-Cholera, skup się Honses!-ocknęły mnie słowa koleżanki.
-Co się stało, Olivia?-zapytałam dziewczyny. Olivia chodzi ze mną do klasy. To jedyna dziewczyna, która mnie nie niszczy w szkole. Nie koleguję się z nią, ale siedzę z nią na matematyce i można z nią pogadać. Jest okey. Zadzwoniła do mnie i spytała, czy pójdę z nią na zakupy szkolne. No wiecie ,,Back to school."
-Musimy kupić te cholerne podręczniki, a nigdzie nie ma angielskiego! Czy to możliwe, że już je wykupili?-marudziła, ale ja jej nie słuchałam. Ciągle patrzyłam w jeden punkt przed sobą.
-Przepraszam, Liv, nie mogę! Spotkamy się w poniedziałek, na rozpoczęciu, cześć.-rzuciłam do blondynki i przebiegłam na drugą stronę ulicy. Wbiegłam w uliczkę, w której właśnie zniknął mój punkt obserwacyjny. Przykucnęłam za śmietnikiem i uważnie przyglądałam się chłopakowi. Nadszedł moment, w którym musiałam przerwać.
-J?! Co Ty robisz?!-krzyknęłam na speszonego czternastolatka.
-Ja?! Nic!-rzucił woreczek, który przed chwilą trzymał w ręce obok siebie. Podeszłam bliżej i podniosłam worek.
-Co....Ty ćpasz?-zdezorientowana przyglądałam się raz prochom, raz chłopakowi, który przed chwilą uciekł, który był, jak podejrzewam diler'em J'a.
-Nie....nie ja.-usiadł bezradnie na ziemię.
-Więc po co Ci to?!-pytałam brata.
-No...na moim starym osiedlu byli tacy dwaj goście. Oni mnie bili i ogólnie...no i teraz kazali mi kupić to...
-Czemu się zgodziłeś?!
-Bo by mnie pobili?! -odpowiedział tak oczywistym pytaniem.
-J, gdzie oni teraz są?-zapytałam już spokojniejsza. Było mi żal brata.
-Na osiedlu. Czekają na mnie i na towar.
-Zaprowadź mnie tam.-rozkazałam.
-Co? Nie! Mogą Ci coś zrobić.
-J...
-No dobra...
Brat zaprowadził mnie na osiedle, które było niedaleko od centrum. Zaszliśmy do jakiegoś bloku, zeszliśmy do piwnicy. Szliśmy cicho i w końcu doszliśmy na miejsce. Powoli uchyliłam drzwiczki. Weszłam do środka. Siedziało tam dwóch chłopaków i jakaś dziewczyna. Nie wnikałam w szczegóły. Zaczęłam prosto z mostu:
-Macie dać spokój J'owi! Jeszcze raz usłyszę, zobaczę, czy cokolwiek, że Go skrzywdziliście, albo coś, to nie ręczę za siebie!-krzyknęłam, a oni tylko spojrzeli się na siebie.
-Co, młody, przyprowadziłeś dziewczynę?-zwrócili się do mojego młodszego brata.
-Jestem jego siostrą, kretynie!-rzuciłam, co jemu się nie spodobało. Spojrzał na mnie a za chwilę przygniótł mnie do ściany. Drugi chłopak trzymał J'a.
Ten ,,pocałował mnie". To było okropne! W momencie łzy zebrały mi się do oczu. Byłam tak sparaliżowana, że nie wiedziałam co robić.
Tamten chłopak wyprowadził gdzieś J'a, a ta dziewczyna sama wyszła. Zostałam sam na sam z brunetem. Teraz mogło się wydarzyć wszystko. Spojrzał na mój dekolt, a potem mi w oczy. Ja zamknęłam swoje, żeby go nie widzieć. Wtedy poczułam, jak wkłada mi rękę pod koszulkę. Zaczęłam się szarpać, więc nie udało mu się dopiąć swego. Przytrzymał mnie mocniej, żebym się nie ruszała.
-Uspokój się!-krzyknął na mnie, a ja zaczęłam się cała trząść.
-Zostaw ją!-usłyszałam znajomy mi głos. Blondyn podbiegł do chłopaka i położył go jednym ciosem w twarz. Osunęłam się po ścianie na ziemię i zaczęłam płakać.
-Wszystko okej?-Ross przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytałam nadal się trzęsąc.
-Potem Ci opowiem.-obiecał i pomógł mi wstać z ziemi.
