Obudziłam się dość wcześnie, więc zeszłam na dół. Myślałam o wczorajszym pocałunku Ross'a. Dlaczego musiał mnie pocałować?! Chciałam obejrzeć telewizję, ale moją uwagę przykuł hałas dochodzący z kuchni. Nie wiedziałam kto to, bo ciocia powinna być w pracy, a Stella wyjechała. Powoli podeszłam do drzwi kuchni, po drodze zgarniając parasolkę, która miała służyć mi za coś do obrony. Delikatnie uchyliłam drzwi.
-Ciocia? Co Ty tu robisz?-zapytałam odkładając parasolkę.
-Masz gościa.-zakomunikowała smutnym tonem.
Weszłam do kuchni i spojrzałam na czarnowłosą kobietę, której zielone oczy wlepione były we mnie.
-O co chodzi?-zapytałam przyglądając się jej coraz baczniej.
-Jesteś taka duża.-łzy spłynęły jej po policzkach.
-Tak, jestem. Mam 17 lat, trudno, żebym nie była.-zaśmiałam się.- a więc o co chodzi?
-Nazywam się Martina. Martina Oxford. Ja...-zawahała się.-ja jestem Twoją matką.-poczułam jak oczy mi się zaszkliły. Stałam bez słowa wpatrując się w podłogę.
-Udało mi się zdobyć Twój adres w domu dziecka.-kontynuowała.
-Po co tu przyszłaś?-zapytałam przez zęby.
-Chciałabym, żebyś do mnie wróciła, córeczko.-łzy spłynęły mi po policzku.
-Teraz sobie o mnie przypomniałaś? Co się stało?! Potrzebujesz pieniędzy, a ja mogę Ci w tym jakoś pomóc?!
-Właściwie to tak, ale nie po to przyszłam. Zrozum, Dolly...
-Danny!-poprawiłam ją.
-Przepraszam, Danny. Ja miałam 15 lat jak Cię urodziłam. Nie byłam dużo młodsza od Ciebie.
-Wszyscy się tak tłumaczą. Wyjdź!
-Córciu.
-Powiedziała, że masz wyjść!-krzyknęła ciocia i od razu mnie przytuliła. Upadłam na podłogę i siedziałam na niej wtulona w ciocię. Nie mogłam w tym momencie powstrzymać łez. Gdyby nie to, że mogę jej jakoś załatwić pieniądze nigdy by tu nie wróciła. Kiedyś mnie nie obchodziła, ale teraz nienawidzę mojej matki!
-Ciociu, ja...muszę iść.-uśmiechnęłam się sztucznie, ubrałam szybko i wybiegłam z domu.
Stałam przed domem Lynch'ów i waliłam w nie pięściami jak opętana.
-Dan? Wejdź!-otworzyła Rydel i od razu się zaniepokoiła. Zaprowadziła mnie do salonu i usadziła na kanapie. Był tam też Rocky, Riker, Ross i Ryland, więc wyglądałam przed nimi jak idiotka, ale wszyscy od razu zaczęli mnie pocieszać. Nawet nie wiedzieli o co chodzi. Rydel przyniosła mi wodę, żebym się uspokoiła. Wypiłam trzy łyki i odstawiłam szklankę.
-Danny? Już lepiej?-zapytał Ross ,,głaszcząc" mnie po plecach.
-Moja...moja matka dzisiaj do mnie przyszła.-wszyscy spojrzeli się po sobie bez słowa.
-Ale...czego ona chciała?-Rydel usiadła jeszcze bliżej mnie.
-Chciała, żebym do niej wróciła.
-Odmówiłaś prawda?-zapytał Rocky patrząc na mnie przejęty.
-Tak, oczywiście...ale...ona chciała mnie z powrotem tylko dlatego, że....-łzy mi przerwały. Znowu nie mogłam nic przez nie powiedzieć.
-Spokojnie, Dan.-Ross przytulił mnie do siebie. Tego mi tak strasznie brakowało. Jego uścisku. Oderwałam się od niego trochę uspokojona i zaczęłam mówić:
-chciała mnie tylko dlatego, że w jakiś tam sposób mogła mieć ze mnie pieniądze.
-Nie przejmuj się nią. Olej ją, ona nie jest warta tego, żebyś przez nią płakała.-Riker próbował mnie pocieszyć.
-Masz rację.-uśmiechnęłam się i wszyscy zrobiliśmy ,,grupowy uścisk". Posiedziałam z nimi jeszcze chwilę, podziękowałam za wszystko i wróciłam do domu, do cioci.
*narrator, kilka dni później*
Minęło już kilka dni. Danny otrząsnęła się ze spotkania z biologiczną matką. Dzisiaj, tak jak planowała wyszła do klubu z Tony'm. Zamierzała się dobrze bawić.
Siedzieli w klubie już dobrą godzinę, jednak Tony nie zwracał na nią uwagi. Podrywał na jej oczach inne dziewczyny, a ona nie mogła już tego wytrzymać.
-Idę do łazienki.-zapowiedziała, na co chłopak rzucił tylko obojętne ,,spoko".
Dziwnym trafem w tym samym klubie R5 dawało dzisiaj koncert, a Ross od razu dojrzał Danny. Jednak kiedy zobaczył ją z chłopakiem zrezygnował z podchodzenia do niej, czy choćby rozmowy. Ciągle patrzył w ich kierunku, ale kiedy zorientował się, że Tony siedzi sam, podszedł do niego. Właściwie sam nie wiedział po co tam idzie i co chce zdziałać. Po prostu podszedł.
