-Dan, siedzisz tam już godzinę, spóźnię się do szkoły!-słowa J'a wyrwały mnie z zamyślenia. Zimny strumień wody oblał mnie ostatni raz i zakręciłam wodę. Powoli wyszłam spod prysznica i skierowałam się do koszyka w którym leżały ubrania. Założyłam je na siebie, umyłam jeszcze zęby i twarz, zrobiłam delikatny makijaż.
-No to zaczyna się piekło.-szepnęłam do swojego odbicia w lustrze i wyszłam z łazienki.
Zeszłam powoli na dół i zabrałam się za jedzenie tostów, przygotowanych przez ciocię.
Nie miałam ochoty nic jeść, ale stwierdziłam, że dobrze być najedzonym gdy każdy Cię wyzywa. Wtedy przynajmniej masz siłę przejść na koniec korytarza.
Wyczołgałam się z domu i bardzo wolnym krokiem ruszyłam do szkoły. Stanęłam przed drzwiami budynku i chwilę myślałam czy na pewno wejść.
-Dalej Danny, dasz radę.-pomyślałam i weszłam do środka. Już na samym początku ludzie mrozili mnie wzrokiem i dobrze wiedziałam, że prawdziwe piekło zacznie się po akademii. Wyminęłam wszystkich, którzy mi się przyglądali i weszłam do sali. Zajęłam miejsce z tyłu, bo wszystkie te akademie były nudne, a przynajmniej kiedy siedziałam z tyłu nauczyciele nie widzieli, jak piszę SMS. Tym razem Ross napisał do mnie pierwszy, więc nie musiałam się wysilać, bo mimo, że jest moim chłopakiem, zawsze wstydzę się pisać pierwsza. Przecież nie będę się narzucać.
,,Siedzę na akademii. Zabierz mnie stąd :("
Odpisałam blondynowi i w sumie nie musiałam zbyt długo czekać na odpowiedź.
,,Przepraszam, zapomniałem, że chodzisz do szkoły! Ja się uczę w domu i w sumie nawet nie pomyślałem. Już nie przeszkadzam."
,,Wcale nie przeszkadzasz i tak jest nudno."
Jednak już nie odpisał. Siedziałam i słuchałam nudnego wykładu pani dyrektor, o tym, jak to wakacje się skończyły i życzy nam powodzenia w nauce. Wreszcie, po półtorej godzinie dobiegł koniec tego zrzędzenia. Wyparowałam z sali jak oparzona. Miałam nadzieję, że wszyscy, którzy wyszli przede mną pójdą do domu i zapomną o tym, że jeszcze się nade mną nie znęcali. Wyszłam z sali i już kierowałam się ku wyjściu, kiedy moją uwagę przykuł zgromadzony na końcu korytarza tłum. Podeszłam bliżej, żeby zobaczyć co jest obiektem ich zainteresowania, jednak nic nie dojrzałam.
-Liv co się tu dzieje?-zapytałam koleżanki, która tak jak ja stała na samym końcu tego tłumu.
-Tutaj jest sam Ross Lynch, rozumiesz?! Czekam na swoją kolej, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie. Poczekasz ze mną?-poprosiła i zrobiła ,,minę szczeniaczka".
-Ross Lynch?-zapytałam zdziwiona i zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi, w większości raczej dziewczyn.
-Gdzie leziesz?! Nie pchaj się, jest kolejka. Po za tym on nawet nie spojrzy na taką pokrakę jak Ty!-zakpiła mi w twarz blondynka. Uśmiechnęłam się tylko i z satysfakcją ruszyłam na przód, aż w końcu dotarłam do blondyna.
-Ross? Co tu robisz?-zapytałam chłopaka, który właśnie dawał komuś autograf.
-Hej kochanie.-po tych słowach cały tłum piszczących fanek ucichł. Patrzyły na mnie z taką zazdrością w oczach, że nie wiedziałam, czy się ich bać, czy się śmiać. Wyszukałam w całym tłumie blondynki, która jeszcze przed chwilą stwierdziła, że Ross na mnie nie spojrzy. Byłam zła na blondyna, o to, że przyszedł, bo wiedziałam, że jeśli ludzie się teraz dowiedzieli, to z zazdrości będą niszczyć mnie jeszcze bardziej, jednak widząc zazdrość tych wszystkich dziuń i przypominając sobie słowa blondynki, wpiłam się w usta Ross'a, który momentalnie odwzajemnił pocałunek. Kiedy skończyłam miałam ochotę krzyknąć: ,,i co nie spojrzy na mnie?! To proszę!", ale się powstrzymałam.
-Chodźmy już.-szepnęłam do niego, ale ten spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Muszę rozdać autografy! Fani tego chcą, poczekajmy chwilę, proszę!-błagał.
-Chociaż zawołaj Olivię. Niech jest pierwsza, bo czeka na samym końcu!-rzuciłam wściekła i pognałam w stronę wyjścia. Potem słyszałam tylko: ,,Olivia, chodź tutaj, będziesz wcześniej.", ale to olałam i ruszyłam do domu.
Rzuciłam się na kanapę i już nie miałam na nic ochoty. Marzyłam tylko o tym, żeby się obudzić i krzyknąć ,,Ah, to tylko sen! Wakacje się wczoraj zaczęły!", ale to nie było możliwe.
Z trudem wstałam z kanapy i poszłam do mojego pokoju. Przebrałam się w jakiś stary, naciągnięty sweter i leginsy. Weszłam do łazienki i zmyłam makijaż, a włosy uwiązałam w luźnego koczka. Z powrotem ruszyłam, by położyć się na kanapę, ale oczywiście teraz komuś zachciało się mnie odwiedzać.
-Czego chcesz, Lynch?-rzuciłam ostro do chłopaka.
-Mogę wiedzieć, o co Ci chodzi?-zapytał zmieszany.
-Mówiłam Ci kiedyś, że każda minuta w spędzona w szkole jest dla mnie udręką, bo mam tam tylko jedną koleżankę, a reszta się nade mną znęca! A Ty wpadłeś sobie do szkoły, jakby nigdy nic i jeszcze zatrzymywałeś mnie tam dłużej!
-Przepraszam!
-Myślisz, że to wystarczy?! A w ogóle czego chciałeś ode mnie ze szkoły?!
-Chciałem Cię odebrać, jejku. Jechałem w dobrych zamiarach, nie wiedziałem, że mam tam fanów...
-Nie udawaj, dobrze?-rzuciłam z ironią, a ten tylko przetrzepał dłonią włosy i ze swoim uśmieszkiem satysfakcji odparł:
-Masz rację wiedziałem, moi fani są wszędzie! Kocham ich! No ale wracając- po ostatnich trzech słowach znowu spoważniał.-nie obrażaj się o takie głupoty, dobra? Nie masz innych powodów?
-Ross...
-Nie!-przerwał mi.-Mam cię znowu przypiąć kajdankami do kierownicy i czekać, aż mi wybaczysz?-zaczęłam śmiać się jak głupia.
-Co jest w tym takiego śmiesznego?!-pytał, ale ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Po pierwsze dlatego, że ciągle się śmiałam, a po drugie dlatego, że sama do końca nie wiedziałam. Przytuliłam Go tylko, na znak, że już w porządku i dalej się śmiałam.
-Spędzisz ze mną trochę czasu?-zrobiłam smutną minę, a Ross przetarł brodę udając, że myśli.
-No dobra, mała!-zaśmiał się i puścił mi oczko.
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi, Ross! A po za tym ,,mała"? Strasznie oryginalnie!-zaśmiałam się i uderzyłam Go w ramię, na co on tylko przewrócił oczami. Za chwilę jednak przewiesił mnie przez ramię i pognał ze mną do mojego pokoju.
-Ross, puszczaj!-krzyczałam machając nogami.
-Dobra.-powiedział i upuścił mnie na łóżko. Potem śmialiśmy się jeszcze chwilę, później wtuliliśmy się w siebie i tak leżeliśmy.
-Nie chcę iść jutro do szkoły.-powiedziałam wtulając się w blondyna jeszcze bardziej.
-Wiem. Ale może po tym, jak widzieli, że mnie całujesz dadzą Ci spokój?
-Wątpię. Będzie jeszcze gorzej, dziewczyny będą zazdrosne i będą mi dokuczać bardziej. Może tylko chłopcy dadzą spokój.
-No wiesz, ale jak widziały jaki jestem napakowany to się przestraszyły i dadzą sobie spokój.-zaśmiał się, a ja razem z nim.
-Nie sądzę.-szepnęłam tylko i potem leżeliśmy już w ciszy.
-Danny, muszę iść.-poczułam jak ktoś trąca moje ramię. Obudziłam się i przetarłam oczy.
-Ross? Co się stało?
-Usnęłaś i nie chciałem Cię budzić, ale muszę iść. Kocham Cię, nie martw się o jutro.-pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Smutna poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic i ubrałam się piżamę.
-Nie dość, że jesteś brzydka, to jeszcze nie radzisz sobie z ludźmi w szkole!-znów rozmawiałam ze swoim odbiciem czesząc włosy. Potem poszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty. Jednak nie miałam ochoty ich jeść, więc siedziałam na krześle i patrzyłam na talerz myśląc o dniu jutrzejszym. W końcu odłożyłam tosty i ruszyłam na górę, kiedy usłyszałam pukanie w drzwi, więc musiałam znowu schodzić na dół.
-Stella?! Cały miesiąc Cię nie widziałam!-przytuliłam przyrodnią siostrę.
-Wiesz jak, za Tobą tęskniłam?! Mam dla Ciebie pamiątki!-pisnęła podekscytowana.
-Tak?! To już się nie mogę doczekać, aż mi je pokażesz! Ja...też muszę Ci coś powiedzieć. J!-zawołałam brata, który migiem znalazł się na dole.
-Stella, to jest J, mój brat, a J, to Stella, moja przyrodnia siostra.-zaczęłam, a potem opowiedziałam Stelli całą historię. O dziwo nie była zła.
-Możesz zająć mój pokój!-zwróciła się do J i uśmiechnęła. - za niedługo się wyprowadzam, więc będzie wolny.-mrugnęła do niego.- A teraz pamiątki!-krzyknęła podekscytowana i zaczęła wypakowywać różne rzeczy z torby.
-Jak to się wyprowadzasz?-zapytałam wracając do tematu.
-No normalnie. Mam już swoje lata, więc zamieszkam sama.-uśmiechnęła się i podała mi mały pakunek, w którym była szklana kula, a w środku niej zdjęcie R5.
-Skąd wiedziałaś?-zaśmiałam się patrząc na kulę.
-Sama mi nie powiedziałaś, że masz sławnego chłopaka i przyjaciół, to sama musiałam się dowiedzieć! Nie ważne jak, ważne, że wiedziałam!-zaśmiała się.
Potem poszłam do pokoju, a razem ze mną J, bo musiał spać dziś ze mną i po długich przemyśleniach w końcu usnęłam.
Wiem, że nudny wybaczcie mi :C Ale stresuję się jutrem i w ogóle :C Przepraszam!
niedziela, 31 sierpnia 2014
sobota, 30 sierpnia 2014
#16
-Cholera, skup się Honses!-ocknęły mnie słowa koleżanki.
-Co się stało, Olivia?-zapytałam dziewczyny. Olivia chodzi ze mną do klasy. To jedyna dziewczyna, która mnie nie niszczy w szkole. Nie koleguję się z nią, ale siedzę z nią na matematyce i można z nią pogadać. Jest okey. Zadzwoniła do mnie i spytała, czy pójdę z nią na zakupy szkolne. No wiecie ,,Back to school."
-Musimy kupić te cholerne podręczniki, a nigdzie nie ma angielskiego! Czy to możliwe, że już je wykupili?-marudziła, ale ja jej nie słuchałam. Ciągle patrzyłam w jeden punkt przed sobą.
-Przepraszam, Liv, nie mogę! Spotkamy się w poniedziałek, na rozpoczęciu, cześć.-rzuciłam do blondynki i przebiegłam na drugą stronę ulicy. Wbiegłam w uliczkę, w której właśnie zniknął mój punkt obserwacyjny. Przykucnęłam za śmietnikiem i uważnie przyglądałam się chłopakowi. Nadszedł moment, w którym musiałam przerwać.
-J?! Co Ty robisz?!-krzyknęłam na speszonego czternastolatka.
-Ja?! Nic!-rzucił woreczek, który przed chwilą trzymał w ręce obok siebie. Podeszłam bliżej i podniosłam worek.
-Co....Ty ćpasz?-zdezorientowana przyglądałam się raz prochom, raz chłopakowi, który przed chwilą uciekł, który był, jak podejrzewam diler'em J'a.
-Nie....nie ja.-usiadł bezradnie na ziemię.
-Więc po co Ci to?!-pytałam brata.
-No...na moim starym osiedlu byli tacy dwaj goście. Oni mnie bili i ogólnie...no i teraz kazali mi kupić to...
-Czemu się zgodziłeś?!
-Bo by mnie pobili?! -odpowiedział tak oczywistym pytaniem.
-J, gdzie oni teraz są?-zapytałam już spokojniejsza. Było mi żal brata.
-Na osiedlu. Czekają na mnie i na towar.
-Zaprowadź mnie tam.-rozkazałam.
-Co? Nie! Mogą Ci coś zrobić.
-J...
-No dobra...
Brat zaprowadził mnie na osiedle, które było niedaleko od centrum. Zaszliśmy do jakiegoś bloku, zeszliśmy do piwnicy. Szliśmy cicho i w końcu doszliśmy na miejsce. Powoli uchyliłam drzwiczki. Weszłam do środka. Siedziało tam dwóch chłopaków i jakaś dziewczyna. Nie wnikałam w szczegóły. Zaczęłam prosto z mostu:
-Macie dać spokój J'owi! Jeszcze raz usłyszę, zobaczę, czy cokolwiek, że Go skrzywdziliście, albo coś, to nie ręczę za siebie!-krzyknęłam, a oni tylko spojrzeli się na siebie.
-Co, młody, przyprowadziłeś dziewczynę?-zwrócili się do mojego młodszego brata.
-Jestem jego siostrą, kretynie!-rzuciłam, co jemu się nie spodobało. Spojrzał na mnie a za chwilę przygniótł mnie do ściany. Drugi chłopak trzymał J'a.
Ten ,,pocałował mnie". To było okropne! W momencie łzy zebrały mi się do oczu. Byłam tak sparaliżowana, że nie wiedziałam co robić.
Tamten chłopak wyprowadził gdzieś J'a, a ta dziewczyna sama wyszła. Zostałam sam na sam z brunetem. Teraz mogło się wydarzyć wszystko. Spojrzał na mój dekolt, a potem mi w oczy. Ja zamknęłam swoje, żeby go nie widzieć. Wtedy poczułam, jak wkłada mi rękę pod koszulkę. Zaczęłam się szarpać, więc nie udało mu się dopiąć swego. Przytrzymał mnie mocniej, żebym się nie ruszała.
-Uspokój się!-krzyknął na mnie, a ja zaczęłam się cała trząść.
-Zostaw ją!-usłyszałam znajomy mi głos. Blondyn podbiegł do chłopaka i położył go jednym ciosem w twarz. Osunęłam się po ścianie na ziemię i zaczęłam płakać.
-Wszystko okej?-Ross przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam nadal się trzęsąc.
-Potem Ci opowiem.-obiecał i pomógł mi wstać z ziemi.
-Jeszcze raz dotkniesz ją, albo J'a, to Cię zabiję!-krzyknął jeszcze do leżącego bruneta i wyszliśmy z bloku. Czekał już J. Okazało się, że tamten chłopak uciekł. Wsiadłam z Ross'em i J'em do samochodu i pojechaliśmy do domu Lynch'ów. Tam Rydel dała mi tabletkę na uspokojenie. Kiedy się trochę opanowałam, znów zaczęłam wypytywać Ross'a:
-Co Ty tam robiłeś?!
-J napisał SMS-a. Byłem w centrum, a to niedaleko.
-A co z tym chłopakiem, który Cię wyprowadził?-zwróciłam się do czternastolatka.
-Wyprowadził mnie i poszedł z tą dziewczyną. Dan, tak strasznie Cię przepraszam! Gdyby nie ja i moje problemy...
-Przestań.-przerwałam mu.-przynajmniej teraz masz spokój.
-Kocham Cię...-usłyszałam szept brata. Te słowa mnie tak rozkleiły, jak nawet nie robił tego Ross. Podeszłam do J'a i go przytuliłam.
-Ross odwieziesz nas już?-zapytałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Jasne.
Wyszliśmy z samochodu i już miałam wchodzić do domu, kiedy Ross mnie zawołał.
-Idź już.-powiedziałam do J'a, a sama wróciłam do blondyna.
-Kocham Cię. Tak cholernie Cię kocham i gdyby coś Ci się wtedy stało to nigdy bym sobie tego nie wybaczył! Jesteś moim całym światem!-znów łzy zleciały mi po policzku. Pierwszy raz usłyszałam od kogoś takie słowa. Pocałowałam Ross'a i szepnęłam mu do ucha ,,kocham Cię" , po czym wróciłam do domu.
Weszłam do salonu, gdzie siedział J i ciocia.
-Danny usiądziesz na chwilę?-poprosiła Alex, a mój wzrok od razu padł na łzy J'a. Usiadłam obok niego i spojrzałam na ciocię.
-Przyszedł list. Wasza matka zrzeka się praw do J'a. Jeśli już zgłosiła to do sądu, to mogą nam go zabrać.-spojrzałam na brata, który teraz płakał jeszcze bardziej i przytuliłam go do siebie.
-Jednak nie wiadomo na ile. Chcę adoptować J'a, ale dopóki to się nie stanie, a nie będziemy mogli być rodziną zastępczą do czasu adopcji, J trafi d ośrodka...
-Chcecie mnie adoptować?!-J krzyknął jakby szczęśliwszy.
-Tak, ale nie wiem ile spędzisz w ośrodku...
-Nie ważne ile! Poczekam ile będzie trzeba!-przytulił Alex, która tylko uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i potem jeszcze rozmawialiśmy o adopcji, ośrodku i tak dalej.
Po ciężkim dniu wzięłam szybki, zimny prysznic i wróciłam do pokoju się położyć.
Położyłam się wygodnie i już miałam odwrócić się na drugi bok, kiedy na mój ciemny pokój padło światło z korytarza. To J uchylił drzwi.
-Mogę na chwilę?-zapytał nieśmiało, a ja tylko poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł obok mnie i zaczął:
-Strasznie się cieszę, że mnie adoptujecie, ale...jest mi przykro. Powinna o mnie walczyć! Powinna chcieć mnie odzyskać, a ona tak po prosty pozbyła się problemu! -zaczął płakać. J rzadko płakał. Właściwie odkąd tu był to dopiero dzisiaj w salonie widziałam jego łzy. Nie odezwałam się do niego, tylko przytuliłam Go. W końcu usnął, więc ja też postanowiłam. Jednak całą noc przepłakałam. Nie mogłam spać. Myślałam o tym chłopaku, o mojej ,,matce", o J'u, o słowach Ross'a, o tym co, mogło się stać, gdyby Ross nie wbiegł do tej piwnicy. Wszystko zaczynało mnie znowu dobijać.
Hej jest kolejny rozdział. Wydaje mi się długi, ale pewnie zaraz okaże się krótki, także przepraszam, naprawdę się staram :C
-Co się stało, Olivia?-zapytałam dziewczyny. Olivia chodzi ze mną do klasy. To jedyna dziewczyna, która mnie nie niszczy w szkole. Nie koleguję się z nią, ale siedzę z nią na matematyce i można z nią pogadać. Jest okey. Zadzwoniła do mnie i spytała, czy pójdę z nią na zakupy szkolne. No wiecie ,,Back to school."
-Musimy kupić te cholerne podręczniki, a nigdzie nie ma angielskiego! Czy to możliwe, że już je wykupili?-marudziła, ale ja jej nie słuchałam. Ciągle patrzyłam w jeden punkt przed sobą.
-Przepraszam, Liv, nie mogę! Spotkamy się w poniedziałek, na rozpoczęciu, cześć.-rzuciłam do blondynki i przebiegłam na drugą stronę ulicy. Wbiegłam w uliczkę, w której właśnie zniknął mój punkt obserwacyjny. Przykucnęłam za śmietnikiem i uważnie przyglądałam się chłopakowi. Nadszedł moment, w którym musiałam przerwać.
-J?! Co Ty robisz?!-krzyknęłam na speszonego czternastolatka.
-Ja?! Nic!-rzucił woreczek, który przed chwilą trzymał w ręce obok siebie. Podeszłam bliżej i podniosłam worek.
-Co....Ty ćpasz?-zdezorientowana przyglądałam się raz prochom, raz chłopakowi, który przed chwilą uciekł, który był, jak podejrzewam diler'em J'a.
-Nie....nie ja.-usiadł bezradnie na ziemię.
-Więc po co Ci to?!-pytałam brata.
-No...na moim starym osiedlu byli tacy dwaj goście. Oni mnie bili i ogólnie...no i teraz kazali mi kupić to...
-Czemu się zgodziłeś?!
-Bo by mnie pobili?! -odpowiedział tak oczywistym pytaniem.
