmiechem pokiwał tyko głową, dając mi do zrozumienia, że powinnam brać to mieszkanie. Nie było duże, ale większe nie było mi potrzebne. Po za tym było bardzo ładne i przytulne, nowoczesne. W dodatku cena była naprawdę niska. Idealne pierwsze mieszkanie. Razem z Mattem odnaleźliśmy Liama w salonie, a następnie zapłaciłam mu pieniędzmi, na tę chwilę pożyczonymi jeszcze od cioci. Za pierwszą wypłatę miałam jej oddać. Whitlock wręczył mi klucze, uścisnął nam dłonie i wyszedł z mieszkania, zostawiając nas samych. Uśmiechnęłam się do Matta opadając na kanapę, a szatyn upadł zaraz obok mnie.
- To co? Jesteś już spakowana? - zapytał, patrząc w wyłączony telewizor.
- Jeszcze nie, ale nie mam tego wiele. - zaśmiałam się. Wiedziałam, że jak najszybciej muszę spakować wszystkie rzeczy i załatwić sobie kogoś, kto je przewiezie. Oboje wstaliśmy leniwie z kanapy i chłopak podwiózł mnie pod dom i pojechał do swojego. Chciałam już dziś zacząć coś pakować, ale opadałam z sił i od razu zasnęłam.







dobra, wiem, nie było rozdziału miesiąc, a na dodatek ten nie jest w ogóle dobry, długi, ani nic, ale niestety taki brak weny mam ;-;

3 komentarze:

  1. Jejciu! Kamila żyje! Rozdział jest!
    Znowu tych tych nie było WIESZ O KIM MÓWIĘ
    troszkę się smutam, ale przy najmniej jest teraz spokój
    Danny mieszka sama! Jej!
    Super rozdział!
    Wykrzyknik!
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. O boziu!
    Superowy!
    Czekam

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg mega zajebisty

    OdpowiedzUsuń