poniedziałek, 25 maja 2015
#36
2 komentarze = rozdział
Siedziałam w kuchni i mieszałam łyżką w płatkach, których i tak nie miałam zamiaru zjeść. Zastanawiałam się, czy naprawdę można być aż tak tępym jak ja? Czy to możliwe, że niszczyłam wszystko, czego się dotknęłam?
- Skarbie, wiem, że to nie najlepszy moment, ale musimy porozmawiać. - powiedziała ciocia, przysiadając się do mnie. Przeniosłam na nią swój wzrok i starałam skupić się na tym, co ma mi do powiedzenia, ale nie było to takie łatwe. Westchnęłam, odsuwając od siebie miskę.
- Więc?
- Ja...od dłuższego czasu staram się o adopcje J'a, tylko... - zmarszczyłam brwi, przełykając ślinę. Ukrywała to i przede mną i przed J'em? Jak mogła, on miał prawo decydować!
- I nie powiedziałeś ani mnie, ani jemu?!
- Danny...słyszysz co mówisz? J wie o tym od początku. Razem podejmowaliśmy decyzję czy on na pewno tego chce i nie oskarżaj mnie.
- Czyli tylko ja tego nie wiedziałam? - mój ton złagodniał, ale czułam się rozczarowana, że nie wiem o takich rzeczach.
- Kiedy mieliśmy Ci powiedzieć? Kiedy prawie w ogóle nie spędzałaś czasu w domu? Myślisz, że czemu czasem zabraniałam Ci wychodzić z Rossem? Brakowało nam Cię, ale nawet jak Ci nie pozwalałam to siedziałaś u siebie w pokoju i do nikogo się nie odzywałaś. - westchnęłam. Ciocia miała rację. Byłam tak zapatrzona w siebie, że nie wiedziałam nawet, że ma zamiar zaadoptować mojego przyrodniego brata.
- Okej, ale widzę, że chcesz coś jeszcze powiedzieć.
- Tak. Odkąd J odszedł od matki, ona...zignorowała to. Nie dzwoniła, nie przychodziła, jakby on nigdy nie istniał. J bardzo się cieszył, nie mógł już doczekać się sprawy, tylko... Martina nie chce podpisać papierów o zrzeknięcie się praw do niego.
- Co? Dlaczego? - wzruszyła ramionami. Nie mogłam uwierzyć, że ta Martina potrafić być tak podła. Czego jeszcze chciała od mojego brata? Wstałam od stolika i ruszyłam do jego pokoju. Zapukałam i uchyliłam delikatnie drzwi. J leżał z słuchawkami na uszach, więc nawet nie usłyszał, że weszłam. Było mi Go bardzo szkoda. Podeszłam do niego i powoli zsunęłam mu słuchawki.
- Hej... - uśmiechnęłam się na ułamek sekundy. Nie odezwał się, ale podniósł się do pozycji siedzącej. - Ciocia...powiedziała mi. Chciałabym, żebyś wiedział, że będzie dobrze. Ja i ciocia nie pozwolimy na to, żeby Martina nie podpisała tych papierów, ok? - przytaknął. Westchnęłam, widząc, że nie chce ze mną rozmawiać i podniosłam się, aby wyjść z pokoju.
- Danny... - zatrzymał mnie. Odwróciłam się patrząc na niego pytająco.
- Wiesz...kiedy się tu wprowadzałem inaczej sobie to wyobrażałem. Myślałem, że będziemy takim rodzeństwem...wiesz...wspierającym się. Tymczasem jestem tu już prawie rok, a Ty w czasie tego roku w ogóle ze mną nie rozmawiałaś. Nie ma Cię w domu i ciągle zajmujesz się swoimi sprawami. Nawet nie wiesz, że niedawno obchodziłem urodziny. - rozszerzyłam usta, nie mogąc uwierzyć, że to prawda. Nie wiedziałam, że mój brat miał urodziny? Jak bardzo musiałam być zajęta Rossem?