-J, gdzie oni teraz są?-zapytałam już spokojniejsza. Było mi żal brata.
-Na osiedlu. Czekają na mnie i na towar.
-Zaprowadź mnie tam.-rozkazałam.
-Co? Nie! Mogą Ci coś zrobić.
-J...
-No dobra...
Brat zaprowadził mnie na osiedle, które było niedaleko od centrum. Zaszliśmy do jakiegoś bloku, zeszliśmy do piwnicy. Szliśmy cicho i w końcu doszliśmy na miejsce. Powoli uchyliłam drzwiczki. Weszłam do środka. Siedziało tam dwóch chłopaków i jakaś dziewczyna. Nie wnikałam w szczegóły. Zaczęłam prosto z mostu:
-Macie dać spokój J'owi! Jeszcze raz usłyszę, zobaczę, czy cokolwiek, że Go skrzywdziliście, albo coś, to nie ręczę za siebie!-krzyknęłam, a oni tylko spojrzeli się na siebie.
-Co, młody, przyprowadziłeś dziewczynę?-zwrócili się do mojego młodszego brata.
-Jestem jego siostrą, kretynie!-rzuciłam, co jemu się nie spodobało. Spojrzał na mnie a za chwilę przygniótł mnie do ściany. Drugi chłopak trzymał J'a.
Ten ,,pocałował mnie". To było okropne! W momencie łzy zebrały mi się do oczu. Byłam tak sparaliżowana, że nie wiedziałam co robić.
Tamten chłopak wyprowadził gdzieś J'a, a ta dziewczyna sama wyszła. Zostałam sam na sam z brunetem. Teraz mogło się wydarzyć wszystko. Spojrzał na mój dekolt, a potem mi w oczy. Ja zamknęłam swoje, żeby go nie widzieć. Wtedy poczułam, jak wkłada mi rękę pod koszulkę. Zaczęłam się szarpać, więc nie udało mu się dopiąć swego. Przytrzymał mnie mocniej, żebym się nie ruszała.
-Uspokój się!-krzyknął na mnie, a ja zaczęłam się cała trząść.
-Zostaw ją!-usłyszałam znajomy mi głos. Blondyn podbiegł do chłopaka i położył go jednym ciosem w twarz. Osunęłam się po ścianie na ziemię i zaczęłam płakać.
-Wszystko okej?-Ross przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam nadal się trzęsąc.
-Potem Ci opowiem.-obiecał i pomógł mi wstać z ziemi.
-Jeszcze raz dotkniesz ją, albo J'a, to Cię zabiję!-krzyknął jeszcze do leżącego bruneta i wyszliśmy z bloku. Czekał już J. Okazało się, że tamten chłopak uciekł. Wsiadłam z Ross'em i J'em do samochodu i pojechaliśmy do domu Lynch'ów. Tam Rydel dała mi tabletkę na uspokojenie. Kiedy się trochę opanowałam, znów zaczęłam wypytywać Ross'a:
-Co Ty tam robiłeś?!
-J napisał SMS-a. Byłem w centrum, a to niedaleko.
-A co z tym chłopakiem, który Cię wyprowadził?-zwróciłam się do czternastolatka.
-Wyprowadził mnie i poszedł z tą dziewczyną. Dan, tak strasznie Cię przepraszam! Gdyby nie ja i moje problemy...
-Przestań.-przerwałam mu.-przynajmniej teraz masz spokój.
-Kocham Cię...-usłyszałam szept brata. Te słowa mnie tak rozkleiły, jak nawet nie robił tego Ross. Podeszłam do J'a i go przytuliłam.
-Ross odwieziesz nas już?-zapytałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Jasne.
Wyszliśmy z samochodu i już miałam wchodzić do domu, kiedy Ross mnie zawołał.
-Idź już.-powiedziałam do J'a, a sama wróciłam do blondyna.
-Kocham Cię. Tak cholernie Cię kocham i gdyby coś Ci się wtedy stało to nigdy bym sobie tego nie wybaczył! Jesteś moim całym światem!-znów łzy zleciały mi po policzku. Pierwszy raz usłyszałam od kogoś takie słowa. Pocałowałam Ross'a i szepnęłam mu do ucha ,,kocham Cię" , po czym wróciłam do domu.
Weszłam do salonu, gdzie siedział J i ciocia.
-Danny usiądziesz na chwilę?-poprosiła Alex, a mój wzrok od razu padł na łzy J'a. Usiadłam obok niego i spojrzałam na ciocię.
-Przyszedł list. Wasza matka zrzeka się praw do J'a. Jeśli już zgłosiła to do sądu, to mogą nam go zabrać.-spojrzałam na brata, który teraz płakał jeszcze bardziej i przytuliłam go do siebie.
-Jednak nie wiadomo na ile. Chcę adoptować J'a, ale dopóki to się nie stanie, a nie będziemy mogli być rodziną zastępczą do czasu adopcji, J trafi d ośrodka...
-Chcecie mnie adoptować?!-J krzyknął jakby szczęśliwszy.
-Tak, ale nie wiem ile spędzisz w ośrodku...
-Nie ważne ile! Poczekam ile będzie trzeba!-przytulił Alex, która tylko uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i potem jeszcze rozmawialiśmy o adopcji, ośrodku i tak dalej.
Po ciężkim dniu wzięłam szybki, zimny prysznic i wróciłam do pokoju się położyć.
Położyłam się wygodnie i już miałam odwrócić się na drugi bok, kiedy na mój ciemny pokój padło światło z korytarza. To J uchylił drzwi.
-Mogę na chwilę?-zapytał nieśmiało, a ja tylko poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł obok mnie i zaczął:
-Strasznie się cieszę, że mnie adoptujecie, ale...jest mi przykro. Powinna o mnie walczyć! Powinna chcieć mnie odzyskać, a ona tak po prosty pozbyła się problemu! -zaczął płakać. J rzadko płakał. Właściwie odkąd tu był to dopiero dzisiaj w salonie widziałam jego łzy. Nie odezwałam się do niego, tylko przytuliłam Go. W końcu usnął, więc ja też postanowiłam. Jednak całą noc przepłakałam. Nie mogłam spać. Myślałam o tym chłopaku, o mojej ,,matce", o J'u, o słowach Ross'a, o tym co, mogło się stać, gdyby Ross nie wbiegł do tej piwnicy. Wszystko zaczynało mnie znowu dobijać.
Hej jest kolejny rozdział. Wydaje mi się długi, ale pewnie zaraz okaże się krótki, także przepraszam, naprawdę się staram :C
WYGLĄD
Hej kochani! Zmieniłam nagłówek, jednakże nie jest on zbyt piękny ;-; pierwszy raz robiłam w tym programie i ogólnie pierwszy raz robiłam nagłówek. Napiszcie mi, czy może zostać, czy jest znośny, bo się waham. :)
+
http://close-your-eyes-and-kiss-me.blogspot.com/p/bohaterzy_30.html - bohaterzy ;d
+
http://close-your-eyes-and-kiss-me.blogspot.com/p/bohaterzy_30.html - bohaterzy ;d
czwartek, 28 sierpnia 2014
#15
Hejka kochani <3 Strasznie Wam dziękuję za ostatnie komentarze, strasznie Was kocham <3 Może nie jest Was dużo, ale to osoby, które czytają to co tutaj nabazgram są po prostu wspaniałe! :) Dziękuję też Wiktorii za tą jej motywację, Ciebie też kocham <333
A teraz rozdział :)
Rano, kiedy Rydel już musiała iść, ja się ubrałam i ogarnęłam trochę mój pokój. Ciocia wyszła już do pracy, więc znów siedziałam sama. Chwyciłam za telefon i już chciałam pisać do Ross'a, albo Rydel, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, ale w drzwiach stał nieznajomy mi chłopak.
-O co chodzi?-zapytałam przyglądając mu się dokładnie.
-Nazywam się J (czyt. Dżej.-od aut.) Oxford.-wzdrygnęłam się lekko słysząc jego nazwisko.
-Czego chcesz?-zapytałam oschle zdając sobie sprawę, że jest z ,,tej" rodziny.
-Wiem, że nienawidzisz mojej matki, mojego ojca i prawdopodobnie też mnie, ale błagam daj mi wytłumaczyć.
Zmierzyłam go od góry do dołu i otworzyłam szerzej drzwi.
-Wejdź. - rozkazałam i chłopak ze spuszczoną głową wszedł do środka.
-No więc?-zapytałam siadając na kanapie obok niego.
-Mam 14 lat. Moja matka urodziła mnie trzy lata po Tobie. Na początku nie wiedziałem, że mam siostrę. Ale od jakiś dwóch miesięcy matka zaczęła szukać jakiś adresów w internecie. Kiedyś nie zamknęła strony i zobaczyłem, że to adresy domów dziecka. Na początku myślałem, że ona chce adoptować dziecko...
-Po co mi to mówisz?-przerwałam mu.
-Daj mi skończyć. Myślałem, że chce adoptować dziecko, więc zapytałem ją o to i wtedy powiedziała mi całą prawdę. No wiesz, że oddała Cię kiedyś i tak dalej i, że chce Cię odzyskać. Strasznie się cieszyłem, bo zawsze chciałem mieć starszą siostrę. Nadszedł dzień spotkania z Tobą. Siedziałem w domu i sprzątałem pokój, bo chciałem zrobić Ci trochę miejsca. Ale wróciła ona. Wściekła jak nie wiem. Powiedziała, że nigdy nie pogodzi się z tym, że Cię zostawiła, więc zacząłem ją pocieszać. Ale w pewnym momencie krzyknęła ,,Do cholery i nie będziemy mieć tych pieniędzy." Zapytałem o co chodzi, ale kiedy mi wyjaśniła...po prostu znienawidziłem ją. Uciekłem od niej. Stwierdziłem, że jeśli potrafiła zrobić Ci krzywdę, to jest okropnym człowiekiem i...nie chcę z nią mieszkać.-łza zakręciła mi się w oku. Było mi szkoda tego chłopaka.
-Zapytam jeszcze raz. Po co mi to mówisz? I o co chodzi z tymi pieniędzmi?
-Chciałem Cię za nią przeprosić, wiem, że to Ci nie zwróci tych wszystkich lat, ale...ale po prostu jest mi za nią wstyd.
-A pieniądze?
-No...ona znalazła coś, że może dostawać pieniądze na utrzymanie rodziny, ale żeby je dostawać, musi mieć co najmniej dwójkę uczących się dzieci. Miała tylko mnie i starała się o Ciebie, żeby dostać tą kasę.
-A...Aha...-powiedziałam próbując udawać, że mnie to nie rusza.-a Ty gdzie pójdziesz?
-Jeszcze nie wiem. Przyszedłem Ci tylko to powiedzieć, bo muszę iść szukać jakiegoś miejsca do spania, bo pada.-powiedział załamany i wstał z kanapy.
-Czekaj.-krzyknęłam za nim.
-Co?-podbiegłam do J'a i przytuliłam Go. Momentalnie zaczęły lecieć mi łzy. On odwzajemnił uścisk. Wtulił się we mnie jak w pluszaka.
-Nie puszczę Cię samego na dwór, żebyś spał gdzieś..nie wiadomo gdzie. Na dodatek w deszcz! Zostaniesz tu dzisiaj na noc, dobrze?-zaczęłam przez łzy.
-Serio?! Dziękuję Ci! Jesteś najlepszą siostrą na świecie!- ucieszony przytulił mnie jeszcze raz.
-Wiesz, miałam się dzisiaj umówić z przyjaciółmi. Chciałbyś ich poznać?
-Jasne...ale...nie będę przeszkadzał?
-Nie, no co Ty.-uśmiechnęłam się do niego i napisałam SMS-a do Ross'a.
Podałam J'owi coś do jedzenia i ciepłą herbatę i akurat przyszła Rydel i Ross, a zaraz po nich doszli Ell, Riker i Rocky.
-Cześć kochanie!-Ross pocałował mnie.
-Hej. To jest mój brat, J.-przedstawiłam Go wszystkim kiedy z Ross'em oderwaliśmy się od siebie.
-J, to jest...
-R5...-wydukał nie odrywając od nich oczu. -Jestem Waszym ogromnym fanem! Szczególnie Ell'a i Rydel! Przepraszam chłopaki, Was też uwielbiam, ale chodzi o to, że Ell zainspirował nie do grania na perkusji i dzięki niemu też gram, a Rydel...jest utalentowana i...śliczna...-wypowiadając ostatnie słowo zarumienił się, a Rydel cmoknęła go w policzek.
Całe R5 przyglądało mu się i uśmiechało. Oni kochali spotykać fanów, więc przypuszczam, jaką sprawiło im to radość. W końcu spędzili z J'em cały dzień, a potem wszyscy zostali na noc. Ciocia mogła rano być na mnie wściekła, ale tak dobrze się bawiliśmy, że nie chciałam tego przerwać.
-Okej, chłopaki, trzeba coś ustalić!-przerwałam im wszystkim zabawę.
-Jedyny wolny pokój, to pokój Stelli i salon. Ja będę spała z Rydel u siebie. J będzie spał u Stelli i któryś z Was musi położyć się z nim w pokoju, tylko na podłodze, w salonie są dwie kanapy, więc tylko jeden z Was będzie spał na podłodze. Wszystkim pasuje?-zaśmiałam się.
-Nie.-Ross jakby naburmuszony podniósł rękę, jakby się zgłaszał.
-O co chodzi?-zapytałam zdziwiona.
-Jesteś moją dziewczyną, też bym chciał z Tobą spać! Rydel spała z Tobą wczoraj!-zaczął marudzić.
-Ale ja jestem jej przyjaciółką!-krzyknęła Rydel.
-A ja jej chłopakiem!
-Mam to gdzieś!
-Ja też mam to gdzieś!-oboje wytknęli sobie języki.
-No jak dzieci! Rydel, czy nie obrazisz się...-zaczęłam, ale ona już wiedziała o co chodzi.
-Co?! A gdzie ja mam niby spać, co?-zapytała, ale nie była o dziwo wściekła.
-Ze mną możesz.-zaproponował Ell, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi, nic Ci nie zrobię!-krzyknął gdy się trochę uspokoiliśmy.
-Może on ma rację. Dobra śpię z Tobą.-Rydel zarumieniła się i szybko zakryła policzki.
-W takim razie Wy śpicie na kanapie, Ross ze mną. Kto śpi z J'em?
-Ja mogę...-zaproponował Riker.
-Okej, więc Ty śpisz z J'em, a Rocky na drugiej kanapie. Czy teraz już wszystkim pasuje?-zapytałam, a wszyscy przytaknęli.
Potem obejrzeliśmy jakieś filmy, ja i Rydel zrobiłyśmy kolację, wszyscy zjedliśmy i rozeszliśmy się. Rydel położyła się z Ellingtonem, Rocky na kanapie obok, bacznie obserwując każdy ruch przyjaciela. Po pierwsze dlatego, żeby nie dotknął jego siostry nie tam gdzie trzeba, a po drugie dlatego, że kibicował Rydellington, jednak twierdził, że jeśli Ell skrzywdzi Delly, to on sam Go zabije. J z Riker'em poszli do pokoju Stelli, a ja z Ross'em do mnie. Przebrałam się w jedną, za dużą na mnie bluzkę, która sięgała mi do połowy ud, a Ross został w bokserkach i koszulce. Położyliśmy się obok siebie na łóżku.
-Wiesz, jak mi Ciebie brakowało?-zapytał spoglądając na mnie przez kosmyki swoich włosów.
-Mnie Ciebie też. -pocałowałam Go. W końcu jakimś niewyjaśnionym cudem znalazłam się pod nim. Nie przerywając pocałunków zdjęłam z niego koszulkę. On nie pozostał mi dłużny i szybko zrobił to samo. Nie przerywaliśmy pocałunków ani na chwilę.
-Ross...-szepnęłam, ledwo łapiąc oddech po przerwaniu na chwilę pocałunku.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?-zapytał troskliwie, a ja tylko pokiwałam głową.
Rano obudziłam się w łóżku sama. Słyszałam śmiechy na dole, więc wstałam z łóżka i już miałam wychodzić, kiedy zorientowałam się, że przecież nic na sobie nie mam. Wróciłam po kołdrę i obwinęłam się nią. Zaczęłam szukać ubrań, kiedy do pokoju wszedł Ross. Przytulił mnie od tyłu, a ja poczułam, jak się rumienię.
-Jak się spało?-cmoknął mnie w policzek.
-Dobrze, a Tobie?-zaśmiałam się.
-Bardzo dobrze. Czego szukasz?
-Ubrań...to nie logiczne? -zaśmiałam się po raz kolejny i wyjęłam z szafki różowy sweterek i czarne jeansy ,,rurki". Poszłam do łazienki, przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół, do kuchni. Pocałowałam w głowę J'a siedzącego przy stole i jedzącego płatki i zrobiłam sobie herbatę.
Usiadłam obok Rydel i zaczęłam łyk po łyku wypijać napój.
-Nie myśl, że nie słyszałam.-szepnęła mi na ucho i mrugnęła do mnie. Poczułam jak po raz kolejny się rumienię i bez słowa wzięłam kolejnego łyka herbaty.
Potem wszyscy poszliśmy do galerii handlowej. W sumie to poszliśmy do kawiarni w galerii handlowej. Oczywiście nie obyło się bez spotkania fanów. R5 rozdawało autografy, a ja z J'em cierpliwie czekałam, aż skończą. Większość fanek mroziło mnie spojrzeniem, jakby miały mnie zabić, ale zdarzały się miłe, które pytały jak poznałam R5, jak mi się układa z Ross'em i tak dalej.
Potem ja i J wróciliśmy do domu. Była już ciocia, więc opowiedziałam jej o hostorii z J'em.
-Możesz u nas zostać, ale musimy powiadomić Twoją mamę!-zwróciła się do czternastolatka.
-Ale..na jak długo mogę tu zostać?-zapytał nieśmiało.
-Na ile chcesz. Ale Twoja mama musi wiedzieć i musi się zgodzić...
-Zgodzi się...już ja tego dopilnuję.-powiedział i wykonał telefon do matki. Nie wiem, jak, ale ona się zgodziła, więc nie wnikałam w szczegóły. Byłam wykończona, więc poszłam spać, a J poszedł do pokoju Stelli. Nie wiem czy spał, czy oglądał u niej telewizję, ale jakoś nie miałam siły o tym myśleć.
A teraz rozdział :)
Rano, kiedy Rydel już musiała iść, ja się ubrałam i ogarnęłam trochę mój pokój. Ciocia wyszła już do pracy, więc znów siedziałam sama. Chwyciłam za telefon i już chciałam pisać do Ross'a, albo Rydel, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, ale w drzwiach stał nieznajomy mi chłopak.
-O co chodzi?-zapytałam przyglądając mu się dokładnie.
-Nazywam się J (czyt. Dżej.-od aut.) Oxford.-wzdrygnęłam się lekko słysząc jego nazwisko.
-Czego chcesz?-zapytałam oschle zdając sobie sprawę, że jest z ,,tej" rodziny.
-Wiem, że nienawidzisz mojej matki, mojego ojca i prawdopodobnie też mnie, ale błagam daj mi wytłumaczyć.
Zmierzyłam go od góry do dołu i otworzyłam szerzej drzwi.
-Wejdź. - rozkazałam i chłopak ze spuszczoną głową wszedł do środka.
-No więc?-zapytałam siadając na kanapie obok niego.
-Mam 14 lat. Moja matka urodziła mnie trzy lata po Tobie. Na początku nie wiedziałem, że mam siostrę. Ale od jakiś dwóch miesięcy matka zaczęła szukać jakiś adresów w internecie. Kiedyś nie zamknęła strony i zobaczyłem, że to adresy domów dziecka. Na początku myślałem, że ona chce adoptować dziecko...
-Po co mi to mówisz?-przerwałam mu.
-Daj mi skończyć. Myślałem, że chce adoptować dziecko, więc zapytałem ją o to i wtedy powiedziała mi całą prawdę. No wiesz, że oddała Cię kiedyś i tak dalej i, że chce Cię odzyskać. Strasznie się cieszyłem, bo zawsze chciałem mieć starszą siostrę. Nadszedł dzień spotkania z Tobą. Siedziałem w domu i sprzątałem pokój, bo chciałem zrobić Ci trochę miejsca. Ale wróciła ona. Wściekła jak nie wiem. Powiedziała, że nigdy nie pogodzi się z tym, że Cię zostawiła, więc zacząłem ją pocieszać. Ale w pewnym momencie krzyknęła ,,Do cholery i nie będziemy mieć tych pieniędzy." Zapytałem o co chodzi, ale kiedy mi wyjaśniła...po prostu znienawidziłem ją. Uciekłem od niej. Stwierdziłem, że jeśli potrafiła zrobić Ci krzywdę, to jest okropnym człowiekiem i...nie chcę z nią mieszkać.-łza zakręciła mi się w oku. Było mi szkoda tego chłopaka.
-Zapytam jeszcze raz. Po co mi to mówisz? I o co chodzi z tymi pieniędzmi?
-Chciałem Cię za nią przeprosić, wiem, że to Ci nie zwróci tych wszystkich lat, ale...ale po prostu jest mi za nią wstyd.
-A pieniądze?