-Jeszcze raz dotkniesz ją, albo J'a, to Cię zabiję!-krzyknął jeszcze do leżącego bruneta i wyszliśmy z bloku. Czekał już J. Okazało się, że tamten chłopak uciekł. Wsiadłam z Ross'em i J'em do samochodu i pojechaliśmy do domu Lynch'ów. Tam Rydel dała mi tabletkę na uspokojenie. Kiedy się trochę opanowałam, znów zaczęłam wypytywać Ross'a:
-Co Ty tam robiłeś?!
-J napisał SMS-a. Byłem w centrum, a to niedaleko.
-A co z tym chłopakiem, który Cię wyprowadził?-zwróciłam się do czternastolatka.
-Wyprowadził mnie i poszedł z tą dziewczyną. Dan, tak strasznie Cię przepraszam! Gdyby nie ja i moje problemy...
-Przestań.-przerwałam mu.-przynajmniej teraz masz spokój.
-Kocham Cię...-usłyszałam szept brata. Te słowa mnie tak rozkleiły, jak nawet nie robił tego Ross. Podeszłam do J'a i go przytuliłam.
-Ross odwieziesz nas już?-zapytałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Jasne.
Wyszliśmy z samochodu i już miałam wchodzić do domu, kiedy Ross mnie zawołał.
-Idź już.-powiedziałam do J'a, a sama wróciłam do blondyna.
-Kocham Cię. Tak cholernie Cię kocham i gdyby coś Ci się wtedy stało to nigdy bym sobie tego nie wybaczył! Jesteś moim całym światem!-znów łzy zleciały mi po policzku. Pierwszy raz usłyszałam od kogoś takie słowa. Pocałowałam Ross'a i szepnęłam mu do ucha ,,kocham Cię" , po czym wróciłam do domu.
Weszłam do salonu, gdzie siedział J i ciocia.
-Danny usiądziesz na chwilę?-poprosiła Alex, a mój wzrok od razu padł na łzy J'a. Usiadłam obok niego i spojrzałam na ciocię.
-Przyszedł list. Wasza matka zrzeka się praw do J'a. Jeśli już zgłosiła to do sądu, to mogą nam go zabrać.-spojrzałam na brata, który teraz płakał jeszcze bardziej i przytuliłam go do siebie.
-Jednak nie wiadomo na ile. Chcę adoptować J'a, ale dopóki to się nie stanie, a nie będziemy mogli być rodziną zastępczą do czasu adopcji, J trafi d ośrodka...
-Chcecie mnie adoptować?!-J krzyknął jakby szczęśliwszy.
-Tak, ale nie wiem ile spędzisz w ośrodku...
-Nie ważne ile! Poczekam ile będzie trzeba!-przytulił Alex, która tylko uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech i potem jeszcze rozmawialiśmy o adopcji, ośrodku i tak dalej.
Po ciężkim dniu wzięłam szybki, zimny prysznic i wróciłam do pokoju się położyć.
Położyłam się wygodnie i już miałam odwrócić się na drugi bok, kiedy na mój ciemny pokój padło światło z korytarza. To J uchylił drzwi.
-Mogę na chwilę?-zapytał nieśmiało, a ja tylko poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł obok mnie i zaczął:
-Strasznie się cieszę, że mnie adoptujecie, ale...jest mi przykro. Powinna o mnie walczyć! Powinna chcieć mnie odzyskać, a ona tak po prosty pozbyła się problemu! -zaczął płakać. J rzadko płakał. Właściwie odkąd tu był to dopiero dzisiaj w salonie widziałam jego łzy. Nie odezwałam się do niego, tylko przytuliłam Go. W końcu usnął, więc ja też postanowiłam. Jednak całą noc przepłakałam. Nie mogłam spać. Myślałam o tym chłopaku, o mojej ,,matce", o J'u, o słowach Ross'a, o tym co, mogło się stać, gdyby Ross nie wbiegł do tej piwnicy. Wszystko zaczynało mnie znowu dobijać.
Hej jest kolejny rozdział. Wydaje mi się długi, ale pewnie zaraz okaże się krótki, także przepraszam, naprawdę się staram :C
Za mało :c ale rozdział i tak super! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny kochana <3 Jest w nim tyle akcji, że aż zapiera dech w piersiach :) Chcę więcej takich rozdziałów!!! Pisz szybciutko next plosem :) Muszę wiedzieć, co dalej. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu piękny , jestem ciekawa co dalej
OdpowiedzUsuń