- Zawsze kiedy chciałem z Tobą porozmawiać o jakimś problemie, nie było Cię w domu, lub nie miałaś czasu. Zaczynam myśleć że może to lepiej, że Martina nie chce podpisać tych dokumentów? Będziesz miała spokój, bo chyba nie chcesz, abym był częścią tej rodziny. - w moich oczach zebrały się łzy, słysząc jego słowa. Jak mogłam nie chcieć? Był moim bratem, kochałam Go!
- J, to prawda. W ostatnim czasie byłam...bardzo zabiegana. Miałam swoje problemy i nie zwracałam uwagi na to, że możesz mieć swoje...byłam samolubna, wiem. Ale chcę to zmienić i chcę, żebyś mi znów ufał. Kocham Cię. JESTEŚ MOIM BRATEM. - przytaknął, przygryzając wargę.
Wyszłam z jego pokoju i szybko się ogarnęłam. Znalazłam w sypialni cioci papiery i zadzwoniłam do Matta.
- Nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz, bałem się, że już się nie odezwiesz.
- Musisz mi pomóc. - wyszeptałam do słuchawki, czekając na jego reakcję.
Chwilę później już stałam pod domem, oczekując, aż Matt się zjawi. W końcu z daleka zauważyłam samochód. Chłopak zatrzymał się obok mnie i kiedy wsiadłam od razu poprosił mnie o adres. Podałam mu Go i bez słowa ruszyliśmy do celu. Kiedy wysiadłam przeszedł mnie dreszcz, Dzielnica była naprawdę okropna. Roiło się tam od podejrzanych ludzi, głównie pijanych, lub naćpanych. Spojrzałam na kolegę, przygryzając wargę.
- Zostań tutaj, zaraz wracam - stęknęłam i już miałam wysiadać, kiedy złapał mnie za nadgarstek. Odwrócił mnie i spojrzałam w jego oczy.
- Chyba żartujesz. Nie puszczę Cię samej w takie miejsce. - rzucił, wysiadając razem ze mną. Podeszłam do drzwi i uniosłam rękę, chcąc zapukać,jednak od razu ją cofnęłam, bojąc się. Matt widząc to zapukał za mnie. Przygryzałam wewnętrzne strony policzków, czekając, aż ktoś nam otworzy. Jednak kiedy to się nie działo, zapukałam jeszcze raz.
- Danny? - kobieta uniosła brwi, mierząc mnie wzrokiem. Wyglądała okropnie. Martina była ubrana w stare dresy i jakiś naciągnięty sweter. Jej czarne, krótkie włosy były tłuste i opadały jej na czoło. Z jej domu dało się wyczuć woń alkoholu, nawet jeżeli nie stało się w środku. Mój wzrok zatrzymał się na chwilę na jej brzuchu, który wskazywał, że jest w ciąży.
- Podpisz to. - warknęłam, wyciągając w jej stronę papiery. Spojrzała na nie na ułamek sekundy, a potem znów przeniosła wzrok na mnie.
- Nie mogę. - szepnęła. Nabrałam powietrza, zerkając na Matta, który patrzył na nią marszcząc brwi. Miał minę pytającą ,,a Ty masz mózg?". - To mój syn, a nie Wasz! - krzyknęła, próbując zamknąć drzwi, jednak mój przyjaciel włożył swoją nogę między nie, a framugę. Pchnął drzwi wchodząc do środka. Musiałam oddychać ustami, żeby nie zwymiotować. Oboje rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu, w końcu znów patrząc na Martin'ę.
- Podpisz to, do cholery, albo nie chcesz wiedzieć, co się z Tobą stanie!
- Matt! - upomniałam Go, zauważając, że jej grozi.
- Co? Chcesz, żeby niszczyła życie Twojemu bratu?
- Kocham J'a i nie oddam Go wam! - wycedziła kobieta.