-No...ona znalazła coś, że może dostawać pieniądze na utrzymanie rodziny, ale żeby je dostawać, musi mieć co najmniej dwójkę uczących się dzieci. Miała tylko mnie i starała się o Ciebie, żeby dostać tą kasę.
-A...Aha...-powiedziałam próbując udawać, że mnie to nie rusza.-a Ty gdzie pójdziesz?
-Jeszcze nie wiem. Przyszedłem Ci tylko to powiedzieć, bo muszę iść szukać jakiegoś miejsca do spania, bo pada.-powiedział załamany i wstał z kanapy.
-Czekaj.-krzyknęłam za nim.
-Co?-podbiegłam do J'a i przytuliłam Go. Momentalnie zaczęły lecieć mi łzy. On odwzajemnił uścisk. Wtulił się we mnie jak w pluszaka.
-Nie puszczę Cię samego na dwór, żebyś spał gdzieś..nie wiadomo gdzie. Na dodatek w deszcz! Zostaniesz tu dzisiaj na noc, dobrze?-zaczęłam przez łzy.
-Serio?! Dziękuję Ci! Jesteś najlepszą siostrą na świecie!- ucieszony przytulił mnie jeszcze raz.
-Wiesz, miałam się dzisiaj umówić z przyjaciółmi. Chciałbyś ich poznać?
-Jasne...ale...nie będę przeszkadzał?
-Nie, no co Ty.-uśmiechnęłam się do niego i napisałam SMS-a do Ross'a.
Podałam J'owi coś do jedzenia i ciepłą herbatę i akurat przyszła Rydel i Ross, a zaraz po nich doszli Ell, Riker i Rocky.
-Cześć kochanie!-Ross pocałował mnie.
-Hej. To jest mój brat, J.-przedstawiłam Go wszystkim kiedy z Ross'em oderwaliśmy się od siebie.
-J, to jest...
-R5...-wydukał nie odrywając od nich oczu. -Jestem Waszym ogromnym fanem! Szczególnie Ell'a i Rydel! Przepraszam chłopaki, Was też uwielbiam, ale chodzi o to, że Ell zainspirował nie do grania na perkusji i dzięki niemu też gram, a Rydel...jest utalentowana i...śliczna...-wypowiadając ostatnie słowo zarumienił się, a Rydel cmoknęła go w policzek.
Całe R5 przyglądało mu się i uśmiechało. Oni kochali spotykać fanów, więc przypuszczam, jaką sprawiło im to radość. W końcu spędzili z J'em cały dzień, a potem wszyscy zostali na noc. Ciocia mogła rano być na mnie wściekła, ale tak dobrze się bawiliśmy, że nie chciałam tego przerwać.
-Okej, chłopaki, trzeba coś ustalić!-przerwałam im wszystkim zabawę.
-Jedyny wolny pokój, to pokój Stelli i salon. Ja będę spała z Rydel u siebie. J będzie spał u Stelli i któryś z Was musi położyć się z nim w pokoju, tylko na podłodze, w salonie są dwie kanapy, więc tylko jeden z Was będzie spał na podłodze. Wszystkim pasuje?-zaśmiałam się.
-Nie.-Ross jakby naburmuszony podniósł rękę, jakby się zgłaszał.
-O co chodzi?-zapytałam zdziwiona.
-Jesteś moją dziewczyną, też bym chciał z Tobą spać! Rydel spała z Tobą wczoraj!-zaczął marudzić.
-Ale ja jestem jej przyjaciółką!-krzyknęła Rydel.
-A ja jej chłopakiem!
-Mam to gdzieś!
-Ja też mam to gdzieś!-oboje wytknęli sobie języki.
-No jak dzieci! Rydel, czy nie obrazisz się...-zaczęłam, ale ona już wiedziała o co chodzi.
-Co?! A gdzie ja mam niby spać, co?-zapytała, ale nie była o dziwo wściekła.
-Ze mną możesz.-zaproponował Ell, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Przecież jesteśmy przyjaciółmi, nic Ci nie zrobię!-krzyknął gdy się trochę uspokoiliśmy.
-Może on ma rację. Dobra śpię z Tobą.-Rydel zarumieniła się i szybko zakryła policzki.
-W takim razie Wy śpicie na kanapie, Ross ze mną. Kto śpi z J'em?
-Ja mogę...-zaproponował Riker.
-Okej, więc Ty śpisz z J'em, a Rocky na drugiej kanapie. Czy teraz już wszystkim pasuje?-zapytałam, a wszyscy przytaknęli.
Potem obejrzeliśmy jakieś filmy, ja i Rydel zrobiłyśmy kolację, wszyscy zjedliśmy i rozeszliśmy się. Rydel położyła się z Ellingtonem, Rocky na kanapie obok, bacznie obserwując każdy ruch przyjaciela. Po pierwsze dlatego, żeby nie dotknął jego siostry nie tam gdzie trzeba, a po drugie dlatego, że kibicował Rydellington, jednak twierdził, że jeśli Ell skrzywdzi Delly, to on sam Go zabije. J z Riker'em poszli do pokoju Stelli, a ja z Ross'em do mnie. Przebrałam się w jedną, za dużą na mnie bluzkę, która sięgała mi do połowy ud, a Ross został w bokserkach i koszulce. Położyliśmy się obok siebie na łóżku.
-Wiesz, jak mi Ciebie brakowało?-zapytał spoglądając na mnie przez kosmyki swoich włosów.
-Mnie Ciebie też. -pocałowałam Go. W końcu jakimś niewyjaśnionym cudem znalazłam się pod nim. Nie przerywając pocałunków zdjęłam z niego koszulkę. On nie pozostał mi dłużny i szybko zrobił to samo. Nie przerywaliśmy pocałunków ani na chwilę.
-Ross...-szepnęłam, ledwo łapiąc oddech po przerwaniu na chwilę pocałunku.
-Jesteś pewna, że tego chcesz?-zapytał troskliwie, a ja tylko pokiwałam głową.
Rano obudziłam się w łóżku sama. Słyszałam śmiechy na dole, więc wstałam z łóżka i już miałam wychodzić, kiedy zorientowałam się, że przecież nic na sobie nie mam. Wróciłam po kołdrę i obwinęłam się nią. Zaczęłam szukać ubrań, kiedy do pokoju wszedł Ross. Przytulił mnie od tyłu, a ja poczułam, jak się rumienię.
-Jak się spało?-cmoknął mnie w policzek.
-Dobrze, a Tobie?-zaśmiałam się.
-Bardzo dobrze. Czego szukasz?
-Ubrań...to nie logiczne? -zaśmiałam się po raz kolejny i wyjęłam z szafki różowy sweterek i czarne jeansy ,,rurki". Poszłam do łazienki, przebrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i zeszłam na dół, do kuchni. Pocałowałam w głowę J'a siedzącego przy stole i jedzącego płatki i zrobiłam sobie herbatę.
Usiadłam obok Rydel i zaczęłam łyk po łyku wypijać napój.
-Nie myśl, że nie słyszałam.-szepnęła mi na ucho i mrugnęła do mnie. Poczułam jak po raz kolejny się rumienię i bez słowa wzięłam kolejnego łyka herbaty.
Potem wszyscy poszliśmy do galerii handlowej. W sumie to poszliśmy do kawiarni w galerii handlowej. Oczywiście nie obyło się bez spotkania fanów. R5 rozdawało autografy, a ja z J'em cierpliwie czekałam, aż skończą. Większość fanek mroziło mnie spojrzeniem, jakby miały mnie zabić, ale zdarzały się miłe, które pytały jak poznałam R5, jak mi się układa z Ross'em i tak dalej.
Potem ja i J wróciliśmy do domu. Była już ciocia, więc opowiedziałam jej o hostorii z J'em.
-Możesz u nas zostać, ale musimy powiadomić Twoją mamę!-zwróciła się do czternastolatka.
-Ale..na jak długo mogę tu zostać?-zapytał nieśmiało.
-Na ile chcesz. Ale Twoja mama musi wiedzieć i musi się zgodzić...
-Zgodzi się...już ja tego dopilnuję.-powiedział i wykonał telefon do matki. Nie wiem, jak, ale ona się zgodziła, więc nie wnikałam w szczegóły. Byłam wykończona, więc poszłam spać, a J poszedł do pokoju Stelli. Nie wiem czy spał, czy oglądał u niej telewizję, ale jakoś nie miałam siły o tym myśleć.
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
#14.
Obudziłam się dość wcześnie, więc zeszłam na dół. Myślałam o wczorajszym pocałunku Ross'a. Dlaczego musiał mnie pocałować?! Chciałam obejrzeć telewizję, ale moją uwagę przykuł hałas dochodzący z kuchni. Nie wiedziałam kto to, bo ciocia powinna być w pracy, a Stella wyjechała. Powoli podeszłam do drzwi kuchni, po drodze zgarniając parasolkę, która miała służyć mi za coś do obrony. Delikatnie uchyliłam drzwi.
-Ciocia? Co Ty tu robisz?-zapytałam odkładając parasolkę.
-Masz gościa.-zakomunikowała smutnym tonem.
Weszłam do kuchni i spojrzałam na czarnowłosą kobietę, której zielone oczy wlepione były we mnie.
-O co chodzi?-zapytałam przyglądając się jej coraz baczniej.
-Jesteś taka duża.-łzy spłynęły jej po policzkach.
-Tak, jestem. Mam 17 lat, trudno, żebym nie była.-zaśmiałam się.- a więc o co chodzi?
-Nazywam się Martina. Martina Oxford. Ja...-zawahała się.-ja jestem Twoją matką.-poczułam jak oczy mi się zaszkliły. Stałam bez słowa wpatrując się w podłogę.
-Udało mi się zdobyć Twój adres w domu dziecka.-kontynuowała.
-Po co tu przyszłaś?-zapytałam przez zęby.
-Chciałabym, żebyś do mnie wróciła, córeczko.-łzy spłynęły mi po policzku.
-Teraz sobie o mnie przypomniałaś? Co się stało?! Potrzebujesz pieniędzy, a ja mogę Ci w tym jakoś pomóc?!
-Właściwie to tak, ale nie po to przyszłam. Zrozum, Dolly...
-Danny!-poprawiłam ją.
-Przepraszam, Danny. Ja miałam 15 lat jak Cię urodziłam. Nie byłam dużo młodsza od Ciebie.
-Wszyscy się tak tłumaczą. Wyjdź!
-Córciu.
-Powiedziała, że masz wyjść!-krzyknęła ciocia i od razu mnie przytuliła. Upadłam na podłogę i siedziałam na niej wtulona w ciocię. Nie mogłam w tym momencie powstrzymać łez. Gdyby nie to, że mogę jej jakoś załatwić pieniądze nigdy by tu nie wróciła. Kiedyś mnie nie obchodziła, ale teraz nienawidzę mojej matki!
-Ciociu, ja...muszę iść.-uśmiechnęłam się sztucznie, ubrałam szybko i wybiegłam z domu.
Stałam przed domem Lynch'ów i waliłam w nie pięściami jak opętana.
-Dan? Wejdź!-otworzyła Rydel i od razu się zaniepokoiła. Zaprowadziła mnie do salonu i usadziła na kanapie. Był tam też Rocky, Riker, Ross i Ryland, więc wyglądałam przed nimi jak idiotka, ale wszyscy od razu zaczęli mnie pocieszać. Nawet nie wiedzieli o co chodzi. Rydel przyniosła mi wodę, żebym się uspokoiła. Wypiłam trzy łyki i odstawiłam szklankę.
-Danny? Już lepiej?-zapytał Ross ,,głaszcząc" mnie po plecach.
-Moja...moja matka dzisiaj do mnie przyszła.-wszyscy spojrzeli się po sobie bez słowa.
-Ale...czego ona chciała?-Rydel usiadła jeszcze bliżej mnie.
-Chciała, żebym do niej wróciła.
-Odmówiłaś prawda?-zapytał Rocky patrząc na mnie przejęty.
-Tak, oczywiście...ale...ona chciała mnie z powrotem tylko dlatego, że....-łzy mi przerwały. Znowu nie mogłam nic przez nie powiedzieć.
-Spokojnie, Dan.-Ross przytulił mnie do siebie. Tego mi tak strasznie brakowało. Jego uścisku. Oderwałam się od niego trochę uspokojona i zaczęłam mówić:
-chciała mnie tylko dlatego, że w jakiś tam sposób mogła mieć ze mnie pieniądze.
-Nie przejmuj się nią. Olej ją, ona nie jest warta tego, żebyś przez nią płakała.-Riker próbował mnie pocieszyć.
-Masz rację.-uśmiechnęłam się i wszyscy zrobiliśmy ,,grupowy uścisk". Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę, podziękowałam za wszystko i wróciłam do domu, do cioci.
*narrator, kilka dni później*
Minęło już kilka dni. Danny otrząsnęła się ze spotkania z biologiczną matką. Dzisiaj, tak jak planowała wyszła do klubu z Tony'm. Zamierzała się dobrze bawić.
Siedzieli w klubie już dobrą godzinę, jednak Tony nie zwracał na nią uwagi. Podrywał na jej oczach inne dziewczyny, a ona nie mogła już tego wytrzymać.
-Idę do łazienki.-zapowiedziała, na co chłopak rzucił tylko obojętne ,,spoko".
Dziwnym trafem w tym samym klubie R5 dawało dzisiaj koncert, a Ross od razu dojrzał Danny. Jednak kiedy zobaczył ją z chłopakiem zrezygnował z podchodzenia do niej, czy choćby rozmowy. Ciągle patrzył w ich kierunku, ale kiedy zorientował się, że Tony siedzi sam, podszedł do niego. Właściwie sam nie wiedział po co tam idzie i co chce zdziałać. Po prostu podszedł.
-Ty jesteś Tony, tak? Ten nowy chłopak Danny?-zapytał, a jego oczy zaszkliły się.
-Tak. A Ty masz jakiś problem?-zapytał oschle, ale blondyn się nie
przejął. Poczuł tylko ukłucie w sercu. Ukłucie na przywołanie wszystkich wspomnień.
-Słuchaj. Masz o nią dbać, rozumiesz?! A jak będzie inaczej, jak ją skrzywdzisz, to Cię przetrącę.
-Ty sam ją wystarczająco skrzywdziłeś, kretynie.-wrócił do flirtowania z jakąś blondynką.
-Nie doceniasz jej. Traktujesz ją jak...jak rzecz! Gdybym teraz miał ją przy sobie, robiłbym
wszystko, rozumiesz, wszystko, żeby się nie nudziła. Rozśmieszałbym ją, tak
jak potrafię, bo NIKT nie śmieje się piękniej niż ona. Robiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa, bo zawsze
kiedy się cieszy jej oczy płoną tym blaskiem, który tak w niej kocham.
I jeśli dowiem się, że ją skrzywdziłeś, przyrzekam tutaj, w tym miejscu, że na Twoim pogrzebie będę tylko po to, żeby wrzucić Ci do trumny kartkę z napisem ,,A nie mówiłem?" i to ja Cię wtrącę do tej trumny.
-Ross?-usłyszał za sobą. Znał ten głos. Tak dobrze go znał.
W końcu to ten głos zawsze podnosił go na duchu. Nawet teraz, mimo, że wiedział, że całe jego życie w ciągu kilku dni runęło.
-Słyszałaś?-obrócił się do szatynki.
-Co do słowa.- uśmiechnęła się na chwilę.
-Ross, najlepsze jest to, że...ja też Cię nadal kocham. I ja bez Ciebie nie potrafię!
-Ej, ja tu nadal jestem!-krzyknął Tony, na którego nikt nie zwracał uwagi.
-Zamknij się, nie widzisz, że ona gada ze mną?
-Ja też tu byłam, jak flirtowałeś z tą dziunią. To koniec Tony. -rzuciła i podbiegła do ukochanego, aby złożyć na jego ustach pocałunek.
*Danny*
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam mu głęboko w oczy. Znowu zobaczyłam w nich blask, którego nie widziałam od naszego zerwania.
-Wiesz...ja zaraz mam koncert.-zaśmiał się przerywając ciszę.
-To idź już.
-Chodź ze mną! Dopiero co Cię odzyskałem, nie chcę Cię już tracić.-zaśmiałam się i złapałam go z rękę. Oboje ruszyliśmy za scenę. Tam wszyscy zmierzyli nas wzrokiem, ale nic się nie odzywali.
-O, cześć Danny.-przywitał się zdezorientowany Rocky patrząc na nasze złożone ręce, z resztą jak wszyscy.
Potem zaczął się koncert, więc z zza kulisów dopingowałam moich przyjaciół.
Kiedy koncert się skończył wszyscy pojechaliśmy do mnie, żeby mnie odwieźć.
-Rydel...zostaniesz u mnie na noc?-zapytałam nieśmiało. Potrzebowałam dzisiaj przyjaciółki. Chciałam z kimś pogadać.
-Pewnie. To pojadę po rzeczy i za niedługo u Ciebie będę!-podekscytowana blondynka usadowiła się wygodniej, czekając aż Ross odpali samochód.
-Ej, a my?!-krzyknął Rocky robiąc smutną minę.
-Wy kiedy indziej!-rzuciłam i pocałowałam jeszcze Ross'a.
-No dobra, chcemy jechać do domu, możecie skończyć?!-zaśmiał się Ell.
Oderwałam się od blondyna i wróciłam do domu. Czekałam na przyjaciółkę oglądając telewizję.
-Danny, ktoś do Ciebie!-krzyknęła ciocia i do salonu wparowała Rydel.
-To chodźmy do mnie!-rzuciłam i zaprowadziłam blondynkę do mojego pokoju.
-Dobra, czyli znowu jesteście razem?!-podekscytowana złapała mnie za ręce i zaczęła podskakiwać.
-No więc...tak!-obie pisnęłyśmy, co w sumie było do nas niepodobne.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Wy tak do siebie pasujecie!-krzyknęła i usiadła na łóżko.
Reszta nocy zeszła nam na gadaniu, głównie o mnie i o Ross'ie.
Hej, mamy 14 rozdział! :)
Ale ponieważ pod ostatnim nie było komentarzy, nie miałam motywacji, więc jest tak późno, przepraszam ;/
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ.
Mam nadzieję, że pod tym będzie więcej komentarzy! :)
-Ciocia? Co Ty tu robisz?-zapytałam odkładając parasolkę.
-Masz gościa.-zakomunikowała smutnym tonem.
Weszłam do kuchni i spojrzałam na czarnowłosą kobietę, której zielone oczy wlepione były we mnie.
-O co chodzi?-zapytałam przyglądając się jej coraz baczniej.
-Jesteś taka duża.-łzy spłynęły jej po policzkach.
-Tak, jestem. Mam 17 lat, trudno, żebym nie była.-zaśmiałam się.- a więc o co chodzi?
-Nazywam się Martina. Martina Oxford. Ja...-zawahała się.-ja jestem Twoją matką.-poczułam jak oczy mi się zaszkliły. Stałam bez słowa wpatrując się w podłogę.
-Udało mi się zdobyć Twój adres w domu dziecka.-kontynuowała.
-Po co tu przyszłaś?-zapytałam przez zęby.
-Chciałabym, żebyś do mnie wróciła, córeczko.-łzy spłynęły mi po policzku.
-Teraz sobie o mnie przypomniałaś? Co się stało?! Potrzebujesz pieniędzy, a ja mogę Ci w tym jakoś pomóc?!
-Właściwie to tak, ale nie po to przyszłam. Zrozum, Dolly...
-Danny!-poprawiłam ją.
-Przepraszam, Danny. Ja miałam 15 lat jak Cię urodziłam. Nie byłam dużo młodsza od Ciebie.
-Wszyscy się tak tłumaczą. Wyjdź!
-Córciu.
-Powiedziała, że masz wyjść!-krzyknęła ciocia i od razu mnie przytuliła. Upadłam na podłogę i siedziałam na niej wtulona w ciocię. Nie mogłam w tym momencie powstrzymać łez. Gdyby nie to, że mogę jej jakoś załatwić pieniądze nigdy by tu nie wróciła. Kiedyś mnie nie obchodziła, ale teraz nienawidzę mojej matki!
-Ciociu, ja...muszę iść.-uśmiechnęłam się sztucznie, ubrałam szybko i wybiegłam z domu.
Stałam przed domem Lynch'ów i waliłam w nie pięściami jak opętana.
-Dan? Wejdź!-otworzyła Rydel i od razu się zaniepokoiła. Zaprowadziła mnie do salonu i usadziła na kanapie. Był tam też Rocky, Riker, Ross i Ryland, więc wyglądałam przed nimi jak idiotka, ale wszyscy od razu zaczęli mnie pocieszać. Nawet nie wiedzieli o co chodzi. Rydel przyniosła mi wodę, żebym się uspokoiła. Wypiłam trzy łyki i odstawiłam szklankę.
-Danny? Już lepiej?-zapytał Ross ,,głaszcząc" mnie po plecach.
-Moja...moja matka dzisiaj do mnie przyszła.-wszyscy spojrzeli się po sobie bez słowa.
-Ale...czego ona chciała?-Rydel usiadła jeszcze bliżej mnie.
-Chciała, żebym do niej wróciła.
-Odmówiłaś prawda?-zapytał Rocky patrząc na mnie przejęty.