-Ty jesteś Tony, tak? Ten nowy chłopak Danny?-zapytał, a jego oczy zaszkliły się.
-Tak. A Ty masz jakiś problem?-zapytał oschle, ale blondyn się nie
przejął. Poczuł tylko ukłucie w sercu. Ukłucie na przywołanie wszystkich wspomnień.
-Słuchaj. Masz o nią dbać, rozumiesz?! A jak będzie inaczej, jak ją skrzywdzisz, to Cię przetrącę.
-Ty sam ją wystarczająco skrzywdziłeś, kretynie.-wrócił do flirtowania z jakąś blondynką.
-Nie doceniasz jej. Traktujesz ją jak...jak rzecz! Gdybym teraz miał ją przy sobie, robiłbym
wszystko, rozumiesz, wszystko, żeby się nie nudziła. Rozśmieszałbym ją, tak
jak potrafię, bo NIKT nie śmieje się piękniej niż ona. Robiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa, bo zawsze
kiedy się cieszy jej oczy płoną tym blaskiem, który tak w niej kocham.
I jeśli dowiem się, że ją skrzywdziłeś, przyrzekam tutaj, w tym miejscu, że na Twoim pogrzebie będę tylko po to, żeby wrzucić Ci do trumny kartkę z napisem ,,A nie mówiłem?" i to ja Cię wtrącę do tej trumny.
-Ross?-usłyszał za sobą. Znał ten głos. Tak dobrze go znał.
W końcu to ten głos zawsze podnosił go na duchu. Nawet teraz, mimo, że wiedział, że całe jego życie w ciągu kilku dni runęło.
-Słyszałaś?-obrócił się do szatynki.
-Co do słowa.- uśmiechnęła się na chwilę.
-Ross, najlepsze jest to, że...ja też Cię nadal kocham. I ja bez Ciebie nie potrafię!
-Ej, ja tu nadal jestem!-krzyknął Tony, na którego nikt nie zwracał uwagi.
-Zamknij się, nie widzisz, że ona gada ze mną?
-Ja też tu byłam, jak flirtowałeś z tą dziunią. To koniec Tony. -rzuciła i podbiegła do ukochanego, aby złożyć na jego ustach pocałunek.
*Danny*
Kiedy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam mu głęboko w oczy. Znowu zobaczyłam w nich blask, którego nie widziałam od naszego zerwania.
-Wiesz...ja zaraz mam koncert.-zaśmiał się przerywając ciszę.
-To idź już.
-Chodź ze mną! Dopiero co Cię odzyskałem, nie chcę Cię już tracić.-zaśmiałam się i złapałam go z rękę. Oboje ruszyliśmy za scenę. Tam wszyscy zmierzyli nas wzrokiem, ale nic się nie odzywali.
-O, cześć Danny.-przywitał się zdezorientowany Rocky patrząc na nasze złożone ręce, z resztą jak wszyscy.
Potem zaczął się koncert, więc z zza kulisów dopingowałam moich przyjaciół.
Kiedy koncert się skończył wszyscy pojechaliśmy do mnie, żeby mnie odwieźć.
-Rydel...zostaniesz u mnie na noc?-zapytałam nieśmiało. Potrzebowałam dzisiaj przyjaciółki. Chciałam z kimś pogadać.
-Pewnie. To pojadę po rzeczy i za niedługo u Ciebie będę!-podekscytowana blondynka usadowiła się wygodniej, czekając aż Ross odpali samochód.
-Ej, a my?!-krzyknął Rocky robiąc smutną minę.
-Wy kiedy indziej!-rzuciłam i pocałowałam jeszcze Ross'a.
-No dobra, chcemy jechać do domu, możecie skończyć?!-zaśmiał się Ell.
Oderwałam się od blondyna i wróciłam do domu. Czekałam na przyjaciółkę oglądając telewizję.
-Danny, ktoś do Ciebie!-krzyknęła ciocia i do salonu wparowała Rydel.
-To chodźmy do mnie!-rzuciłam i zaprowadziłam blondynkę do mojego pokoju.
-Dobra, czyli znowu jesteście razem?!-podekscytowana złapała mnie za ręce i zaczęła podskakiwać.
-No więc...tak!-obie pisnęłyśmy, co w sumie było do nas niepodobne.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę! Wy tak do siebie pasujecie!-krzyknęła i usiadła na łóżko.
Reszta nocy zeszła nam na gadaniu, głównie o mnie i o Ross'ie.
Hej, mamy 14 rozdział! :)
Ale ponieważ pod ostatnim nie było komentarzy, nie miałam motywacji, więc jest tak późno, przepraszam ;/
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ.
Mam nadzieję, że pod tym będzie więcej komentarzy! :)
Super rozdział!!! Cieszę się, że Danny i Ross są znów razem :) Pasują do siebie!
OdpowiedzUsuńCzekam na next i pozdrawiam ;)
jej to było piękne! ze wzgledu na zaleglosci wolalam skomentowac ostatni rozdzial!!! pięknie, bosko, cudownie i myrymyry <3 nw co powiedziec :3 świetne <3 czekam na next :** a przy 13 rozdzale prawie sie poplakalam :') boskie :) ja chce już next <3333
OdpowiedzUsuńOmg ;o jakie zajebiste opowiadanie, prooosze pisz dalej! <33
OdpowiedzUsuńProoooooosze daj kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńDodałam właśnie :* <3
OdpowiedzUsuńPiękne
OdpowiedzUsuń