- Jeżeli naprawdę tak jest i chcesz jego szczęścia to to podpisz. - powiedziałam spokojnie.
- Chyba, że wolisz, żeby zabrali Ci kolejne dziecko, kiedy za kilka miesięcy zeznam, że nie ma tu warunków. - Matt przeniósł wzrok na jej brzuch. W jej oczach pojawiły się łzy, więc opuściła powieki. Przełknęłam ślinę. Na moment zrobiło mi się jej szkoda.
- Dobrze. - wykrztusiła, próbując się nie rozpłakać.
- Dobrze, co? - warknął szatyn, zaciskając zęby.
- Dobrze, podpiszę dokumenty. - Szepnęła. Po jej policzku spłynęła łza, kiedy podałam jej papiery. Westchnęłam z ulgą. Podałam jej długopis, zauważając, że go nie posiada. Drżącą ręką podpisała właściwe miejsca i chwilę potem ja i Matt siedzieliśmy w samochodzie z papierami.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się d niego. - Gdybym poszła sama pewnie nic bym tam nie zdziałała. - dodałam po chwili.
- Nie ma sprawy. - zaśmiał się. - Skoczymy na frytki czy coś? - zapytał, unosząc brwi. Pokiwałam głową i ruszyliśmy bez słowa.
Kiedy weszliśmy do baru, od razu poczułam zapach frytek i burgerów. W moim żołądku zaburczało, kiedy cudowna woń się do niego dostała. Bar był bardzo skromny. Ściany tam były niebieskie, a na nich powieszone było wiele plakatów, przedstawiających roznegliżowane kobiety oraz kalendarzy, niektórych jeszcze na 2011 rok. Stoliki były białe, a każde krzesło było inne. Na środku stolików były serwetki, a obok nich sol i pieprz. Matt zamówił dla nas frytki i usiedliśmy do jednego ze stołów. Frytki były naprawdę smaczne, czego na pierwszy rzut oka nie można się było spodziewać. Ja zjadłam je od razu, a chłopakowi zostało jeszcze sporo. Przez cały ten czas wygłupialiśmy się. W końcu ucichliśmy i nastała dość krępująca cisza. Rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując odwrócić uwagę od tego, jak bardzo czuję się niekomfortowo. Dopiero teraz dostrzegłam, że na jednej ze ścian wisi sporo fotografii.
- Od kiedy to robisz? - zapytał Matt, a ja skupiłam całą uwagę na nim. Przeniosłam na niego pytający wzrok, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wskazał na mnóstwo moich bransoletek na nadgarstku, wkładając do ust jedną z frytek.
- Od kiedy noszę bransoletki? - zaśmiałam się.
- Od kiedy się okaleczasz? - poprawił mnie. Przełknęłam ślinę, a następnie przygryzłam wewnętrzną stronę policzka, nie wiedząc, co mam mu odpowiedzieć. Błądziłam wzrokiem po jego frytkach i solniczce. Kreśliłam wzorki palcem w rozsypanej soli i dopiero teraz zauważyłam, że wyszły mi inicjały ,,R.L". Zmazałam je wierzchem dłoni, zaczynając mój rysunek od nowa.
- Rozumiem. Nie musisz mówić. Tylko tak nie milcz, bo czuję, jakbym zrobił coś złego. - powiedział, wstając od stolika i zabierając nasze papierowe, puste już talerzyki.
- Moglibyśmy jechać już do domu? Jestem zmęczona... - jęknęłam. Przytaknął, nie odzywając się i wróciliśmy do domu.
Rozebrałam się i weszłam do sypialni cioci. Leżała na łóżku czytając jakąś książkę. Podeszłam i położyłam obok niej papiery, odwracając się na pięcie, aby wyjść.
- Jak tego dokonałaś? - zapytała, ściągając okulary i patrząc na mnie z szeroko otwartymi ustami.