-Tak, oczywiście...ale...ona chciała mnie z powrotem tylko dlatego, że....-łzy mi przerwały. Znowu nie mogłam nic przez nie powiedzieć.
-Spokojnie, Dan.-Ross przytulił mnie do siebie. Tego mi tak strasznie brakowało. Jego uścisku. Oderwałam się od niego trochę uspokojona i zaczęłam mówić:
-chciała mnie tylko dlatego, że w jakiś tam sposób mogła mieć ze mnie pieniądze.
-Nie przejmuj się nią. Olej ją, ona nie jest warta tego, żebyś przez nią płakała.-Riker próbował mnie pocieszyć.
-Masz rację.-uśmiechnęłam się i wszyscy zrobiliśmy ,,grupowy uścisk". Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę, podziękowałam za wszystko i wróciłam do domu, do cioci.
*narrator, kilka dni później*
Minęło już kilka dni. Danny otrząsnęła się ze spotkania z biologiczną matką. Dzisiaj, tak jak planowała wyszła do klubu z Tony'm. Zamierzała się dobrze bawić.
Siedzieli w klubie już dobrą godzinę, jednak Tony nie zwracał na nią uwagi. Podrywał na jej oczach inne dziewczyny, a ona nie mogła już tego wytrzymać.
-Idę do łazienki.-zapowiedziała, na co chłopak rzucił tylko obojętne ,,spoko".
Dziwnym trafem w tym samym klubie R5 dawało dzisiaj koncert, a Ross od razu dojrzał Danny. Jednak kiedy zobaczył ją z chłopakiem zrezygnował z podchodzenia do niej, czy choćby rozmowy. Ciągle patrzył w ich kierunku, ale kiedy zorientował się, że Tony siedzi sam, podszedł do niego. Właściwie sam nie wiedział po co tam idzie i co chce zdziałać. Po prostu podszedł.
-Ty jesteś Tony, tak? Ten nowy chłopak Danny?-zapytał, a jego oczy zaszkliły się.
-Tak. A Ty masz jakiś problem?-zapytał oschle, ale blondyn się nie
przejął. Poczuł tylko ukłucie w sercu. Ukłucie na przywołanie wszystkich wspomnień.
-Słuchaj. Masz o nią dbać, rozumiesz?! A jak będzie inaczej, jak ją skrzywdzisz, to Cię przetrącę.
-Ty sam ją wystarczająco skrzywdziłeś, kretynie.-wrócił do flirtowania z jakąś blondynką.
-Nie doceniasz jej. Traktujesz ją jak...jak rzecz! Gdybym teraz miał ją przy sobie, robiłbym
wszystko, rozumiesz, wszystko, żeby się nie nudziła. Rozśmieszałbym ją, tak
jak potrafię, bo NIKT nie śmieje się piękniej niż ona. Robiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa, bo zawsze
kiedy się cieszy jej oczy płoną tym blaskiem, który tak w niej kocham.
I jeśli dowiem się, że ją skrzywdziłeś, przyrzekam tutaj, w tym miejscu, że na Twoim pogrzebie będę tylko po to, żeby wrzucić Ci do trumny kartkę z napisem ,,A nie mówiłem?" i to ja Cię wtrącę do tej trumny.
-Ross?-usłyszał za sobą. Znał ten głos. Tak dobrze go znał.
W końcu to ten głos zawsze podnosił go na duchu. Nawet teraz, mimo, że wiedział, że całe jego życie w ciągu kilku dni runęło.
-Słyszałaś?-obrócił się do szatynki.
-Co do słowa.- uśmiechnęła się na chwilę.
-Ross, najlepsze jest to, że...ja też Cię nadal kocham. I ja bez Ciebie nie potrafię!
-Ej, ja tu nadal jestem!-krzyknął Tony, na którego nikt nie zwracał uwagi.
-Zamknij się, nie widzisz, że ona gada ze mną?
-Ja też tu byłam, jak flirtowałeś z tą dziunią. To koniec Tony. -rzuciła i podbiegła do ukochanego, aby złożyć na jego ustach pocałunek.
*Danny*
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam mu głęboko w oczy. Znowu zobaczyłam w nich blask, którego nie widziałam od naszego zerwania.
-Wiesz...ja zaraz mam koncert.-zaśmiał się przerywając ciszę.
-To idź już.
-Chodź ze mną! Dopiero co Cię odzyskałem, nie chcę Cię już tracić.-zaśmiałam się i złapałam go z rękę. Oboje ruszyliśmy za scenę. Tam wszyscy zmierzyli nas wzrokiem, ale nic się nie odzywali.
-O, cześć Danny.-przywitał się zdezorientowany Rocky patrząc na nasze złożone ręce, z resztą jak wszyscy.
Potem zaczął się koncert, więc z zza kulisów dopingowałam moich przyjaciół.
Kiedy koncert się skończył wszyscy pojechaliśmy do mnie, żeby mnie odwieźć.
-Rydel...zostaniesz u mnie na noc?-zapytałam nieśmiało. Potrzebowałam dzisiaj przyjaciółki. Chciałam z kimś pogadać.
-Pewnie. To pojadę po rzeczy i za niedługo u Ciebie będę!-podekscytowana blondynka usadowiła się wygodniej, czekając aż Ross odpali samochód.
-Ej, a my?!-krzyknął Rocky robiąc smutną minę.
-Wy kiedy indziej!-rzuciłam i pocałowałam jeszcze Ross'a.
-No dobra, chcemy jechać do domu, możecie skończyć?!-zaśmiał się Ell.
Oderwałam się od blondyna i wróciłam do domu. Czekałam na przyjaciółkę oglądając telewizję.
-Danny, ktoś do Ciebie!-krzyknęła ciocia i do salonu wparowała Rydel.
-To chodźmy do mnie!-rzuciłam i zaprowadziłam blondynkę do mojego pokoju.
-Dobra, czyli znowu jesteście razem?!-podekscytowana złapała mnie za ręce i zaczęła podskakiwać.
-No więc...tak!-obie pisnęłyśmy, co w sumie było do nas niepodobne.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Wy tak do siebie pasujecie!-krzyknęła i usiadła na łóżko.
Reszta nocy zeszła nam na gadaniu, głównie o mnie i o Ross'ie.
Hej, mamy 14 rozdział! :)
Ale ponieważ pod ostatnim nie było komentarzy, nie miałam motywacji, więc jest tak późno, przepraszam ;/
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ.
Mam nadzieję, że pod tym będzie więcej komentarzy! :)
sobota, 16 sierpnia 2014
#13 ,,Myślisz czasem o tamtych dniach?"
Następne dwa tygodnie później.
*narrator*
Minęło tyle czasu, odkąd nie widziała się z Ross'em. Z Ton'ym byli już na trzech randkach i...zostali parą! Danny cieszyła się z tego, nawet
bardzo! Brunet jest strasznie miły, zabawny i czasami bywa wredny, ale nie dla niej.
Dla niej zawsze jest miły i ma do niej szacunek.
Tego wieczoru się nie umówili, więc siedemnastolatka postanowiła, że wyjdzie gdzieś sama.
Wyszła do jakiejś knajpki. W sumie nigdy tam nie była i nie wiedziała nawet o jej istenieniu.
Weszła do środka i zamówiła sok pomarańczowy.
-Danny?-wzdrygnęła się słysząc swoje imię. Znała ten głos.
-Ross?-zapytała blondyna. Nie widziała go już 3 tygodnie. Nie zapomniała o nim, ale przynajmniej mniej bolało.
Dlaczego musiała go zobaczyć, teraz, gdy zaczynało się układać?!
-Danny, proszę...
-Daj mi spokój.-przerwała mu.
-Nie proszę Cię, żebyś do mnie wracała. Chcę gdzieś z Tobą wyjść, jak przyjaciele. Proszę...
-No dobra. Gdzie i kiedy?
-Teraz. Tutaj. Zaraz wymyślę gdzie wyjść. Wesołe miasteczko jest jeszcze otwarte.-uniósł dwukrotnie brwi.
-Tak, Ross, możemy iść do wesołego miasteczka.-zaśmiała się.
-To poczekaj.-powiedział i zniknął gdzieś na chwilę.
Kiedy wrócił pojechali do wesołego miasteczka. Było świetnie! Bawili się wspaniale!
Byli chyba na wszystkich możliwych karuzelach, kiedy się bała przytulała się do Ross'a.
Jednak kiedy się orientowała, że wtula się w blondyna to od razu się od niego odklejała. Z bólem, ale odklejała.
-Widzisz tego wielkiego pluszaka?-wskazał na misia prawie jej wielkości, który był nagrodą za zrzucenie piłką wszystkich puszek.
-Widzę.-uśmiechnęła się i spojrzała na pluszaka.
-Wygram go dla Ciebie!-zakomunikował i zapłacił za trzy rzuty, jednak nie trafił ani razu.
Brunetka Zaczęła śmiać się jak nienormalna, co chyba go trochę irytowało, więc próbowała się uspokoić.
-To była rozgrzewka.-wykręcił się.
-Ross, nie wydawaj na to pieniędzy, to jest ustawiona gra.-pocieszała Go.
-Ale ja to wygram!
-Ross...chodźmy gdzieś indziej.
-No dobra, ale kiedyś Ci to wygram.-obiecał i wyszli z miasteczka.
Szli w sumie przed siebie, sami nie wiedzieli dokładnie gdzie.
W końcu doszli nad jeziorko i obeszli je całe dookoła.
Dziewczyna tak bardzo cieszyła się, że zgodziła się na spotkanie z Ross'em.
Spotkanie po tym czasie było dla niej czymś pięknym. W głębi serca, nadal jej Go brakowało.
Usiedli razem na molo i obserwowali jak ciemna ,,kołdra" posłana gwiazdami zachodzi na, jasne, błękitne niebo.
-Myślisz czasem o tamtych dniach ? Bo ja myślę, nieustannie zagłębiam się w radość jaka mnie wtedy rozpierała.-zapytała nieśmiało, przerywając tę nieustającą teraz ciszę.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Spojrzał na gwiazdy, potem znów na nią.
-Ja myślę tylko o tamtych dniach, Danny. Tylko wtedy byłem taki szczęśliwy.-uśmiech nie schodził mu z twarzy
Łza zakręciła jej się w oku, kiedy wspomnienia powróciły i dopadły ją po raz kolejny.
-Wiem, że nie powinnam, ale bardzo za Tobą tęsknię, Ross.
-A co ja mam powiedzieć? Nie widziałem świata poza Tobą. Nadal nie widzę.-znów spojrzał na gwiazdy. W ten sposób udawało mu się nie rozkleić.
Nie chciał tego robić, szczególnie przy niej.- ale Ty masz chłopaka.-nieszczerze się zaśmiał.
-Wiem o tym...A Ty skąd wiesz?
- Rydel mi powiedziała. Ale ja po prostu nadal będę Cię kochać. Czy tego chcesz czy nie. Nie zmienisz tego.
Nie ważne, czy masz chłopaka, czy nie. Ważne jest jedno, masz być szczęśliwa, a jeśli jesteś, to nic tu po mnie.
Kolejny raz zachciało jej się płakać. Bez niego nie była przecież szczęśliwa.
Tylko on dawał jej tę radość, tylko on potrafił ją rozśmieszyć do łez i tylko on mógł sprawić, że straciła dla niego głowę.
Tym razem nie wytrzymała. Łza spłynęła jej po policzku. Po prostu są takie momenty w życiu, na których wspomnienia łzy same płyną i nie da się ich powstrzymać.
-Ja muszę iść, Ross.-skłamała. Nie chciała, żeby widział jej smutek.
-Wiem, że nie musisz,tylko chcesz. Nie musisz ukrywać przede mną łez. Nie raz je widziałem.-szepnął cicho.
Skąd wiedział? Znał ją na wylot, to prawda, ale i tak zawsze ją zaskakiwał.
Wybuchnęła płaczem. Wszystkie emocje, które w sobie tłumiła wylewały się teraz z każdą łzą.
-Danny, no co Ty...nie płacz. Nie płacz prze ze mnie, proszę.-przytulił ją, ale i jemu samemu łza spłynęła po policzku, jednak szybko ją starł.
Nie potrafił jej uspokoić. Dusiła się łzami i nie mogła złapać oddechu.
-Przepraszam, Ross. Chcę wrócić już do domu, dobrze?-powiedziała w końcu.
-Odprowadzę Cię...
-Nie. Chcę iść sama.
-Nie pozwolę Ci w tym stanie iść samej do domu.
Zrobił jak powiedział. Nie odpuścił jej nawet na krok.
-To pa.-powiedziała zapłakana stojąc przed swoimi drzwiami.
-Pa.-szepnął i nie wytrzymał...musiał to zrobić...
Hej kochani, kolejny rozdział. Jest jeszcze trochę krótki, jednak zauważyliście, że zaczęłam pisać narracją?
Napiszcie mi co myślicie o tym stylu pisania. I jak myślicie, co zrobił Ross? ^^
*narrator*
Minęło tyle czasu, odkąd nie widziała się z Ross'em. Z Ton'ym byli już na trzech randkach i...zostali parą! Danny cieszyła się z tego, nawet
bardzo! Brunet jest strasznie miły, zabawny i czasami bywa wredny, ale nie dla niej.
Dla niej zawsze jest miły i ma do niej szacunek.
Tego wieczoru się nie umówili, więc siedemnastolatka postanowiła, że wyjdzie gdzieś sama.
Wyszła do jakiejś knajpki. W sumie nigdy tam nie była i nie wiedziała nawet o jej istenieniu.
Weszła do środka i zamówiła sok pomarańczowy.
-Danny?-wzdrygnęła się słysząc swoje imię. Znała ten głos.
-Ross?-zapytała blondyna. Nie widziała go już 3 tygodnie. Nie zapomniała o nim, ale przynajmniej mniej bolało.
Dlaczego musiała go zobaczyć, teraz, gdy zaczynało się układać?!
-Danny, proszę...
-Daj mi spokój.-przerwała mu.
-Nie proszę Cię, żebyś do mnie wracała. Chcę gdzieś z Tobą wyjść, jak przyjaciele. Proszę...
-No dobra. Gdzie i kiedy?
-Teraz. Tutaj. Zaraz wymyślę gdzie wyjść. Wesołe miasteczko jest jeszcze otwarte.-uniósł dwukrotnie brwi.
-Tak, Ross, możemy iść do wesołego miasteczka.-zaśmiała się.
-To poczekaj.-powiedział i zniknął gdzieś na chwilę.
Kiedy wrócił pojechali do wesołego miasteczka. Było świetnie! Bawili się wspaniale!
Byli chyba na wszystkich możliwych karuzelach, kiedy się bała przytulała się do Ross'a.
Jednak kiedy się orientowała, że wtula się w blondyna to od razu się od niego odklejała. Z bólem, ale odklejała.
-Widzisz tego wielkiego pluszaka?-wskazał na misia prawie jej wielkości, który był nagrodą za zrzucenie piłką wszystkich puszek.
-Widzę.-uśmiechnęła się i spojrzała na pluszaka.
-Wygram go dla Ciebie!-zakomunikował i zapłacił za trzy rzuty, jednak nie trafił ani razu.
Brunetka Zaczęła śmiać się jak nienormalna, co chyba go trochę irytowało, więc próbowała się uspokoić.
-To była rozgrzewka.-wykręcił się.
-Ross, nie wydawaj na to pieniędzy, to jest ustawiona gra.-pocieszała Go.
-Ale ja to wygram!
-Ross...chodźmy gdzieś indziej.
-No dobra, ale kiedyś Ci to wygram.-obiecał i wyszli z miasteczka.
Szli w sumie przed siebie, sami nie wiedzieli dokładnie gdzie.
W końcu doszli nad jeziorko i obeszli je całe dookoła.
Dziewczyna tak bardzo cieszyła się, że zgodziła się na spotkanie z Ross'em.
Spotkanie po tym czasie było dla niej czymś pięknym. W głębi serca, nadal jej Go brakowało.
Usiedli razem na molo i obserwowali jak ciemna ,,kołdra" posłana gwiazdami zachodzi na, jasne, błękitne niebo.
-Myślisz czasem o tamtych dniach ? Bo ja myślę, nieustannie zagłębiam się w radość jaka mnie wtedy rozpierała.-zapytała nieśmiało, przerywając tę nieustającą teraz ciszę.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Spojrzał na gwiazdy, potem znów na nią.
-Ja myślę tylko o tamtych dniach, Danny. Tylko wtedy byłem taki szczęśliwy.-uśmiech nie schodził mu z twarzy
Łza zakręciła jej się w oku, kiedy wspomnienia powróciły i dopadły ją po raz kolejny.
-Wiem, że nie powinnam, ale bardzo za Tobą tęsknię, Ross.
-A co ja mam powiedzieć? Nie widziałem świata poza Tobą. Nadal nie widzę.-znów spojrzał na gwiazdy. W ten sposób udawało mu się nie rozkleić.
Nie chciał tego robić, szczególnie przy niej.- ale Ty masz chłopaka.-nieszczerze się zaśmiał.
-Wiem o tym...A Ty skąd wiesz?
- Rydel mi powiedziała. Ale ja po prostu nadal będę Cię kochać. Czy tego chcesz czy nie. Nie zmienisz tego.
Nie ważne, czy masz chłopaka, czy nie. Ważne jest jedno, masz być szczęśliwa, a jeśli jesteś, to nic tu po mnie.
Kolejny raz zachciało jej się płakać. Bez niego nie była przecież szczęśliwa.
Tylko on dawał jej tę radość, tylko on potrafił ją rozśmieszyć do łez i tylko on mógł sprawić, że straciła dla niego głowę.
Tym razem nie wytrzymała. Łza spłynęła jej po policzku. Po prostu są takie momenty w życiu, na których wspomnienia łzy same płyną i nie da się ich powstrzymać.
-Ja muszę iść, Ross.-skłamała. Nie chciała, żeby widział jej smutek.
-Wiem, że nie musisz,tylko chcesz. Nie musisz ukrywać przede mną łez. Nie raz je widziałem.-szepnął cicho.
Skąd wiedział? Znał ją na wylot, to prawda, ale i tak zawsze ją zaskakiwał.
Wybuchnęła płaczem. Wszystkie emocje, które w sobie tłumiła wylewały się teraz z każdą łzą.
-Danny, no co Ty...nie płacz. Nie płacz prze ze mnie, proszę.-przytulił ją, ale i jemu samemu łza spłynęła po policzku, jednak szybko ją starł.
Nie potrafił jej uspokoić. Dusiła się łzami i nie mogła złapać oddechu.
-Przepraszam, Ross. Chcę wrócić już do domu, dobrze?-powiedziała w końcu.
-Odprowadzę Cię...
-Nie. Chcę iść sama.
-Nie pozwolę Ci w tym stanie iść samej do domu.
Zrobił jak powiedział. Nie odpuścił jej nawet na krok.
-To pa.-powiedziała zapłakana stojąc przed swoimi drzwiami.
-Pa.-szepnął i nie wytrzymał...musiał to zrobić...
Hej kochani, kolejny rozdział. Jest jeszcze trochę krótki, jednak zauważyliście, że zaczęłam pisać narracją?
Napiszcie mi co myślicie o tym stylu pisania. I jak myślicie, co zrobił Ross? ^^
#12
*tydzień później"
*Ross*
Nie mogę o niej zapomnieć. Tym razem zerwała ze mną chyba już na dobre. Nie odbiera telefonów, ignoruje mnie jak się przypadkowo spotkamy, nie otwiera drzwi, gdy przychodzę, albo mnie po prostu spławia. Nie wiem, jak mogłem tak powiedzieć. To przecież była kompletna bzdura! Nigdy tak nie pomyślałem, ja ją kocham! Nie dam dłużej bez niej rady. Ja po prostu nie potrafię. Nigdy w życiu nie piłem. Napiłem się dwa razy i już wyrządziłem jej krzywdę. Nadal nie wiem, co się stało na imprezie. za każdym razem, jak pytam, każdy ignoruje moje pytania i zmienia temat. Co ja jej tam zrobiłem? Odkąd zerwaliśmy przez alkohol,nawet na niego nie spojrzałem. Nigdy więcej się nie napiję. Ja mam dość. Nie umiem bez niej żyć, chcę to wszystko skończyć. Chciałbym skończyć ze sobą, ale wtedy uświadamiam sobie, że to nie ma sensu. To nic by nie zmieniło.
*Danny*
Po rozstaniu z Ross'em nadal się nie otrząsnęłam. Nie umiem o nim ot tak zapomnieć. On...oni zmienili moje życie. Z resztą mam nadal kontakt, ale Ross'a staram się unikać.
Wyszłam się przewietrzyć. Weszłam do jakiejś nowej kawiarni, którą otworzyli tydzień temu. Zamówiłam gorącą czekoladę, wyjęłam z torebki mój notes i zaczęłam w nim coś bazgrać.
-Co tam rysujesz?-usłyszałam nagle i gwałtownie podniosłam głowę.
-A, nie przedstawiłem się.-uśmiechnął się chłopak i podał mi rękę.-jestem Tony.
-Danny.-również podałam dłoń i wróciłam do bazgrania w moim notesie.
-Walnę prosto z mostu Danny! Spodobałaś mi się i chciałbym Cię poznać, co Ty na to?-entuzjazm nadal nie opuszczał bruneta. Na początku chciałam mu powiedzieć, żeby spadał, ale pomyślałam, że w ten sposób może zapomnę o Ross'ie.
-Chętnie...-odparłam i odłożyłam mój notes na bok.
-Super, to może...podasz mi swój numer?-podyktowałam mu numer, a on od razu wpisał w telefon.-okej, to przejdziemy się gdzieś?-zaproponował gdy w końcu zapisał numer.
-A gdzie chcesz iść?-uśmiechnęłam się do niego.
-Może do kina? Lubisz kino?
-Lubię. A jakie filmy puszczają?
-Nie wiem, wybierzemy coś na miejscu. -zgodziłam się. Po godzinie siedzieliśmy już w sali kinowej. Szczerze to do tej pory nie wiem, na jakim filmie byliśmy, bo myślałam o czym innym i tylko przytakiwałam Ton'emu, więc właściwie sam wybrał film, którego i tak nie oglądaliśmy. Przez cały film gadaliśmy. Tony okazał się świetnym chłopakiem. Okazało się, że jesteśmy swoim zupełnym przeciwieństwem, ale jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają.
Po filmie Tony zabrał mnie na pizzę. Ciągle się wygłupialiśmy, a kelnerzy patrzyli na nas tak, jakby mieli na stamtąd wyprosić. Potem chłopak mnie odprowadził i umówiliśmy się na obiad w jakiejś restauracji w przyszłym tygodniu.
Następnego dnia poszłam z Rydel na zakupy.
-Opowiadaj co u Ciebie, nie widziałyśmy się już tyle czasu!-blondynka przebierała ubrania w galerii.
-Nic ciekawego. Poznałam chłopaka.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Chłopaka? Jaki on jest?!-podekscytowana przytuliła mnie.
-Ma na imię Tony. Jest bardzo miły i zabawny, ale bardzo się różnimy.
-Jesteście razem?
-Nie, znam Go dopiero drugi dzień.
-Ale będziecie razem?
-Nie wiem, Rydel.
-Masz mnie o wszystkim informować, jasne?-zaśmiała się przyjaciółka i wróciła do przebierania ubrań.
Potem poszłyśmy do kawiarni na ciasto, oczywiście Rydel nie odpuszczała mi tematu Ton'ego.
Co chwile o nim gadała i wypytywała mnie o niego. Ja tylko nie mogłam doczekać się przyszłego tygodnia, żeby spotkać się z brunetem i znów z nim pogadać.
Jejkuu, wiem, że jest strasznie nudny i na dodatek jeszcze krótki, ale po prostu nie miałam weny, wybaczcie mi, proszę :C
*Ross*
Nie mogę o niej zapomnieć. Tym razem zerwała ze mną chyba już na dobre. Nie odbiera telefonów, ignoruje mnie jak się przypadkowo spotkamy, nie otwiera drzwi, gdy przychodzę, albo mnie po prostu spławia. Nie wiem, jak mogłem tak powiedzieć. To przecież była kompletna bzdura! Nigdy tak nie pomyślałem, ja ją kocham! Nie dam dłużej bez niej rady. Ja po prostu nie potrafię. Nigdy w życiu nie piłem. Napiłem się dwa razy i już wyrządziłem jej krzywdę. Nadal nie wiem, co się stało na imprezie. za każdym razem, jak pytam, każdy ignoruje moje pytania i zmienia temat. Co ja jej tam zrobiłem? Odkąd zerwaliśmy przez alkohol,nawet na niego nie spojrzałem. Nigdy więcej się nie napiję. Ja mam dość. Nie umiem bez niej żyć, chcę to wszystko skończyć. Chciałbym skończyć ze sobą, ale wtedy uświadamiam sobie, że to nie ma sensu. To nic by nie zmieniło.
*Danny*
Po rozstaniu z Ross'em nadal się nie otrząsnęłam. Nie umiem o nim ot tak zapomnieć. On...oni zmienili moje życie. Z resztą mam nadal kontakt, ale Ross'a staram się unikać.
Wyszłam się przewietrzyć. Weszłam do jakiejś nowej kawiarni, którą otworzyli tydzień temu. Zamówiłam gorącą czekoladę, wyjęłam z torebki mój notes i zaczęłam w nim coś bazgrać.
-Co tam rysujesz?-usłyszałam nagle i gwałtownie podniosłam głowę.
-A, nie przedstawiłem się.-uśmiechnął się chłopak i podał mi rękę.-jestem Tony.
-Danny.-również podałam dłoń i wróciłam do bazgrania w moim notesie.
-Walnę prosto z mostu Danny! Spodobałaś mi się i chciałbym Cię poznać, co Ty na to?-entuzjazm nadal nie opuszczał bruneta. Na początku chciałam mu powiedzieć, żeby spadał, ale pomyślałam, że w ten sposób może zapomnę o Ross'ie.
-Chętnie...-odparłam i odłożyłam mój notes na bok.
-Super, to może...podasz mi swój numer?-podyktowałam mu numer, a on od razu wpisał w telefon.-okej, to przejdziemy się gdzieś?-zaproponował gdy w końcu zapisał numer.
-A gdzie chcesz iść?-uśmiechnęłam się do niego.
-Może do kina? Lubisz kino?
-Lubię. A jakie filmy puszczają?
-Nie wiem, wybierzemy coś na miejscu. -zgodziłam się. Po godzinie siedzieliśmy już w sali kinowej. Szczerze to do tej pory nie wiem, na jakim filmie byliśmy, bo myślałam o czym innym i tylko przytakiwałam Ton'emu, więc właściwie sam wybrał film, którego i tak nie oglądaliśmy. Przez cały film gadaliśmy. Tony okazał się świetnym chłopakiem. Okazało się, że jesteśmy swoim zupełnym przeciwieństwem, ale jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają.
Po filmie Tony zabrał mnie na pizzę. Ciągle się wygłupialiśmy, a kelnerzy patrzyli na nas tak, jakby mieli na stamtąd wyprosić. Potem chłopak mnie odprowadził i umówiliśmy się na obiad w jakiejś restauracji w przyszłym tygodniu.
Następnego dnia poszłam z Rydel na zakupy.
-Opowiadaj co u Ciebie, nie widziałyśmy się już tyle czasu!-blondynka przebierała ubrania w galerii.
-Nic ciekawego. Poznałam chłopaka.-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Chłopaka? Jaki on jest?!-podekscytowana przytuliła mnie.
-Ma na imię Tony. Jest bardzo miły i zabawny, ale bardzo się różnimy.
-Jesteście razem?
-Nie, znam Go dopiero drugi dzień.
-Ale będziecie razem?
-Nie wiem, Rydel.
-Masz mnie o wszystkim informować, jasne?-zaśmiała się przyjaciółka i wróciła do przebierania ubrań.
Potem poszłyśmy do kawiarni na ciasto, oczywiście Rydel nie odpuszczała mi tematu Ton'ego.
Co chwile o nim gadała i wypytywała mnie o niego. Ja tylko nie mogłam doczekać się przyszłego tygodnia, żeby spotkać się z brunetem i znów z nim pogadać.
Jejkuu, wiem, że jest strasznie nudny i na dodatek jeszcze krótki, ale po prostu nie miałam weny, wybaczcie mi, proszę :C
piątek, 15 sierpnia 2014
#11
Hej kochani <3 Na sam początek chcę podziękować za wszyystkie komentarze! Kocham Was <3 + wejdziecie na bloga mojej przyjaciółki? Dopiero zaczyna i byłoby jej miło, gdybyście sprawdzili :) Dziękuję <3 http://imissingyousomuch.blogspot.com
Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Postanowiliśmy, że jedziemy na tydzień. Na początku miał być tylko weekend, ale stwierdziliśmy że chcemy odpocząć od wszystkiego i jedziemy na dłużej. Zadzwoniłam też do cioci i poinformowałam ją o wszystkim. Potem pojechaliśmy do domu Lynch'ów, żeby się spakowali, a Ell pojechał do siebie, również się spakować. Mieliśmy wyjechać zaraz po tym, jak wszyscy się spakują, ale plany się ,,trochę" zmieniły. Wszyscy pakowali się strasznie długo. W ogóle nie wiedzieli, co mają ze sobą zabrać. Najdłużej zajęło to jednak Rydel. Siedziałam z blondynką w pokoju i obserwowałam co robi. Strasznie jej zazdrościłam. Poruszała się z taką gracją, była taka śliczna, miała idealną i figurę i była utalentowana - wszystko, o czym ja mogłam sobie marzyć.
-Rydel, o której Wy w końcu wyjeżdżacie?-do pokoju wparował Riker.
-Nie wiem. Widzisz, że się pakujemy.-rzuciła oschle blondynka nie przestając wybierać ubrań.
-Riker, pojedź z nami.-zaproponowałam jeszcze raz, kiedy blondyn miał zamiar wychodzić.
-Nie dzięki.-powiedział blondyn bez żadnych emocji.
-Słuchaj, wiem, że chodzi Ci o mnie...
-Nie chodzi mi o Ciebie do cholery.- przerwał mi.
-A o kogo?! Nagle odechciało Ci się spędzać z nami czas?!
-Mówiłem Ci u Ciebie co do Ciebie czuję. Nie mam zamiaru oglądać ,,Ronny" i znowu czuć jak pęka mi serce.-powiedział i wyszedł z pokoju. Ja jednak nie dałam za wygraną. Pobiegłam za nim i bez pukania weszłam do jego pokoju.
-Riker, jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie mam zamiaru, żeby to się zepsuło przez mój związek z Ross'em. Pojedź z nami, rozerwij się. Zrób to dla mnie. A w życiu jeszcze nie raz spotkasz dziewczynę w której się zakochasz, aż w końcu dojdziesz do tej jedynej. Dlatego proszę Cię, cholera odpuść.
-Danny...łatwo Ci mówić. Co Ty byś zrobiła, gdybyś była zakochana w chłopaku Twojej siostry, a on nic by do Ciebie nie czuł? Odpuściłabyś?
-Nie jestem w takiej sytuacji i nie wiem co bym zrobiła. Wiem tylko, że jesteś strasznie przystojny, zabawny, miły, troskliwy...i na pewno znajdziesz kogoś, kto Cię pokocha. Po za tym w każdym kraju masz kilka tysięcy dziewczyn, które oddałaby za Ciebie wszystko.-zaśmiałam się i usiadłam obok blondyna na łóżku. Zarzucił swoją gęstą grzywką i spojrzał na mnie kątem oka.
-Może masz rację...ale ja Cię kocham....- powiedział z udawanym przekonaniem, ale ja tylko Go przytuliłam.
-To się spakuj.-rzuciłam tylko i wyszłam z jego pokoju. Poszłam natomiast do Ross'a.
-No super, najśliczniejsza dziewczyna świata odziana w tak samo piękny kolor.-zaśmiał się i spojrzał na moją sukienkę. Była żółta. To jego ulubiony kolor. Wpatrywał się w nią jeszcze chwile i przysunął mnie do siebie. Przytulił mnie bardzo mocno.
-Ross, ja nie mogę oddychać.-zaśmiałam się cicho. Ten poluźnił uścisk, ale mnie nie puścił.
-Przepraszam Dan. Tak bardzo Cię przepraszam.
-Za co?-zapytałam dość zdziwiona.
-No za ten pocałunek. Z tą laską. Ja serio nie chciałem. I za wczorajszą imprezę. Trochę za dużo wypiłem, pewnie byłaś zła.-łzy zleciały mi po policzku, gdy tylko wspomniał o imprezie. Nie byłam na niego zła. Nawet wtedy, gdy mnie uderzył. Jedyne czego musiałam teraz pilnować, to żeby się nie dowiedział o tym, że od niego dostałam.
-Kochanie, płaczesz?-zapytał czując moje łzy na swojej koszuli.
-Nie, Ross.-skłamałam i przetarłam łzy. Jesteście już gotowi?-zmieniłam temat i oderwałam się od niego.
-Ja tak. Nie wiem jak reszta, a po za tym nie ma jeszcze Ell'a.
-Wszyscy są gotowi, Rydel chyba też. Riker pakuje się szybko, wiec pewnie też.
-Riker? On jedzie z nami?
-No tak..
-Jak Go namówiłaś?-zaśmiał się.
-A to już nasza tajemnica.-cmoknęłam Go w policzek.
-Ja nigdy nie zrozumiem Was, kobiet.-mruknął pod nosem zapinając swoją ,,mini walizkę".
-Co mówiłeś?-zapytałam, chociaż dobrze słyszałam.
-że Cię kocham!-zaśmialiśmy się oboje. Pocałował mnie kącik ust, a za chwilę przytulił. Staliśmy wtuleni w siebie, kiedy do pokoju weszła Rydel.
-Jestem gotowa, wszyscy z resztą są, a Ell już przyjechał. A Wy gołąbki?-zaśmiała się, a my nic nie mówiąc zabraliśmy nasze torby i wyszliśmy z pokoju. Rydel domyśliła się, że jesteśmy gotowi.
Zeszliśmy do samochodu. Ja z Rydel usiadłyśmy z tyłu, a chłopcy zapakowali jeszcze torby do bagażnika. Potem dosiadł się do nas Ell i Rocky, a Ross usiadł z przodu. Riker kierował.
Właściwie nie wiem, co się dalej działo, bo ja zawsze w aucie śpię, więc całą drogę przespałam na ramieniu Rydel. Obudziło mnie cmokanie w policzek, potem, usta i szyje.
-Ross.-krzyknęłam, bo wiedziałam, że to on.
-Wstawaj, dojechaliśmy.-zaśmiał się i tym razem pocałował mnie tak namiętnie i tak nagle, że otworzyłam oczy i od razu się obudziłam.
- No wreszcie!-uśmiechnął się do mnie.- rozłożyliśmy już namioty, więc możesz jeszcze iść spać, a my mamy zamiar jeszcze posiedzieć.
-Nie, posiedzę sobie z Wami.-uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu.
Zaszłam do naszych namiotów, a czekało tam już ognisko i...alkohol. Tego się bałam. Ross pod wpływem alkoholu mnie raz uderzył, równie dobrze mógł to zrobić drugi raz. Usiadłam na piasku koło Rydel.
-Oni zamierzają pić?-spytałam jej przełykając ślinę.
-Tak.-mruknęła patrząc w ogień.- ale ja nie będę. Nie bój się, nic Ci nie zrobi.-pocieszyła mnie wiedząc o co mi chodzi. Nie odpowiedziałam jej.
Siedziałyśmy tak już którąś godzinę, a chłopcy pili. Miałam już tego dość. Nie wytrzymałam i wstałam.
-Ross odłóż to już!-krzyknęłam na chłopaka, który brał kolejnego łyka alkoholu.
-Po co?-zapytał i nie wykonał mojego polecenia.
-Bo odłóż. Chodźmy już spać.
-Daj mi spokój, jak jesteś śpiąca to idź.
-Ross do cholery! Odłóż to!
-Odwal się! Gdybym od początku wiedział, że jesteś taka sztywna, nigdy bym się z Tobą nie umówił!-krzyknął i zasłonił sobie ręką usta. -Dan, ja nie chciałem tego powiedzieć!
-Skoro tak tego żałujesz, to proszę. Już się zmywam.- odwróciłam się w drugą stronę, a w oczach stanęły mi łzy. Jednak nie płakałam. Nie tym razem.
-Danny, błagam, ja Cię kocham. Nie chciałem tak powiedzieć! Co Ty robisz?-zapytał widząc jak biorę moją torbę na ramię. Wszyscy nam się przyglądali, jednak nikt się nie odzywał.
-A nie widać?! Daję Ci spokój!
-Zr-zrywasz ze mną?-zapytał takim głosem, jakby miał coś w gardle i nie mógł mówić.
-Tak.-powiedziałam po chwili zastanowienia. -Riker, chcę jechać do domu. Odwieziesz mnie?-zwróciłam się do blondyna, który nie mógł uwierzyć w to co widzi. Kiwnął tylko na potwierdzenie głową i ruszyliśmy do samochodu.
-Danny, błagam, zastanów się jeszcze!-błagał mnie Ross.
-Ty masz coś nie po kolei w głowie?! Najpierw ją zdradzasz, potem ta impreza, a teraz to?!-krzyknął za mnie blondyn. Wspomniał o imprezie. Mimo wszystko nie chciałam, żeby Ross wiedział.
-Impreza? Co się stało na imprezie?-zapytał wyraźnie zmieszany. Wszyscy zamilkli i odwrócili wzrok w inną stronę.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Na imprezie...
-Zamknij się, Riker!-przerwałam blondynowi. -Nic się nie stało, Ross. A teraz chcę już jechać.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Riker za kierownicę. On, Rydel i ja nie piliśmy. Pili tylko Rocky, Ell i Ross.
-Dlaczego to robisz?-pytał wkładając klucz do stacyjki.
-Ale co?
-Dlaczego wybaczasz mu zdradę, to że Cię uderzył. I na dodatek nie chcesz, żeby wiedział, że Cię uderzył nawet po tym, co Ci powiedział.
-Bo Go kocham, Riker.-odpowiedział cicho i widziałam w oczach blondyna smutek. Nie odezwał się już do mnie. Reszta drogi minęła w ciszy.
Riker podwiózł mnie pod dom, a ja od razu pognałam do swojego pokoju, rzuciłam się na łózko i próbowałam płakać, ale po raz kolejny nie potrafiłam. Po prostu nie umiałam.
Przepraszam,że dziś taki krótki, myślałam, że wyjdzie dłuższy, ale postaram się następny dodać już dłuuugi <3
Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Postanowiliśmy, że jedziemy na tydzień. Na początku miał być tylko weekend, ale stwierdziliśmy że chcemy odpocząć od wszystkiego i jedziemy na dłużej. Zadzwoniłam też do cioci i poinformowałam ją o wszystkim. Potem pojechaliśmy do domu Lynch'ów, żeby się spakowali, a Ell pojechał do siebie, również się spakować. Mieliśmy wyjechać zaraz po tym, jak wszyscy się spakują, ale plany się ,,trochę" zmieniły. Wszyscy pakowali się strasznie długo. W ogóle nie wiedzieli, co mają ze sobą zabrać. Najdłużej zajęło to jednak Rydel. Siedziałam z blondynką w pokoju i obserwowałam co robi. Strasznie jej zazdrościłam. Poruszała się z taką gracją, była taka śliczna, miała idealną i figurę i była utalentowana - wszystko, o czym ja mogłam sobie marzyć.
-Rydel, o której Wy w końcu wyjeżdżacie?-do pokoju wparował Riker.
-Nie wiem. Widzisz, że się pakujemy.-rzuciła oschle blondynka nie przestając wybierać ubrań.
-Riker, pojedź z nami.-zaproponowałam jeszcze raz, kiedy blondyn miał zamiar wychodzić.
-Nie dzięki.-powiedział blondyn bez żadnych emocji.
-Słuchaj, wiem, że chodzi Ci o mnie...
-Nie chodzi mi o Ciebie do cholery.- przerwał mi.
-A o kogo?! Nagle odechciało Ci się spędzać z nami czas?!
-Mówiłem Ci u Ciebie co do Ciebie czuję. Nie mam zamiaru oglądać ,,Ronny" i znowu czuć jak pęka mi serce.-powiedział i wyszedł z pokoju. Ja jednak nie dałam za wygraną. Pobiegłam za nim i bez pukania weszłam do jego pokoju.
-Riker, jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie mam zamiaru, żeby to się zepsuło przez mój związek z Ross'em. Pojedź z nami, rozerwij się. Zrób to dla mnie. A w życiu jeszcze nie raz spotkasz dziewczynę w której się zakochasz, aż w końcu dojdziesz do tej jedynej. Dlatego proszę Cię, cholera odpuść.
-Danny...łatwo Ci mówić. Co Ty byś zrobiła, gdybyś była zakochana w chłopaku Twojej siostry, a on nic by do Ciebie nie czuł? Odpuściłabyś?
-Nie jestem w takiej sytuacji i nie wiem co bym zrobiła. Wiem tylko, że jesteś strasznie przystojny, zabawny, miły, troskliwy...i na pewno znajdziesz kogoś, kto Cię pokocha. Po za tym w każdym kraju masz kilka tysięcy dziewczyn, które oddałaby za Ciebie wszystko.-zaśmiałam się i usiadłam obok blondyna na łóżku. Zarzucił swoją gęstą grzywką i spojrzał na mnie kątem oka.
-Może masz rację...ale ja Cię kocham....- powiedział z udawanym przekonaniem, ale ja tylko Go przytuliłam.
-To się spakuj.-rzuciłam tylko i wyszłam z jego pokoju. Poszłam natomiast do Ross'a.
-No super, najśliczniejsza dziewczyna świata odziana w tak samo piękny kolor.-zaśmiał się i spojrzał na moją sukienkę. Była żółta. To jego ulubiony kolor. Wpatrywał się w nią jeszcze chwile i przysunął mnie do siebie. Przytulił mnie bardzo mocno.
-Ross, ja nie mogę oddychać.-zaśmiałam się cicho. Ten poluźnił uścisk, ale mnie nie puścił.