- Porozmawiałam z nią. - uśmiechnęłam się i wyszłam z jej pokoju. Poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Zdjęłam moje bransoletki i zauważając motylka, którego namalował mi Ross, w moich oczach stanęły łzy. Zacisnęłam powieki, aby się nie wydostały i weszłam pod prysznic. Chwyciłam za gąbkę i wylałam na nią płyn, szorując z całej siły rysunek wykonany przez Lynch'a. Bolało mnie to - w końcu z całej siły jeździłam ostrą stroną gąbki po trzydniowych ranach. Nie było łatwo zmyć marker, ale wreszcie mi się udało. No, prawie. Pozostał w tamtym miejscu jeszcze mały ślad, ale już prawie niewidoczny. Umyłam całe ciało i wyszłam spod prysznica. Ubrałam się w piżamę - zgadnijcie czyją koszulkę założyłam? Uczesałam włosy i nasmarowałam twarz kremem. Sięgnęłam na półkę po telefon i starałam się otworzyć jego klapkę.
- Cholera... - zdenerwowałam się, kiedy nie potrafiłam tego zrobić. W końcu mi się udało i na podłogę upadł srebrny przedmiot. Schyliłam się i podniosłam go, znów nadstawiając rękę nad umywalkę. Nie wiem czemu - trzęsłam się. Nigdy nic takiego się nie działo. Jednak zignorowałam to. Nienawidzę siebie tak bardzo. Nie dość, że jestem brzydka, to jeszcze niszczę wszystko na czym mi zależy, jestem egoistką i nie wiem kim jeszcze. Nie wiedziałam, że J ma urodziny. Byłam tak bardzo zajęta R5. Jak mogłam nie wiedzieć takich rzeczy? Kochałam mojego brata, naprawdę. Chciałam cofnąć czas i jakoś to wszystko naprawić. Naprawić sprawę z moim bratem i przyjaciółmi, chłopakiem. Dlaczego teraz wszyscy mnie nienawidzą? Matt chyba też jest na mnie zły, za to, jak się zachowałam. Mogłam mu wytłumaczyć, że nic się nie stało. On pewnie teraz czuje się winny, ale to tylko i wyłącznie moja wina, bo to ja po raz kolejny nie umiałam rozmawiać o swoich uczuciach. I nie, nie użalam się nad sobą. Mówię tylko, jakie są realia.
Opłukałam rękę chłodną wodą. Otworzyłam szafkę nad umywalką i znajdując w niej bandaż wyciągnęłam go. Obwiązałam nim nadgarstek i schowałam z powrotem do szafki. Nie chciałam pobrudzić sobie całej pościeli, a spanie w bandamce nie było wygodne.
Położyłam się łóżka i patrząc w sufit ciągle myślałam o tym samym co w łazience. Przez te myśli nie spałam całą noc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
DANNY CIEBIE KOCHANA GŁÓWKA BOLI? Myślisz że cięcie się dużo zdziała? Tak? To jesteś w błędzie. Jesteś śliczna, a Matt na 1OO nie jest zły. NARESZCIE ROSSA I RESZTY NIE BYŁO! CIESZMY SIĘ I RADUJMY! HEJ HO, HEJ HO, DO ROBOTY BY SIĘ SZŁO!
OdpowiedzUsuńAle że ry pięć nie było, to musiała być matka Danny... Głupio się czułam, czytając scenkę z jej matką, na świecie jest 485637495873948573946536583 imion Kamila, a ty akurat Martina wybrałaś, głupio się czułam ponieważ, zawsze jak ktoś jest nie dobry i ma na imię jak ja, to zawsze myślę że jestem tą wrednotą, nie ukrywajmy, ja aniołkiem nie jestem.
A TAK BTW, MARTINA W CIĄŻY? ALE DOWALIŁAŚ TERAZ BEJB.
Wiadra chcesz? Jak tak, to wbijaj do mnie :'')
~ Paris
Zajebisty rozdział! ;D *o*
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Najlepszy na świecie rozdział
OdpowiedzUsuń