-Przepraszam Dan. Tak bardzo Cię przepraszam.
-Za co?-zapytałam dość zdziwiona.
-No za ten pocałunek. Z tą laską. Ja serio nie chciałem. I za wczorajszą imprezę. Trochę za dużo wypiłem, pewnie byłaś zła.-łzy zleciały mi po policzku, gdy tylko wspomniał o imprezie. Nie byłam na niego zła. Nawet wtedy, gdy mnie uderzył. Jedyne czego musiałam teraz pilnować, to żeby się nie dowiedział o tym, że od niego dostałam.
-Kochanie, płaczesz?-zapytał czując moje łzy na swojej koszuli.
-Nie, Ross.-skłamałam i przetarłam łzy. Jesteście już gotowi?-zmieniłam temat i oderwałam się od niego.
-Ja tak. Nie wiem jak reszta, a po za tym nie ma jeszcze Ell'a.
-Wszyscy są gotowi, Rydel chyba też. Riker pakuje się szybko, wiec pewnie też.
-Riker? On jedzie z nami?
-No tak..
-Jak Go namówiłaś?-zaśmiał się.
-A to już nasza tajemnica.-cmoknęłam Go w policzek.
-Ja nigdy nie zrozumiem Was, kobiet.-mruknął pod nosem zapinając swoją ,,mini walizkę".
-Co mówiłeś?-zapytałam, chociaż dobrze słyszałam.
-że Cię kocham!-zaśmialiśmy się oboje. Pocałował mnie kącik ust, a za chwilę przytulił. Staliśmy wtuleni w siebie, kiedy do pokoju weszła Rydel.
-Jestem gotowa, wszyscy z resztą są, a Ell już przyjechał. A Wy gołąbki?-zaśmiała się, a my nic nie mówiąc zabraliśmy nasze torby i wyszliśmy z pokoju. Rydel domyśliła się, że jesteśmy gotowi.
Zeszliśmy do samochodu. Ja z Rydel usiadłyśmy z tyłu, a chłopcy zapakowali jeszcze torby do bagażnika. Potem dosiadł się do nas Ell i Rocky, a Ross usiadł z przodu. Riker kierował.
Właściwie nie wiem, co się dalej działo, bo ja zawsze w aucie śpię, więc całą drogę przespałam na ramieniu Rydel. Obudziło mnie cmokanie w policzek, potem, usta i szyje.
-Ross.-krzyknęłam, bo wiedziałam, że to on.
-Wstawaj, dojechaliśmy.-zaśmiał się i tym razem pocałował mnie tak namiętnie i tak nagle, że otworzyłam oczy i od razu się obudziłam.
- No wreszcie!-uśmiechnął się do mnie.- rozłożyliśmy już namioty, więc możesz jeszcze iść spać, a my mamy zamiar jeszcze posiedzieć.
-Nie, posiedzę sobie z Wami.-uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu.
Zaszłam do naszych namiotów, a czekało tam już ognisko i...alkohol. Tego się bałam. Ross pod wpływem alkoholu mnie raz uderzył, równie dobrze mógł to zrobić drugi raz. Usiadłam na piasku koło Rydel.
-Oni zamierzają pić?-spytałam jej przełykając ślinę.
-Tak.-mruknęła patrząc w ogień.- ale ja nie będę. Nie bój się, nic Ci nie zrobi.-pocieszyła mnie wiedząc o co mi chodzi. Nie odpowiedziałam jej.
Siedziałyśmy tak już którąś godzinę, a chłopcy pili. Miałam już tego dość. Nie wytrzymałam i wstałam.
-Ross odłóż to już!-krzyknęłam na chłopaka, który brał kolejnego łyka alkoholu.
-Po co?-zapytał i nie wykonał mojego polecenia.
-Bo odłóż. Chodźmy już spać.
-Daj mi spokój, jak jesteś śpiąca to idź.
-Ross do cholery! Odłóż to!
-Odwal się! Gdybym od początku wiedział, że jesteś taka sztywna, nigdy bym się z Tobą nie umówił!-krzyknął i zasłonił sobie ręką usta. -Dan, ja nie chciałem tego powiedzieć!
-Skoro tak tego żałujesz, to proszę. Już się zmywam.- odwróciłam się w drugą stronę, a w oczach stanęły mi łzy. Jednak nie płakałam. Nie tym razem.
-Danny, błagam, ja Cię kocham. Nie chciałem tak powiedzieć! Co Ty robisz?-zapytał widząc jak biorę moją torbę na ramię. Wszyscy nam się przyglądali, jednak nikt się nie odzywał.
-A nie widać?! Daję Ci spokój!
-Zr-zrywasz ze mną?-zapytał takim głosem, jakby miał coś w gardle i nie mógł mówić.
-Tak.-powiedziałam po chwili zastanowienia. -Riker, chcę jechać do domu. Odwieziesz mnie?-zwróciłam się do blondyna, który nie mógł uwierzyć w to co widzi. Kiwnął tylko na potwierdzenie głową i ruszyliśmy do samochodu.
-Danny, błagam, zastanów się jeszcze!-błagał mnie Ross.
-Ty masz coś nie po kolei w głowie?! Najpierw ją zdradzasz, potem ta impreza, a teraz to?!-krzyknął za mnie blondyn. Wspomniał o imprezie. Mimo wszystko nie chciałam, żeby Ross wiedział.
-Impreza? Co się stało na imprezie?-zapytał wyraźnie zmieszany. Wszyscy zamilkli i odwrócili wzrok w inną stronę.
-Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo. Na imprezie...
-Zamknij się, Riker!-przerwałam blondynowi. -Nic się nie stało, Ross. A teraz chcę już jechać.
Ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Riker za kierownicę. On, Rydel i ja nie piliśmy. Pili tylko Rocky, Ell i Ross.
-Dlaczego to robisz?-pytał wkładając klucz do stacyjki.
-Ale co?
-Dlaczego wybaczasz mu zdradę, to że Cię uderzył. I na dodatek nie chcesz, żeby wiedział, że Cię uderzył nawet po tym, co Ci powiedział.
-Bo Go kocham, Riker.-odpowiedział cicho i widziałam w oczach blondyna smutek. Nie odezwał się już do mnie. Reszta drogi minęła w ciszy.
Riker podwiózł mnie pod dom, a ja od razu pognałam do swojego pokoju, rzuciłam się na łózko i próbowałam płakać, ale po raz kolejny nie potrafiłam. Po prostu nie umiałam.
Przepraszam,że dziś taki krótki, myślałam, że wyjdzie dłuższy, ale postaram się następny dodać już dłuuugi <3
czwartek, 14 sierpnia 2014
#10
[...]
Wróciliśmy do mnie do domu, gdzie czekała Rydel i czytała moją książkę. Pewnie wzięła ją ode mnie z pokoju.
-Czyli się pogodziliście?-zapytała trzaskając twardą okładką książki o stół.
Spojrzałam w oczy blondyna, w których zobaczyłam blask. Był szczęśliwy. Czytałam z jego oczu wszystko, nawet to, czego sam nie mówił. Wszystkie słowa, które tak bardzo nie raz chciał powiedzieć, a coś go zatrzymywało. Widziałam w jego oczach tańczące iskierki nadziei, za każdym razem, gdy czegoś chciał. W jego oczach widziałam cały mój świat. Jego spojrzenie tak mnie hipnotyzowało, że ani na chwilę nie mogłam się odwrócić. Widziałam, jak coś do mnie mówi, ale nie słyszałam słów. Nie chciałam ich teraz słyszeć.
-Ej!-ktoś potrząsnął moim ramieniem.
-Co?-rzuciłam krótko do blondynki z trudem odrywając się od jego oczu.
-Spytałam, czy urządzamy imprezę?
-Gdzie chcesz ją urządzić?
-Wiesz...-zaczęła i spojrzała w podłogę. Wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie, Rydel. Ciocia może wrócić w każde chwili!
-Wraca jutro po południu.
-A Ty skąd wiesz?
-Dzwoniła. Powiedziałam, że się kąpiesz i kazała tylko przekazać, że jej nie będzie.
-No nie wiem...-zawahałam się.
-No proszę! Przyjdzie góra 10 osób plus nasza szóstka.
-Szóstka?
-Ell, Rocky, ja, Ross, Riker i Ty.
-No dobra.-zgodziłam się, ale i tak nie byłam pewna tego wszystkiego.
-Dziękuję!-przytuliła mnie mocno.- to Ty idź do siebie, a my się wszystkim zajmiemy.-klasnęła w ręce.
Poszłam do siebie i zaczęłam się szykować. W końcu ja też musiałam jakoś wyglądać na tej imprezie. Skończyłam się szykować i usłyszałam już pierwsze krzyki gości. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 20.00. Szykowałam się dwie godziny?!
Zeszłam powoli na dół. Na dole przy schodach stał Ross. Czekał...chyba na mnie. Kiedy mnie zobaczył posłał mi uśmiech, a ja uczyniłam to samo. Przytuliłam Go i poszliśmy do salonu, gdzie byli już goście. Zaczynała się impreza.
[...]
Siedziałam przy stoliku sama. Wszyscy się dobrze bawili, ja też, ale sądziłam, że to już przesada. Ross wyglądał, jakby pił od tygodnia. Chyba tylko Rydel nie piła tyle co reszta. Siedziałam i bawiłam się słomką w mojej szklance z colą, kiedy podszedł do mnie jakiś chłopak. nawet Go nie znałam, ale poprosił mnie do tańca, więc się zgodziłam, czego potem żałowałam. Ross wypił o wiele za dużo. Kiedy zobaczył, że tańczę z kimś innym wpadł w szał.
-Ty dupku!-krzyknął i zaraz podbiegł do nas. Odsunął mnie od chłopaka i zaczął okładać Go pięściami. Nie mogłam na to patrzeć. Podbiegłam do blondyna i zaczęłam szarpać Go za rękę, próbując coś zrobić. Zaraz potem dołączyli się do tego Rocky i Riker i w końcu nam się udało. Ross zostawił tego chłopaka, który uciekł z domu od razu kiedy się uwolnił. Podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
-Co Ci odwaliło do cholery?!-krzyknęłam na Ross'a, a zaraz potem zdałam sobie sprawę, że nie był to najlepszy pomysł.
-To Twoja wina!-krzyknął i wymierzył mi policzek. Pod jego siłą upadłam do tyłu, prosto w ramiona Ellington'a. Rydel od razu podbiegła do mnie wypytując cy wszystko dobrze. Rocky z Riker'em rzucili się na Ross'a próbując Go uspokoić. Ja przyglądałam się wszystkiemu sparaliżowana. Jak on mógł?! Obiecał, że mnie nie skrzywdzi!
-Ty kretynie!-krzyknął starszy blondyn i zaprowadzili Go do innego pokoju. Ratliff wyprosił wszystkich z domu, a Rydel przykładała mi do czerwonego policzka lód.
-Tak bardzo Cię przepraszam.-mówiła ledwo przez łzy.
-Rydel, znowu przepraszasz mnie za niego?
-Nie, tylko to ja nalegałam na tą imprezę. Gdyby nie ja to by tyle nie wypił.-ani razu nie spojrzała mi w oczy.
-Delly, to nie Twoja wina. Nie chciałaś tego.- pocieszałam blondynkę, jednak sama ciągle się trzęsłam.
-My już będziemy zaraz szli, obiecuję.
-Zostańcie.-spojrzała na mnie z błyskiem w oczach.
-A on?-skierowała wzrokiem na górę, gdzie znajdował się Ross.
-On też.-powiedziałam sama w to nie wierząc.
-Będę spała z Tobą, dobrze?-zapytała zabierając lód z mojego policzka.
-Śpijmy na kanapie. Ross jest pewnie w moim pokoju. A reszta będzie musiała spać w pokoju mojej siostry. Wyjechała do końca wakacji. Do pokoju cioci ich nie wpuszczę...
-Oczywiście. Idę im powiedzieć.-zakomunikowała i wstała z kanapy. Wzięłam piżamę szybko z mojego pokoju, w którym Ross już dawno spał. Poszłam wziąć szybki, zimny prysznic. Pod prysznicem w końcu trochę ochłonęłam. Wróciłam do salonu, gdzie czekało już rozścielone łóżko, a na nim Rydel.
-Hej, nie przejmuj się. To nie Twoja wina, jasne?-przytuliłam przyjaciółkę, która widocznie była nadal przybita. Potem się położyłyśmy i o dziwo szybko usnęłam.
Obudziłam się sama. Słyszałam rozmowy z kuchni, strzelałam, że to reszta, bo kto inny? Leżałam jeszcze chwilę w łóżku. Wtem do pokoju wparował Ross. Usiadł koło mnie jakby nigdy nic. Odsunęłam się od niego. Bałam się Go jeszcze trochę.
-Czemu nie spałaś ze mną?-zapytał łapiąc się za tył głowy.
-A dlaczego miałam spać?-zapytałam i czułam jak głos mi drży.
-Przecież jesteśmy razem...nie pamiętam nic, co się wczoraj stało, do momentu kiedy wyszedłem od Ciebie z kuchni po tym jak nalałem Ci coli. (nie opisałam tego wyżej, bo stwierdziłam, że to niepotrzebne ;)-od aut.)
Czyli nie pamiętał. Nic nie pamiętał. Nie pamiętał jak mnie uderzył. No i nie mógł się o tym dowiedzieć. Przecież jego bolałoby to bardziej niż mnie! Obiecywał, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Przysięgał mi. Nie chciałam Go ranić, tym bardziej, że gdyby się dowiedział, nie darowałby sobie.
-Nic się nie stało ciekawego, Rossy.-cmoknęłam go w policzek i za rękę pognaliśmy do kuchni. Wszyscy od razu zmrozili Ross'a wzrokiem. Kiwnęłam przecząco głową, żeby pokazać im, żeby nic nic nie mówili. Chyba zrozumieli, ale i tak przez cały czas przyglądali się Ross'owi.
-Hej, może idziemy zagrać w jakąś grę planszową? Widziałem, że Twoja siostra ma ich pełno.-rzucił nagle Rocky.
-Jasne.-odpowiedzieliśmy chórem i wszyscy wyszliśmy z kuchni. Ja i Riker szliśmy ostatni.
Już miałam wychodzić, kiedy blondyn złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
-Wybaczyłaś mu?!-szeptał wyraźnie nie rozumiejąc mojego postępowania.
-On nic nie pamięta! I ma nie pamiętać, rozumiesz?-również szepnęłam do niego i ruszyłam na górę.
-To w co gramy?- wykrzyknęłam w drzwiach.
-Jednak nie gramy, myślimy nad czymś innym.
-Ale Wy zmienni jesteście.-przysiadłam się do Ross'a.
-To może pod namiot nad jezioro?-zaproponował Riker, który nawet nie wiadomo kiedy wszedł do pokoju.
-Dobry pomysł!-krzyknęli Rocky z Ell'em.
-Ale wszyscy pod jednym namiotem?!-zaprotestował Ross.
-No chyba Cię pogrzało, ja biorę swój osobno!-krzyknęła Rydel, układając gry planszowe z powrotem na miejsce.
-A ja tam mogę spać z wszystkimi.-zaśmiał się Ell, a Ross zmroził Go wzrokiem.
-No co?! Przecież Ty i Danny możecie wziąć osobny namiot...-rzucił Ell, a Ross uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i pytająco.
-No dobra Ross.-rzuciłam i spojrzałam na naburmuszonego Riker'a.
-Czyli nasza Ronny jest w pokoju razem, Delly sama, a Riker, ja i Ell razem?-spytał Rocky, a wszyscy zaśmiali się na to jego ,,ronny" (Danny+Ross- od aut.)
Wszyscy, tylko nie Riker.
-Ja nie jadę!-krzyknął blondyn i wyszedł z pokoju.
-A tego co ugryzło?!- Rydel wiodła wzrokiem za znikającym w oddali bratem.
-Nie wiem.-Skłamałam. Wiedziałam, co mu jest. Był zazdrosny, a najgorsze jest to, że był zazdrosny o mnie.
O mnie i o Ross'a.
Zaczęliśmy ustalać szczegóły wyjazdu, jednak mnie dalej męczyły myśli dotyczące Riker'a.
Kolejny rozdział! :) Mam nadzieję, że znośny?
Wróciliśmy do mnie do domu, gdzie czekała Rydel i czytała moją książkę. Pewnie wzięła ją ode mnie z pokoju.
-Czyli się pogodziliście?-zapytała trzaskając twardą okładką książki o stół.
Spojrzałam w oczy blondyna, w których zobaczyłam blask. Był szczęśliwy. Czytałam z jego oczu wszystko, nawet to, czego sam nie mówił. Wszystkie słowa, które tak bardzo nie raz chciał powiedzieć, a coś go zatrzymywało. Widziałam w jego oczach tańczące iskierki nadziei, za każdym razem, gdy czegoś chciał. W jego oczach widziałam cały mój świat. Jego spojrzenie tak mnie hipnotyzowało, że ani na chwilę nie mogłam się odwrócić. Widziałam, jak coś do mnie mówi, ale nie słyszałam słów. Nie chciałam ich teraz słyszeć.
-Ej!-ktoś potrząsnął moim ramieniem.
-Co?-rzuciłam krótko do blondynki z trudem odrywając się od jego oczu.
-Spytałam, czy urządzamy imprezę?
-Gdzie chcesz ją urządzić?
-Wiesz...-zaczęła i spojrzała w podłogę. Wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie, Rydel. Ciocia może wrócić w każde chwili!
-Wraca jutro po południu.
-A Ty skąd wiesz?
-Dzwoniła. Powiedziałam, że się kąpiesz i kazała tylko przekazać, że jej nie będzie.
-No nie wiem...-zawahałam się.
-No proszę! Przyjdzie góra 10 osób plus nasza szóstka.
-Szóstka?
-Ell, Rocky, ja, Ross, Riker i Ty.
-No dobra.-zgodziłam się, ale i tak nie byłam pewna tego wszystkiego.
-Dziękuję!-przytuliła mnie mocno.- to Ty idź do siebie, a my się wszystkim zajmiemy.-klasnęła w ręce.
Poszłam do siebie i zaczęłam się szykować. W końcu ja też musiałam jakoś wyglądać na tej imprezie. Skończyłam się szykować i usłyszałam już pierwsze krzyki gości. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 20.00. Szykowałam się dwie godziny?!
Zeszłam powoli na dół. Na dole przy schodach stał Ross. Czekał...chyba na mnie. Kiedy mnie zobaczył posłał mi uśmiech, a ja uczyniłam to samo. Przytuliłam Go i poszliśmy do salonu, gdzie byli już goście. Zaczynała się impreza.
[...]
Siedziałam przy stoliku sama. Wszyscy się dobrze bawili, ja też, ale sądziłam, że to już przesada. Ross wyglądał, jakby pił od tygodnia. Chyba tylko Rydel nie piła tyle co reszta. Siedziałam i bawiłam się słomką w mojej szklance z colą, kiedy podszedł do mnie jakiś chłopak. nawet Go nie znałam, ale poprosił mnie do tańca, więc się zgodziłam, czego potem żałowałam. Ross wypił o wiele za dużo. Kiedy zobaczył, że tańczę z kimś innym wpadł w szał.
-Ty dupku!-krzyknął i zaraz podbiegł do nas. Odsunął mnie od chłopaka i zaczął okładać Go pięściami. Nie mogłam na to patrzeć. Podbiegłam do blondyna i zaczęłam szarpać Go za rękę, próbując coś zrobić. Zaraz potem dołączyli się do tego Rocky i Riker i w końcu nam się udało. Ross zostawił tego chłopaka, który uciekł z domu od razu kiedy się uwolnił. Podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w oczy.
-Co Ci odwaliło do cholery?!-krzyknęłam na Ross'a, a zaraz potem zdałam sobie sprawę, że nie był to najlepszy pomysł.
-To Twoja wina!-krzyknął i wymierzył mi policzek. Pod jego siłą upadłam do tyłu, prosto w ramiona Ellington'a. Rydel od razu podbiegła do mnie wypytując cy wszystko dobrze. Rocky z Riker'em rzucili się na Ross'a próbując Go uspokoić. Ja przyglądałam się wszystkiemu sparaliżowana. Jak on mógł?! Obiecał, że mnie nie skrzywdzi!
-Ty kretynie!-krzyknął starszy blondyn i zaprowadzili Go do innego pokoju. Ratliff wyprosił wszystkich z domu, a Rydel przykładała mi do czerwonego policzka lód.
-Tak bardzo Cię przepraszam.-mówiła ledwo przez łzy.
-Rydel, znowu przepraszasz mnie za niego?
-Nie, tylko to ja nalegałam na tą imprezę. Gdyby nie ja to by tyle nie wypił.-ani razu nie spojrzała mi w oczy.
-Delly, to nie Twoja wina. Nie chciałaś tego.- pocieszałam blondynkę, jednak sama ciągle się trzęsłam.
-My już będziemy zaraz szli, obiecuję.
-Zostańcie.-spojrzała na mnie z błyskiem w oczach.
-A on?-skierowała wzrokiem na górę, gdzie znajdował się Ross.
-On też.-powiedziałam sama w to nie wierząc.
-Będę spała z Tobą, dobrze?-zapytała zabierając lód z mojego policzka.
-Śpijmy na kanapie. Ross jest pewnie w moim pokoju. A reszta będzie musiała spać w pokoju mojej siostry. Wyjechała do końca wakacji. Do pokoju cioci ich nie wpuszczę...
-Oczywiście. Idę im powiedzieć.-zakomunikowała i wstała z kanapy. Wzięłam piżamę szybko z mojego pokoju, w którym Ross już dawno spał. Poszłam wziąć szybki, zimny prysznic. Pod prysznicem w końcu trochę ochłonęłam. Wróciłam do salonu, gdzie czekało już rozścielone łóżko, a na nim Rydel.
-Hej, nie przejmuj się. To nie Twoja wina, jasne?-przytuliłam przyjaciółkę, która widocznie była nadal przybita. Potem się położyłyśmy i o dziwo szybko usnęłam.
Obudziłam się sama. Słyszałam rozmowy z kuchni, strzelałam, że to reszta, bo kto inny? Leżałam jeszcze chwilę w łóżku. Wtem do pokoju wparował Ross. Usiadł koło mnie jakby nigdy nic. Odsunęłam się od niego. Bałam się Go jeszcze trochę.
-Czemu nie spałaś ze mną?-zapytał łapiąc się za tył głowy.
-A dlaczego miałam spać?-zapytałam i czułam jak głos mi drży.
-Przecież jesteśmy razem...nie pamiętam nic, co się wczoraj stało, do momentu kiedy wyszedłem od Ciebie z kuchni po tym jak nalałem Ci coli. (nie opisałam tego wyżej, bo stwierdziłam, że to niepotrzebne ;)-od aut.)
Czyli nie pamiętał. Nic nie pamiętał. Nie pamiętał jak mnie uderzył. No i nie mógł się o tym dowiedzieć. Przecież jego bolałoby to bardziej niż mnie! Obiecywał, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Przysięgał mi. Nie chciałam Go ranić, tym bardziej, że gdyby się dowiedział, nie darowałby sobie.
-Nic się nie stało ciekawego, Rossy.-cmoknęłam go w policzek i za rękę pognaliśmy do kuchni. Wszyscy od razu zmrozili Ross'a wzrokiem. Kiwnęłam przecząco głową, żeby pokazać im, żeby nic nic nie mówili. Chyba zrozumieli, ale i tak przez cały czas przyglądali się Ross'owi.
-Hej, może idziemy zagrać w jakąś grę planszową? Widziałem, że Twoja siostra ma ich pełno.-rzucił nagle Rocky.
-Jasne.-odpowiedzieliśmy chórem i wszyscy wyszliśmy z kuchni. Ja i Riker szliśmy ostatni.
Już miałam wychodzić, kiedy blondyn złapał mnie za nadgarstek i obrócił do siebie.
-Wybaczyłaś mu?!-szeptał wyraźnie nie rozumiejąc mojego postępowania.
-On nic nie pamięta! I ma nie pamiętać, rozumiesz?-również szepnęłam do niego i ruszyłam na górę.
-To w co gramy?- wykrzyknęłam w drzwiach.
-Jednak nie gramy, myślimy nad czymś innym.
-Ale Wy zmienni jesteście.-przysiadłam się do Ross'a.
-To może pod namiot nad jezioro?-zaproponował Riker, który nawet nie wiadomo kiedy wszedł do pokoju.
-Dobry pomysł!-krzyknęli Rocky z Ell'em.
-Ale wszyscy pod jednym namiotem?!-zaprotestował Ross.
-No chyba Cię pogrzało, ja biorę swój osobno!-krzyknęła Rydel, układając gry planszowe z powrotem na miejsce.
-A ja tam mogę spać z wszystkimi.-zaśmiał się Ell, a Ross zmroził Go wzrokiem.
-No co?! Przecież Ty i Danny możecie wziąć osobny namiot...-rzucił Ell, a Ross uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo i pytająco.
-No dobra Ross.-rzuciłam i spojrzałam na naburmuszonego Riker'a.
-Czyli nasza Ronny jest w pokoju razem, Delly sama, a Riker, ja i Ell razem?-spytał Rocky, a wszyscy zaśmiali się na to jego ,,ronny" (Danny+Ross- od aut.)
Wszyscy, tylko nie Riker.
-Ja nie jadę!-krzyknął blondyn i wyszedł z pokoju.
-A tego co ugryzło?!- Rydel wiodła wzrokiem za znikającym w oddali bratem.
-Nie wiem.-Skłamałam. Wiedziałam, co mu jest. Był zazdrosny, a najgorsze jest to, że był zazdrosny o mnie.
O mnie i o Ross'a.
Zaczęliśmy ustalać szczegóły wyjazdu, jednak mnie dalej męczyły myśli dotyczące Riker'a.
Kolejny rozdział! :) Mam nadzieję, że znośny?
wtorek, 12 sierpnia 2014
#9
*przeczytajcie notatkę na dole!
Kiedy mnie pocałował wszystko do mnie wróciło. Chciałam, aby trwało to jak najdłużej, ale nie mogłam. Odepchnęłam blondyna od siebie. Widziałam jak Ross i Riker patrzą na mnie z wyraźnym zdziwieniem.
-Idźcie już.-powiedziałam szeptem.
-Danny, a co z nami? Co ze mną? Ja...muszę wiedzieć.-Ross mówił wszystko błagalnym tonem.
-Idźcie. Ja chcę zostać sama. A z nami...-łzy napłynęły mi do oczu. W środku cała się trzęsłam. Dlaczego to wszystko jest takie popaprane?!- z nami koniec.-dokończyłam i poszłam schodami na górę. Wiedziałam, że Riker i Ross wyjdą. W końcu czego mogą jeszcze chcieć w moim domu? Oni nawet nie próbowali mnie już powstrzymać. Może wiedzieli, że nie warto? Odchodząc czułam na sobie ich wzrok. Czy kochałam Ross'a? Tak. Ale nie wiem, czy poradziłabym sobie będąc z nim. O wszystko bym Go podejrzewała. Po prostu nie wiem, czy bym mu zaufała.
,,Ale on przecież nie chciał jej całować". Tak, ja wiem. Ale to zmienia faktu, że to zrobił. Ja po prostu nie potrafię. Nawet już nie umiem płakać. Chcę, ale nie mogę. Łzy nie chcą lecieć. Może już za dużo w moim życiu wypłakałam? Znowu dzwoni telefon. Już nawet nie mam siły wstać. Olałam to. Leżałam na łóżku, załamana.
-Danny!-usłyszałam znajomy mi głos.
Dobiegał z mojego podwórka. Wyszłam do okna.
-Rydel?!-krzyknęłam zdziwiona. Co ona tu robi?
-Możesz mnie łaskawie wpuścić do domu?-zapytała, a ja zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi.
-No wreszcie! Słuchaj, domyślam się, jak możesz się czuć. Dobra, wiem jak możesz się czuć. Ale ja gadałam z Ross'em, on naprawdę tego żałuje. Słuchaj, ja znam mojego brata i wiem, że on nie kłamie. Wiem, że Cię kocha! Jeszcze dla żadnej dziewczyny nie stracił tak głowy. W ogóle, on nigdy nie stracił głowy dla żadnej dziewczyny. Jego mottem było ,,jak nie ta, to następna", żadnej nie traktował poważnie. Z Tobą jest inaczej.-tłumaczyła zdyszana.
-Dlaczego Wy wszyscy Go tłumaczycie?-zapytałam zła. Nie smutna, ale zła.
-Bo...Danny, my wszyscy Cię lubimy i zależy nam na Tobie. Nie chcemy Cię stracić. A Ross to mój brat i nie chcę, żeby tak cierpiał.
-Dlaczego on nie przyjdzie do mnie sam?!
-Przecież u Ciebie był do cholery! Ty chyba sama nie wiesz czego chcesz, prawda?! Jak on się tłumaczy źle, jak my Go tłumaczymy też źle!
-Ja chcę tylko, żeby przyszedł do mnie sam i ze mną porozmawiał jak człowiek z człowiekiem! Gdyby Rik Go nie wytłumaczył, to sam by też tego nie zrobił! I taka jest prawda i nie wkręcaj mi, że nie!
Po moich słowach do domu wszedł Ross. Jeszcze jego brakowało. Widzę go już dzisiaj chyba trzeci raz, a jakoś nie mam na to ochoty. Mówiąc, że chcę, żeby przyszedł i się sam wytłumaczył, chodziło mi o to, żeby Rydel dała mi spokój. Nie lubiłam nikomu przyznawać racji, ale prawdą było, że faktycznie nie wiedziałam czego chcę.
-A Ty tu czego?-zapytałam ostro chłopaka, który popatrzył na mnie zdziwiony.
-Od tej strony Cię nie znałem. Posłuchaj...
-Niczego nie będę słuchać!-przerwałam mu.
-Wnerwiasz mnie.-powiedział, podszedł do mnie, przewiesił mnie przez swoje ramię i wyszedł z mojego domu. Ja uderzałam go lekko pięściami po plecach.
-Puść mnie! Dom jest otwarty, muszę zamknąć!-krzyczałam na niego.
-Rydel tam jest, a my i tak za chwilę wrócimy.-powiedział i posadził mnie na siedzenia pasażera w jego samochodzie. Chciałam wysiąść, ale zamknął wszystkie drzwi i zanim je otworzyłam zdążyliśmy odjechać.
-Gdzie my jedziemy?!-krzyknęłam szarpiąc za klamki, jednak na nic.
-Uspokój się, dziewczyno. Zobaczysz.- po kilku minutach zatrzymał się.
-No... i co dalej?-zapytałam zirytowana. Popatrzył mi głęboko w oczy. Ja również to zrobiłam, tylko, że moje były pełne łez. Po chwili pocałował mnie.
Jak zwykle nie wiem, ile to trwało, przecież zawsze kiedy mnie całował traciłam wyczucie czasu. Mimo wszystko w jego pocałunku nadal czułam tę namiętność, miłość? Nie wiem jak to nazwać. Mimo, że chciałam, nie mogłam się oderwać. Nienawidziłam, kiedy to robił. Zawsze kiedy byłam na niego zła to mnie całował i przechodziło. I on o tym wiedział. Znał mnie na wylot, z resztą ja jego też. Czytałam z niego jak z otwartej książki. Jednak tym razem sprawa była poważniejsza i zwykły pocałunek nie wystarczył, żeby wszystko minęło.
-Ross, po co Ci to?-zapytałam, kiedy się od siebie odkleiliśmy.
-Bo Cię kocham.-powiedział pewnie.
-Ale, to nic nie zmieni.-rzuciłam i już chciałam wysiąść, kiedy on...przykuł mi rękę kajdankami do kierownicy? Od razu skojarzyło mi się to z nowym teledyskiem R5, z tą różnicą, że tam to dziewczyna przykuła Ross'a do kierownicy i uciekła z torbą pełną skradzionej biżuterii. A on, z tego co mi wiadomo takiej torby nie posiadał.
-Co Ty robisz?!-krzyknęłam patrząc jak on usadawia się wygodnie na swoim siedzeniu.- odepnij mnie.
-Nie. Będziemy tu tak siedzieć, dopóki nie uwierzysz, jak bardzo Cię kocham i nie zdasz sobie sprawy, że nie mogę bez Ciebie żyć.-mrugnął i zaczął przeglądać swój telefon.
-Ty sobie chyba jaja robisz. Zagrałeś w durnym teledysku i robisz to samo?!
-Po pierwsze, ja nie uciekam Ci tutaj ze skradzionym towarem. A po drugie ten teledysk nie jest durny. Jest boski, jeden z najlepszych.-powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej. Nie pocałował mnie. Jakby chciał zobaczyć co zrobię. Ja nie wytrzymałam. Musiałam Go pocałować. Po chwili dosłownie rzuciłam się na niego i zaczęłam całować tak, jakby to był nasz ostatni pocałunek. A może był? Wiem, że jak na jeden dzień miałam dosyć całowania, ale nie tym razem. Chwila dłużej, a zwykły pocałunek przerodził by się w coś więcej, jednak nadal miałam głowę na karku. Odsunęłam blondyna od siebie. On jak zwykle spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem pełnym satysfakcji i uśmiechnął się tak, jak zawsze, kiedy był pewny, że dopiął swego. Zawsze było to dla mnie urocze. Pamiętam jak po naszym pierwszym pocałunku, już nigdy nie pozwoliłam mu mnie pocałować. Tak samo patrzył na mnie i się uśmiechał, kiedy w końcu mu się to udało.
-Odepnij mnie.-powiedziałam odwracając od niego wzrok.
-A już mi wybaczyłaś?
-Nie.
-To sobie tu jeszcze posiedzisz.
-Ross proszę Cię.
-Ja Ciebie też.-powiedział i wrócił do przeglądania telefonu. Faktycznie, tym razem to on pociągał za sznurki i ja nie miałam nic do gadania. On jak się zaprze, to nie odpuści, choćby nie wiem co. Dlatego wiedziałam, że dopóki mu nie wybaczę, to on mnie nie wypuści.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
-Ciocia. Pewnie dzwoni mi powiedzieć, że mam wracać do domu i wtedy będziesz musiał mnie wypuścić!-powiedziałam do Ross'a i z satysfakcją odebrałam telefon.
-Tak?
-Danny, kochanie, przepraszam, ale muszę zostać dłużej w pracy. Możliwe, że wrócę dopiero jutro rano, koło 7.00. Naprawdę przepraszam, też jestem wściekła.
-Poradzę sobie.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Zwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na przechodzących obok ludzi. Do Ross'a się nie odezwałam.
Spojrzałam na niego kątem oka ten tylko oblizał swoją wargę, a robił to dość często spojrzał na mnie, za chwilę przed siebie. Patrzył na swoją przednią szybę, z tym swoim uśmieszkiem i zaczął coś do mnie mówić:
-Czyli mam Cię odwieźć na 7.00? Mam dać znać Rydel, żeby się zajęła mieszkaniem?-zapytał i zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne! Ross, wypuść mnie już. W ogóle...skąd Ty masz do cholery te kajdanki?-zapytałam zmieniając temat.
-Zostały z teledysku. Zapomniałem oddać. Jak widać się przydały.-zaczęliśmy się oboje śmiać.
-A skąd wiesz, że o 7.00?
-Powiedzmy, że Twoja ciocia dość głośno mówi.- znowu się zaśmialiśmy. Było tak jak jeszcze za nim wyjechał. Potem, nie wiem jak, ale zaczęliśmy o wszystkim rozmawiać, żartować, wypytywać. Ciągle jednak pomijaliśmy temat naszego ,,związku". Co chwile się z czegoś śmialiśmy. Zawsze przy Ross'ie bolał mnie brzuch od śmiechu. Tak samo było teraz. W ogóle zapomniałam o tym, że jeszcze wczoraj z nim byłam. Czułam się, jak z najlepszym przyjacielem. W pewnym momencie wszystko do mnie wróciło. Nie chciałam tego wszystkiego tak nagle stracić. Spojrzałam na Ross'a poważnym wzrokiem. On wiedział o co chodzi. Wiedział, że chcę mu coś powiedzieć. Oboje spoważnieliśmy. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
-Ross
-Danny..-zaczęliśmy równocześnie. Znów się na chwilę uśmiechnęłam.
-Ross, ja nie chcę Cię stracić. Ja Cię nadal kocham. Może moje zaufanie do Ciebie będzie mniejsze, niż poprzednio, ale to nie zmienia faktu, że nie możemy spróbować.
-Cały dzień Ci to tłumaczę.
-Ross! Nawet teraz musisz to robić?
-Przepraszam. Ja też Cię kocham.-powiedział i przytulił mnie.
-------
Ostatni rozdział!
W sensie, nie ostatni na blogu, tylko jak na razie nie mam zamiaru dodawać rozdziałów, skoro nikt tego nie komentuje. Ja nawet nie wiem, czy to ktoś czyta. A dla siebie samej pisać nie będę, mogę sobie pisać w zeszycie. :) Jeśli ktoś to czyta, to niech skomentuje! Niech wstawi w komentarzu zwykłą ,,." , ale żebym wiedziała, że jest ktoś, kto czyta to co ja tutaj nabazgram.
Kiedy mnie pocałował wszystko do mnie wróciło. Chciałam, aby trwało to jak najdłużej, ale nie mogłam. Odepchnęłam blondyna od siebie. Widziałam jak Ross i Riker patrzą na mnie z wyraźnym zdziwieniem.
-Idźcie już.-powiedziałam szeptem.
-Danny, a co z nami? Co ze mną? Ja...muszę wiedzieć.-Ross mówił wszystko błagalnym tonem.
-Idźcie. Ja chcę zostać sama. A z nami...-łzy napłynęły mi do oczu. W środku cała się trzęsłam. Dlaczego to wszystko jest takie popaprane?!- z nami koniec.-dokończyłam i poszłam schodami na górę. Wiedziałam, że Riker i Ross wyjdą. W końcu czego mogą jeszcze chcieć w moim domu? Oni nawet nie próbowali mnie już powstrzymać. Może wiedzieli, że nie warto? Odchodząc czułam na sobie ich wzrok. Czy kochałam Ross'a? Tak. Ale nie wiem, czy poradziłabym sobie będąc z nim. O wszystko bym Go podejrzewała. Po prostu nie wiem, czy bym mu zaufała.
,,Ale on przecież nie chciał jej całować". Tak, ja wiem. Ale to zmienia faktu, że to zrobił. Ja po prostu nie potrafię. Nawet już nie umiem płakać. Chcę, ale nie mogę. Łzy nie chcą lecieć. Może już za dużo w moim życiu wypłakałam? Znowu dzwoni telefon. Już nawet nie mam siły wstać. Olałam to. Leżałam na łóżku, załamana.
-Danny!-usłyszałam znajomy mi głos.
Dobiegał z mojego podwórka. Wyszłam do okna.
-Rydel?!-krzyknęłam zdziwiona. Co ona tu robi?
-Możesz mnie łaskawie wpuścić do domu?-zapytała, a ja zeszłam na dół. Otworzyłam drzwi.
-No wreszcie! Słuchaj, domyślam się, jak możesz się czuć. Dobra, wiem jak możesz się czuć. Ale ja gadałam z Ross'em, on naprawdę tego żałuje. Słuchaj, ja znam mojego brata i wiem, że on nie kłamie. Wiem, że Cię kocha! Jeszcze dla żadnej dziewczyny nie stracił tak głowy. W ogóle, on nigdy nie stracił głowy dla żadnej dziewczyny. Jego mottem było ,,jak nie ta, to następna", żadnej nie traktował poważnie. Z Tobą jest inaczej.-tłumaczyła zdyszana.
-Dlaczego Wy wszyscy Go tłumaczycie?-zapytałam zła. Nie smutna, ale zła.
-Bo...Danny, my wszyscy Cię lubimy i zależy nam na Tobie. Nie chcemy Cię stracić. A Ross to mój brat i nie chcę, żeby tak cierpiał.
-Dlaczego on nie przyjdzie do mnie sam?!
-Przecież u Ciebie był do cholery! Ty chyba sama nie wiesz czego chcesz, prawda?! Jak on się tłumaczy źle, jak my Go tłumaczymy też źle!
-Ja chcę tylko, żeby przyszedł do mnie sam i ze mną porozmawiał jak człowiek z człowiekiem! Gdyby Rik Go nie wytłumaczył, to sam by też tego nie zrobił! I taka jest prawda i nie wkręcaj mi, że nie!
Po moich słowach do domu wszedł Ross. Jeszcze jego brakowało. Widzę go już dzisiaj chyba trzeci raz, a jakoś nie mam na to ochoty. Mówiąc, że chcę, żeby przyszedł i się sam wytłumaczył, chodziło mi o to, żeby Rydel dała mi spokój. Nie lubiłam nikomu przyznawać racji, ale prawdą było, że faktycznie nie wiedziałam czego chcę.
-A Ty tu czego?-zapytałam ostro chłopaka, który popatrzył na mnie zdziwiony.
-Od tej strony Cię nie znałem. Posłuchaj...
-Niczego nie będę słuchać!-przerwałam mu.
-Wnerwiasz mnie.-powiedział, podszedł do mnie, przewiesił mnie przez swoje ramię i wyszedł z mojego domu. Ja uderzałam go lekko pięściami po plecach.
-Puść mnie! Dom jest otwarty, muszę zamknąć!-krzyczałam na niego.
-Rydel tam jest, a my i tak za chwilę wrócimy.-powiedział i posadził mnie na siedzenia pasażera w jego samochodzie. Chciałam wysiąść, ale zamknął wszystkie drzwi i zanim je otworzyłam zdążyliśmy odjechać.
-Gdzie my jedziemy?!-krzyknęłam szarpiąc za klamki, jednak na nic.
-Uspokój się, dziewczyno. Zobaczysz.- po kilku minutach zatrzymał się.
-No... i co dalej?-zapytałam zirytowana. Popatrzył mi głęboko w oczy. Ja również to zrobiłam, tylko, że moje były pełne łez. Po chwili pocałował mnie.
Jak zwykle nie wiem, ile to trwało, przecież zawsze kiedy mnie całował traciłam wyczucie czasu. Mimo wszystko w jego pocałunku nadal czułam tę namiętność, miłość? Nie wiem jak to nazwać. Mimo, że chciałam, nie mogłam się oderwać. Nienawidziłam, kiedy to robił. Zawsze kiedy byłam na niego zła to mnie całował i przechodziło. I on o tym wiedział. Znał mnie na wylot, z resztą ja jego też. Czytałam z niego jak z otwartej książki. Jednak tym razem sprawa była poważniejsza i zwykły pocałunek nie wystarczył, żeby wszystko minęło.
-Ross, po co Ci to?-zapytałam, kiedy się od siebie odkleiliśmy.
-Bo Cię kocham.-powiedział pewnie.
-Ale, to nic nie zmieni.-rzuciłam i już chciałam wysiąść, kiedy on...przykuł mi rękę kajdankami do kierownicy? Od razu skojarzyło mi się to z nowym teledyskiem R5, z tą różnicą, że tam to dziewczyna przykuła Ross'a do kierownicy i uciekła z torbą pełną skradzionej biżuterii. A on, z tego co mi wiadomo takiej torby nie posiadał.
-Co Ty robisz?!-krzyknęłam patrząc jak on usadawia się wygodnie na swoim siedzeniu.- odepnij mnie.
-Nie. Będziemy tu tak siedzieć, dopóki nie uwierzysz, jak bardzo Cię kocham i nie zdasz sobie sprawy, że nie mogę bez Ciebie żyć.-mrugnął i zaczął przeglądać swój telefon.
-Ty sobie chyba jaja robisz. Zagrałeś w durnym teledysku i robisz to samo?!
-Po pierwsze, ja nie uciekam Ci tutaj ze skradzionym towarem. A po drugie ten teledysk nie jest durny. Jest boski, jeden z najlepszych.-powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej. Nie pocałował mnie. Jakby chciał zobaczyć co zrobię. Ja nie wytrzymałam. Musiałam Go pocałować. Po chwili dosłownie rzuciłam się na niego i zaczęłam całować tak, jakby to był nasz ostatni pocałunek. A może był? Wiem, że jak na jeden dzień miałam dosyć całowania, ale nie tym razem. Chwila dłużej, a zwykły pocałunek przerodził by się w coś więcej, jednak nadal miałam głowę na karku. Odsunęłam blondyna od siebie. On jak zwykle spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem pełnym satysfakcji i uśmiechnął się tak, jak zawsze, kiedy był pewny, że dopiął swego. Zawsze było to dla mnie urocze. Pamiętam jak po naszym pierwszym pocałunku, już nigdy nie pozwoliłam mu mnie pocałować. Tak samo patrzył na mnie i się uśmiechał, kiedy w końcu mu się to udało.
-Odepnij mnie.-powiedziałam odwracając od niego wzrok.
-A już mi wybaczyłaś?
-Nie.
-To sobie tu jeszcze posiedzisz.
-Ross proszę Cię.
-Ja Ciebie też.-powiedział i wrócił do przeglądania telefonu. Faktycznie, tym razem to on pociągał za sznurki i ja nie miałam nic do gadania. On jak się zaprze, to nie odpuści, choćby nie wiem co. Dlatego wiedziałam, że dopóki mu nie wybaczę, to on mnie nie wypuści.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
-Ciocia. Pewnie dzwoni mi powiedzieć, że mam wracać do domu i wtedy będziesz musiał mnie wypuścić!-powiedziałam do Ross'a i z satysfakcją odebrałam telefon.
-Tak?
-Danny, kochanie, przepraszam, ale muszę zostać dłużej w pracy. Możliwe, że wrócę dopiero jutro rano, koło 7.00. Naprawdę przepraszam, też jestem wściekła.
-Poradzę sobie.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Zwróciłam głowę w stronę szyby i patrzyłam na przechodzących obok ludzi. Do Ross'a się nie odezwałam.
Spojrzałam na niego kątem oka ten tylko oblizał swoją wargę, a robił to dość często spojrzał na mnie, za chwilę przed siebie. Patrzył na swoją przednią szybę, z tym swoim uśmieszkiem i zaczął coś do mnie mówić:
-Czyli mam Cię odwieźć na 7.00? Mam dać znać Rydel, żeby się zajęła mieszkaniem?-zapytał i zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne! Ross, wypuść mnie już. W ogóle...skąd Ty masz do cholery te kajdanki?-zapytałam zmieniając temat.
-Zostały z teledysku. Zapomniałem oddać. Jak widać się przydały.-zaczęliśmy się oboje śmiać.
-A skąd wiesz, że o 7.00?
-Powiedzmy, że Twoja ciocia dość głośno mówi.- znowu się zaśmialiśmy. Było tak jak jeszcze za nim wyjechał. Potem, nie wiem jak, ale zaczęliśmy o wszystkim rozmawiać, żartować, wypytywać. Ciągle jednak pomijaliśmy temat naszego ,,związku". Co chwile się z czegoś śmialiśmy. Zawsze przy Ross'ie bolał mnie brzuch od śmiechu. Tak samo było teraz. W ogóle zapomniałam o tym, że jeszcze wczoraj z nim byłam. Czułam się, jak z najlepszym przyjacielem. W pewnym momencie wszystko do mnie wróciło. Nie chciałam tego wszystkiego tak nagle stracić. Spojrzałam na Ross'a poważnym wzrokiem. On wiedział o co chodzi. Wiedział, że chcę mu coś powiedzieć. Oboje spoważnieliśmy. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
-Ross
-Danny..-zaczęliśmy równocześnie. Znów się na chwilę uśmiechnęłam.
-Ross, ja nie chcę Cię stracić. Ja Cię nadal kocham. Może moje zaufanie do Ciebie będzie mniejsze, niż poprzednio, ale to nie zmienia faktu, że nie możemy spróbować.
-Cały dzień Ci to tłumaczę.
-Ross! Nawet teraz musisz to robić?
-Przepraszam. Ja też Cię kocham.-powiedział i przytulił mnie.
-------
Ostatni rozdział!
W sensie, nie ostatni na blogu, tylko jak na razie nie mam zamiaru dodawać rozdziałów, skoro nikt tego nie komentuje. Ja nawet nie wiem, czy to ktoś czyta. A dla siebie samej pisać nie będę, mogę sobie pisać w zeszycie. :) Jeśli ktoś to czyta, to niech skomentuje! Niech wstawi w komentarzu zwykłą ,,." , ale żebym wiedziała, że jest ktoś, kto czyta to co ja tutaj nabazgram.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
#8
Nie wiedziałyśmy za bardzo co mamy robić, więc weszłyśmy na instagram'a.
-O, mój kuzyn, ten u którego jest Ross dodał film!-powiedziała uśmiechnięta Rydel i szybko włączyła wideo.
-Ross jest z nią w pokoju. SAM.-podkreślił ktoś trzymający kamerę, prawdopodobnie kuzyn Lynch'ów. Z nią? Kim jest ta ona? Zaniepokojona wpatrywałam się w film coraz bardziej, ale to co zobaczyłam było najgorszą rzeczą w moim życiu. Ross całował jakąś inną dziewczynę. Rydel najwyraźniej zaskoczona, jak i zła na brata, patrzyła z szeroko otwartymi oczami raz na film, raz na mnie. Łzy zebrały mi się w oczach, a ja szybko wstałam z kanapy na której siedziałam, chwyciłam moją torebkę, szybko założyłam buty i wybiegłam z domu. Biegłam zapłakana przed siebie. Przez zapłakane oczy za bardzo nie wiedziałam gdzie. Słyszałam za sobą wołanie Rydel, ale to ignorowałam. Nie myślałam o tym teraz. Dobiegłam do parku i usiadłam na mokrej od deszczu ławce. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. W sumie mogłam się tego spodziewać. Co ktoś taki jak on mógł widzieć we mnie? Nienawidzę siebie za to jak bardzo jestem beznadziejna! Kiedy emocje trochę opadły wstałam z ławki i wróciłam do domu. Usiadłam na łóżku zapłakana, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Co za kretyn mógł do mnie dzwonić o tej porze? Spojrzałam na wyświetlacz. Ross. Resztkami sił odebrałam.
-Hej kochanie! Nie obudziłem Cię?-mówił jakby nigdy nic.
-Kochanie? Ty masz jeszcze czelność? Nienawidzę Cię, rozumiesz? Nienawidzę!-krzyknęłam i się rozłączyłam. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Zmęczona w końcu usnęłam.
Rano obudziło mnie okropne walenie w drzwi. Z podpuchniętymi oczami poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Ross. Co on tutaj robił? Wepchał się do mojego domu i zamknął drzwi za sobą.
-Co się stało?!-krzyczał zdyszany.
-Nie udawaj idioty!
Tym razem przycisnął mnie do ściany. Ręce oparł o ścianę, po obu stronach mojej głowy. Nie patrzyłam na niego. Patrzyłam w bok.
-Co się stało?! Gdybym wiedział, to bym nie pytał!
-Zapytaj swojego kuzyna!-krzyknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Sama sobie utrudniasz życie.
-,,Ross jest z nią w pokoju. SAM."!-krzyknęłam cytując słowa jego kuzyna.-Jak Ci się ją całowało? Dobrze?! Fajnie było?! To sobie teraz do niej jedź!-krzyknęłam.
-A.. o to chodzi.-powiedział biorąc ręce ze ściany i zakrywając nimi twarz. Ja tylko płakałam jeszcze bardziej niż przedtem.
-Co mam Ci powiedzieć, żeby Cię nie stracić?-zapytał bezradny.
-Ty...już mnie straciłeś, rozumiesz?
-Ale...
-Wyjdź.-przerwałam mu.
On niechętnie zrobił to co kazałam. Zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się po ścianie na podłogę. Usiadłam i zaczęłam płakać tak, jak jeszcze nigdy. Dlaczego on mi w ogóle to zrobił? Czym jestem winna temu, że spotykają mnie same przykrości? Tym, że żyję? Dlaczego ja?
Siedząc na podłodze prawie usnęłam, ale znowu wybudziło mnie pukanie do drzwi. To pewnie ciocia. Wstałam, żeby otworzyć, jednak moja intuicja mnie myliła.
-Riker?-zapytałam blondyna, któremu mokra od deszczu grzywka przysłaniała czoło.-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam. Ten wszedł do środka.
-Jest mi tak cholernie wstyd za mojego brata. Ja nie wiem co w niego wstąpiło. On nigdy taki nie był, naprawdę. Ja wiem, że mu nie wybaczysz, ale chcę, żebyś wybaczyła mi. -zaczął rozmowę.
-Ale co ja mam Ci wybaczać?-zapytałam zmieszana.
-Gdybym Go powstrzymał...
-Nie obwiniaj się.-Riker popatrzył mi w oczy. Gwałtownie zbliżył swoją głowę do mojej i pocałował mnie. Nie mówię, że mi się nie podobało, ale nie chciałam. Odepchnęłam blondyna od siebie i popatrzyłam na niego zdezorientowana.
-Przepraszam, ja...no...chodzi o to, że Cię od zawsze kocham. Odtąd kiedy gadałem z Tobą pierwszy raz przy barze, aż do dziś. Wiedziałem, że kochasz Ross'a, ale nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie.
-Tak naprawdę przyszedłem prosić, żebyś dała mu drugą szansę.
-Dlaczego Ty o to prosisz o nie on?!
-Bo z nim byś nie porozmawiała.
-Ale z Tobą też nie będę.
-Daj mu przynajmniej wytłumaczyć.
-Riker, czy Wy patrzycie też na mnie?!-krzyknęłam zdenerwowana i załamana jednocześnie.
-My patrzymy tylko na Ciebie.
-Gdyby tak było to nie tłumaczyłbyś Ross'a. Wyjdź.-rozkazałam, a on zaczął znowu:
-Słuchaj, daj mi powiedzieć!-próbował, a ja pchałam go w stronę drzwi.
-Ross nie chciał się całować!-krzyknął, a mnie wmurowało. Puściłam Go, dając do zrozumienia, że ma tłumaczyć.
Wziął kilka głębokich wdechów i zaczął.
-Graliśmy w butelkę...Ross'owi przypadło zadanie pocałowania jej. On od początku się nie zgadzał. Ja, zainstalowałem w pokoju kamerę, żeby potem sprawdzić wszystkie te zadania, które mieli wykonać. Wszyscy się z niego (Ross'a) śmiali, że to frajer, że jak można nie chcieć pocałować dziewczyny? Ross zabrał ją do pokoju, ale zaproponował tej dziewczynie, żeby się nie całowali, a powiedzieli, że to zrobili...
-I jak to ma mu pomóc?! I tak ją pocałował.-zadrwiłam z blondyna. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja dałam mu skończyć.
-Ona też zaczęła się z niego śmiać i pocałowała Go na siłę. On się wyrywał, ale to nic nie dało, bo ,,odkleił się od niej" kilka minut za późno, zaraz po tym, jak nasz kuzyn nagrał Go przez szparę w drzwiach. On nie chciał się z nią całować! Teraz mu wybaczysz?
-Nie.-powiedziałam po krótkiej chwili.
-Dlaczego?!
-Masz jakiś dowód na to, co mówiłeś?
-Mam...to wideo! Mogę Ci je pokazać, ale ma je Ross, więc będzie musiał wejść do domu.
Po krótkiej chwili zastanowienia w końcu się zgodziłam. Na nagraniu było wszystko tak, jak powiedział Riker. Ross trzymający kamerę patrzył raz na mnie, raz na film.
-No dobrze, ale co to zmienia? I tak się całowaliście.-zwróciłam się do Ross'a.
-Ale ja zostałem zmuszony! Ja tego nie chciałem, zrozum. Gdybym chciał, to wyglądałoby to tak.-powiedział i pocałował mnie...
------
ta dam! kolejny, nudny rozdział, jeszcze jaka szopka wynikła, ahh...mam nadzieję, że da się znieść :)
-O, mój kuzyn, ten u którego jest Ross dodał film!-powiedziała uśmiechnięta Rydel i szybko włączyła wideo.
-Ross jest z nią w pokoju. SAM.-podkreślił ktoś trzymający kamerę, prawdopodobnie kuzyn Lynch'ów. Z nią? Kim jest ta ona? Zaniepokojona wpatrywałam się w film coraz bardziej, ale to co zobaczyłam było najgorszą rzeczą w moim życiu. Ross całował jakąś inną dziewczynę. Rydel najwyraźniej zaskoczona, jak i zła na brata, patrzyła z szeroko otwartymi oczami raz na film, raz na mnie. Łzy zebrały mi się w oczach, a ja szybko wstałam z kanapy na której siedziałam, chwyciłam moją torebkę, szybko założyłam buty i wybiegłam z domu. Biegłam zapłakana przed siebie. Przez zapłakane oczy za bardzo nie wiedziałam gdzie. Słyszałam za sobą wołanie Rydel, ale to ignorowałam. Nie myślałam o tym teraz. Dobiegłam do parku i usiadłam na mokrej od deszczu ławce. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. W sumie mogłam się tego spodziewać. Co ktoś taki jak on mógł widzieć we mnie? Nienawidzę siebie za to jak bardzo jestem beznadziejna! Kiedy emocje trochę opadły wstałam z ławki i wróciłam do domu. Usiadłam na łóżku zapłakana, kiedy zadzwonił do mnie telefon. Co za kretyn mógł do mnie dzwonić o tej porze? Spojrzałam na wyświetlacz. Ross. Resztkami sił odebrałam.
-Hej kochanie! Nie obudziłem Cię?-mówił jakby nigdy nic.
-Kochanie? Ty masz jeszcze czelność? Nienawidzę Cię, rozumiesz? Nienawidzę!-krzyknęłam i się rozłączyłam. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Zmęczona w końcu usnęłam.
Rano obudziło mnie okropne walenie w drzwi. Z podpuchniętymi oczami poszłam otworzyć. Za drzwiami stał Ross. Co on tutaj robił? Wepchał się do mojego domu i zamknął drzwi za sobą.
-Co się stało?!-krzyczał zdyszany.
-Nie udawaj idioty!
Tym razem przycisnął mnie do ściany. Ręce oparł o ścianę, po obu stronach mojej głowy. Nie patrzyłam na niego. Patrzyłam w bok.
-Co się stało?! Gdybym wiedział, to bym nie pytał!
-Zapytaj swojego kuzyna!-krzyknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? Sama sobie utrudniasz życie.
-,,Ross jest z nią w pokoju. SAM."!-krzyknęłam cytując słowa jego kuzyna.-Jak Ci się ją całowało? Dobrze?! Fajnie było?! To sobie teraz do niej jedź!-krzyknęłam.
-A.. o to chodzi.-powiedział biorąc ręce ze ściany i zakrywając nimi twarz. Ja tylko płakałam jeszcze bardziej niż przedtem.
-Co mam Ci powiedzieć, żeby Cię nie stracić?-zapytał bezradny.
-Ty...już mnie straciłeś, rozumiesz?
-Ale...
-Wyjdź.-przerwałam mu.
On niechętnie zrobił to co kazałam. Zamknęłam za nim drzwi i osunęłam się po ścianie na podłogę. Usiadłam i zaczęłam płakać tak, jak jeszcze nigdy. Dlaczego on mi w ogóle to zrobił? Czym jestem winna temu, że spotykają mnie same przykrości? Tym, że żyję? Dlaczego ja?
Siedząc na podłodze prawie usnęłam, ale znowu wybudziło mnie pukanie do drzwi. To pewnie ciocia. Wstałam, żeby otworzyć, jednak moja intuicja mnie myliła.
-Riker?-zapytałam blondyna, któremu mokra od deszczu grzywka przysłaniała czoło.-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam. Ten wszedł do środka.
-Jest mi tak cholernie wstyd za mojego brata. Ja nie wiem co w niego wstąpiło. On nigdy taki nie był, naprawdę. Ja wiem, że mu nie wybaczysz, ale chcę, żebyś wybaczyła mi. -zaczął rozmowę.
-Ale co ja mam Ci wybaczać?-zapytałam zmieszana.
-Gdybym Go powstrzymał...
-Nie obwiniaj się.-Riker popatrzył mi w oczy. Gwałtownie zbliżył swoją głowę do mojej i pocałował mnie. Nie mówię, że mi się nie podobało, ale nie chciałam. Odepchnęłam blondyna od siebie i popatrzyłam na niego zdezorientowana.
-Przepraszam, ja...no...chodzi o to, że Cię od zawsze kocham. Odtąd kiedy gadałem z Tobą pierwszy raz przy barze, aż do dziś. Wiedziałem, że kochasz Ross'a, ale nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie.
-Tak naprawdę przyszedłem prosić, żebyś dała mu drugą szansę.
-Dlaczego Ty o to prosisz o nie on?!
-Bo z nim byś nie porozmawiała.
-Ale z Tobą też nie będę.
-Daj mu przynajmniej wytłumaczyć.
-Riker, czy Wy patrzycie też na mnie?!-krzyknęłam zdenerwowana i załamana jednocześnie.
-My patrzymy tylko na Ciebie.
-Gdyby tak było to nie tłumaczyłbyś Ross'a. Wyjdź.-rozkazałam, a on zaczął znowu:
-Słuchaj, daj mi powiedzieć!-próbował, a ja pchałam go w stronę drzwi.
-Ross nie chciał się całować!-krzyknął, a mnie wmurowało. Puściłam Go, dając do zrozumienia, że ma tłumaczyć.
Wziął kilka głębokich wdechów i zaczął.
-Graliśmy w butelkę...Ross'owi przypadło zadanie pocałowania jej. On od początku się nie zgadzał. Ja, zainstalowałem w pokoju kamerę, żeby potem sprawdzić wszystkie te zadania, które mieli wykonać. Wszyscy się z niego (Ross'a) śmiali, że to frajer, że jak można nie chcieć pocałować dziewczyny? Ross zabrał ją do pokoju, ale zaproponował tej dziewczynie, żeby się nie całowali, a powiedzieli, że to zrobili...
-I jak to ma mu pomóc?! I tak ją pocałował.-zadrwiłam z blondyna. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, a ja dałam mu skończyć.
-Ona też zaczęła się z niego śmiać i pocałowała Go na siłę. On się wyrywał, ale to nic nie dało, bo ,,odkleił się od niej" kilka minut za późno, zaraz po tym, jak nasz kuzyn nagrał Go przez szparę w drzwiach. On nie chciał się z nią całować! Teraz mu wybaczysz?
-Nie.-powiedziałam po krótkiej chwili.
-Dlaczego?!
-Masz jakiś dowód na to, co mówiłeś?
-Mam...to wideo! Mogę Ci je pokazać, ale ma je Ross, więc będzie musiał wejść do domu.
Po krótkiej chwili zastanowienia w końcu się zgodziłam. Na nagraniu było wszystko tak, jak powiedział Riker. Ross trzymający kamerę patrzył raz na mnie, raz na film.
-No dobrze, ale co to zmienia? I tak się całowaliście.-zwróciłam się do Ross'a.
-Ale ja zostałem zmuszony! Ja tego nie chciałem, zrozum. Gdybym chciał, to wyglądałoby to tak.-powiedział i pocałował mnie...
------
ta dam! kolejny, nudny rozdział, jeszcze jaka szopka wynikła, ahh...mam nadzieję, że da się znieść :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)